Dawne i nowe ataki na Pismo Święte… (1)
Argumentacja przeciwników preegzystencji Jezusa Chrystusa, a zwłaszcza ich wybiórcze podejście do Pisma Świętego, zdumiewa i budzi niesmak, a chwilami wręcz przeraża…
Jednak przede wszystkim rodzi stanowczy sprzeciw!
Trudno zrozumieć, jak ludzie, którzy uważają się za biblijnych chrześcijan, mogą z taką beztroską i nonszalancją przykładać rękę do podważania tekstu Pisma Świętego – jedynego autorytatywnego źródła Prawdy Bożej i fundamentu chrześcijańskiej nauki. Jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, że w ten sposób niszczą też podstawy swojej osobistej wiary! I nie tylko swojej. Bo to, co mówią, działa na ludzi wokół nich. Najpierw na członków rodzin, którzy – zwłaszcza młodzież – są coraz bardziej zdezorientowani… A także na osoby poszukujące, które dzięki Pismu zaczęły poznawać drogę do Boga… A teraz wszyscy oni słyszą, że nie można ufać temu, co znajdują w swych Bibliach, że niektóre księgi i wielką liczbę fragmentów biblijnych – a co za tym idzie, wiele poznanych prawd i nauk – trzeba inaczej rozumieć, a inne odrzucić!… Kto weźmie odpowiedzialność za rozczarowania i zwątpienie, za duchowe rozterki i zgubę tych wszystkich zdezorientowanych i pogubionych osób…?!
Atak na Słowo Boże pojawił się wkrótce po Stworzeniu,
a siewcą wątpliwości i rozterek był ten, który przystąpił do pramatki Ewy z oczywistym zamiarem dokonania oszustwa: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew Ogrodu wolno wam jeść?…”. A potem zaczęło się podważanie prawdziwości Bożych słów (wbrew temu, co Bóg powiedział – „na pewno nie umrzecie!”) oraz szczerości Bożych intencji (On was ogranicza i straszy, ale prawda jest inna – „Bóg wie, że gdy tylko zjecie z niego, otworzą się wam oczy, i będziecie jak Bóg, znający dobro i zło!”)!
Ten schemat powtarza się nieskończoną ilość razy, aż do dziś:
-
-
Setki sceptyków i jawnych nieprzyjaciół Boga i ludu Bożego wciąż szczepi i pogłębia te same wątpliwości: <Czy rzeczywiście Bóg to powiedział? – Skąd wiesz, że to na pewno On, a może te słowa, tę naukę, to przykazanie… przestrogę… obietnicę… – tylko się Jemu przypisuje…?! I co z tego, że to jest napisane w Biblii? A kto tę Biblię pisał, a kto przepisywał i tego pilnował? Człowieku, minęły tysiące lat, i wystarczyło, że każdy dodał troszeczkę, coś skreślił, coś zmienił… – Jak możesz być tak naiwny i przyjmować wszystko, co jest w twojej Biblii…?!
