6.Nie będzie tam już nikogo w wieku dziecinnym…

image_pdfimage_print

Nie będzie tam więcej nikogo w wieku dziecinnym, ani starca, któryby nie dopełnił dni swoich; bo dziecię we stu latach umrze; ale grzesznik, choćby miał i sto lat, przeklęty będzie. (Iz 65,20 BG).

Znana sytuacja i słowa Pana Jezusa Chrystusa z Mt 18,2.3 („A On przywoławszy dziecię, postawił je wśród nich, i rzekł: Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios”), dowodzą, że pewne cechy dziecka są wzorcowe dla odrodzonego z Ducha chrześcijanina. W ogóle, nasze życie i rozwój duchowy są w Biblii przyrównane do fizycznego rozwoju człowieka – od niemowlęctwa do wieku dojrzałego. Na to nawiązał ap. Piotr, gdy – zwracając się do nowo nawróconych, w swym Liście Pasterskim – napisał:

  • Jak niedawno nowonarodzone niemowlęta, pragnijcie duchowego, niesfałszowanego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu(1 Ptr 2,2 BT)

Tak, mamy być jak dzieci, ale… nie pod każdym względem!

Przeciwstawiając się pewnym nieprawidłowościom, jakie wystąpiły w zborze korynckim, ap. Paweł napisał:Bracia, nie bądźcie dziećmi wyrozumieniem; ale bądźcie dziećmi złością, a wyrozumieniem dorosłymi bądźcie(1 Kor 14,20 BG).

Podobnie jak życie fizyczne, także życie duchowe musi cechować rozwój.

Z radością i ze wzruszeniem reagujemy na gaworzenie niemowlęcia, z przyjemnością słuchamy malca gdy nieporadnymi słowami z przejęciem opowiada nam o swoich małych-wielkich sprawach, i z życzliwą pobłażliwością przysłuchujemy się fantazjom nastolatka. Jednak od człowieka dorosłego oczekujemy trzeźwego spojrzenia, prawidłowej oceny rzeczywistości i zdrowej, jednoznacznej reakcji na różne sytuacje. Natomiast razi nas i irytuje objawiana przez niektórych dorosłych niedojrzałość i infantylizm!

Nie inaczej jest w życiu duchowym.

Także tu musi być widoczny wzrost i postęp w poznawaniu i czynieniu woli Bożej. Świat zastawia na chrześcijanina różne pułapki; wokół pełno jest cielesnych pokus i duchowych zwiedzeń, bo „… bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich” (Ef 6,12)!

Ale chrześcijanin nie jest sam.

Przez wiarę i chrzest zostaje przyłączony do Kościoła, który jest „Domem Bożym, filarem i podwaliną prawdy” (1 Tym 3,15). Swój Kościół Jezus Chrystus wyposażył w dary duchowe, dzięki czemu wszystkie „niemowlęta” mogą dorastać i stawać się duchowo dojrzali:

  • I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami. Aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego.

Aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej.

Abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali we wszystkim w niego, który jest Głową, w Chrystusa.

Z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości.” (Ef 4,11-16).

Niestety, często bywa tak, że chrześcijanin zatrzymuje się na pewnym poziomie wiedzy i życia chrześcijańskiego, wpada w stan samozadowolenia, a potem apatii i śpiączki duchowej. Jak zauważa w swym komentarzu William Barclay, są też tacy wierzący, którzy świadomie i celowo unikają zetknięcia się z osiągnięciami wiedzy biblijnej i teologicznej. Są to ludzie dorośli, których rozwój religijny i duchowy pozostaje wciąż na poziomie dziecka. Jest to stan bardzo niebezpieczny.

Sprawa ta była problemem Kościoła w każdym pokoleniu. Autor Listu do Hebrajczyków ubolewa nad tym, że mimo upływu lat, mimo wielkich i palących potrzeb, członkowie zboru utknęli na początkowym etapie poznania i wiedzy chrześcijańskiej.

