„Niezależny, uznany biblista”

image_pdfimage_print

O ile dwaj spośród cytowanych w poprzednim artykule <recenzenci> Pisma Świętego, rozwijają niewielką działalność i mają ograniczony wpływ na innych, to wokół zauważam innych teologów i publicystów kontestujących Pismo Święte, którzy wywierają na swoich słuchaczy i czytelników nieporównywalnie większy wpływ, co wynika z ich zawodowego usytuowania (gdy np. publikują w jakimś popularnym czasopiśmie o szerokim zasięgu), oraz z towarzyszącej im opinii „uznanych teologów”. Nic dziwnego, wszak ludzie lgną do osób kompetentnych i cieszących się autorytetem.

Niestety, nie zawsze „autorytet” jest naprawdę autorytetem, co zwykle okazuje się po jakimś czasie, i wtedy oczywistym skutkiem jest zawód i rozczarowanie. A czasami całkowite zniechęcenie osób szczerze poszukujących wyraźnych drogowskazów.

Bo pamiętam jedno z telewizyjnych wystąpień nieżyjącego już, skądinąd sympatycznego i popularnego ks. prof. Józefa Tisznera, który stwierdził, że Jezus Chrystus… nie musiał wcale umierać! „Aby nas zbawić, wystarczyłaby jedna Jego modlitwa!” – stwierdził ten rzymskokatolicki teolog. – Jak nie biblijna, błędna i szkodliwa była to opinia, nie muszę przekonywać nikogo, kto zna Pismo Święte!

Kto naprawdę jest autorytetem biblijnym?

Szereg lat temu, jeden z polskich świeckich tygodników przeznaczył całą stronicę dużego formatu dla problematyki biblijnej. Dział zatytułowano „OKIEM BIBLISTY”, a gdy po pewnym czasie prowadzenie kolumny powierzono wybranemu teologowi, Bolesławowi P., w specjalnej notce redakcja zaznaczyła:

  • Drodzy Czytelnicy! Teksty omawiające zagadnienia związane z Biblią, nie są naszą próbą nawracania kogokolwiek. To nasza odpowiedź na poszukiwanie własnej drogi i światopoglądu wielu z Was. Chcemy, aby przekaz od strony wiary chrześcijańskiej był pozbawiony naleciałości jakiejkolwiek instytucji kościelnej, a jednocześnie prostował jawne wypaczenia i przekłamania obecne zwłaszcza w Kościele rzymskokatolickim, DLATEGO KOLUMNĘ TĘ REDAGUJE NIEZALEŻNY, UZNANY BIBLISTA…”.

Ucieszyłem się, choć równocześnie nieco się zdziwiłem, że wybranego teologa przedstawiono jako „niezależnego biblistę”, co zdaniem redakcji daje gwarancję, iż „przekaz od strony wiary chrześcijańskiej będzie pozbawiony naleciałości jakiejkolwiek instytucji kościelnej”. Znając bowiem człowieka osobiście, wiem, że był i jest zaangażowanym wyznawcą i członkiem Kolegium Starszych w jednej z niewielkich protestanckich wspólnot wyznaniowych…

Przestałem jednak o tym myśleć i – dziękując Panu Bogu, za otwartość tygodnika i zaangażowanie tego teologa – co jakiś czas z przyjemnością czytałem jego kolejne artykuły, a potem odpowiedzi na pytania czytelników.

Czas płynął…

Latem 2011 roku jeden z czytelników zapytał, czy świat został stworzony przez Boga, czy też jest tworem ewolucji. Czytając odpowiedź Bolesława P., zwróciłem uwagę na pierwsze zaraz słowa:

    • Chociaż Biblia nie jest podręcznikiem nauk przyrodniczych i opisu sześciu dni stworzenia świata nie należy pojmować dosłownie (podkr. SK), nie wątpię, że Bóg jest autorem dzieła stworzenia, zgodnie z dwoma pierwszymi rozdziałami Księgi Rodzaju. Oczywiście, przekonanie to wynika przede wszystkim z wiary, ale również wielu naukowców wierzy zarówno w działanie Stwórcy, jak i w jakąś formę ewolucji. […] 1)

Przeżyłem wstrząs!

