Rany Chrystusowe
Dość często jestem proszony o wytłumaczenie jakiegoś fragmentu Pisma Świętego, albo odpowiedź na pytanie związane z naszą wiarą i chrześcijańską nadzieją. Pytających jest wielu, a wachlarz poruszanych zagadnień szeroki. Doszedłem do wniosku, że wiele z poruszanych spraw zainteresuje szersze grono, a dlatego postanowiłem utworzyć na swej stronie nowy dział.
Oto jedno z pytań: „Co kryje się za wspomnianymi przez ap. Pawła w Liście do Galacjan 6,17 ’stygmatami Jezusa’, i czy ma to związek z naszymi upadkami i grzechami? Albo odnosi się do czegoś zupełnie innego? Pytam, bo niedawno wysłuchałam (skądinąd bardzo ciekawego i sugestywnego) kazania, którego tezy wydały mi się jednak wątpliwe…”
„Blizny Chrystusowe”, czyli …?
Kończąc swój List do Galacjan, ap. Paweł napisał: „Co zaś do mnie, niech mnie Bóg uchowa, abym miał się chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego dla mnie świat jest ukrzyżowany, a ja dla świata. Albowiem ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz nowe stworzenie. A pokój i miłosierdzie nad tymi wszystkimi, którzy tej zasady trzymać się będą, i nad Izraelem Bożym. Odtąd niech mi nikt przykrości nie sprawia; albowiem ja stygmaty Jezusowe noszę na ciele moim”(Gal 6,14-17).
Jak należy rozumieć owe „stygmaty” (BG – „piątna”; Kow – „znamiona; „blizny” – BT)?
– Pewnie najlepiej oddaje to przekład Biblii Tysiąclecia, gdzie czytamy: „… przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Chrystusa”. W komentarzu do tego wersetu BT wyjaśnia jeszcze, że „Na stygmaty […] spotykane później u świętych, nic tu nie wskazuje”. Chyba najlepszym komentarzem do Gal 6,17 jest fragment Pawłowego Listu II do Koryntian 11,23-31:
„Sługami Chrystusa są? […] daleko więcej ja, więcej pracowałem, częściej byłem w więzieniach, nad miarę byłem chłostany, często znajdowałem się w niebezpieczeństwie śmierci.
Od Żydów otrzymałem pięć razy po czterdzieści uderzeń bez jednego. Trzy razy byłem chłostany, raz ukamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i noc spędziłem w głębinie morskiej.
Byłem często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od rodaków, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi.
W trudzie i znoju, często w niedosypianiu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości.
Pomijając te sprawy zewnętrzne, pozostaje codzienne nachodzenie mnie, troska o wszystkie zbory.
Jeśli kto słabnie, czy i ja nie słabnę? Jeśli kto się potknie, czy i ja nie płonę? Jeśli się mam chlubić, to chlubić się będę ze słabości mojej. Bóg i Ojciec Pana Jezusa, który jest błogosławiony na wieki, wie, że nie kłamię.”
