To już nie jest ten świat…

image_pdfimage_print

Przełom lat 80 i 90. minionego wieku, który zapamiętaliśmy z dynamicznych przemian politycznych, społecznych i ekonomicznych, był zarazem początkiem gwałtownego przyśpieszenia w tych i pozostałych dziedzinach ludzkiego życia. Tempo przemian i narastających z dnia na dzień zagrożeń, stawało się szybsze i szybsze!… I trudno się było oprzeć coraz silniejszemu wrażeniu, że ludzkość z tysiącami swoich spraw i problemów, znalazła się na równi pochyłej i jak pojazd z uszkodzonymi hamulcami, w obłąkańczym pędzie mknie przed siebie!…

Z każdą dekadą sytuacja komplikowała i komplikuje się coraz bardziej, a mijający właśnie 2020 rok, w którym zaraza koronawirusa bezpardonowo i dramatycznie wkroczyła w nasze życie, jest jednym z najbardziej tragicznych!

Dziś mało jest już ludzi, którzy by tego nie zauważali. Zaś starsze, zbliżające się do emerytury (lub pobierające ją) pokolenia nie mają wątpliwości, że świat w którym przyszło nam żyć, nie jest już takim samym, jak ten, który znamy sprzed lat czterdziestu, a nawet trzydziestu… Nie mówiąc o seniorach, pamiętających pierwsze powojenne dziesięciolecia – biedne i głodne, gdzie często brakło nawet suchego chleba, gdzie w większości chodzono boso, a związane sznurówkami i przerzucone przez ramię buty, zakładaliśmy dopiero kilkadziesiąt kroków przed kościołem.

Ale potem sytuacja się wyklarowała i nastał inny czas. Zaś przez kilka ostatnich dekad żyliśmy inaczej i bardziej dostatnio, choć nie bez trosk, i w warunkach, o których kiedyś z natury rzeczy nie mogliśmy nawet marzyć. Nie tak dawno jako kraj otworzyliśmy się na świat, i świat otworzył się na nas. Poszerzyły się nasze horyzonty i zwiększyły możliwości… I choć za sprawą ludzkiego bezprawia, nienawiści i brudnej polityki, coraz to nadciągały czarne chmury, ludzie żyli w nadziei.

Ale oto nagle sytuacja uległa zmianie!

Czy przypuścilibyście wcześniej, że nasz gwarny, nieokiełznany świat, w ciągu dwóch, trzech tygodni przycichnie, skurczy i zapadnie się w sobie, a po ruchliwych kiedyś, wypełnionych tłumami ulicach, będą spiesznie przemykać pojedynczy przechodnie…?

Zobaczcie, jak niewiele trzeba, by doszło do tak głębokich zmian!

Niestety, z powodu zarazy, wszystko się zmieniło!

COVID-19 zdemolował niemal każdą dziedzinę ludzkiej aktywności, pozbawiając pracy i zarobkowania! – Zatrzymał pracę w wielkich korporacjach i fabrykach, a nawet małych warsztatach, kooperujących z większymi przedsiębiorstwami! – Uziemił lotnictwo, handel i zablokował turystykę…

Ale zmiany sięgnęły głębiej.

Kilkanaście tygodni wystarczyło, by się przekonać, że maleńki, niewidoczny dla nieuzbrojonego ludzkiego oka wirus, jest w stanie pozamykać nas wszystkich w domach, że może zablokować całe rodziny w ciasnych mieszkaniach, skąd – pozbawieni świeżego powietrza i bezpośredniego kontaktu z zielonymi drzewami i trawą, będziemy oglądać świat przez szyby okienne!… A gdy już pozwoli nam wyjść, by w pobliskim sklepie zrobić zakupy, zakuta nas w niewygodne i irytujące maseczki i nie przepuszczające powietrze rękawice (na dodatek zmoczone dziwnym, niszczącym skórę płynem)! Tak uzbrojeni możemy wyjść na chwilę na ulicę, koniecznie jednak z zachowaniem dwumetrowej odległości od siebie… Ten, kto o tym zapomni, powinien być gotowy na mandat, który sięga połowy emerytury, albo – jeśli osoba łamiąca to rozporządzenie trafi przed sąd – w wysokości wielu emerytur!

Na tym nie koniec.

Jestem zaniepokojony tym, co dzieje się ze szkolnictwem. Wprawdzie dzieci najmłodszych klas uczą się jeszcze stacjonarnie, choć trudno powiedzieć jak długo, natomiast starsze musiały już przejść na nauczanie zdalne, które powoduje wiele komplikacji.

Nie trzeba być psychologiem, ani posiadać wybitną wrażliwość, by uświadomić sobie, jak bardzo szkodliwa dla zdrowia psychicznego i rozwoju osobowości dziecka i młodego człowieka oraz jego przyszłości, niesie z sobą ta sytuacja!

W podobnym stanie jest szkolnictwo wyższe. Ze względu na zawieszenie nauczania stacjonarnego, w opustoszałych gmachach, aulach i salach wykładowych panuje przygnębiająca cisza, którą co jakiś czas przerywają jedynie kroki osób odwiedzających sekretariat, które odbijają się głośnym echem w wysokich sklepieniach długich korytarzy…

Dodać trzeba, że nauczanie on line jest nie tylko trudniejsze, ale przede wszystkim znacznie mniej efektywne… Nie mówiąc już o tym, że Covid-19 ograbił brać studencką z niepowtarzalnej, przypisanej do ich statusu atmosfery! Jak po latach – jeśli będą jeszcze jakieś lata – obecne pokolenie będzie wspominać te kilka ważnych i pięknych, jeśli nie najważniejszych i najpiękniejszych lat swego życia?!…

A zajrzyjmy do domów i mieszkań,

do których kiedyś wracaliśmy zmęczeni, ale z poczuciem zadowolenia z wykonanej pracy, aby odpocząć i spędzić dobry czas z najbliższymi…

A teraz i tam sytuacja się zmieniła.

