14.Żałosne skutki lekceważenia teologii…

O wielkim znaczeniu teologii biblijnej, pisałem często w „Duchu Czasów” (KChDS), zaś kilka lat temu sprawę tę poruszyłem na swojej stronie internetowej (patrz: żółta zakładka /Biblia i teologia/, artykuł zatytułowany „Jakie znaczenie dla Kościoła ma teologia?”).

Obecnie wracam do tego tematu.

Wracam, jako że tragiczne następstwa lekceważenia teologii, przed którymi ostrzegałem w tamtym artykule, są już obecne, coraz bardziej widoczne i niszczące! Zaznaczam, że pisząc te słowa, nie mam na uwadze nominalnego chrześcijaństwa (gdzie teologię już dawno zastrzeżono wyłącznie dla teologów, zaś <lud boży> ma się tylko wsłuchiwać w ich głos i posłusznie spełniać polecenia swych proboszczów!), lecz wspólnotę, której członkowie uznają się za biblijnych chrześcijan.

Piszę zwłaszcza do tych, którzy jeszcze niedawno utyskiwali na <nadmiar> teologii postulując, by pomniejszyć jej miejsce i rolę w nauczaniu zborowym…

Bezpośrednim impulsem do napisania tego tekstu,

stała się dla mnie dyskusja, jaka przed dwoma tygodniami toczyła się na Facebooku, w związku z zaangażowaniem się w organizację imprezy ekumenicznej sporej grupy młodzieży zborowej (KChDS), która wraz z osobami z innych denominacji utworzyła „Inicjatywę Escape” („Ucieczka”).

Sprawa stała się głośna za sprawą wiadomości, podanej w dniu 25.03.2017 roku przez internetowy portal dla Śląska cieszyńskiego (OX.PL), który obwieścił:

„Już w maju (18-21.05.2017) odbędzie się kolejna edycja Dni Kultury Chrześcijańskiej w Cieszynie. W tym roku wydarzeniu towarzyszy hasło: „Jezus – Droga, Prawda, Życie”. W ramach tej EKUMENICZNEJ IMPREZY odbędą się m. in. liczne koncerty i warsztaty. […]

Dni Kultury Chrześcijańskiej rozpoczną się 18 maja  w czwartek i potrwają do niedzieli (21.05).

Organizatorem wydarzenia jest Cieszyński Ośrodek Kultury „Dom Narodowy” przy współpracy z Parafią św. MariiMagdaleny w Cieszynie, Parafią Ewangelicko-Augsburską w Cieszynie i ZboremElimKościołaZielonoświątkowego. WARTO DODAĆ, W TYM ROKU ORGANIZACJĘ BĘDZIE WSPIERAĆ RÓWNIEŻESCAPE. […]

Uroczysta inauguracja Dni Kultury Chrześcijańskiej odbędzie się w Kościele Jezusowym. Zaprosiliśmy na koncert inauguracyjny bp dr Adriana Korczago zwierzchnika Diecezji Cieszyńskiej – informuje ks. Janusz Sikora Proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Cieszynie. […] Z kolei ks. Jacek Gracz, Proboszcz Parafii pw. św. Marii Magdaleny zwraca uwagę, iż Dni Kultury Chrześcijańskiej rozpoczynają się i kończą modlitwą. To swego rodzaju klamra, która spaja całe wydarzenie. BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE ZACZYNAMY MODLITWĄ W KOŚCIELE EWANGELICKO-AUGSBURSKIM, A KOŃCZYMY MSZĄ ŚWIĘTĄ W KOŚCIELE KATOLICKIM. 

Ks. Gracz przyznał, iż Mszy Św. w Kościele Św. Marii Magdaleny będzie przewodniczył ks. bp Ordynariusz Diecezji Bielsko-Żywieckiej Roman Pindel. CIESZY MNIE TO, ŻE KOLEJNE OSOBY DOŁĄCZYŁY DO SZTABU ORGANIZACYJNEGO, MAM TUTAJ NA MYŚLI ESKAPE. MAM NADZIEJĘ, ŻE Z ROKU NA ROK, BĘDZIE NAS CORAZ WIĘCEJ – ŻE UDA NAM SIĘ STWORZYĆ CAŁY WAHLARZ KOLORYTU, KTÓRY SKŁADA SIĘ NA KULTURĘ CHRZEŚCIJAŃSKĄ TEGO MIASTA. TO MOJA RADOŚĆ, ŻE TAKIE WYDARZENIE MA MIEJSCE – mówił ks. Gracz.”

