Czy jedyny Bóg, jest „Trójcą świętą”…? (7)

image_pdfimage_print

Znajomy zapytał mnie kiedyś, jaki sens mają dociekania i cały ten wielowiekowy, często bardzo gwałtowny spór o naturę Najwyższego:

  • Skoro sprawa ta jest tak złożona i trudna, a najtęższe umysły, mimo wielu wysiłków (i – jak sądzę – najlepszych intencji) nie są w stanie uzgodnić swoich stanowisk, to może dać sobie z tym spokój?… Owszem, niech wybitni teolodzy, językoznawcy i <uczeni w Piśmie> prowadzą dalej analizy i dociekania, niech toczą swoje akademickie dyskusje, a nawet polemiki – ale niech się to nie przenosi na ogół chrześcijan w społecznościach wyznaniowych!… Bo czyż Pan Bóg będzie się gniewał na prostych ludzi w kościołach i zborach, których ten temat po prostu przerasta, nawet jeśli coś źle rozumieją i błędnie praktykują” – powiedział.

Zastanowiły mnie te słowa,

a dlatego zadałem sobie kilka podstawowych pytań: (1) Czy sprawy, poruszane w tym cyklu artykułów, należą do fundamentalnych nauk chrześcijaństwa i mają decydujący wpływ na nasze zbawienie – czy może niekoniecznie…? (2) Czy prawda o Jedynym Prawdziwym Bogu jest aż tak trudna do zrozumienia, że mogą ją pojąć tylko osoby z wyższym teologicznym wykształceniem, a zbyt trudna dla ludzi prostych…? (3) Moją uwagę zwróciła też sugestia znajomego, który wyraźnie założył dobre intencje wszystkich stron toczącego się sporu – czy słusznie?…

Nie ma wątpliwości, że jedynej prawdziwej odpowiedzi na postawione pytania może udzielić wyłącznie Pismo Święte! I tam na te proste pytania, znalazłem równie proste odpowiedzi:

  • Czy poznanie prawdy o Jedynym Prawdziwym Bogu, jest konieczne dla życia wiary i zbawienia chrześcijanina? – Zdecydowanie tak! Pan Jezus nie pozostawił, co do tego żadnej wątpliwości: „A to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (Jan 17,3)!

  • Czy jest to nauka trudna do zrozumienia? Bynajmniej. Już z wersetu Jan 17,3 wynika jasno, że Jedynym Prawdziwym Bogiem, jest Ojciec. Tylko On jest Bogiem samoistnym i nieśmiertelnym (1 1,17; Tym 6,16), wszechmogącym i wszechwiedzącym (Mk 13,32; DzAp 1,7). Poświadcza to ap. Paweł, gdy pisze: „Wszakże dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, z którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy” (1 Kor 8,6)!

  • Czy wszyscy zaangażowani w dyskusje o naturze Boga – kiedyś i dziś – mają dobre intencje? – Niestety, historia chrześcijaństwa w ogóle, a historia dogmatu <O Trójcy Świętej> w szczególności dowodzi, że twórcom i zwolennikom tego dogmatu generalnie zabrakło i dobrej woli, i uczciwości, i elementarnych chrześcijańskich uczuć – i to dlatego m. in. byli w stanie skazywać na wygnanie, prześladować i palić na stosach swych antagonistów!

Słuchaj Izraelu! Jahwe jest naszym Bogiem, Jahwe jedyny!”

Wszyscy chrześcijanie – zarówno monoteiści, którzy za Pismem wyznają, iż „Bóg jest jeden i że nie masz innego oprócz Niego”, jak i trynitarze, wierzący w Trójjedynego Boga (Boga Ojca, Syna Bożego, oraz Ducha Świętego), także tryteiści, np. Mormoni, wierzący w trzech samodzielnych Bogów (Boga Ojca, Boga Syna, i Boga Ducha Świętego), oraz dyteiści, wierzący w dwóch współistotnych Bogów (Boga Ojca i Boga Syna), powinni raz jeszcze przemyśleć podstawy swej wiary, w związku z fragmentem Księgi Wyjścia 20,2.3.