Nie umiałem zrozumieć, jak opinia, iż „opisu sześciu dni stworzenia świata nie należy pojmować dosłownie”, mogła wyjść spod pióra człowieka, który deklaruje się jako biblijny chrześcijanin i jest aktywnym członkiem, a nawet jednym z przywódców grupy wyznaniowej, której członkowie – na pamiątkę Stworzenia właśnie(!) – święcą siódmy dzień tygodnia – Sabat, ustanowiony przez Stwórcę na początku jako dzień święty (1 Mjż 2,1-3)! Przecież tą wypowiedzią podważył on swe własne przekonanie, przekonanie społeczności wyznaniowej, której jest członkiem i Starszym, oraz – co w moim zrozumieniu jest najgorsze – świadomie zlekceważył czwarte przykazanie biblijnego Dekalogu, w którym Stwórca powiedział:

    • Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe prace. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci twego Boga, Jahwe. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy, ani ty sam, ani syn twój, ani twój niewolnik, ani twoje niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. Bo w sześciu dniach uczynił Jahwe niebo, ziemię, morze oraz to wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Jahwe dzień szabatu i uznał go za święty (2 Mjż 20,8-11 BT).

Ale to nie wszystko.

Równie poważną sprawą – o ogromnych konsekwencjach teologicznych i praktycznych – jest sposób, w jaki „uznany biblista” potraktował tekst Pisma Świętego: (1) fragment Księgi Rodzaju (2,1-3), oraz (2) fragment Księgi Wyjścia (20,8-11). Tym bardziej , że fragment drugi, będący najlepszym – bo słowa te wyszły bezpośrednio z ust Boga Jahwe – komentarzem do fragmentu pierwszego, jest zarazem Czwartym Przykazaniem biblijnego Dekalogu!

Przy okazji przypomnę znaną i uznawaną powszechnie przez biblistów kwestię:

    • Występujące w Piśmie Świętym hebrajskie słowo „yom” (dzień), ma trzy podstawowe znaczenia: (1) najpierw – gdy „yom” występuje z liczebnikiem – oznacza ziemską 24-godzinną dobę (por. 1 Mjż 1,5.8.13 itd.; 2 Mjż 10,22; ); (2) następnie – gdy „yom” występuje bez liczebnika – oznacza nieokreślony, różnej długości okres czasu, w którym Bóg dokonuje Swoich dzieł (por. 1 Mjż 2,4; Ps 110,5; Sof 1,14; 2 Kor 6,1.2); a w jeszcze innych wersetach (3) oznacza 12-godzinną (Jan 11,9), jasną część doby (por. 1 Krl 19,8; Jon 2,2; por. Mt 12,40).

Nie sądzę, by akurat ten biblista nie posiadał tej elementarnej wiedzy.

To dlaczego tutaj jej nie uwzględnił, lecz całkowicie zignorował?.. Czy presja liberalnych teologów, którzy od dawna twierdzą, iż pierwszych rozdziałów Biblii „nie należy przyjmować dosłownie”, była tak silna, iż uległ jej nawet on – człowiek, który podjął się misji poszerzania horyzontów jego licznych, spragnionych rzetelnej wiedzy czytelników?!

Gdyby jednak mimo wszystko wiedzy tej nie posiadał i trochę się pogubił – a dlatego usłuchał podpowiedzi ludzi niechętnych Biblii – to w kwestii dni Stworzenia (i automatycznie Sabatu), powinno mu wystarczyć oświadczenie samego Stwórcy zawarte w treści Czwartego Przykazania: „Bo w sześciu dniach uczynił Jahwe niebo, ziemię, morze oraz to wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Jahwe dzień szabatu i uznał go za święty”!