Za sprawą jednego z członków wyznania, wiadomość ta znalazła się na Facebooku KChDS i wzbudziła gorące emocje. – I nic dziwnego!

Czym jest „inicjatywa Escape”?

Oddajmy głos jednemu z liderów „Inicjatywy Escape”, który już w dniu 17 maja 2016 roku w wywiadzie dla OX.PL powiedział m. in.:

„[…] Myślę, że młodzi ludzie czują ogromną niechęć do Kościołów. W skład Esc Team wchodzą przedstawiciele różnych wyznań i naszym celem nie jest idealizowanie jakiegoś kościoła, lecz Jezusa. […] Chcemy, by to był dla wszystkich czas inspiracji, chcemy szukać wspólnych cech, DOŚĆ ROZMÓW O TYM, CO NAS DZIELI. CZAS NA ZMIANY, NA ROZMOWY O TYM, CO MAMY WSPÓLNEGO. Jedną ze wspólnych wartości jest wiara w Jezusa”.

Powiedziane wprost i bez niedomówień!

Lider grupy nie zamierza ukrywać, że ta, jednoznacznie ekumeniczna inicjatywa, jest skierowana do młodych ludzi, którzy „czują ogromną niechęć do Kościołów”. I widać wyraźnie, iż on tę niechęć nie tylko rozumie, ale też zdecydowanie podziela. A że przemawia w imieniu całej grupy, należy rozumieć, że wszyscy członkowie „Inicjatywy Escape”, są tego samego zdania!… Nic więc dziwnego, że – mówiąc o aktywności członków grupy, o programie i celach działania – używa słów, które muszą budzić radość w sercu każdego działacza ekumenicznego: „DOŚĆ ROZMÓW O TYM, CO NAS DZIELI. CZAS NA ZMIANY, NA ROZMOWY O TYM, CO MAMY WSPÓLNEGO!”

Powiedzmy to wyraźnie: Escape zamierza realizować osławioną ekumeniczną zasadę: „Jedność w różnorodności”. Co oznacza, że poszczególni członkowie ruchu ekumenicznego (osoby, grupy, społeczności religijne) mogą wyznawać odmienne zasady wiary i odbywać własne praktyki religijne, a łączy ich wzajemna tolerancja i kilka wspólnie wyznawanych nauk.

Cytowany wyżej lider mówi: „Jedną ze wspólnych wartości jest wiara w Jezusa”… Nie rozwija jednak myśli o „wierze w Jezusa”, która w różnych wspólnotach wygląda różnie – np. rzymsko-katolik wierzy w Jezusa ofiarowywanego przez księdza na katolickich ołtarzach w każdej mszy, i obecnego fizycznie w opłatku komunijnym, którego wyznawcy po prostu… zjadają!…

Milczy też o tym, że pełne członkostwo w ekumenii związane jest z wiarą w <Trójjedynego Boga, jako że narzuca OBOWIĄZEK uznania Trójcy! Oczywiście, tego nie mówi się głośno osobom nawiązującym kontakty i rozpoczynającym współpracę z agendami ekumenicznymi. Nikt nie chce ich spłoszyć i zniechęcić – „na to przyjdzie czas”… Specjaliści od ekumenii wiedzą, że przysłowiową <żabę> trzeba gotować powoli, by nie spostrzegła, co się dzieje…

Lider „Escape” milczy także – a może wcale o tym nie wie – że największe i najbardziej zaangażowane w ruch ekumeniczny Kościoły od dawna nie mają nic przeciwko temu, by honorowym zwierzchnikiem ekumenicznego super-Kościoła był… papież!

Zastanawiam się, w jaki sposób swe członkostwo w tej inicjatywie godzą członkowie KChDS…?

Czy oni także „czują ogromną niechęć do Kościoła”? A będąc członkami swego Kościoła – zobowiązanymi moralnie do przekazywania ludziom zapomnianych (i często lekceważonych) przez inne wspólnoty wyznaniowe prawd Słowa Bożego – również uważają, że „dość już rozmów o tym, co nas dzieli. Czas na zmiany, na rozmowy o tym, co mamy wspólnego”?! – Czy o tym pomyśleli?… Czy potrafią pogodzić z sobą OGIEŃ i WODĘ – działalność i cele „Inicjatywy Escape” i wierność wyznawanym dotąd biblijnym zasadom wiary?