Zostały tam zapisane pierwsze słowa, jakie Najwyższy skierował do Izraelitów, gdy zawierał z nimi przymierze pod Synajem: „Jam jest Jahwe, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał żadnych innych bogów oprócz mnie (2 Mjż 20,2.3 BP).

Pierwsze Przykazanie dotyczy niezwykle ważnej sprawy: bałwochwalstwa, które było i jest najcięższym grzechem wobec Jedynego! Niestety, ten właśnie grzech – którego Izraelici dopuszczali się nagminnie, i z tego powodu wielokrotnie ściągali na siebie gniew Jahwe – niedługo po okresie apostolskim zdominował wiarę i kult nominalnego chrześcijaństwa…

Osoby, śledzące niniejszy cykl artykułów niewątpliwie zauważyły, że – choć generalnie nie podjąłem jeszcze tematu <Trójcy> – już kilkakrotnie odniosłem się krytycznie do koncepcji <Trójjedynego Boga>. Teraz dotykam tej kwestii w związku z Drugim Przykazaniem biblijnego Dekalogu.

Bo pomyślmy:

Jeśli istnieje <Trójca>, a Duch Święty jest Osobą, wówczas monoteiści, którzy negują ten dogmat, i – pojmując Ducha Świętego jako Boży Wpływ – zaprzeczają jego osobowości, grzeszą! Grzeszą, jako że odmawiają jednej z Boskich Osób przynależnej jej godności i czci! Owszem, grzeszą także tym, że – wyznając subordynacjonizm – zaprzeczają jakoby Syn Boży był współistotny Bogu Ojcu!

Natomiast, jeśli „Trójca> nie istnieje, a Najwyższy jest „Jedynym Prawdziwym Bogiem” (5 Mjż 6,4; Jan 17,3; 1 Kor 8,6), wówczas grzechu dopuszczają się trynitarze! A dokładniej dopuszczają się dwóch grzechów: (1) najpierw, że – zaprzeczając, iż Syn Boży był, jest i na zawsze będzie podporządkowany Bogu Ojcu Jan 14,28; 1 Kor 15,24-28) – uznają Go za współistotnego Ojcu w naturze i atrybutach! (2) także tym, że poprzez swoją wiarę i praktykę modlenia się DO Ducha Świętego1), stają się bałwochwalcami! Wytworzyli sobie bowiem i czczą boga, który Bogiem nie jest!

Takie są fakty.

I dlatego nie ukrywam swego rozczarowania i zniesmaczenia słowami jednego z najżarliwszych obrońców dogmatu o <Trójcy Świętej>, który z wielką pewnością siebie napisał:

  • […] Odmawianie którejkolwiek Osobie, zwłaszcza Synowi Bożemu czy Duchowi Świętemu godności Bóstwa i traktowanie tych Istot Bożych jako mniejszych pod względem doskonałości (subordynacjonizm) jest teologicznie błędne, etycznie zaś bliźniercze”.2)

Twierdzenia i dylematy zwolenników <Trójcy>, to jedno, natomiast współcześnie ogromnym problemem wielu wspólnot protestanckich i ich zborów jest (szerzący się, podobnie jak wspomniany w Słowie Bożym „zgorzel” – 2 Tym 2,17), pogląd zaprzeczający preegzystencji jednorodzonego Syna Bożego. Jego autorzy i rzecznicy twierdzą, że Jezus Chrystus nie jest zrodzonym w Wieczności Synem Najwyższego, lecz był zwykłym Żydem, którego historia życia rozpoczęła dopiero w chwili narodzenia w Betlejem judzkim.

O źródłach i przyczynach tego tragicznego poglądu, chcę napisać w następnym artykule cyklu, zaś teraz powrócę do kwestii preegzystencji Jezusa Chrystusa.