To przecież takie oczywiste: siódmy dzień Tygodnia Stworzenia, w którym wg 1 Mjż 2,1-3 Stwórca „odpoczął, pobłogosławił i uznał go za święty”, był takim samym Sabatem, jak ten, który Bóg Jahwe nakazał przestrzegać Swemu ludowi (2 Mjż 20,8-11)!

Byłem rozczarowany, że ten akurat człowiek – reklamowany przez redakcję tygodnika „niezależny biblista” – zignorował słowa Stwórcy, a tym samym dołączył do chóru przeciwników Prawa Bożego! Bo do tej pory to właśnie u nich obserwowaliśmy takie podejście i słyszeli takie opinie…

W miarę upływu czasu, mój niepokój wzmagał się coraz bardziej,

gdyż lektura kolejnych tekstów Bolesława P. pogłębiała wcześniejsze obawy, iż autor – który tak lekko potraktował omówiona powyżej sprawę, lekceważąc dwa podstawowe dla ludu Bożego fragmenty Starego Testamentu – może nie mieć skrupułów, by podważać następne wypowiedzi Pisma Świętego. Tym bardziej, że w swoich artykułach, zajmując się kolejnymi, podstawowych dla wiary i duchowości biblijnych chrześcijan sprawami, czasami zaczął wtrącać zaskakujące wątki i wyrażać dziwne, kontrowersyjne opinie…

Niestety, obawy okazały się w pełni uzasadnione. W roku 2014 jeden z czytelników zapytał, kto jest Stwórcą: „[…] Jedni wierzą, że świat został stworzony przez Boga, inni – że Jezus jest Stwórcą, a jeszcze inni uważają, że Bóg współdziałał z Chrystusem. Która z tych opinii jest prawdziwa? Co rzeczywiście Biblia mówi na ten temat?”2)

Po dwukrotnym przeczytaniu odpowiedzi, zamieszczonej w dwóch kolejnych numerach tygodnika, ze zdumienia przetarłem oczy, jako że w mojej ocenie tekst ten stanowi przykład paskudnej manipulacji, której celem jest podważenie zaufania – tym razem do Pism świętych Nowego Testamentu!

Zaraz na wstępie „niezależny biblista” stwierdził, iż poszukując odpowiedzi, należy rozpocząć od „Biblii hebrajskiej (tzw. Starego Testamentu)” – co oczywiście jest zgodne z prawdą i logiczne, jako że Stary Testament poprzedza w czasie powstanie nowotestamentowego zbioru ksiąg świętych.

Myliłby się jednak ten, kto by oczekiwał, że po przedstawieniu informacji ze Starego Testamentu, odpowiadający przejdzie do informacji z Nowego Testamentu…

Tak się nie stało, a nawet stać się nie mogło, gdyż „niezależny biblista” ma na ten temat zupełnie inne zdanie. Otóż, według niego, księgi Nowego Testamentu… nie zasługują na zaufanie!

A oto mechanizm dokonanej manipulacji:

Bolesław P. rozpoczął od mocnego uderzenia, stwierdzając a priori, 3) iż zdaniem Jezusa Chrystusa, „Pisma hebrajskie zawierają wystarczające objawienie konieczne do zbawienia” o czym mają jakoby zaświadczać wersety Łk 16,29-30 i Mt 5,17-20.

Niestety, jest to poważne nadużycie w stosunku do Jezusa Chrystusa, i w stosunku do tekstu biblijnego! Nigdzie bowiem Nauczyciel takiej myśli nie wyraził, i nie ma jej oczywiście we wskazanych wersetach, o czym łatwo każdy może się przekonać, gdy przeczyta je w całości:

    • Rzekł mu Abraham: Mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają. A on rzekł: Nie, ojcze Abrahamie, ale jeśli kto z umarłych pójdzie do nich, upamiętają się. I odrzekł mu: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie uwierzą„ (Łk 16,29-31);

    • Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić. Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie. Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczałby tak ludzi, najmniejszym będzie w Królestwie Niebios; a ktokolwiek by czynił i nauczał, ten będzie nazwany wielkim w Królestwie Niebios. Albowiem powiadam wam: Jeśli sprawiedliwość wasza nie będzie obfitsza niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa Niebios” (Mt 5,17-20).