I jeszcze coś: Jak to jest możliwe, że uczestniczący w realizacji programu Escape członkowie KChDS, są równocześnie liderami w swoim Kościele, na których spoczywa obowiązek duchowej formacji młodzieży tego Kościoła?

I w końcu: Dlaczego w tej sprawie nie zabierają głosu przełożeni, którzy wszak muszą mieć o tym konkretną wiedzę?… Tym bardziej, że wśród liderów Escape są synowie najwyżej postawionych pasterzy KChDS…?!

Zanim powrócę do dyskusji na Facebooku,

chciałbym poszukać odpowiedzi na proste pytanie, dlaczego doszło do sytuacji, gdy młodzi ludzie – którzy, co naturalne – byli zawsze przyszłością Kościoła, uwikłali się w sprawy, które ich wyraźnie przerosły?

Zaznaczyłem na wstępie tego artykułu, że w pewnym okresie pojawiły się w KChDS utyskiwania na nadmiar teologii, i zbyt duże obciążenie naukami Biblii, które staraliśmy się przekazać wyznawcom, zwłaszcza młodzieży.

Coraz śmielsze, momentami natarczywe apele o ograniczenie teologii, szeptane w uszy członków zborów, nie pozostały bez wpływu na ich myślenie. Pojawiły się opinie, że prowadzone przez wiele lat (dokładnie 32 lata w trybie zaocznym, plus cztery lata w trybie eksternistycznym) kształcenie młodzieży, jest nadmiernie skoncentrowane na omawianiu i „wbijaniu w głowy” różnic międzywyznaniowych, z czym związany jest wymóg pamięciowego opanowania wielu wersetów biblijnych!… Pojawiły się zarzuty o zbyt krytyczny stosunek do kościoła rzymskokatolickiego, „który dziś nie jest już taki, jak w dawnych czasach”!… Równolegle zarzucano, że w czasopismach wspólnoty zbyt wiele pisze się o papieskich błędach i ostrzega przed nimi a także przed wszelką aktywnością ekumeniczną, „chorobliwie wietrząc w nich wielkie zagrożenie”…

(Dla zasady dodam w tym miejscu, że o ile sprawom doktrynalnym istotnie poświęcaliśmy wiele czasu, to odpowiednio dużo czasu poświęcaliśmy także Ewangelii i ewangelizacji, duszpasterstwu, pracy z młodzieżą, homiletyce, katechetyce…)

Zadziwiająco łatwo apele o ograniczenie teologii znalazły poparcie gremiów decyzyjnych wyznania, co znalazło wyraz w konkretnych działaniach. I tak:

  • Podjęto decyzję o zaprzestaniu wydawania kwartalnika „Głos kaznodziejski”, gdzie autorzy wyjaśniali trudniejsze zagadnienia i fragmenty biblijne, odpowiadali na ważne pytania dotyczące nauki i religijnych praktyk Kościoła, przedstawiali historyczne i historiozoficzne procesy, które doprowadziły do odstępstwa w chrześcijaństwie. Wskazywali też na obecne wokół nas, obce Biblii wierzenia i praktyki, wykazując ich bezpodstawność i ucząc, jak skutecznie z nimi polemizować, broniąc prawd Pisma Świętego.

  • Przyzwolono na to, że jedyne czasopismo wyznania, kwartalnik „Duch Czasów”, zmieniło swój profil i zamiast prezentować czystą biblijną naukę i ujawniać błędy „wielkiej nierządnicy” z Księgi Objawienia Jana r. 17., wzywając szczere osoby do opuszczenia jej szeregów (por. Obj 18,1-7) – przestało się zajmować nadużyciami tej odstępczej instytucji i ogłaszać sąd Boży nad „Wielkim Babilonem, który winem swego wszeteczeństwa napoił wszystkie narody”! Jeśli celem takiej aktywności, było włączenie kwartalnika w chór głosów nawołujących do pseudo-miłości, która lekceważy Bożą wolę wyrażoną w Dekalogu, to decydenci zasłużyli na uznanie – ale nie u Boga! W efekcie tych działań „Duch Czasów” stał się bliźniaczo podobny do czasopism działających w myśl ekumenicznej zasady, by pisać o tym, co łączy, a omijać wszystko, co mogłoby urazić jakąś osobę lub społeczność, nawet gdy taka osoba lub wyznanie lekceważy elementarne prawdy Słowa Bożego!… „Ale teraz mogę bez obaw zaproponować nasz kwartalnik sąsiadom i znajomym” – powiedział jeden z pasterzy wyraźnie usatysfakcjonowany tym stanem rzeczy!