Ze względu na to, że fragmenty Starego Testamentu dowodzące preegzystencji Syna

(choć oczywiście nie wszystkie), przedstawiłem już w czwartym artykule tego cyklu, poniżej przypomnę to, co na temat preegzystencji Jezusa Chrystusa napisali autorzy ksiąg Nowego Testamentu. Oto pierwszy fragment:

  • Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało […] Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat Go nie poznał. […] A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy. Jan świadczył o Nim i głośno wołał: Ten to był, o którym powiedziałem: Ten, który idzie za mną, był przede mną, bo pierwej był niż ja. […] Boga nikt nigdy nie widział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, przedstawił Go” (Jan 1,1-3.10.14.15.18)!

Dla każdego nieuprzedzonego umysłu jest oczywiste, że powyższe wersety w sposób jednoznaczny mówią o Synu Bożym, Panu Jezusie Chrystusie, i stanowczo poświadczają Jego odwieczne bytowanie u Ojca, zanim „Słowo ciałem się stało”!

Jednak, zdaniem przeciwników preegzystencji Syna Bożego, słowa Jana… nie mogą się odnosić do Jezusa Chrystusa! Kiedy pytamy: dlaczego, odpowiedź brzmi: dlatego, że Jezus Chrystus nie jest Bogiem! Stąd sugerują, że w ewangelii Jana „Słowo” nie określa Syna Bożego, lecz odnosi się do pełnego mocy (por. Ps 33,6.9)… twórczego Słowa Boga. Oto co na ten temat czytamy w jednym z opracowań, zamieszczonych w Internecie:

  • […] Nie ma żadnego powodu, poza – oczywiście – siłą przyzwyczajenia, by w „Słowie” z Jana 1:1 dopatrywać się drugiej boskiej osoby, która miałaby istnieć przed narodzeniem Jezusa. […] Nie ma żadnej możliwości, by do istoty Pana Boga dokooptować „drugą boską osobę” i wciąż zachować taki Jego obraz, jaki mieli Jan czy Jezus. […] Czytając słowo Logos („Słowo”) z perspektywy Starego Testamentu widzimy, że właśnie ono – Słowo wypowiadane przez Boga – było czynnikiem kreującym w procesie stwarzania, było tym życiodajnym rozkazem, dzięki któremu wszystko się stało (Psalm 33:6-12). Słowo Boże jest mocą, która wykonuje Jego wolę (Izajasza 55:11). Jeżeli czerpiemy gdziekolwiek z Nowego Testamentu, wówczas przyrównujemy Słowo z twórczym przesłaniem o zbawieniu – z ewangelią. Takie jest znaczenie określenia „Słowo” w całym Nowym Testamencie.( Mateusza 13:19, Galacjan 6:6, etc.)…” 3)

Po raz kolejny potwierdza się, że wiele osób podejmujących dyskusję w temacie Najwyższego Boga i Jego jednorodzonego Syna, cechuje wręcz zatrważająca ignorancja. I to w kwestiach podstawowych. Wielu z dyskutantów nie zadało sobie trudu, by odkryć i zrozumieć, że hebrajski termin elohim (podobnie jak grecki termin theos) w poszczególnych fragmentach Pisma może się odnosić nie tylko do Jedynego Prawdziwego Boga, ale np. do aniołów, królów i sędziów reprezentujących Boga, a nawet do pogańskich bożków… Wszyscy, którzy poczuli się upoważnieni do zabierania głosu na temat Jedynego Prawdziwego Boga powinni wiedzieć, że – wbrew dość powszechnemu mniemaniu – termin „elohim” nie jest imieniem własnym Prawdziwego Boga! Słowo „elohim” jest pojęciem rodzaju i dopiero przymiotnik implikuje mu właściwości odróżniające Go od innych rodzajów – na przykład od rodzaju „anioł”, „człowiek”... Zanim więc kogoś, kogo w tekście biblijnym nazwano „Bogiem”, uznamy za Najwyższego, powinniśmy poznać kontekst gramatyczny,4) a zwłaszcza atrybuty wskazanej istoty.

