Czy jako ludzie, zbawiliśmy się sami?(1)

image_pdfimage_print

 

  • „Dlaczego Ty zaprzeczasz preegzystencji Jezusa Chrystusa?! A w ogóle, czy wierzysz, że On jest jednorodzonym Synem Boga?…”
  • „Synem Boga?… Ja też jestem synem Boga…”

(cytat z odbytej w maju 2012 roku rozmowy)

 

Nauka, jaka pojawia się w Kościele Chrześcijan Dnia Sobotniego w roku 2011. za sprawą kilku członków zboru bielskiego tej społeczności wyznaniowej głosi, że Jezus Chrystus nie jest jednorodzonym Synem Boga, lecz tylko i wyłącznie człowiekiem. A jeśli jest „synem Bożym” – to w takim samym sensie, jak był nim naówczas każdy Żyd. Takim samym, jak każdy wierny chrześcijanin jest dzisiaj! Według zwolenników tego poglądu narodzenie w Betlejem było dopiero początkiem Jego istnienia. Jest bardzo smutne, a jednocześnie tragiczne, że przełożeni Kościoła, zobowiązani do troski o czystość nauki, nie podjęli ze zwolennikami tej herezji poważnej teologicznej dysputy, by ich zawrócić z błędnej drogi, a co gorsza utworzyli z nich zbór działający w ramach całej wspólnoty i uwierzytelnili starszego tego zboru, a tym samym – zgodnie ze Statutem Kościoła – włączyli go do grona członków Synodu, najwyższego ustawodawczego organu Kościoła!

Podstawowy werset biblijny, na jaki się powołują, jest zapisany w 5 Mjż 18,15: „Proroka takiego jak ja jestem, wzbudzi ci Pan, Bóg twój, spośród ciebie, spośród twoich braci. Jego słuchać będziecie”. – Te słowa wystarczają im, aby twierdzić, że to był po prostu Żyd, którego ze względu na szczególną postawę Pan Bóg uczynił Zbawicielem ludzkości! Kolejny werset, który ma stanowić podbudowę ich wierzeń, to 1 Kor 8,6: „Wszakże dla nas istnieje tylko jeden Bóg Ojciec, z którego pochodzi wszystko, i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy” oraz 1 Tym 2,5: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus”. Inne fragmenty Biblii dobierają tak, by podbudowywały ich domniemania. A gdy przedstawić im liczne wersety, które wyraźnie mówią o preegzystencji Jezusa Chrystusa, Jego boskiej naturze i godności jednorodzonego Syna Bożego, gdy wskazać na fragmenty, które świadczą iż wraz z Ojcem stwarzał On świat, że w pradawnych czasach prowadził Izraelitów, a potem przyszedł z Nieba na Ziemię – stwierdzają, że są to teksty nieautentyczne, sfałszowane!

I jest z nimi w tym temacie taka sama rozmowa, jak z antynomistami (przeciwnikami Bożego Zakonu), w temacie Prawa Bożego. Oni również, aby uzasadnić dlaczego lekceważą Dekalog, powołują się na werset z Rz 10,4: „Albowiem końcem zakonu jest Chrystus, aby był usprawiedliwiony każdy, kto wierzy”!

– <Koniec, to koniec!> – mówią! <Nie będziemy trzymać się tego, co Pan Jezus usunął nam z drogi i „przybił do krzyża” (por. Kol 2,14)! Chcemy Bogu służyć „w nowości ducha, a nie według przestarzałej litery” (Rz 7,6)!>. I nie interesuje ich ani prawidłowe zrozumienie słów, na które się powołują, ani wiele innych fragmentów Pisma, które uczą, że „zakon jest święty i przykazanie jest święte i sprawiedliwe, i dobre” (Rz 7,12)!

 

Zanim w ramach tego cyklu artykułów zajmę się szczegółowo ich argumentami, chcę najpierw, wraz z moimi Czytelnikami zastanowić się nad tym, jakie idee propaguje ta nauka i do jakich katastrofalnych wniosków prowadzi.