  • W Kościele zaniechano teologiczne kształcenie nie dbając o to, że wielu członków zborów – a zwłaszcza młodzież – pozbawieni nauki, wiedzy i doświadczenia, łatwo wpadają w zastawiane przez diabła pułapki – zwłaszcza ekumenizm i zwodnicze ruchy tzw. charyzmatyczne!

Niestety, nie jest to tylko potencjalne, ale realne niebezpieczeństwo – i to już się dzieje!

Pytam wprost: Kto jest temu winien, jeśli nie osoby ze świecznika, które ten obowiązek przyjęły na siebie wraz z objęciem piastowanych funkcji?!

Czego chcieć od niedoświadczonych młodych ludzi, skoro wielu rodziców, zborowych wychowawców, a nawet przywódców społeczności, nie potrafi lub nie dba o wywiązanie się z nałożonego na nich przez Boga obowiązku, by nauczać i bronić WSZYSTKICH zasad Pisma Świętego?! A przecież od samego początku – od dnia, gdy Izraelici stali się wybranym narodem Jahwe – nakazano im:

  • Słuchaj Izraelu, nasz Bóg, Jahwe – Jahwe jedyny! Będziesz miłował twojego Boga, Jahwe, z całego serca, z całej duszy twojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech będą ci one ozdobą między oczyma. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach…” (5 Mjż 6,4-9).

Niestety, zaniechano tego.

A sytuacja była coraz gorsza, do tego stopnia, że kilka lat temu podczas obrad dorocznego Synodu Kościoła, jeden z odważniejszych delegatów upomniał się głośno o nauczanie, którego braki są w zborach coraz bardziej zauważalne: „Jak tak dalej pójdzie – powiedział – to za kilka lat nasza młodzież będzie mieć poważne kłopoty, by obronić wyznawane przez siebie zasady wiary”.

Wiedział, co mówi…

A należało się obawiać nie tylko tego, że młodzież nie potrafi obronić wyznawane i praktykowane zasady wiary. Inne, bardzo groźne niebezpieczeństwo, to brak rozeznania w prądach duchowych, które pojawiły się w chrześcijaństwie w drugiej połowie XX wieku, a w ostatnich dziesięcioleciach sieją potężny zamęt i spustoszenie w chrześcijańskiej duchowości. Mam na myśli przede wszystkim inspirowany przez kościół rzymsko-katolicki ruch ekumeniczny. oraz wspierające go (i z nim aktywnie współpracujące) ruchy pseudo-charyzmatyczne.

Zdumiewa, jak łatwo niektórzy biblijni chrześcijanie ulegają pokusie ekumenicznych związków z „duchowym Babilonem” z Objawienia r. 17!

Znam osobiście osoby, które – zachwycone katolicką… <otwartością> na „braci odłączonych” – chętnie biorą udział w… parafialnych spotkaniach biblijnych i modlitewnych! Inni, którzy pamiętają o nadużyciach i zbrodniach Watykanu doszli jednak do przekonania, że ich obecność na spotkaniach ekumenicznych może doprowadzić do… nawrócenia rzymskiej „nierządnicy”! Wszyscy oni zapomnieli, a przynajmniej nie zwracają uwagi na głos Boga, który wzywa do opuszczenia tej przeżartej grzechem, złowrogiej instytucji:

  • I usłyszałem inny głos z nieba mówiący: Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające. Gdyż aż do nieba dosięgły grzechy jego i wspomniał Bóg na jego nieprawości (Obj 18,4.5).

Jest to stare diabelskie zwiedzenie – już w Ogrodzie Eden ludzie zlekceważyli słowa Boga i dali posłuch słowom Jego przeciwnika, który kiedyś ukrył się pod postacią węża, a teraz uśmiecha się z plakatów, zapraszających na ekumeniczne imprezy!

W tym samym kierunku prowadzą nieświadomych ruchy pseudo-charyzmatyczne, które lansują <tanią łaskę> i uczą lekceważenia Prawa Bożego! Kontakty z nimi skutkują erozją zasad wiary biblijnych chrześcijan, i starają się ich pozbawić duchowej tożsamości! Osoby, które nieostrożnie poddają się ich wpływowi nawet nie zauważają, kiedy – wołając entuzjastycznie „Panie, Panie” zapominają o „czynieniu woli Ojca mojego, który jest w niebie” (por. Mt 7,21)!