Omawiając hebrajski termin elohim, warto się też dowiedzieć, jak słowo to rozumieją i tłumaczą sami Żydzi. I tak, słynny średniowieczny mędrzec żydowski, Mojżesz Majmonides (1135-1204), autor m.in. najważniejszego średniowiecznego komentarza do Talmudu, Sefer ha-Micwot (Księga Przykazań) podkreślając, że słowo elohim, występujące w Starym Testamencie około dwa i pół tysiąca razy, a w zależności od kontekstu może mieć bardzo różne znaczenia napisał:

  • […] każdy Hebrajczyk wie, iż termin «Elohim» jest homonimem i oznacza Boga, anioły, sędziów, władców kraju.5)

Gdyby o tym wiedział autor przytoczonego powyżej cytatu, nie napisałby, iż „nie ma żadnej możliwości, by do istoty Pana Boga dokooptować <drugą boską osobę> i wciąż zachować taki Jego obraz, jaki mieli Jan czy Jezus” – koniec cytatu. Jest oczywiste, że zarówno ap. Jan, który był Żydem, jak i Pan Jezus Chrystus, mieli prawdziwy obraz Jedynego Najwyższego Boga (por. Jan 17,3; Mk 12,28-34). I niczego w tym obrazie nie zmienia fakt, że Syn Boży ma Boską naturę, o czym właśnie ap. Jan zaświadcza w pierwszym rozdziale swojej ewangelii.

Wbrew stanowczym zapewnieniom cytowanego wyżej autora i podniesionym przez niego sugestiom, w Prologu swojej ewangelii ap. Jan pisze o Jezusie Chrystusie. Wynika to wprost z kontekstu – i naprawdę trzeba się bardzo starać, by tego nie widzieć! Ale nie tylko z kontekstu. Bo na przykład, gdy porównujemy Prolog Janowy z odnoszącym się do Jezusa Chrystusa fragmentem Listu ap. Pawła do Kolosan – znajdujemy niemal ten sam, co do treści i formy przekaz:

  • […] On jest obrazem Boga Niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia. Bo w Nim zostało wszystko stworzone; i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy trony, czy panowania, czy zwierzchności, czy władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. On jest Głową Ciała – Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby On uzyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem Bóg, by w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą; przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach , wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża.”(Kol 1,15-20 BT).

Wynika to także z porównania Prologu z dwoma kolejnymi fragmentami. Pierwszy z nich jest zapisany w Pierwszym Liście ap. Jana 1,1-4; a drugi w księdze Objawienia 19,11-16:

  • Co było od początku, co słyszeliśmy, co oczami naszymi widzieliśmy, na co patrzyliśmy i czego ręce nasze dotykały, o Słowie żywota. – A żywot objawiony został, i widzieliśmy, i świadczymy, i zwiastujemy wam ów żywot wieczny, który był u Ojca, a nam objawiony został. Co widzieliśmy i słyszeliśmy, to i wam zwiastujemy, abyście i wy społeczność z nami mieli. A społeczność nasza jest społecznością z Ojcem i z Synem jego, Jezusem Chrystusem. A to wam piszemy, aby radość nasza była pełna”;

  • I widziałem niebo otwarte, i oto biały koń, a Ten, który na nim siedział, nazywa się Wierny i Prawdziwy, gdyż sprawiedliwie sądzi i sprawiedliwie walczy. Oczy zaś jego jak płomień ognia, a na głowie miał liczne diademy. Imię swoje miał wypisane, lecz nie znał go nikt, tylko On sam. A przyobleczony był w szatę zmoczoną we krwi, imię zaś jego brzmi: Słowo Boże. I szły za nim wojska niebieskie na białych koniach, przyobleczone w czysty, biały bisior. A z ust jego wychodził ostry miecz, którym miał pobić narody, i będzie nimi rządził laską żelazną, On sam też tłoczy kadź wina zapalczywości gniewu Boga Wszechmogącego. A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: Król królów i Pan panów”.