-
Tacy sami ludzie, inspirowani przez tego samego nieprzyjaciela, szczepią obecnie te same sugestie: <Dlaczego mamy wierzyć we wszystko tak, jak zostało wydrukowane we współczesnych Bibliach, a nie raczej sprawdzać – bo co, jeśli jest zupełnie inaczej?… Na przykład, jak może być prawdą, że Bóg Ojciec zrodził Syna?… Ten, kto w to wierzy, niech odpowie na pytanie: Gdzie wobec tego jest matka?!>… <Albo – wtrąca ten, kto odrzuca ewangelię ap. Jana – jak można się kierować wersetem Jana 5,23 i oddawać Boską część Jezusowi Chrystusowi, skoro Najwyższy przez proroka Izajasza 42,8 mówi: „Ja, Jahwe, a takie jest imię moje, nie oddam mojej czci nikomu, ani mojej chwały bałwanom”?…>. Żadnemu z tych krytyków nie przyjdzie na myśl, że nie można tekstu mówiącego o „bałwanach”, odnieść do jednorodzonego Syna Bożego, który jest „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15), „odblaskiem chwały i odbiciem Jego istoty” (Hbr 1,3)! Po co mają na to zwracać uwagę? Im wystarcza to, że słowa te napisał Izajasz…
-
Dobre samopoczucie <recenzentów> Pisma Świętego wzmacnia rozpowszechniane wokół domniemanie, iż współczesna wiedza i krytyka naukowa starożytnych tekstów pozwala im weryfikować twierdzenia biblijne: <Dziś już nie musimy ślepo wierzyć we wszystko, o czym opowiada Biblia, ale możemy to naukowo sprawdzać!… Bo, na przykład, któż dziś jeszcze wierzy w 24-godzinne dni stworzenia?!… Czyż nie powinniśmy robić użytku z rozumu i przestać tłumić naszą wolną wolę?! W końcu nie przypadkowo człowiek został stworzony na obraz Boga, prawda?!…> – Tak to ubóstwiona nauka, pozwala niektórym ludziom, czuć się <jak Bóg>!…
-
Ci wszyscy niemądrzy i zarozumiali ludzie, zdają się zupełnie zapominać o sprawie najważniejszej. O tym mianowicie, że – jak powiedział Pan Jezus Chrystus – „Słowo Boże jest Prawdą” (Jan 17,17), „A Pismo nie może być naruszone” (Jan 10,35)!
Nie mam wątpliwości, że powyższe stwierdzenie Zbawiciela – poza jego doraźną wymową – jest również stanowczą Bożą gwarancją, iż niezależnie od dążeń diabła i jego ludzkich narzędzi, merytoryczny przekaz Pisma Świętego jest i na zawsze pozostanie autentyczny, jako że nad jego treścią niezmiennie czuwa jego prawdziwy Autor – Bóg.
Bo to przecież Najwyższemu najbardziej zależy na tym, by wszyscy szczerzy ludzie mogli poznać Jego wolę i być zbawieni (1 Tym 2,1-4); by potrafili zrozumieć, kim jest Prawdziwy Bóg oraz Jego jednorodzony Syn: „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (Jan 17,2.3). Dlatego, choć na przestrzeni wieków do tekstu biblijnego co jakiś czas wkradały się pewne drobne zniekształcenia, zresztą sukcesywnie eliminowane – merytoryczne przesłanie ksiąg świętych pozostało niezmienione.
Gdy Pan Jezus powiedział, że „będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom” (Mt 24,14), to doskonale wiedział, że mnogie narody zamieszkujące nasz glob, z powodu nieznajomości języków biblijnych – hebrajskiego, aramejskiego i greki – będą czytać Pismo Święte wyłącznie w przekładach na ich własne języki. Czy w tej sytuacji Pan Bóg mógł nas skazać na merytorycznie zmienioną, sfałszowaną treść i naukę Księgi, która wskutek tego przestałaby być autentycznym Słowem Bożym?!
– Najwyższy nie postępuje w taki sposób!
Współczesne ataki na Pismo Święte nie są niczym nowym.
W historii chrześcijaństwa było wielu ludzi, którzy wymyślili i stosowali swoiste <metody badacze>, w oparciu o które dochodzili do przeróżnych <odkryć> i zaskakujących wniosków.
Już w połowie drugiego wieku w Rzymie działał niejaki Marcjon, który najpierw był wpływowym chrześcijaninem, a potem został uznany za heretyka. Nie rozumiejąc właściwej relacji pomiędzy Prawem a Łaską doszedł do wniosku, że nie mogą one pochodzić od tego samego Boga. Dlatego uznał, że Bóg Jezusa nie jest Bogiem Starego Testamentu. W związku z tym głosił, że w rzeczywistości jest dwóch różnych Bogów: (1) Bóg Żydów, który stworzył świat, uczynił Izrael narodem wybranym i dał mu surowe Prawo, oraz (2) Bóg Jezusa, który zesłał Chrystusa na Ziemię, aby ocalić ludzi od mściwego gniewu żydowskiego Boga-Stwórcy.