  • Biorąc pod uwagę czas, powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzebujecie kogoś, kto by was nauczał pierwszych zasad nauki Bożej; staliście się takimi, iż potrzeba wam mleka, a nie pokarmu stałego. Każdy bowiem, który się karmi mlekiem, nie pojmuje jeszcze nauki o sprawiedliwości, bo jest niemowlęciem; Pokarm zaś stały jest dla dorosłych, którzy przez długie używanie mają władze poznawcze wyćwiczone do rozróżniania dobrego i złego.” (5,12-14).

Pozostać „dzieckiem” w poznaniu i doświadczeniu chrześcijańskim, jest tragedią! Jest to stan niedojrzałości i chwiejności, braku wiedzy i umiejętności. Ale nie tylko to. Tacy niedojrzali członkowie zborów bardzo często stają się zarzewiem niepokojów, konfliktów i podziałów! Tak, jak to było w zborze korynckim, co stało się zmartwieniem i troską ap. Pawła:

  • I ja, bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. Poiłem was mlekiem, nie stałym pokarmem, bo jeszcze go przyjąć nie mogliście, a i teraz jeszcze nie możecie, jeszcze bowiem cieleśni jesteście. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie?” (1 Kor 3,1-3).

  • Bracia – wzywa apostoł – nie bądźcie dziećmi w myśleniu, ale bądźcie w złem jako niemowlęta, natomiast w myśleniu bądźcie dojrzali.” (1 Kor 14,20)!

Niestety, wiele takich „dzieci” nigdy nie osiąga dojrzałości!

Jak gipsowy odlew zastygają w ciasnym gorsecie swojej cielesności i zaniedbując potrzebny wzrost, trwają w początkach wiedzy i doświadczenia chrześcijańskiego. Jedną z konsekwencji i zarazem wykładnikiem takiego stanu jest m.in. to, że tracą duchową wrażliwość i pogrążają się w cielesności. A broniąc swego chrześcijańskiego statusu do znudzenia opowiadają o „dawnych – lepszych, pełnych gorliwości i oddania czasach”, gdzie kreują się na bohaterów wiary. Niestety, ich duchowe dziś jest puste, nieatrakcyjne i wyprane z żywej treści. Gdy pozostaną na tym poziomie – zwiędną i uschną, bo – jak napisano w proroctwie – „… dziecię w stu latach umrze(Iz 65,20 BG)!

Tragiczny los niedojrzałych duchowych „dzieci” podzielą również chrześcijanie, którzy pozwalają sobie na grzech – i bawią się grzechem!

To bardzo niebezpieczna <zabawa>, która tragicznie się kończy! Przekonał się o tym Judasz – jeden z Dwunastu, którego nie uchronił nawet status Apostoła Chrystusowego! Przekonuje o tym tragedia Ananiasza i Safiry oraz wielu, wielu innych. Pismo Święte jednoznacznie przed tym przestrzega:

  • Bo jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy. Lecz tylko straszliwe oczekiwanie sądu i żar ognia, który strawi przeciwników. Kto łamie zakon Mojżesza, ponosi śmierć bez miłosierdzia na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków. O ile sroższej kary godzien jest ten, kto Syna Bożego podeptał i zbezcześcił krew przymierza, przez którą został uświęcony, i znieważył Ducha łaski!

Znamy przecież tego, który powiedział: Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę; oraz: Pan sądzić będzie lud swój. Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego.” (Hbr 10,26-31).

Niebezpieczeństwa tego świadomy był także ap. Paweł, a dlatego stanowczo i konsekwentnie dyscyplinował swoje ciało, dbając o czystość życia i obyczajów:

  • Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał. Ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony.” (1 Kor 9,26.27).

Niestety, nie wszystkich cechuje taka konsekwencja. Niektórzy, uśpieni swoim statusem dzieci Bożych, zapatrzeni w swoje duchowe „zasługi”, dumni z wieloletniej (Ja jestem już 30!… 40!… 50 lat w Prawdzie!) przynależności do Kościoła Chrystusowego, stracili czujność i zatracili gdzieś wrażliwość na grzech… Jakby zapomnieli, że grzesznik choćby nawet miał sto lat – będzie przeklęty (Iz 65,20 BG)!

