Czy jako ludzie, zbawiliśmy się sami?(2)
Kimże jest Ten, że nawet wiatry i morze są mu posłuszne?!”(Mt 8,27) – pytali zatrwożeni uczniowie, a potem oddali Mu pokłon i wyznali: „Zaprawdę ty jesteś Synem Bożym!” (Mt 14,32.33),
Świadomość, że jednorodzony Syn Najwyższego przyszedł na Ziemię, aby zbawić grzeszny rodzaj ludzki, dla księcia ciemności od początku była nie do zniesienia. A kiedy odkupienie się dokonało i diabłu została odebrana władza nad śmiercią (Hbr 2,14), czyni on wszystko, by zaciemnić i zniekształcić prawdę o swym Pogromcy. Bo wie, że każda przemycona do ludzkiej świadomości wątpliwość, co do prawdziwej tożsamości Jezusa Chrystusa, podobnie jak każdy fałsz kwestionujący skuteczność Jego jednorazowej, wystarczającej dla zbawienia ludzkości Ofiary, pomaga osłabić wiarę w Sprawiedliwość, Miłość i Łaskę Najwyższego, okazaną w Dziele Stworzenia i w Dziele Odkupienia!
W poprzednim odcinku wskazałem,
w jaki sposób ludzie, którzy kwestionują preegzystencję Syna Bożego, w istocie kwestionują i Miłość Boga do ludzi, i Jego wielką Łaskę. Teraz chcę pokazać w jaki sposób osoby zaprzeczające Boskiemu Synostwu Jezusa Chrystusa, kwestionują również Sprawiedliwość naszego Niebieskiego Ojca!
Przypomnijmy podstawowe sprawy z tym związane.
Fakt, że człowiek zgrzeszył, mógł dowodzić jednej z dwóch ewentualności: (1) Albo, że Pan Bóg stworzył człowieka zbyt słabym, by mógł oprzeć się pokuszeniu diabła, i musiał zgrzeszyć! (2) Albo, że człowiek był wystarczająco świadomy i silny, aby się oprzeć grzechowi, ale świadomie i dobrowolnie dokonał złego wyboru, opowiadając się po stronie szatana.
– My bez cienia wątpliwości przyjmujemy drugą ewentualność. Jesteśmy przekonani, że człowiek był wystarczająco świadomy i silny, by oprzeć się pokuszeniu i nie zgrzeszyć. Dlatego grzech popełniony przez naszych prarodziców uznajemy za w pełni świadome i dobrowolne sprzeniewierzenie się Najwyższemu. To podejście do sprawy przywraca podstawowy sens takim biblijnym terminom, jak: sprawiedliwość, plan zbawienia, miłosierdzie i przebaczenie, litość i łaska.
Na czym opieramy swoje przekonanie i pewność?
Ale wynik tej walki był krańcowo różny!
Walcząc z szatanem i grzechem, Jezus Chrystus dysponował takimi samymi możliwościami, jakie posiadał praojciec Adam. A dlatego zwycięstwo, jakie odniósł, jest ostatecznym dowodem, że winę za grzech popełniony w Ogrodzie Eden ponosi wyłącznie człowiek. Natomiast Stwórca był i pozostał doskonale sprawiedliwym – nie popełnił żadnego grzechu, niczego nie zaniedbał, i ze Swej strony nie musiał niczego naprawiać! To dlatego ap. Paweł napisał, że poprzez Jezusa Chrystusa Najwyższy nie tylko okazał Swą łaskę, usprawiedliwiając pokutujących grzeszników, ale najpierw i przede wszystkim dowiódł tego, iż jest Bogiem Sprawiedliwym: „Dla okazania sprawiedliwości swojej w teraźniejszym czasie, aby On sam był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, który wierzy w Jezusa” (Rz 3,26)!
Ale to jeszcze nie wszystko.
Bo do tego miejsca pisałem o tym, w jaki sposób i przez kogo zostaliśmy wykupieni z wiecznej śmierci. Teraz jednak chcę pisać o cenie, za jaką zostaliśmy wykupieni. Cenie, którą zapłacił Najwyższy oraz Jego Syn. O czym świadczą fakty?
Walcząc o Swoją własną sprawiedliwość,
możliwość usprawiedliwienia pokutujących grzeszników i ostateczne uwolnienie wszechświata od wszelkiego zła, Najwyższy i Jego jednorodzony Syn podjęli największe osobiste ryzyko i ponieśli najwyższy koszt podjętej walki.
Tego wymagała Boża sprawiedliwość.
Czasami kogoś z nas nawiedza myśl, co by było, gdyby Jezus Chrystus – nieustannie osaczany, prowokowany i dręczony – zachwiał się w swej wierności i w czymkolwiek zawinił?
– Nie takim jest nasz Niebiański Ojciec!