Guenter Wagener (w: „6000 lat i jedna Księga”), pisząc o działalności Marcjona w Rzymie, podaje więcej informacji:
-
-
„[…] Opuścił strony ojczyste (tzn. Azję Mniejszą – uw. SK), przybył do Rzymu i tu działał jako głosiciel nauki gnostyckiej, która nagminnie występowała przeciwko wszelkim żydowskim elementom w wierze chrześcijańskiej. Jahwe, Boga Starego Testamentu nie uznawano za Boga, czczono „nowego” Boga, dobrego, dobrotliwego, kochającego Ojca głoszonego przez Chrystusa.[…] Marcjon nie chciał być „założycielem religii”, głosił tylko własną interpretacje nauki chrześcijańskiej, a to wymagało oparcia się o jakiś zamknięty kanon pism świętych. […] Marcjon zabrał się energicznie do dzieła. Spośród wszystkich Ewangelii uznał tylko jedną, Ewangelię Łukasza, którego uważał za ucznia Apostoła Pawła. Ta właśnie Ewangelia tworzy pierwszą część jego zbioru pism. Na drugą składało się 10 listów Pawła; uważał on, że to jest kompletny zbiór. Nie istniały natomiast dla niego: Objawienie św. Jana, Dzieje Apostolskie, Listy Piotra, Jana, Jakuba, Judy i trzy pozostałe Ewangelie. Nie dość na tym. Z powodu żywionej przez niego wrogości do Żydów, Marcjon bezlitośnie wyrzucał z istniejących pism to wszystko, co miało zabarwienie judaistyczne. Kiedy pytano go, na podstawie czego, czym może usprawiedliwić przeprowadzenie tego rodzaju surowej „reformacji”, odpowiadał: „Określają to moja wiara, moje uczucie i mój gust. To wszystko jest darem od Boga i dlatego stanowi dla mnie wystarczające kryterium”… 1)
-
Dla odmiany, inni gnostycy, zwłaszcza jedna frakcja – Walentynianie – znaleźli powody, by odrzucić trzy spośród czterech Ewangelii; przyjmowali jedynie Ewangelię wg Jana.
Jakże to przypomina, cytowane już stanowisko współczesnych przeciwników preegzystencji i Boskości Jezusa Chrystusa, którzy – jak zaznaczyłem wcześniej – generalnie kwestionują poprawność istniejących przekładów, że jednak są zmuszeni z nich korzystać, samodzielnie orzekają o tym, co jest prawdziwe, a co nie. Jak to napisał jeden z ich nich, „wybieramy pewne elementy, które możemy złożyć w całość i dojść do poznania pełnej prawdy” (cytat z opracowania zatytułowanego Moje przemyślenia; kim jest Jezus?).
W swej walce z Bogiem i Pismem Świętym,
szatan próbował różnorakich sposobów i używał najbardziej drastycznych środków. Przez całe wieki, na długo przed wynalezieniem druku, starał się, by Biblia była Księgą nieznaną. Ale nawet wtedy były w Europie jednostki i całe grupy, przepisujące ręcznie fragmenty ksiąg świętych, by je rozdawać zainteresowanym (np. Waldensi). Z tego powodu byli ścigani, prześladowani i mordowani. Mieli jednak następców, którzy kontynuowali to dzieło.
Potem przyszły inne czasy. Wynaleziono druk, a powstające masowo z Bożej inspiracji na przełomie XVIII i XIX wieku Towarzystwa Biblijne podjęły trud przekładu, druku i rozpowszechniania Pisma Świętego po całym świecie w dziesiątkach i setkach milionów egzemplarzy. Było to wypełnieniem zapowiedzi, że „będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec”.
Zauważmy: „ta ewangelia” – a więc czysta, zbawienna nauka Boża, którą zawierały i zawierają wielojęzyczne przekłady Biblii, jakie kiedyś i dziś trafiają do rąk ludzi na całym świecie!
Wtedy jednak diabeł sięgnął po inne środki, kierując umysły ludzi na przeciwne Bogu ideologie – głównie ateistyczny humanizm, materializm i ewolucjonizm! Ich twórcy i entuzjaści uczynili i nadal czynią wszystko, by Stwórcę i Jego Słowo usunąć z umysłów i serc ludzkich, wnosząc na opróżniony tym sposobem tron – boga-człowieka!