Niestety, młodzi, niedoświadczeni ludzie, których się nie naucza i nie ostrzega przed tymi groźnymi pułapkami, łatwo nabierają się na pięknie brzmiące hasła i biorą udział we wspólnych ekumenicznych spotkaniach. Kto odpowiada za stan aktualny i przyszłe skutki?!

Wracam teraz do dyskusji na Facebooku,

która – podkreślając wagę poruszonego problemu – równocześnie powiedziała mi wiele o jej uczestnikach. Czytając kolejne wypowiedzi raz byłem ucieszony i zbudowany, a za chwilę zmartwiony, by nie powiedzieć zdumiony i przerażony!

Miłym zaskoczeniem był dla mnie fakt dużej aktywności licznej grupy Sióstr, których wypowiedzi przyjmowałem z uznaniem i wielkim szacunkiem!

Zwłaszcza, że raz po raz odwoływały się do tekstu Słowa Bożego, cytując stosowne, odnoszące się do tematu fragmenty Księgi, wiążąc równocześnie ich treść z omawianą sytuacją! Wraz z kilku aktywnymi Braćmi wykazały dowodnie, że biblijni chrześcijanie nie powinni mieć nic wspólnego z działalnością ekumeniczną, niezależnie od tego, kto i w jaki sposób ją poleca, a czasami ukrywa za fasadą zwodniczych słów… Oto trzy z wielu wypowiedzi:

  • Ekumenizm – ruch w obrębie chrześcijaństwa, dążący do przywrócenia pierwotnej jedności pomiędzy rozlicznymi wyznaniami chrześcijańskimi w ramach jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła […] Warto przemyśleć, w jaki sposób i kto kogo chce gdzieś doprowadzić… jaka to droga? jaka prawda? jakie życie?…”;

  • Nadchodzi czas, gdzie szatan walczy, bo czas ma krótki […] Prawda idzie w kąt, a kłamstwo do przodu. Dzisiaj trzeba uciekać od spraw, które mają choćby tylko pozór zła! Uciekać z Babilonu, a nie nawracać Babilon. Ratować siebie samego, by pozostać nie skażonym przez świat. Ratować tych, którzy są blisko nas – najbliższych i bliskich…”;

  • Biegliście tak wspaniale. Któż przeszkodził wam trwać w prawdzie? Wpływ ten nie pochodzi od Tego, który was powołuje. TROCHĘ KWASU MA MOC ZAKWASIĆ CAŁE CIASTO” (Gal 5,7-9).

Czytając, dziękowałem w myślach Panu Bogu, że w zborach są takie osoby – silne wiarą i zdeterminowane by bronić biblijną naukę! Znając większość z nich wiem, że są z sobą powiązane rodzinnie, co zdaje się popierać wewnętrzne przekonanie, iż w końcówce historii Ziemi, to zwłaszcza rodziny zachowają i będą ochraniać kosztowny depozyt Bożej Prawdy – tak, jak w czasach tuż przed Potopem niosła ją rodzina Noego, a w Sodomie rodzina Lota (choć niestety nie cała)… – „A jak było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna Człowieczego… Podobnie też było za dni Lota… Tak też będzie w dniu, gdy Syn Człowieczy się objawi” (Łk 17,26-30).

Natomiast rozczarowały mnie wypowiedzi niektórych Braci, którzy decydując się na obronę jawnie ekumenicznych działań Escape, wyraźnie chcieli rozmydlić dyskusję, lub – mimo jednoznacznych dowodów ekumenicznego zaangażowania Escape – utrzymywali, że zbyt mało o tym wiadomo, by to kontestować.

Szczególnie, zaskoczyły mnie dwie wypowiedzi tej samej osoby:

  • Nie wszystko wygląda tak, jak się wydaje… przed osądem powinna być szczera rozmowa… tak mi się przynajmniej wydaje”. Oraz: „Artykuł nie oddaje pełni prawdy… zbyt duże uproszczenie… A same dni organizuje świecki Dom Kultury w Cieszynie”.