 

Biblia objawia,

że grzech popełniony w Ogrodzie Eden, nie tylko sprowadził na świat liczne nieszczęścia i śmierć, ale przede wszystkim zdeprawował – zainfekował złem, jakby wirusem – naturę ludzką. Pan Bóg stworzył człowieka bezgrzesznym, dobrym i sprawiedliwym (por. Kazn.Sal. 7,29), natomiast popełniony w Ogrodzie Eden grzech sprawił, że wszyscy potomkowie Adama i Ewy, dziedzicząc ich naturę, stali się plemieniem ludzi o grzesznych skłonnościach, co przejawia się w myślach, słowach i czynach każdego bez wyjątku człowieka! – „I wszyscy staliśmy się podobni do tego, co nieczyste, a wszystkie nasze cnoty są jak szata splugawiona, wszyscy więdniemy jak liść, a nasze przewinienia porywają nas jak wiatr” (Iz 64,6).

Balast grzeszności przekazywany jest w sztafecie pokoleń każdej ludzkiej jednostce: „Jak może czysty pochodzić od nieczystego?” – pyta Job, i stwierdza: „Nie ma ani jednego!”. A Dawid w swym pokutnym psalmie, wyznając własną nieprawość, wskazuje zarazem na źródło wszelkiego zła: „Oto urodziłem się w przewinieniu, i w grzechu poczęła mnie matka moja.”(Ps 51,7).

 

Tragedię ludzkiej grzeszności w przejmującej skardze ap. Paweł przedstawił w Liście do Rzymian, gdzie opisał własne bolesne zmagania:

Wiemy bowiem, że zakon jest duchowy, ja zaś jestem cielesny, zaprzedany grzechowi. Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię.

A jeśli to czynię, czego nie chcę, zgadzam się z tym, że zakon jest dobry. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie.

Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; Albowiem nie czynię dobrego, które chcę, ale złe, którego nie chcę, to czynię.

A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie. Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe.

Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym, a w członkach moich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich.

Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?”

(Rz 7,14-24).

– Należy pamiętać, że słowa te wyszły spod pióra człowieka, który żył bardzo blisko Pana Boga, poznał Jego wolę i przez całe swoje nawrócone życie, aż po męczeńską śmierć, był oddanym sługą Jezusa Chrystusa.

 

Zatrzymajmy się przez chwilę przy tragicznym fenomenie ludzkiej grzeszności. Jak lepiej możemy zrozumieć i ogarnąć istotę naszej grzesznej natury? Aby to zilustrować, posłużę się pewnym osobistym przeżyciem:

– Wiele lat temu przypadkowo znalazłem się w Kłodzku na Dolnym Śląsku. Mając kilka wolnych godzin, postanowiłem zwiedzić zamek, który – zbudowany na potężnym masywie skalnym – wznosi się wysoko ponad miastem. Patrząc z murów, zdumiewałem się, że w tak niedostępnym miejscu mogła powstać tak potężna budowla. Po mniej więcej godzinie „przykleiłem” się do jakiejś wycieczki, by posłuchać objaśnień przewodnika, który bardzo ciekawie opowiadał o tym miejscu. Gdy w jakiejś chwili pozwolił on wycieczkowiczom rozejrzeć się po okolicy z wysokich murów, spytałem, czy mogę o coś spytać.

  • Tak, oczywiście – odrzekł.
  • Proszę mi powiedzieć, czy ten zamek był kiedykolwiek zdobyty przez wojska nieprzyjacielskie? – poprosiłem
  • Tak, był zdobyty. Jeden raz w całej swojej historii.
  • Jak to było możliwe w tamtych czasach – drążyłem. Przecież tutaj nie sposób się wedrzeć; na to trzeba by lotnictwa!

Spojrzał na mnie uważnie, uśmiechnął się smutno i powiedział:

  • Tak, ma pan rację. Ale wtedy doszło do zdrady; ktoś w nocy otworzył jedną z bram i nastąpił pogrom. Niestety… Gdyby nie to, zamek nigdy nie padłby łupem nieprzyjaciela!

 

Tamta historia pojawia się w moich wspomnieniach za każdym razem, gdy myślę o ludzkiej grzesznej naturze. Grzech popełniony w Ogrodzie Eden, który jak wirus zainfekował naszą naturę, wprowadził do naszego wnętrza zdrajcę; fatalną skłonność, która w chwili pokusy „otwiera drzwi” grzechowi! Wcześniej, gdy stworzony przez Boga człowiek był istotą sprawiedliwą w swym wnętrzu i w swych czynach – był niezdobyty jak zamek pełen wiernych obrońców. Potem wszystko się zmieniło.