Równocześnie nosiciele takich idei przystąpili do ośmieszania Biblii, twierdząc, że pełno w niej błędów i przekłamań, zwłaszcza historycznych i geograficznych – że opowiada o wymyślonych miastach, nie istniejących władcach i wydarzeniach, dla których brak jakiegokolwiek historycznego potwierdzenia, itp., itd. Wyśmiewano biblijną kosmologię i kosmogonię, zwłaszcza zaś biblijny opis Stworzenia, podkreślający, że życie na Ziemi powstało w okresie siedmiu 24-godzinnych dni!
Ale obrońcy Pisma Świętego, wierni chrześcijanie tamtego czasu, podjęli rzuconą rękawicę, i w toku żmudnych poszukiwań i analiz biblijnych i historycznych, przy ogromnym wsparciu archeologii, systematycznie falsyfikowali argumenty przeciwników, wykazując dowodnie, że – jak to ujął w tytule swego słynnego dzieła Werner Keller – „A jednak Pismo Święte ma rację!”
W ostatnich dziesiątkach lat mamy do czynienia z jakościowo nowym zjawiskiem:
Pismo Święte, a zwłaszcza Nowy Testament atakują osoby, które uważają się za chrześcijan. A przynajmniej tak się deklarują…
Ludzie ci uczynili się sędziami Słowa Bożego i bez oporów sugerują, jaką księgę lub jej fragmenty należałoby z Biblii usunąć, a jakie gruntownie przeredagować. I tak, zdaniem jednych, należy usunąć pewne teksty z ewangelii synoptycznych (np. Mt 28,19)… Inni są zdania, że w kanonie nie powinna się znaleźć ewangelia wg Jana, a jeśli już, to znacznie okrojona… Kolejni mówią, że niepewne, a przynajmniej sfałszowane są fragmenty Listów ap. Pawła… A jeszcze inni, że Pawła w ogóle należy wykluczyć z grona apostolskiego…
Przykładem takiego podejścia może być niejaki Cezary S. z Legionowa, który w ramach swoiście pojmowanej <misji>, co pewien czas rozsyła pocztą do grona znajomych własne opracowania różnych kwestii biblijnych.
I tak na przykład, prawo z biblijnego kodeksu karnego zapisane w 5 Mjż 19,15 zobowiązujące sędziów izraelskich do wysłuchania co najmniej dwóch albo trzech świadków w każdej sprawie karnej (a zwłaszcza w sprawie o zabójstwo – por. 4 Mjż 35,30 5 Mjż 17,6) – Cezary S. uczynił uniwersalnym testem autentyczności ksiąg (lub fragmentów ksiąg) Nowego Testamentu.
W jednym z opracowań (datowanym na dzień 22.12.2004 r.), wziął pod lupę wypowiedzi Jezusa Chrystusa z Ewangelii synoptycznych (Mateusza, Marka i Łukasza). Podał tam 35 wersetów (dodając, że „jest to tylko kilka przykładów”), które są „pojedynczymi wypowiedziami, czyli są słowami, których Jezus nigdy nie wypowiedział”. Oto niektóre tylko teksty, które jego zdaniem należy usunąć z Biblii:
-
-
„Ustąp teraz, albowiem godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość.” (Mt 3,15) – Tych słów nie znajdujemy ani u Marka, ani u Łukasza!
-
„Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, iż każdy, kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim.” (Mt 5,27.28) – j.w.
-
„I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec” – j.w.
-
Cały dwudziesty piąty rozdział Mateusza! – j.w.
-
Itp., itd.
-
Cezary S. nie poprzestał na tym. <Selekcja>, jaką przeprowadza, kazała mu zredukować Nowy Testament do kilku zaledwie i to mocno okrojonych ksiąg. Oczywiście, odrzuca on też wszystkie Listy ap. Pawła, a samego Apostoła uznaje za heretyka!