Zaskoczyły mnie najpierw dlatego, że osoby biorące udział w dyskusji, znając publikacje (nie jedną, lecz kilka kolejnych) OX.PL, były wystarczająco zorientowane, by podjąć dyskusję. A następnie, że stanowisko takie zajął pasterz, odpowiedzialny za bieg spraw zboru! I trudno się dziwić, że reakcją na jego słowa były dwie znamienne wypowiedzi innego z Braci: „Wszystko pisze (OX.PL) wyraźnie, czarno na białym, tak więc o czym tu rozmawiać”; „Rozmowy powinny już być moim zdaniem dawno, a nie czekać, aż będzie źle.” Kolejna z uczestniczek: „Szczera rozmowa, jak najbardziej, ale czy nie jest na nią za późno?!”

Trzeźwe uwagi innej uczestniczki:

  • Z tej gorącej dyskusji widać jasno, że MAMY PROBLEM i musimy go w „rodzinnym gronie” rozwiązać. Młodzi mają chęć działania, ale głoszenie prawdy o Bogu musi pozostać czyste. I od tego są Nasi Bracia, którzy odpowiadają za Kościół […]”

  • Nie wprzęgajcie się z jedno jarzmo z niewiernymi… Przeto wyjdźcie spośród nich, mówi Pan, i nie tykajcie tego, co nieczyste, a Ja was przyjmę i będę wam Ojcem, a wy będziecie moimi synami i córkami – mówi Pan wszechmogący…”

W dyskusji zabrali też głos członkowie „Escape” spoza KChDS, wyrażający przekonanie, że należy zrozumieć a także poprzeć kontakty i aktywność ich grupy w organizacji cieszyńskiej imprezy. Tym bardziej, że – jak napisała jedna z uczestniczek – nie jest pewne, czy redaktor OX.PL dobrze zrozumiał termin „ekumeniczne” („Nie wiemy kim jest ten człowiek, jaka jest jego wiedza i czy użył tego określenia właściwie”).

Niestety, czytając tę dość obszerną wypowiedź zauważyłem, że to raczej Uczestniczka nie rozumie tego, czym jest ekumenizm, jak się przejawia, i jakie skutki dla wiary i wierności Bogu sprowadza na biblijnych chrześcijan! Owszem, nie jest wcale zobowiązana do posiadania takiej wiedzy, tym bardziej że wyraźnie – z racji wieku i braku stosownego doświadczenia w tej materii – nie ma szerszego oglądu sprawy.

Jeszcze bardziej tolerancyjny i otwarty na sprawę jest Uczestnik, który opowiedział interesującą historię o pewnym kaznodziei, który zdecydował się głosić Ewangelię pośród wyznawców Islamu, którzy „zapraszają go do meczetu i proszą, aby im opowiadał o Jezusie, bo znają Go tylko z Koranu, a chcieliby wiedzieć więcej. Dzięki jego działalności nawróciło się tysiące osób i to pomimo widma okrutnej śmierci dla całych rodzin w każdej chwili…”

Bezsprzecznie, jest to piękny i wzruszający przykład!

Ale na pewno nie da się z niego wyprowadzić argumentu za udziałem biblijnych chrześcijan w ruchu ekumenicznym!

Bowiem ów kaznodzieja nie działa wśród muzułmanów, by zbudować ekumeniczną „jedność w różnorodności” (czyli: „Nie mówmy o różnicach, tylko o tym, co mamy wspólnego – byle tylko w zgodzie się modlić i chwalić Pana”)!…

Jego postawa nie jest postawą liderów „Escape” („DOŚĆ ROZMÓW O TYM, CO NAS DZIELI. CZAS NA ZMIANY, NA ROZMOWY O TYM, CO MAMY WSPÓLNEGO”), lecz – przeciwnie – jest to postawa człowieka, który widząc grzeszników spełnia wobec nich posługę ewangelisty, przekazując zgubionym zbawienne prawdy!

Mam nadzieję, że Uczestnik zrozumie, jak wielka różnica zachodzi w tym względzie pomiędzy działalnością tamtego kaznodziei, a tym, w co się włączają i czemu ulegają liderzy i członkowie „Inicjatywy Escape”(?)!

Napiszę to wprost: Drogi Uczestniku, gdybyś stanął w jakimkolwiek zgromadzeniu – także ekumenicznym – by zwiastować czyste prawdy Słowa Bożego i stanowczo nawoływać zagubionych, by porzucili swoje religijne błędy, wierzenia i praktyki, i poszli za biblijnym Chrystusem, „chwaląc Ojca w Duchu i w Prawdzie” (Jan 4,23.24), wtedy Tobie i wszystkim podobnie działającym towarzyszyłyby gorące modlitwy nas wszystkich!