W pierwszym fragmencie Pan Jezus powiedział, że człowiek, który nie wierzy Pismu, nie uwierzyłby nawet wtedy, gdyby mógł słyszeć świadectwo kogoś, kto zmartwychwstał! – Istotnie, uwidoczniło się to wkrótce w postawie faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy niedługo potem istotnie odrzucili świadectwo zmartwychwstałego Łazarza (czyt. Jan 12,1.2.9.10)!

Z kolej we fragmencie drugim, Jezus Chrystus podkreśla znaczenie, wartość i trwałość Prawa Bożego oraz pism proroków.

Ale gdzie w tych wersetach Nauczyciel stwierdza, że „Pisma hebrajskie zawierają wystarczające objawienie, konieczne do zbawienia”…?!

Od tego nieuprawnionego stwierdzenia „niezależny biblista” rozpoczął.

A dalej – chcąc wzmocnić forsowany przez siebie pogląd, iż Stary Testament jest dla chrześcijan wystarczającym źródłem objawienia – przytoczył szereg wersetów z… ksiąg nowotestamentowych (?!) świadczących, że dla Pana Jezusa i Apostołów jedynymi świętymi księgami był kanon Starego Testamentu:

    • […] Głosił On (Jezus) też, że Pisma hebrajskie mówią o nim wszystko (J 5,39.46-47), aby uwierzyć, że jest On zapowiadanym przez proroków Mesjaszem. […] Dokładnie takie samo stanowisko zajmowali uczniowie Jezusa. Potwierdzeniem zaś tego jest niemal cały Nowy Testament, który zawiera około trzystu cytatów z Biblii hebrajskiej i prawie tysiąc odniesień do niej. […] Krótko mówiąc, Nowy Testament jest zakorzeniony w „Starym” i jego treść musi być rozpatrywana w kontekście Pism hebrajskich. Tym bardziej, że dla ówczesnych wierzących stanowiły one „całe Pismo natchnione przez Boga” (2 Tm 3,16) i jedyne kryterium prawdy. Wszak na podstawie tych właśnie Pism także św. Paweł „wskazywał, że Chrystus musiał cierpieć i zmartwychwstać” (Dz 17,2-3), zaś wierzący „codziennie badali te Pisma, czy tak się rzeczy mają”(Dz 17,11).

Czytając te wywody dziwiłem się, z jakiego powodu „uznany biblista” poświęca tyle uwagi sprawie znanej i przez nikogo nie kwestionowanej?…

Bo na cóż, na jakie objawienie miał się powoływać Jezus i Jego apostołowie – jeśli nie na księgi starotestamentowe?! Do czyjego świadectwa mieli się oni odwoływać, jeśli nie do świadectwa patriarchów i proroków…?! Przecież na tamtym etapie dziejów zbawienia, jedynymi natchnionymi Pismami, były księgi Starego Testamentu!

Z kolei treść świętych ksiąg Nowego Testamentu „pisało” dopiero życie i nauczanie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa oraz działalność Jego apostołów. Kilku z nich wybrał Bóg, aby zapisać naukę Zbawiciela i opisać Wielką Zmianę, jaka zaistniała w ekonomii zbawienia dzięki Jego Ofierze, a także podać Kościołowi skodyfikowane zasady, na jakich w Nowym Przymierzu dokonuje się oczyszczenie z grzechów i zbawienie ludu Bożego (1 Jana 1,9-2,2).