Kolejnymi ofiarami diabelskiej manipulacji są niektórzy chrześcijanie, dla których nauka stała się bożyszczem, i którzy w świetle jej twierdzeń odczytują i interpretują Pismo Święte. Poniżej dwie próbki takiego właśnie podejścia do Biblii i takiej interpretacji, autorstwa człowieka, który choć święci Sabat, to jednak nie wierzy w Tydzień Stworzenia czy ogólnoświatowy Potop, odrzuca dosłowność relacji biblijnej o Stworzeniu i początkach świata. Prezentując swe przekonania w specjalnym opracowaniu pisze on m.in.:
-
-
(1) 16/7. Idea raju. Badając rozwój życia na ziemi, nauka zaobserwowała tworzenie się nisz ekologicznych, to znaczy miejsc, dla danego gatunku będących prawdziwym rajem, obfitującym w żywność, pozbawionym wrogów naturalnych. Tam powstawał nowy gatunek. Gdyby zbyt długo trwał ten stan, nastąpiłoby gwałtowne rozmnożenie się tego gatunku, skonsumowanie całej żywności i w efekcie śmierć głodowa. Nie dochodzi do tego, gdyż wcześniej pojawiały się drapieżniki, które regulowały liczebność tego gatunku. Pojawienie się drapieżników, odpowiada biblijnemu wypędzeniu z raju (podkr. SK);
-
(2) 20/12.”…Uczyńmy człowieka na wyobrażenie nasze…” Nauka podaje, że najstarsza cywilizacja, którą zna człowiek ma właśnie około 6 tysięcy lat. Dokładnie jest to tyle, ile podaje Biblia. Nieporozumienia mogą wywoływać informacje ze środowisk naukowych o tym, że człowiek pojawił się nie 6000 lat temu, ale 200 000, a nawet więcej. Wyjaśnienie tego jest bardzo proste: te wcześniejsze osobniki to przedstawiciele innych gatunków (biblijnego rodzaju) takie jak homo erectus, neandertalczyk i nie mu tu żadnej sprzeczności z Biblią (podkr. SK). Problemy może stwarzać czas pojawienia się człowieka współczesnego. Uważa się, że człowiek współczesny pojawił się 40 tysięcy lat temu. Ale okazuje się, że są dwie formy człowieka Homo sapiens. Wcześniejsza forma ma kości znacznie grubsze. Jest to po prostu inny gatunek, mimo podobnej budowy anatomicznej. Istota ta została nazwana Człowiekiem z Cro-Magnon. Podanie przez naukę, że jest to jeden gatunek, wynika ze sposobu określania gatunku. Jeden i ten sam gatunek jest wtedy, gdy dwa badane osobniki mają wspólne potomstwo, zdolne do dalszego rozrodu. Dzisiaj takich badań nie można wykonać, gdyż człowiek z Cro-Magnon dawno już nie istnieje. Jak widać i w tym kontrowersyjnym przypadku zgodność Biblii i nauki istnieje (podkr. SK). Jednocześnie Człowiek z Cro- agnon może być odpowiedzią na pytanie: co to są giganci sprzed potopu. Słowo gigant kojarzy się z dużym, nawet przesadnym wzrostem. Ale jeżeli słowo to oznaczałoby dużą, nawet przesadną siłę, to grubsze kości człowieka z Cro-Magnon były spowodowane tym, że miał on znacznie silniejsze mięśnie niż dzisiejszy człowiek. Dalszy tekst podkreśla niezwykłą siłę tej istoty. Inny argument to bezkarność w braniu sobie „córek człowieczych”: „brali je… wszystkie, jakie im się tylko podobało.” (1 Moj 6,2)…” – koniec cytatu.
-
Jak już zaznaczyłem, autor tych słów odrzuca także biblijny Tydzień Stworzenia, w tym także historyczność pierwszego Sabatu dnia siódmego, który został wyróżniony odpoczynkiem Stwórcy i obdarzony Jego szczególnym błogosławieństwem (1 Mjż 2,1-3). Jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że odrzucając tamten pierwszy Sabat usuwa fundament dla święcenia siódmego dnia tygodnia, i zaprzecza IV przykazaniu biblijnego Dekalogu:
-
-
„Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe prace. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci twego Boga, Jahwe. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy, ani ty sam, ani syn twój, ani twój niewolnik, ani twoje niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. Bo w sześciu dniach uczynił Jahwe niebo, ziemię, morze oraz to wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Jahwe dzień szabatu i uznał go za święty” (2 Mjż 20,8-11 BT).