„Blizny Chrystusowe”, to konkretne ślady – skaleczenia i rany, sińce, blizny i różnorakie urazy – jakie na naszym ciele i w naszej psychice pozostawiają trudne i bolesne przeżycia. Są one świadectwem i dowodem ceny, jaką płacimy, za naszą przynależność do Zbawiciela i wierność Jego nauce. W przypadku ap. Pawła były to zsiekane biczami, pokryte mnóstwem głębokich blizn ramiona i plecy oraz głębokie zasinienia i blizny po kamieniach – jakimi w niego godzili Żydzi z Ikonium i Antiochii, gdy go dopadli w Listrze (DzAp 14,19.20). Rany te i blizny powstawały w jego – udręczonej ludzką niewiarą i nienawiścią – psychice. Bo nienawidzili go i wielokrotnie chcieli podstępnie zabić Żydzi (DzAp 21,27.28.36; 23,20.21), dla zbawienia których gotów był poświęcić samego siebie (Rz 9,1-3). Bo nienawidzili go i chcieli zabić poganie – bo np. był zagrożeniem dla ich bałwochwalczych interesów (DzAp 19,23-30). Bo powstawali przeciwko niemu ludzie z Kościoła – także ci, których uważał za braci (nie wiedząc jeszcze, że to podstępni, szykujący zdradliwy atak fałszywi bracia – por. 2 Kor 11,26). I było tak, że on starał się ich ratować, co często wymagało mówienia prosto w oczy bolesnej prawdy, a oni wpadali w złość i traktowali go jak wroga; „Czy stałem się nieprzyjacielem waszym dlatego, że wam prawdę mówię?” (Gal 4,16) – pytał z goryczą Galacjan! Wielu kwestionowało jego apostolstwo (1 Kor 9,1-6), inni zarzucali mu tchórzostwo i otwarcie lekceważyli jego zwiastowanie (2 Kor 10,1.10-12). A kiedy po latach oddanej, ofiarnej służby (gdy będąc wolnym wobec wszystkich, oddał się w niewolę wszystkim, aby jak najwięcej ludzi pozyskać dla Chrystusa – 1 Kor 9,19-23), został uwięziony i transportowany z więzienia do więzienia, a ściślej z lochu do lochu i stawiany przed kolejnymi sądami, z wyraźną przykrością napisał: „W pierwszej obronie mojej nikogo przy mnie nie było, wszyscy mnie opuścili; niech im to nie będzie policzone. Ale Pan stał przy mnie i dodał mi sił, aby przeze mnie dopełnione było zwiastowanie Ewangelii, i aby je słyszeli wszyscy poganie; i zostałem wyrwany z paszczy lwiej” (2 Tym 4,16.17)… Choć było trudno, bardzo trudno, a każde przykre przeżycie pozostawiało swój ślad w jego psychice, i kolejne skaleczenia i blizny na jego słabnącym ciele – on szedł wytrwale do wyznaczonego celu, bo wiedział komu zawierzył i dokąd zmierza: „Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały. Nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, ale to, co niewidzialne, jest wieczne” (2 Kor 4,16-18).
„Blizny Chrystusowe” nosiło na sobie wielu Bożych ludzi za dni dawnych. List do Hebrajczyków 11,26 mówi, że już Mojżesz za większe bogactwo nad skarby Egipskie uznał urąganie Chrystusowe. Nosili je w swoim czasie oddani Bogu ludzie, o których czytamy w Liście do Hebrajczyków 11,36-38. A potem, w epoce Kościoła – poczynając od męczennika Szczepana – rany i blizny spadły na apostołów i uczniów oraz kolejne pokolenia oddanych i wiernych naśladowców Ukrzyżowanego! A były one najbardziej przykre i bolesne, gdy zadawali je ludzie przyznający się do wiary w Chrystusa. Zaskoczenie, niedowierzanie i ból, który temu towarzyszy, może załamać najsilniejszego. To właśnie miał na uwadze Pan Jezus, gdy powiedział do swych uczniów: „To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu” (Jan 16,1.2 BT)! A na innym miejscu: „Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was nienawidzić będą i gdy was wyłączą, i lżyć was będą, i gdy imieniem waszym pomiatać będą jako bezecnym z powodu Syna Człowieczego. Radujcie i weselcie się w tym dniu; oto bowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak samo bowiem czynili prorokom ojcowie ich” (Łk 6,22.23).
Istnieje ryzyko pomylenia pojęć
i uznania za „blizny Chrystusowe” czegoś zgoła innego – nawet tego, co jest ich zupełnym zaprzeczeniem! Zauważył to już ap. Piotr, i gdy w swoim Pierwszym Liście podjął temat cierpień znoszonych ze względu na Ewangelię, napisał: „A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw. Wszakże, jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga” (1 Ptr 4,15.16). Powinni o tym pamiętać wszyscy ci, którzy – ponosząc naturalne skutki swych grzechów – nie dość, że nie uznają swej winy, ale na dodatek udają męczenników za wiarę!
Jednak problemem jest nie tylko to.
W cytowanym na wstępie fragmencie Biblii (Gal 6,14-17), w wersecie 14. ap. Paweł stwierdza, że dzięki krzyżowi Jezusa Chrystusa, dla niego – Pawła – świat został ukrzyżowany, a on – Paweł – dla świata. Czy Apostoł mówi tutaj o „bliznach Jezusa”?