(Na marginesie jeszcze jedno zdanie komentarza do słów tegoż biblisty: Nie powinniśmy zapominać, iż w zdaniu „całe Pismo przez Boga jest natchnione” (2 Tym 3,16), ap. Paweł stwierdza, że Pisma święte Starego Testamentu są W CAŁOŚCI natchnione przez Boga, nie zaś – jak to sugeruje autor – iż Stary Testament, TO JUŻ CAŁE Pismo Święte!)

Tak, początkowo się dziwiłem. Ale gdy wniknąłem głębiej w treść kolejnych słów, nagle zrozumiałem, cel tego zabiegu: Po prostu, w ten sposób Bolesław P. przygotowywał grunt, by zasiać w umysły czytelników przekonanie, iż – nie tylko dwa tysiące lat temu, ale także w każdym czasie, zarówno dla Żydów, jak i dla chrześcijan – jedynym autorytatywnym i godnym zaufania Pismem Świętym był i jest Stary Testament! A także, by z Nowego Testamentu przyjmować tylko to, co zawiera w sobie Stary Testament!

Oto jego słowa:

    • […] Jaki z tego płynie wniosek? Po pierwsze – jeśli szukamy odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące biblijnej doktryny, szukać jej powinniśmy najpierw w Biblii hebrajskiej. Po drugie – warto pamiętać, że nauki Jezusa były spójne z objawieniem zawartym w Biblii hebrajskiej i dlatego Nowy Testament nie może tej zasady naruszać. Jeśli zaś jakieś twierdzenia zaprzeczają Biblii hebrajskiej, oznacza to, że albo mamy do czynienia z błędną interpretacją słów Jezusa (eschatologia), albo z niewłaściwym zrozumieniem i błędnym tłumaczeniem tekstu, albo też z celowym jego przekształceniem (ostateczna redakcja). Mając to wszystko na uwadze, możemy dopiero sprawdzić, co Biblia rzeczywiście mówi o Stworzycielu wszechświata…”.

Wypowiedź ta jest oczywistą paskudną manipulacją i frontalnym atakiem na Nowy Testament, który – zdaniem Bolesława P. – w wielu miejscach jest niewiarygodny, gdyż albo jest „błędnie interpretowany”, albo został „źle przetłumaczony”, albo „celowo przekształcony (czyli sfałszowany!) w ostatecznej redakcji”… Zaś o tym, co z Nowego Testamentu można zaakceptować, orzekają ludzie podzielający tę opinię „niezależnego teologa” – o wartości której napiszę jeszcze poniżej.

Nie mam wątpliwości, że w tym miejscu zdeklarowani przeciwnicy Pisma Świętego, którzy od dawna ogłaszali i ogłaszają, iż mają setki argumentów podważających wiarygodność całej Biblii, z satysfakcją uścisnęli by rękę Bolesławowi P., życząc mu najpewniej, aby na podobnej zasadzie jak Nowy, odrzucił także Stary Testament!… I kto wie, czy tak się kiedyś nie stanie?… Pierwszą taką próbę ten akurat teolog ma już zresztą za sobą: tę z podważeniem tekstu Księgi Rodzaju 2,1-3 oraz Księgi Wyjścia 20,8-11 – do czego nawiązałem na początku niniejszego artykułu. (Warto przy tej okazji zauważyć, że Bolesław P. bez skrupułów podważa autentyczność już nie tylko ksiąg Nowego Testamentu, lecz nie waha się – gdy to zgadza się z jego rozumowaniem – zaatakować także księgi Starego Testamentu, które podobno bardzo ceni!)

Według mego zrozumienia, przytoczoną opinię Bolesława P. należy stanowczo odrzucić, gdyż o ile księgi Starego Testamentu były źródłem podstawowej wiedzy o Wszechmocnym i Jego działaniu w czasach patriarchalnych i w okresie Izraela, a poprzez symboliczne ustanowienia (świątynia, jej ofiary i służba) oraz pisma proroków, zapowiadały nadejście Mesjasza, który będzie Pośrednikiem Nowego Przymierza, zapieczętowanego Jego krwią – to księgi Nowego Testamentu opisują szczegółowo kiedy i w jaki sposób się to dokonało, oraz na czym polega różnica pomiędzy Starym a Nowym Przymierzem, i jakie to ma znaczenie dla wiary, praktyki religijnej i zbawienia wierzących.