 

Fakt, że wszyscy ludzie

posiadają grzeszną naturę i ulegają jej mniej lub bardziej, powoduje, że jako grzesznicy wszyscy zasłużyliśmy na śmierć, gdyż „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6,23); „Przeto jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli” (por. Rz 5,12). A z tego wynika wprost, że wszyscy bez jakiegokolwiek wyjątku, jako potomkowie Adama i Ewy, potrzebujemy Zbawiciela! I nie było, nie ma, i nie będzie wśród całej ludzkiej populacji nikogo, kto mógłby odmienić własną sytuację, a tym bardziej odmienić sytuację innych ludzi!

 

Jak wobec tego ocenić domniemanie, że zbawicielem ludzkości stał się jeden z synów Adama i Ewy? – Po prostu, jako katastrofalny błąd! Pamiętam, że w momencie, gdy ktoś po raz pierwszy w mojej obecności wygłosił taki pogląd, oczyma wyobraźni zobaczyłem tonącego w bagnisku człowieka, który chce się uratować, ciągnąc się za… włosy na swojej głowie! – Jest to wyjątkowo absurdalna postawa. Natomiast prawda jest taka, że to jedynie Pan Bóg mógł nas uratować i rzeczywiście nas uratował ze śmiertelnej pułapki. O tym świadczy Pismo Święte, gdy ustami psalmisty wyznaje, że to Pan Bóg „wyciągnął mnie z dołu zagłady, z błota grząskiego. Postawił na skale nogi moje i umocnił kroki moje” (Ps 40,3)!

Naturalna grzeszność każdego człowieka powoduje, że nikt z ludzi nie może być zbawcą – ani siebie samego, ani kogokolwiek innego! Jak napisano: „Przecież brata żadnym sposobem nie wykupi człowiek, ani też nie da Bogu za niego okupu. Bo okup za duszę jest zbyt drogi i nie wystarczy nigdy, by mógł żyć dalej na zawsze i nie oglądał grobu” (Ps 49,8.9).

Zbawcą mógł zostać, i rzeczywiście został Ten, który nie był synem Adama, lecz z woli Ojca stał się „drugim Adamem” („Jako napisano: Pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą, ostatni Adam stał się duchem ożywiającym… Pierwszy człowiek, jest z prochu ziemi, ziemski; drugi człowiek jest z nieba” (1 Kor 15,45.47). I tylko On, jednorodzony Syn Ojca, który przyszedł z Nieba na Ziemię, by tutaj stać się Człowiekiem na podobieństwo doskonałego w swym człowieczeństwie Adama – zanim ten zgrzeszył – mógł się stać i rzeczywiście stał się naszym Zbawicielem!

 

Pismo Święte orzeka jednoznacznie, że naszym Zbawcą jest Pan Bóg („Ja, jedynie Ja, jestem Panem, a oprócz mnie nie ma wybawiciela” – Iz 43,11; por. 1 Tym 2,3; 4,10), który dokonał tego przez ofiarowanie „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata” (Jan 1,29) – Pana Jezusa Chrystusa (por. 1 Jana 4,9.10)! Biblia nie pozostawia cienia wątpliwości co do tego, że zbawienie od początku do końca jest Dziełem Bożym i Darem Bożym dla grzesznego człowieka! Naucza, że miłość Boga do ludzi była tak wielka, że Najwyższy nie cofnął się przed największą osobistą ofiarą – zdecydował, że odda Swego jednorodzonego Syna, aby uratować niewierne stworzenie. W pierwszym Liście ap. Jana czytamy: „W tym objawiła się miłość Boga do nas, że Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że on nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze” (4,9.10).

– Tę Bożą miłość podważa każdy, kto twierdzi, że to nie Syn Najwyższego, lecz jeden z ludzi cierpiał i umarł za nasze grzechy! Bo przy takim zrozumieniu, to nie Bóg Ojciec poniósł koszt naszego odkupienia, On tylko tak pokierował wypadkami, że to my, ludzie, oddaliśmy jednego z nas, aby za nas cierpiał i umarł…

– To samo dotyczy Bożej Łaski. W Liście do Efezjan napisano: „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił”( 2,8.9). Jeżeli jednak naszym zbawicielem był potomek Adama i Ewy, to ludzkość nie zawdzięcza swego zbawienia Łasce (a więc niezasłużonej przychylności ) Najwyższego, gdyż cenę naszego zbawienia zapłacił jeden z nas – czyli, że zbawiliśmy się sami!

Jak bardzo musi być zwiedzione ludzkie serce, by w taki sposób kwestionować BOŻĄ MIŁOŚĆ i BOŻĄ ŁASKĘ?!

 

(c.d.n.)