W tym kontekście zupełnie nie rozumiem, jak internetowy autor – zaprzeczając, że w Jan 1,1-3 mowa jest o Synu Bożym – mógł napisać, że w Nowym Testamencie „Słowo” jest użyte wyłącznie w odniesieniu do twórczego przesłania Ewangelii („jeżeli czerpiemy gdziekolwiek z Nowego Testamentu, wówczas przyrównujemy Słowo z twórczym przesłaniem o zbawieniu – z ewangelią. Takie jest znaczenie określenia „Słowo” w całym Nowym Testamencie – Mateusza 13:19, Galacjan 6:6, etc.)…”…?

No cóż, autor po raz kolejny rozminął się z prawdą!

Pozostańmy przy Ewangelii Jana. Oto dwie wypowiedzi Jana Chrzciciela:

  • Jan świadczył o Nim i głośno wołał: Ten to był, o którym powiedziałem: Ten, który za mną idzie, był przede mną, bo pierwej był nim ja (Jan 1,15). Gdy pamiętamy, że Jan Chrzciciel był starszy od Jezusa o około sześć miesięcy, jego słowa mogą być zrozumiałe tylko w kontekście preegzystencji Jezusa Chrystusa!

  • I kolejne słowa Jana Chrzciciela, skierowane do jego uczniów, zmartwionych rosnącą popularnością Jezusa: „Kto przychodzi z góry, jest ponad wszystkimi, kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i mówi rzeczy ziemskie; kto przychodzi z nieba, jest ponad wszystkimi” (Jan 3,31).

A teraz [niektóre] wypowiedzi samego Pana:

  • „A nikt nie wstąpił do nieba, tylko Ten, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy (Jan 3,13);

  • Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę Tego, który mnie posłał” (Jan 6,38);

  • „Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, pierwej niż Abraham był, Jam jest (Jan 8,48);

  • A teraz Ty mnie uwielbij, Ojcze, u siebie samego tą chwałą, którą miałem u ciebie, zanim świat powstał (Jan 17,5)…

Próby redefiniowania wypowiedzi Pisma Świętego.

Ludzie zaprzeczający preegzystencji Jezusa Chrystusa, musieliby chyba sami, na własny użytek, od nowa napisać Pismo Święte. Oczywiście, byłoby to już tylko <pismo święte>, a nie autentyczna Boża Księga, jako że musieliby wykreślić wiele wersetów i całych fragmentów, a wiele dalszych zasadniczo przeredagować, by zgadzały się z ich specyficzną teologią. Aby mieć wyobrażenie o skali tych zmian, dość powiedzieć, że w jednej tylko Ewangelii – Ewangelii wg Jana – przeciwnicy preegzystencji Jezusa Chrystusa musieliby zmienić bądź wykreślić kilkadziesiąt wersetów! A na tym nie koniec, jako że <na cenzurowanym> znalazły się u nich fragmenty kolejnych ksiąg biblijnych…

Znane mi osobiście osoby z tego grona, niezbyt się tym przejmują. Generalnie kwestionują poprawność istniejących przekładów, a że są zmuszeni z nich korzystać, samodzielnie orzekają o tym, co jest prawdziwe, a co nie. Jak to napisał jeden z ich nich, „wybieramy pewne elementy, które możemy złożyć w całość i dojść do poznania pełnej prawdy’ (cytat z opracowania zatytułowanego Moje przemyślenia; kim jest Jezus?). Oczywiście, przy takim podejściu i <metodzie badawczej>, owa <całość> i <pełna prawda> – jest całością i prawdą jedynie w ich rozumieniu. Jest zatrważające, że osoby te, najczęściej bez jakiegokolwiek przygotowania lingwistycznego, bez nawet elementarnej znajomości języków hebrajskiego i greckiego (przynajmniej w stopniu, aby np. móc korzystać z tekstu greckiego z pomocą słowników) czynią się sędziami treści Biblii! Ich sytuację pogarsza jeszcze fakt, że zdają się niewiele wiedzieć o hermeneutyce biblijnej – jako że w swych wywodach i próbach wyjaśniania fragmentów Pisma Świętego, nagminnie naruszają podstawowe zasady interpretacji tekstu biblijnego.