Że jednak intencje i aktywność „Escape” (i niestety Twoja także) jest zwrócona na coś diametralnie odmiennego, że wyraźnie nie macie odwagi i nie głosicie, a co więcej, programowo nie zamierzacie głosić nauki Pisma, lecz wspieracie dzieło przeciwnika Bożego – jesteśmy przeciwko takiej Waszej postawie i aktywności! Choć nie przeciwko Wam, bo wciąż mamy nadzieję, że się upamiętacie…

Modlę się, aby do Was dotarło, że swoją obecnością i udziałem w imprezach katolickich i ekumenicznych, wtapiacie się w jednobrzmiący chór wyznawców niebiblijnych nauk i praktyk, które są obrzydliwością dla Pana Boga…

(Mówię tu również o „imprezach katolickich”, w których przed laty brała udział grupa młodzieży KChDS – co, niestety, dla kilku z nich skończyło się duchową katastrofą!… Podobnie dzieje się i teraz, jako że nie minął nawet rok od chwili, gdy tenże Uczestnik (co jest <tajemnicą Poliszynela>) brał aktywny udział w „Światowych Dniach Młodzieży” w Krakowie, wnosząc wkład w oprawę muzyczną tej imprezy… Wnioskując z jego wypowiedzi w dyskusji obawiam się, że wciąż jeszcze nie dotarło do niego, kogo naprawdę czcił w miejscu i czasie bałwochwalczego uwielbienia oddawanego „człowiekowi grzechu”, i w czasie <mszy św.>, która jest bluźnierstwem wobec Ofiary Golgoty?!…

Biorąc to wszystko pod uwagę, Drodzy Członkowie „Inicjatywy Escape”, zastanawiam się, jak się będziecie czuli na cieszyńskiej imprezie ekumenicznej, która w dniu 18. maja rozpocznie się modlitwą o jedność chrześcijan w parafii ewangelickiej, a zakończy w dniu 21. maja w parafii katolickiej mszą, koncelebrowaną przez biskupa Ordynariusza Diecezji Bielsko-Żywieckiej Romana Pindla?… Tym bardziej, że – jak ogłasza katolicki ksiądz Gracz – te religijno-duchowe akty, „będą jak klamra, która spaja całe to wydarzenie” (a więc całą tę ekumeniczną imprezę)!… Z kim zatem (i czym) chcecie być związani?!

Tym bardziej, że celem działalności ekumenicznej – czego nie ukrywają aktywiści tego ruchu – jest przyprowadzenie z powrotem do rzymskiego katolicyzmu, wszystkich protestantów („Kościół rzymsko-katolicki otwiera szeroko bramy na przyjęcie braci odłączonych”, ogłosił papież, Paweł VI na jednej z końcowych sesji Vaticanum Secundum). Obraliście zły kierunek i radzę Wam z serca, usłuchajcie braterskich i siostrzanych głosów ostrzeżenia i stanowczego wezwania Pana Boga z Apokalipsy 18,1-5!

Dlaczego zabieram głos,

mimo iż już kilka lat temu wyrugowano mnie z KChDS, w następstwie czego – choć nadal wraz z rodziną wyznajemy biblijne zasady wiary przyjęte w tej społeczności i wiernie przestrzegamy uznane ponad pięćdziesiąt lat temu biblijne normy – wciąż pozostaję na marginesie życia Kościoła?

Dwa są tego powody.

Pierwszy jest taki, że nie jestem dłużej w stanie patrzeć spokojnie na negatywne zjawiska, jakie od niemal dziesięciu lat, pojawiają się w Kościele i coraz bardziej niszczą życie wspólnoty, której poświęciłem ponad czterdzieści lat aktywnej służby… – Gdy przez wiele lat ciężką pracą budowałeś dom i urządzałeś ogród, a potem widzisz, iż z powodu niedbałości i lenistwa, braku wyobraźni i złej woli nowego administratora, wszystko ulega dewastacji i stopniowo pogrąża się w ruinie – to jeśli normalnie myślisz i czujesz, nie możesz pozostać całkowicie obojętny!