Stary Testament, to przecież Epoka materialnych symboli oraz proroczych zapowiedzi.

Natomiast Nowy Testament jest Epoką Duchowej Rzeczywistości, i zawiera poszerzenie nauki o Bogu i Jego działaniu w stosunku do całej ludzkości, zwłaszcza skupia się na Osobie i zbawczym Dziele Syna Bożego! To dlatego zgodna opinia biblistów głosi, że „Stary Testament był zapowiedzią Nowego, Nowy Testament zaś stanowi wypełnienie Starego”.4) Nie powinno więc nikogo dziwić, że natchnieni autorzy ksiąg nowotestamentowych do podanej w Starym Testamencie nauki dodali nowe, objawione im przez Pana, a wcześniej nieznane fakty i informacje. Ten oczywisty fakt jest świadectwem i zarazem dowodem biblijnej progresji, czyli stopniowego rozwoju spisanego objawienia Bożego, które zamyka dopiero księga Objawienia św. Jana. I nie ma powodu, aby – wzorem kontrowersyjnego teologa – sięgać po nożyce i bezceremonialnie wycinać niewygodne dla tej lub innej osoby fragmenty Ksiąg świętych Nowego Testamentu!

Dla porządku chcę tu odnotować, że zaraz po sugestii, iż Nowy Testament jest w wielu miejscach niewiarygodny, biblista zacytował kilkanaście wersetów ze Starego Testamentu, poświadczających, że Autorem dzieła Stworzenia jest Pan Bóg.

Jest oczywiste, że odpowiadając na pytanie, kto jest Stwórcą,

Bolesław P. nie mógł się ograniczyć do Starego Testamentu, lecz musiał się odnieść także do fragmentów Nowego Testamentu, które – nie negując, że „Jedyny Prawdziwy Bóg” (Jan 17,3), „z którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy” (1 Kor 8,6) jest Stwórcą wszechrzeczy – stwierdzają jednoznacznie, iż w dziele Stworzenia uczestniczył także Syn Boży. Oto kilka z takich fragmentów:

  • „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało […] Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat Go nie poznał. […] A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy. Jan świadczył o Nim i głośno wołał: Ten to był, o którym powiedziałem: Ten, który idzie za mną, był przede mną, bo pierwej był niż ja. […] Boga nikt nigdy nie widział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, przedstawił Go” (Jan 1,1-3.10.14.15.18);

  • […] On jest obrazem Boga Niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia. Bo w Nim zostało wszystko stworzone; i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy trony, czy panowania, czy zwierzchności, czy władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. On jest Głową Ciała – Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby On uzyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem Bóg, by w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą; przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach , wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża.”(Kol 1,15-20 BT);

  • Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków. Ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył. On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem mocy swojej, dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł na prawicy majestatu na wysokościach” (Hbr 1,1-3).

Biblista podjął temat, i najpierw wskazał na fragment Prologu ewangelii Jana: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało” (1,1-3), a potem zapytał:

  • Czy przytoczony fragment rzeczywiście dowodzi, że Jezus Chrystus to Bóg i Stwórca? W świetle tego, co mówi „całe Pismo” (2 Tym 3,16), czyli Biblia hebrajska, Jezus nie jest ani Bogiem w absolutnym tego słowa znaczeniu, ani też Stwórcą. Nieporozumienie związane z tekstem Ewangelii Jana bierze się m.in. stąd, że została ona napisana w antycznym języku greckim. Gdyby zaś Jezus chciał objawić swoim uczniom, że jest Stworzycielem świata, to przecież powiedziałby to językiem łatwiejszym do zrozumienia niż język filozofów greckich. On jednak tego nie uczynił. W każdym razie Ewangelie synoptyczne ani jednym słowem o tym nie wspominają. Ewangelia Jana różni się zatem od Ewangelii synoptycznych zarówno stylem pisarskim, zawartością opowieści, jak też wizerunkiem Jezusa, czego przykładem jest chociażby wyżej przytoczony fragment (J 1,1-3).”5)