-
Działalność takich osób ma zgubny wpływ na ludzi, jako że wszczepia wątpliwości prowadzące do nieufnego i lekceważącego traktowania Pisma Świętego! Mówiąc wprost, jest to
podstępne osłabianie i burzenie fundamentów wiary!
I właśnie na tym szatanowi zależy najbardziej: zniszczyć fundament Słowa! On wie doskonale, że gdy uda mu się poderwać zaufanie do Pisma Świętego – wsączyć w dusze ludzkie wątpliwość w prawdę jego wypowiedzi i autentyczność biblijnego przekazu – ma szansę zniszczyć wiarę dzieci Bożych; bo wszak „wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Boże” (Rz 10,17 BG).
Przeciwnik Boga, i wszelkiej prawdy już na początku dziejów zrozumiał, że posianie wątpliwości do Słowa Bożego, owocuje dezorientacją, zagubieniem, i w konsekwencji duchową klęską. Z wiedzy tej szatan korzysta bezwzględnie od samego początku – od tragicznych wydarzeń w Ogrodzie Eden, gdzie po raz pierwszy odważył się zakwestionować prawdziwość Słowa Pana! To czynił przez wszystkie wieki, a dziś, gdy pozostało mu już niewiele czasu (por. Obj 12,12), czyni to ze wzmożoną siłą!
Dane nam przez Najwyższego Pismo Święte, jest Duchową Skarbnicą!
To ono szczepi, buduje i umacnia wiarę dzieci Bożych, jest podstawą zbawczej nauki, właściwego bogobojnego wychowania i prawdziwej mądrości. To w nim zawarł Pan wskazówki, ostrzeżenia i przestrogi! To w nim przedstawił Swoje kosztowne obietnice!
Odnosząc się do różnych ludzkich postaw – zwłaszcza gdy chodzi o życie wiary i wszelką aktywność duchową i religijną – za jedynie godną polecenia, Bóg Jahwe uznał postawę sługi, który uważnie wsłuchuje się w Jego Słowo:
-
-
„Tak mówi Jahwe: <Niebiosa są moim tronem, a ziemia podnóżkiem nóg moich! Jakiż to dom możecie mi wystawić i jakież miejsce dać mi na mieszkanie? Przecież to wszystko uczyniła moja ręka i do mnie należy to wszystko – wyrocznia Jahwe. Ale Ja patrzę na tego, który jest biedny i skruszony na duchu, i który z drżeniem czci moje Słowo” (Iz 66,1.2 BT);
-
Takie podejście w każdym czasie cechowało Bożych ludzi, którzy osobiście doświadczali mocy i przeobrażającego wpływu Słowa Bożego:
-
-
„Czyż moje Słowo nie jest palące jak ogień? – wyrocznia Jahwe – i jak młot, co rozbija skałę?” (Jer 23,29 BT);
-
„Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelkie miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca. I nie stworzenia, które by się mogło ukryć przed Nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami Tego, przed którym musimy zdać sprawę” (Hbr 4,12.13);
-
„Co do mnie, to świadczę każdemu, który słucha słów proroctwa tej księgi: Jeżeli ktoś dołoży coś do nich, dołoży mu Bóg plag opisanych w tej księdze; A jeżeli ktoś ujmie coś ze słów tej księgi proroctwa, ujmie Bóg z działu jego z drzewa żywota i ze świętego miasta opisanych w tej księdze” (Obj 22,18.19).
-
Jakże odległe od siebie są te dwie postawy i dwie aktywności – osób, które „drżą na Słowo Boże”, i osób które – mnożąc wątpliwości i powtarzając argumenty nieprzyjaciół Boga – kontestują tekst Pisma Świętego.
Przypisy:
-
Guenter Wegener, 6000 lat i jedna księga, wydawnictwo „Słowo Prawdy”, Warszawa 1972, t. I.. str. 129.130.
-
Kontestacja – sprzeciw, zwłaszcza kwestionowanie słuszności lub prawomocności tez teologicznych, obrzędów itp.