Drugim powodem jest to, że z ruchem ekumenicznym zetknąłem się (lepiej byłoby powiedzieć: zderzyłem się) już w późnych latach 60. XX wieku, a sprzeciw wobec niego drogo mnie kosztował… Jednak to właśnie tamte pierwsze wydarzenia i wynikające z nich bolesne doświadczenia, otworzyły mi oczy na zagrożenia ekumeniczne dla życia członków zboru i całej społeczności.

Ze względu na wyznawane zasady wiary i przyjętą eschatologię, moje pierwsze religijne środowisko było bardzo wrażliwe na punkcie kontaktów z rzymskim katolicyzmem i rozpoczynającą się właśnie po drugim soborze watykańskim, współpracą ekumeniczną. To w tamtym czasie papież Paweł VI, odnosząc się do przyjętego na soborze dokumentu o ekumenicznych kontaktach i formach współpracy z historycznym protestantyzmem i pozostałymi mniejszościami wyznaniowymi, powiedział, że „Kościół rzymsko-katolicki otwiera szeroko bramy na przyjęcie braci odłączonych.

Tak więc moja społeczność choć obserwowała działalność ekumeniczną, traktując ją jako ważny znak czasu, odcinała się od niej stanowczo.

Niestety, wkrótce się okazało, że sprawy nie do końca tak się miały, o czym coraz to zaświadczały pewne wydarzenia i fakty (np. doniesienia prasowe o pracach lokalnych i krajowych oddziałów ekumenii), które przeciekały do wiadomości członków zborów i były źródłem coraz większego niepokoju, rozterek i wewnętrznego rozdarcia.

Oczywiście, nie czas teraz na całościowy opis sprawy. Chcę tylko zaznaczyć, że jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku tamta moja społeczność oraz jej kierownictwo deklaratywnie odcinało się od takich kontaktów.

One jednak były faktem, i rozwijały się coraz bardziej¸ aż w latach 70., 80., i 90. doprowadziły do sytuacji, że np. doroczne otwarcie ekumenicznych „Tygodni Modlitwy o Jedność Chrześcijan”, bardzo często miały miejsce w siedzibie zarządu centralnego społeczności, gromadząc czołowych przedstawicieli wszystkich zaangażowanych w ruch ekumeniczny Kościołów i wyznań – od rzymskich purpuratów i dostojnych prawosławnych duchownych zaczynając… A wszyscy oni byli witani jako dostojni bracia w Chrystusie!…

Byłem tam i widziałem, a w pierwszych latach uczestniczyłem aktywnie w sprzeciwie.

Potem przez kolejne dziesięciolecia obserwowałem, jak ruch ekumeniczny – stosując sprawdzone przez katolicyzm środki i metody oddziaływania – niczym pełzająca po mokradłach mgła, rozprzestrzenia się w chrześcijaństwie, zdobywając wpływy i ludzi, i pochłaniając kolejne wspólnoty.

Towarzyszyły temu brzmiące łagodnie, lecz podstępne i obłudne słowa o miłości, oraz zwodnicze hasła o radosnej wspólnocie zjednoczonych pod sztandarami ekumenii wyznawców Chrystusa. Przy tym – co niezwykle ważne i niebezpieczne – jest w działalności ekumenicznej jakiś narkotyk, który osłabia wzrok, stępia duchową wrażliwość oraz znieczula na Głos Boży płynący z karty Pisma Świętego…

Na koniec, proponuję Wam, przeczytanie i przemyślenie wizji opisanej w księdze Objawienia św. Jana, która odnosi się do naszych, ostatecznych czasów:

  • I usłyszałem jakby głos licznego tłumu i jakby szum wielu wód, i jakby huk potężnych grzmotów, które mówiły: Alleluja! Oto Pan, Bóg nasz, Wszechmogący, objął panowanie; Weselmy się i radujmy się, i oddajmy mu chwałę, gdyż nastało wesele Baranka, i oblubienica jego przygotowała się. I dano jej przyoblec się w czysty, lśniący bisior, a bisior oznacza sprawiedliwe uczynki świętych” (Obj 19,6-10).

… Co byście powiedzieli, gdyby czysta, ubrana w bisior Oblubienica Baranka, zamiast wielbić Najwyższego wraz z wielkim tłumem świętych, postanowiła udać się do opisanej w 17. rozdziale Objawienia „wszetecznicy pijanej krwią świętych i krwią meczenników Chrystusowych” (17,1-6) – by wraz z nią wielbić Pana Boga i głosić wielkość Jezusa Chrystusa… ?!

SK