Zestawmy to, co bibliście nie podoba się w Prologu Ewangelii Jana:

  • Najpierw to, że została napisana w języku greckim, a jego zdaniem… nie powinna! Wprawdzie zaraz potem sam zauważa, że Ewangelia ta powstała w odpowiedzi na rozwijający się, w pierwotnym chrześcijaństwie, zwłaszcza w środowisku greckim, gnostycyzm (a ściślej pregnozę) – a już to samo powinno wystarczyć, aby zrozumieć, dlaczego dla tej Ewangelii Pan wybrał ten właśnie język. Lecz tę pozytywną i pomocną informację biblista stara się wykorzystać przeciwko Ewangelii Jana, gdy pisze: „Można się pokusić o stwierdzenie, że ewangeliczna nauka o Logosie nie powstałaby prawdopodobnie nigdy, gdyby nie gnostycyzm oraz wcześniejsze koncepcje Logosu wywodzące się z filozofii greckiej” (podkr. SK). No i „niezależny biblista” <się pokusił>, i… stwierdził: „Słusznie więc uważa się, że to nie Jezus z Nazaretu […] wywarł wpływ na ostatecznego redaktora czwartej Ewangelii, lecz filozoficzna koncepcja Logosu, stworzona przez Heraklita, mędrców stoickich i Filona” (podkr. SK). Oczywiście, ani mu do głowy nie przyszło, że to jednak Pan i Głowa Kościoła (Kol 1,18), Jezus Chrystus, który opiekuje się świecznikami, czyli zborami Kościoła (Obj 1,12-16), widząc niebezpieczeństwo pregnozy natchnął Swego umiłowanego ucznia do napisania takiego właśnie tekstu…

  • Bolesławowi P. nie podoba się też, że Ewangelia wg Jana zbyt się różni od Ewangelii synoptycznych! – Będę naiwny i zapytam: A dlaczego nie ma się różnić, i co w tym niewłaściwego? Czy tekst świętych Pism, powstaje na zamówienie ludzi i ma zaspokajać ludzkie gusta?! A jeśli się nie spodoba, to mu… biada?! I czy słowa takie nie są aby zuchwalstwem wobec prawdziwego Autora, pod natchnieniem którego i Jan, i inni autorzy spisywali święte Księgi Nowego Testamentu?!…

  • Główny zarzut „niezależnego biblisty” brzmi: „W świetle tego, co mówi „całe Pismo” (2 Tym 3,16), czyli Biblia hebrajska, Jezus nie jest ani Bogiem w absolutnym tego słowa znaczeniu, ani też Stwórcą”. Wskazany werset (2 Tym 3,16) potwierdza oczywiście, że CAŁY Stary Testament jest natchniony przez Boga, nie twierdzi natomiast wcale, że Stary Testament jest CAŁYM PISMEM ŚWIĘTYM – wspomniałem już o tym powyżej. A co do uwagi, że w Starym Testamencie Syn Boży, nasz Pan Jezus Chrystus nie został tak wyraźnie, jak w Ewangelii wg Jana nazwany Bogiem i Stwórcą wszyscy, którzy przyjmują naprawdę CAŁE PISMO ŚWIĘTE – czyli Stary i Nowy Testament – nie mają problemu, by to zrozumieć i przyjąć. Owszem, ma z tym problem Bolesław P. – cóż jednak na to poradzić?