Bo rzeczywistość czasów zarazy jest taka, że w jednym lub dwóch (często ciasnych) pokojach muszą się uczyć zróżnicowane wiekowo osoby. Zarówno część dzieci ze szkół podstawowych, które oczekują pomocy (w obsłudze sprzętu, i w przyswojeniu materiału lekcyjnego), jak i uczniowie szkół średnich…

A jeśli rodzice, czy jedno z nich, też muszą (jeśli mają szansę) pracować zdalnie, to i oni muszą mieć minimum miejsca i spokoju dla sumiennego wykonania swej pracy!

I teraz kolejna niebagatelna sprawa: Jak w opisanych warunkach, przebywające w takich pomieszczeniach całymi godzinami osoby – w tym małe dzieci! – znoszą emitowane z laptopów, smartfonów, czy innych odbiorników, promieniowanie…?!

Dziś nikt nie zwraca na to uwagi, a przynajmniej ja o tym nie czytam, i nie słyszę, by teraz ktoś na ten ważny temat publicznie zabierał głos. Choć jeszcze tak niedawno różni eksperci, w tym lekarze, przekonywali nas, że wielogodzinne patrzenie w ekran jest niezwykle szkodliwe dla oczu i zagraża sprawności naszych umysłów.

To szkodliwe promieniowanie urządzeń elektronicznych potraktowano podobnie jak wszechobecny, używany do pakowania towarów plastik, o szkodliwości którego trąbiono w setkach publikacji. I trzeba przyznać, że słowa uczonych i dziennikarzy wzywających, aby z niego zrezygnować, były mocne i przekonujące!… Podobnie jak makabryczne zdjęcia, ukazujące ryby i ssaki morskie z wrośniętymi w ciała kawałkami plastiku…

O sprawie przypominam sobie zwłaszcza wtedy, gdy przechodzę obok jakiegoś supermarketu, obok którego widzę wielkie kosze przepełnione plastykowymi rękawicami jednorazowego użytku, które wiatr rozwiewa na wszystkie strony!…

Czyżby (mówiąc żartobliwie, choć jest to raczej czarny humor) Covid-19 porozumiał się z wytwórcami i dystrybutorami plastiku, by w ten sposób wspólnie – a więc szybciej i skuteczniej – nas pognębić…? To może zabrzmieć jak żart, ale problem jest bardzo serio!

Coraz bardziej odczuwalny jest też przemożny, wielopoziomowy i wyniszczający wpływ Covida-19 na nasze zdrowie. Ludzie źle znoszą izolację z powodu przymusowej kwarantanny i z powodu zbyt długiego przebywania w przepełnionych mieszkaniach. Obserwuje się narastające napięcie w rodzinach, co ­skutkuje nieporozumieniami, złymi słowami, a nawet rękoczynami oraz znęcaniem się nad domownikami! Psycholodzy biją na alarm ostrzegając, że permanentny stres powoduje wzrost agresji, prowadzącej do aktów przemocy wobec najbliższych.

W tej sytuacji nie potrafię się oprzeć zdumieniu,

gdy wciąż jeszcze spotykam grupy ludzi, lekceważących Covid-19 i śmiejących z nas, którzy staramy się przestrzegać zaleceń służb medycznych i sanitarnych.

A najtrudniej mi pogodzić się z faktem, że podobnie reagują i postępują niektóre osoby, które deklarują się jako biblijni chrześcijanie. I chociaż, jak zdążyłem już zauważyć, ich pewność siebie z każdym tygodniem topnieje – zwłaszcza gdy zachoruje ktoś z ich najbliższego otoczenia lub rodziny…. Ale na innych jakby dalej nie robiło to wrażenia…

Gdy drążę dalej i zwracam ich uwagę na pozazdrowotne skutki grasującej zarazy – ograniczenia w przemieszczaniu się i innych swobodach, uziemienie lotnictwa, zdewastowaną gospodarkę, (co może doprowadzić do niedostatku, głodu i wojny), na ogromne koszty leczenia (co znów dramatycznie obciąża budżety państw), na straszne cierpienia i śmierć tysięcy ludzi, czy na morderczy wysiłek służb medycznych… – i pytam dlaczego zdają się tego nie widzieć, wtedy najczęściej padają dwie odpowiedzi: (1) „Owszem, my to widzimy, ale też wiemy, że to spisek określonych sił, które chcą sobie podporządkować i zastraszyć wszystkich ludzi, ale my nie damy się spacyfikować”; i (2) odpowiedź z motywem religijnym: „To wszystko jest przygotowaniem na pojawienie się antychrysta, a my nie zamierzamy w tym uczestniczyć, bo czcimy Pana Boga…”. 1)

Co jeszcze musi się zdarzyć, by tragiczna prawda o koronawirusie do nich dotarła…?

Ta sytuacja jest dla mnie niezrozumiała i trudna.

Natomiast wdzięczny jestem Panu Bogu za tych wszystkich, a jest ich wielu, którzy nie tylko – starając się chronić przed zarazą siebie i innych – przestrzegają przepisów, i m. in na podstawie fragmentu księgi Objawienia (16,12-21) nie wykluczają, że obecność koronawirusa należy odczytywać jako ważny znak zbliżającego się Powtórnego Przyjścia Jezusa Chrystusa i nadciągającego Armagedonu.

SK

___________

Przypisy:

  1. Do tej kwestii zamierzam się odnieść w osobnym cyklu artykułów zatytułowanym „Kim jest antychryst”, którego druk chciałbym rozpocząć być może jeszcze w listopadzie.