W dwunastym rozdziale Apokalipsy,
przedstawiona została koszmarna scena, w której „ogromny rudy smok, mający siedem głów i dziesięć rogów”, czyha na mające się urodzić dziecko, aby je pożreć (w. 1-4). – Z kontekstu wynika, że jest to symboliczne przedstawienie czasu i okoliczności narodzin i dzieciństwa Jezusa Chrystusa, którego diabeł od początku chciał zniszczyć. Stało się jednak odwrotnie: to Syn Boga, jako Syn Człowieczy pokonał diabła, a zrzucony z Niebios na Ziemię rozwścieczony wróg, całą swą nienawiść skierował przeciwko tym, którzy przyjmują Ewangelie Zbawienia i żyją zgodnie z Bożymi przykazaniami (w. 17) – a cały swój spryt na sfałszowanie Ewangelii Łaski!
Pierwsza próba
„Boję się, że może nadaremno mozoliłem się nad wami!” – Gal 4,11; „Odłączyliście się od Chrystusa wy, którzy w zakonie szukacie usprawiedliwienia; wypadliście z łaski!” – Gal 5,4).
Na innym miejscu ap. Paweł pisze, że „gdyby bowiem dany był zakon, który może ożywiać, usprawiedliwienia byłoby istotnie z zakonu” (Gal 3,21). – Takiego zakonu jednak nie było i nie ma, stąd usprawiedliwienie z grzechu, kiedyś, w Starym Przymierzu, zastępczo (i symbolicznie) uzyskiwane przez ofiary zwierzęce, w Nowym Przymierzu jest możliwe wyłącznie na podstawie wiary w Ofiarę Syna Bożego (Rz 3,21-26)!
Tendencje typowo judaistyczne wyrażają się m.in. w poddaniu się zabiegowi obrzezania, zachowywaniu dorocznych świąt żydowskich (nieraz z mocnym podkreśleniem, że jest to konieczne do zbawienia – identycznie, jak w zborach galackich!), noszeniu nakrycia głowy przez mężczyzn, frędzli u dołu szat, szalów modlitewnych, itp. I tak okazuje się, że krytyka, nauka i ostrzeżenia, jakich na początku ery chrześcijańskiej udzielił Galacjanom Apostoł, jest aktualna i potrzebna także przy końcu tej ery.
Do kolejnego zniekształcenia Ewangelii,
doprowadziły obecne od początku w chrześcijaństwie idee hellenistyczne, które znalazły wyraz w chrześcijańskiej gnozie, a ściślej – gdyż chodzi tu o wiek pierwszy – w pregnozie, do której liczne odniesienia znajdujemy w Listach Pawła, Jana i Judy, oraz w Apokalipsie.
Autorzy ksiąg nowotestamentowych krytykują nauki, które gnostycy rozpowszechniali w pierwotnym Kościele. Zwłaszcza doketyzm, według którego Jezus i Chrystus – to dwie różne osoby! I kiedy ap. Jan krytykuje ludzi, którzy „nie wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele” (1 Jana 4,2.3) i nie wierzą, że „Jezus jest Chrystusem” (1 Jana 5,1) – wyraźnie nawiązują do błędnych nauk chrześcijańskiej pregnozy.
Także gnostycka, antynomiczna (przeciwna Prawu Bożemu) teologia, która z jednej strony zachwyca się miłością Boga Ojca i deklaruje swą miłość do Niego, z drugiej zaś zezwala na grzech, znalazła stanowczą odprawę m.in. w słowach ap. Jana: „Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega jego przykazań” (1 Jana 5,3), oraz: „Kto mówi: Znam go, a przykazań jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma” (1 Jana 2,4).
Jest oczywiste, że Kościół tamtego czasu – a więc przede wszystkim Apostołowie – musiał się stanowczo i energicznie przeciwstawić tej niszczącej doktrynie, jako że uderzała ona w podstawy biblijnej nauki o zbawieniu. Fakt, że uczynił to głównie ap. Jan w swoich dwóch (spośród trzech) Listów pisanych końcem I wieku, stanowi potwierdzenie istnienia w tamtym czasie pregnozy. A to, że to ten właśnie Apostoł (Apostoł Miłości), był wobec nosicieli tej doktryny tak surowy, dowodzi, jak groźna dla chrześcijaństwa była ta nauka. Oto, co napisał ap. Jan:
„Bo wyszło na świat wielu zwodzicieli, którzy nie chcą uznać, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele. Taki jest zwodzicielem i antychrystem. Miejcie się na baczności, abyście nie utracili tego, nad czym pracowaliśmy, lecz abyście pełną zapłatę otrzymali. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna. Jeśli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie. Kto go bowiem pozdrawia, uczestniczy w jego złych uczynkach” (2 Jana 7-11).
Surowe słowa ap. Jana są w pełni uzasadnione, jako że doketyzm bezpośrednio i brutalnie atakował zasadę zbawienia, jakie Najwyższy przygotował i jakiego dokonał w Jezusie Chrystusie! Zaprzeczając, że Syn Boży przyszedł na Ziemię w ludzkim ciele, diabeł chciał ukryć fakt, że „drugi Adam” poprzez Swe bezgrzeszne życie, „zwyciężył grzech w ciele” (Rz 8,3) – czyli dowiódł, że za grzech popełniony w Ogrodzie Eden, odpowiedzialni byli ludzie – zaś Najwyższy był i jest doskonale sprawiedliwy (Rz 3,26). Z kolei osobista nienawiść do swego Pogromcy, kazała diabłu oskarżać Go – identycznie, jak wcześniej czynili to przywódcy Izraela – o to, że Jego służba, podobnie jak nauczanie, były skażone. Zwolennicy doketyzmu nie mogli więc – nawet gdyby ich pokrętna, hellenistyczna „teologia” na to pozwalała – przyjąć prawdy o tym, że On poprzez własną śmierć zgładził grzechy wszystkich, którzy w Niego wierzą! I dlatego postawili siebie poza zbawieniem w Nim.