Za to nie brak im <odwagi>, aby redefiniować terminy biblijne, czyli nadawać im zupełnie inny sens i znaczenie, niż to wynika z samego tekstu i kontekstu:

    • I jeśli na przykład w Ewangelii wg Jana 6,38 Pan Jezus mówi: „Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, ale wolę Tego, który mnie posłał”, to wg nich w słowach tych Jezus Chrystus wcale nie stwierdza, że istotnie zstąpił z nieba, lecz, że… Jego służba była aprobowana przez Niebo!…

    • Gdy u Jana 1,10 czytamy: „Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał”, to znów słyszymy, że te słowa wcale nie znaczą, iż Jezus stworzył świat, lecz że… świat został stworzony z myślą o Nim, czyli dla Niego…

    • A jeśli w Kol 1,15-19 czytamy: „On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia. Ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane. On także jest Głową Ciała, Kościoła; On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy” – to dla nich słowa te nie są dowodem, że Syn Boży wraz z Ojcem stwarzał wszystko, co istnieje, bo zwrot „przez niego” należy również rozumieć „dla niego”, czyli należy go odczytywać: „… wszystko dla niego i dla niego zostało stworzone”…

    • Także werset Ew. Jana 5,23 („Aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał”), wcale nie oznacza tego, co oznacza, <bo przecież – argumentują – u Izajasza 42,8 czytamy: „Ja, Pan, a takie jest imię moje, nie oddam mojej czci nikomu, ani mojej chwały bałwanom”!…> A więc i to trzeba rozumieć inaczej, niż jest napisane! Jak przeczytałem w ich opracowaniu (zachowuję pisownię oryginalną): „Wielu także chce udowodnić, że tenże Jezus Chrystus działa dziś i modlą się do niego i oddają mu cześć i chwałę, która należna jest Panu Bogu. Modlitwa, której nauczył nas Pan Jezus brzmi: panie Jezu nasz, czy Ojcze nasz?… – Cóż można poradzić, człowiek już taki jest, zawsze szuka sposobności, by wierzgać przeciw Panu Bogu. Było tak dawniej, jest i dziś” – koniec cytatu. No właśnie.

    • Inne wersety i całe obszerne fragmenty Pisma, które mówią o preegzystencji Jezusa i Jego działalności w Stworzeniu i prowadzeniu ludu Bożego Starego Przymierza, są według nich sfałszowane. Przy pewnej okazji, słuchając ich wywodów, ktoś przytomnie zauważył: „No cóż, będziecie chyba musieli sami dla siebie napisać od nowa Pismo święte…”

SK

Przypisy:

  1. Czytając Biblię łatwo zauważamy, że wierni Jedynemu ludzie, prosili Go o Ducha Świętego i dziękowali Mu za Ducha Świętego (por. Ps 51,13; Łk 11,13; Neh 9,5.20). Nigdy natomiast nie modlili się DO Ducha Świętego, nie prosili go o cokolwiek, ani mu dziękowali! Duch Święty jest EMANACJĄ i WPŁYWEM Najwyższego, nie zaś – jak utrzymują trynitarze – <kolejną Osobą Boską>, współistotną i równą Najwyższemu, którą należy czcić!

  2. Zachariasz Łyko, Nauki Pisma Świętego, wydawnictwo Znaki Czasu Warszawa 1974, str. 63.

  3. http://jeszua.pl/index.php?mode=kim_jest_Jezus.

  4. Kontekst gramatyczny (lingwistyczny), jest to zależność oparta na regułach gramatycznych (np. zgodność podmiotu z orzeczeniem co do osoby, rodzaju, liczby itp.).

  5. Mojżesz Majmonides, cytat z Przewodnika dla błądzących (w przekładzie Henryka Halkowskiego).