  • Jeszcze jeden zarzut podnosi biblista, po przeczytaniu opinii Bartha D. Ehrmana, który w książce „Przeinaczanie Jezusa” tak wyraził rozterkę, jaka go nawiedziła podczas lektury Prologu Ewangelii wg Jana: „Fragment ten napisany jest stylem bardzo poetyckim, którego próżno szukać w innych partiach Janowej Ewangelii. […] Czy zatem nie jest tak, iż ów początkowy fragment zaczerpnięty został z innego źródła niż reszta?” (podkr. SK). Takie i podobne rozterki i wątpliwości osób kontestujących poszczególne fragmenty Pisma Świętego, wystarczają niektórym chrześcijanom, by odrzucić ten czy inny fragment, tę czy inną księgę. Czy naprawdę tak trudno jest im oswoić się z myślą, że za cały natchniony tekst – zarówno gdy chodzi o treść, jak i formę – <odpowiada> Ten, który jest prawdziwym Autorem każdej Księgi Pisma?!… A jeśli chodzi o zbieżność niektórych prawd biblijnych z poglądami (czy przeczuciami) niektórych Greków, to może warto zwrócić uwagę na fragment DzAp 17,24-29. Bo tam – mówiąc o potrzebie poszukiwania Boga i możliwości Jego znalezienia – ap. Paweł powołał się na wypowiedź greckiego poety Aretosa: „Z Jego bowiem rodu jesteśmy”. – Czy fakt, że Apostoł powołał się na ten fragment, podważa prawdę albo osłabia znaczenie jego słów…?!

Nie ukrywam, że odkrycie poglądów

i obserwowanie metod działania rzekomego „niezależnego biblisty”, Bolesława P., napełniło mnie ogromnym rozczarowaniem i wielkim gniewem.

Rozczarowaniem, gdy uświadomiłem sobie, że człowiek, za którego kiedyś dziękowałem Bogu, bo miałem nadzieję, iż (korzystając ze swego usytuowania) będzie pomagał ludziom poszukującym drogi zbawienia – dołączył do tłumu burzycieli fundamentów wiary, i teraz wsącza w ludzkie serca i umysły wątpliwości, podrywając zaufanie do Pisma Świętego!

Gniewem, że diabłu udało się znów znaleźć kolejną ofiarę, którą może wykorzystać do swych celów! Szatan doskonale wie, że gdy uda mu się poderwać zaufanie do Pisma Świętego – wsączyć w dusze ludzkie wątpliwość w prawdę jego wypowiedzi i autentyczność biblijnego przekazu – ma szansę zniszczyć rodzącą się wiarę; bo wszak „wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Boże” (Rz 10,17 BG).

Przeciwnik Boga, i wszelkiej prawdy już na początku dziejów zrozumiał, że posianie wątpliwości do Słowa Bożego, owocuje dezorientacją i zagubieniem, a w konsekwencji duchową klęską. Z wiedzy tej szatan korzysta bezwzględnie od samego początku – od tragicznych wydarzeń w Ogrodzie Eden, gdzie po raz pierwszy odważył się zakwestionować prawdziwość Słowa Pana, co przeniosło ludzkości tragiczne skutki!

To czynił przez wszystkie wieki, a dziś, gdy pozostało mu już niewiele czasu (Obj 12,12), czyni to ze wzmożoną siłą! Szkoda, że w tym przypadku także przez Bolesława P., za pracę którego dziękowaliśmy kiedyś Bogu…

Przypisy:

  1. FAKTY i mity, Nr 33 (598), 19-25 VIII, 2011 rok, str. 21..

  2. FAKTY i mity, Nr 25 (746), 20-26 VI 2014, str. 21 oraz Nr 26 (747), 3 VII 2014 rok, str. 21.

  3. A priori (łac.) – bez zapoznania się z faktami, uprzedzając fakty.

  4. Por. Zachariasz Łyko, Wstęp do Pisma Świętego, wydawnictwo Znaki Czasu, Warszawa 1987, str. 142.

  5. FAKTY i mity, Nr 26 (747), 3 VII 2014 rok, str. 21.