-
Zwrot „ukrzyżowanie dla świata”, oznacza śmierć tego wszystkiego, co świeckie i grzeszne; ten, kto został „ukrzyżowany dla świata” – umarł dla tego wszystkiego, czym od zawsze doczesny świat wabi, nęci i zniewala. „Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie – napisał ap. Jan – Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki” (1 Jana 2,15-17).
-
Mówiąc najprościej, jest to śmierć dla grzechu. Tak właśnie ujął to ap. Paweł w Liście do Rzymian, gdy napisał: „[…] uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Niechże więc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom jego. I nie oddawajcie członków swoich grzechowi, na oręż nieprawości, ale oddawajcie samych siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości. Albowiem grzech nad wami panować nie będzie, bo nie jesteście pod zakonem, lecz pod łaską” (Rz 6,11-14)!
Ten, kto naprawdę umarł dla świata, jest żywy dla sprawiedliwości – jest dzieckiem Boga i naśladowcą Jezusa Chrystusa. A jako Jego naśladowca, gdy będzie cierpieć ze względu na Ewangelię, będzie „nosić Jego blizny”: „Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć” (Flp 1,29)!
Jeśli jednak chrześcijanin nie zachowuje czujności i nie poskramia Duchem spraw ciała – „stary człowiek” budzi się i znów chce chodzić drogą grzechu. Wtedy pojawiają się pokusy i grzeszne pragnienia w trzech podstawowych zakresach:
-
pożądliwość ciała; I oto ktoś, kto do niedawna był zaangażowanym chrześcijaninem, teraz, choć z pewnymi oporami, wybiera się na południowe wyspy; oficjalnie ze względu na gorące słońce i cień palm, nieoficjalnie – aby zaspokoić grzeszne pożądanie obcego ciała!
-
pożądliwość oczu; następny, choć uważa się za stanowczego pacyfistę, jakoś nie ma oporów, by z lubością sycić oczy brutalnymi scenami krwawych wojen i ohydnych mordów, a ktoś inny nie potrafi sobie odmówić oglądania filmów pornograficznych!
-
pycha żywota u takiego chrześcijanina objawia się np. tym, że gdy ktoś widzi go w mało atrakcyjnym, „nie z tej półki” samochodzie – ma na twarzy rumieniec zażenowania! Bo gdzieś tam głęboko w sercu piastuje marzenie, by zaszpanować przed wszystkimi luksusowym autem – aż publiczności „szczęka opadnie”!
Jest to niezwykle groźny stan, a ten, kto znalazł się w takiej lub podobnej sytuacji, powinien uczynić wszystko, by ją jak najszybciej zmienić, szukając pomocy u Boga! Jak napisał wieszcz: „Szatan w ciemnościach łowi, jest to nocne zwierzę; chowaj się przed nim w światło – tam cię nie dostrzeże!”. A Słowo Boże radzi: „Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was. Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was. Obmyjcie ręce grzesznicy, i oczyśćcie serca, ludzie o rozdwojonej duszy. Biadajcie i smućcie się, i płaczcie; śmiech wasz niech się w żałość obróci, a radość w przygnębienie. Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was” (Jak 4,7-10)!
Nie jest tajemnicą, że taka mentalność, skłonności i zachowania pojawiają się, i to wcale nierzadko, także wśród biblijnych chrześcijan. I że w każdym przypadku dewastują ich życie duchowe. Wiem też, że pewna część z nich męczy się swym upadkiem i swymi grzechami, że toczą ciężką walkę i (niestety, nie zawsze!) zwyciężają – za każde zwycięstwo chwała Panu!
Jednak ja w tym momencie myślę o czymś innym. A mianowicie o tym, że ran zadanych przez diabła i własny grzech, nie można uznać za „blizny Chrystusowe”! Nie wolno na przykład powiedzieć, że gdy ktoś przyłapie mnie na oglądaniu pornografii, to rumieniec wstydu, jaki pali moje policzki, to „blizna Chrystusowa”! Nie jest to także ból serca i zażenowanie, które odczuwam z powodu zbyt skromnego (w moim pojęciu) auta! To nie „blizny Chrystusowe”, ale raczej blizny na moim wybujałym „ego” – przejaw świeckości i grzech mojej pychy żywota! To oczywiście dotyczy każdego innego grzechu, należącego do którejkolwiek, z trzech kategorii, które wymienił ap. Jan.