Tragicznym zniekształceniem Ewangelii
są – odnotowane w historii chrześcijaństwa i obecne również współcześnie – poglądy, że Jezus Chrystus był po prostu Żydem z pokolenia Judy, którego ze względu na Jego wierność, Pan Bóg uczynił Mesjaszem.
„Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał”, to znów słyszymy, że te słowa wcale nie znaczą, iż Jezus stworzył świat, lecz mają inny sens… A jeśli w Kol 1,15-19 czytamy:
„dla niego i dla niego zostało stworzone”. Także na przykład werset Jana 5,23 („Aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał”), wcale nie oznacza tego, co oznacza. Po prostu, trzeba to rozumieć inaczej! Jak przeczytałem w opracowaniu (zachowuję pisownię oryginalną): „Wielu także chce udowodnić, że tenże Jezus Chrystus działa dziś i modlą się do niego i oddają Mu cześć i chwałę, która należna jest Panu Bogu. Modlitwa, której nauczył nas Pan Jezus brzmi: panie Jezu nasz, czy Ojcze nasz? – Cóż można poradzić, człowiek już taki jest, zawsze szuka sposobności, by wierzgać przeciw Panu Bogu. Było tak dawniej, jest i dziś” – koniec cytatu. Inne wersety i całe obszerne fragmenty Pisma, które mówią o preegzystencji Jezusa i Jego działalności w Stworzeniu i prowadzeniu ludu Bożego Starego Przymierza, są według nich sfałszowane. Przy pewnej okazji, słuchając ich wywodów, ktoś przytomnie zauważył: „No cóż, będziecie chyba musieli sami napisać od nowa Pismo święte”…
Jaką postawę powinniśmy zająć wobec ludzi, którzy głoszą takie i podobne, z gruntu fałszywe i szkodliwe poglądy? A jaką wobec ich ofiar – ludzi, których oni zwiedli i wyprowadzili na duchowe bezdroża? Przypominają się słowa ap. Judy: „Dla jednych, którzy mają wątpliwości, miejcie litość. Wyrywając ich z ognia, ratujcie ich; dla drugich miejcie litość połączoną z obawą, mając odrazę nawet do szaty skalanej przez ciało” (w. 22.23). Oszukanym należy współczuć, a najlepszym ratunkiem dla nich mogą być jednoznaczne, stanowcze słowa. Takie na przykład, jakie ap. Paweł skierował do oszukanych przez judaistów Galacjan: „O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił, was, przed którymi został wymalowany obraz Chrystusa ukrzyżowanego?…” (Gal 3,1). Natomiast i zwiedzeni, i zwodziciele, powinni dobrze przemyśleć słowa tegoż Apostoła, zapisane pierwszym rozdziale Listu: „Dziwię się, że tak prędko dajecie się odwieść od tego, który was powołał w łasce Chrystusowej do innej ewangelii. Chociaż innej nie ma; są tyko pewni ludzie, którzy was niepokoją i chcą przekręcić ewangelię Chrystusową. Ale choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty! Jak powiedzieliśmy przedtem, tak i teraz znowu mówię: Jeśli wam ktoś zwiastuje ewangelię odmienną od tej, którą przyjęliście, niech będzie przeklęty!” (1,6-9). I jedni i drudzy powinni też rozważyć swą duchową sytuację w kontekście cytowanych wcześniej słów Apostoła Miłości – Jana.
W tym kontekście postawiłem sobie osobiste pytanie, a mianowicie: czy ludzi takich, jak opisani przez ap. Pawła w Liście do Galacjan judaiści, albo zwolenników doketyzmu, albo w końcu ludzi, którzy dziś znieważają Jezusa Chrystusa, zaprzeczając, że jest Synem Boga i Bogiem – mogę uznawać i traktować jak moich braci i siostry w Chrystusie? – Odpowiedź może być tylko jedna: NIE. Nie mogę ich uznawać za moich braci i siostry w Chrystusie z tego oczywistego powodu, że ich <Chrystus>, nie jest tym Chrystusem, w którego uwierzyłem dzięki świadectwu Pisma Świętego. Bo ich <Chrystus> jest tylko człowiekiem, mój – Synem Najwyższego, który wraz z Bogiem Ojcem stworzył wszystko, cokolwiek istnieje na Niebie i na Ziemi.
Po omówieniu kilku jeszcze wyjściowych dla tego tematu spraw, zajmę się szczegółowo argumentami zwolenników tej idei, bazując głównie na ich pisemnym ujęciu tematu.