Pobudują domy…”

  • Gdy pobudują domy, zamieszkają w nich, gdy zasadzą winnice, będą spożywać ich plony. Nie będą budować tak, aby ktoś inny mieszkał, nie będą sadzić tak, aby ktoś inny korzystał z plonów, lecz jaki jest wiek drzewa, taki będzie wiek mojego ludu, i co zapracowały ich ręce, to będą spożywać wybrani moi.” (Iz 65,21.22).

Wielu chrześcijan poważnie oczekuje, że w Przyszłym Świecie będą budować domy, zakładać i pielęgnować ogrody, szczepić winnice, itp., itd. Dla urodzonych budowniczych, czy dla osób zakochanych w kwiatach i sadach, perspektywa taka może nawet wyglądać kusząco. W takim jednak przypadku, ten Przyszły Świat dziwnie przypominałby naszą ziemską rzeczywistość… I chyba nie z tym wiążemy nasze zbawienne nadzieje i oczekiwania! – O czym zatem mówi proroctwo?

W powszechnym rozumieniu słowo dom, ma najczęściej dwojakie znaczenie – stosujemy je na określenie budynku, ale także rodziny. W Biblii obydwa te pojęcia mieści w sobie greckie słowo oikos. Nieco ogólniej w Liście do Hebrajczyków w r. 3. stwierdzono, że cały świat jest domem Bożym, zaś ludzie rodziną Bożą – por. DzAp 17,21-29.

Stary Testament używa tego określenia, w obydwu wskazanych znaczeniach, rozszerzając je także na naród i/lub pokolenie (plemię). I dlatego czytamy o „domu Izraela” (por. 2 Mjż 16,31; 3 Mjż 10,6), „domu Judy” (1 Krl 12,21; Jer 3,18), „domu Józefa” (Am 5,6; Za 10,6), czy – w odniesieniu do innego narodu – o „domu niewoli” (to o Egipcie – por. 2 Mjż 13,3; 20,2). Jeszcze jedno znaczenie słowa „dom” – odnoszące się do świątyni jerozolimskiej – to dom Pański (2 Mjż 23,19; DzAp 7,47), Dom Boży(Ps 42,5). I użyty przez Pana Jezusa zwrot Dom Ojca (Jan 14,1-3) – odnoszący się do Nieba („trzeciego nieba”, „raju” – por. 2 Kor 12,2-4). Autorzy nowotestamentowi wielokrotnie nawiązują do tej terminologii:

  • Także tutaj „dom”, to najpierw budynek: „Panie sługa mój leży w domu sparaliżowany” (Mt 8,6); „… a pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła go do domu” (Łk 10,38); „… nadzy i poranieni uciekli z owego domu” (DzAp 19,16); „Także zbór, który jest w domu ich” (Rz 16,5);

  • Następnie „domem” jest rodzina: Korneliusz był bogobojny „z całym domem swoim” (DzAp 10,2); Kryspus, przełożony synagogi „uwierzył w Pana wraz z całym swoim domem” (DzAp 18,8); „Ochrzciłem także dom Stefana” – napisał ap. Paweł (1 Kor 1,16); „Niech Pan okaże miłosierdzie domowi Onezyfora” – modli się Apostoł (2 Tym 1,16);

  • A szczególne znaczenie posiada określenie dom Boży”. Kiedyś odnosiło się ono do świątyni izraelskiej, w której mieszkała Chwała Pańska [Szekinah] (por. 2 Mjż 25,8; DzAp 7,47); obecnie zaś odnosi się do Kościoła Jezusa Chrystusa: „…masz wiedzieć, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podwaliną prawdy”. (1 Tym 3,15).

W tym kontekście zwrot „zbudować dom”, poza dosłownym, ma również znaczenie alegoryczne.

Taki właśnie, alegoryczny sens, mają słowa Pana Jezusa z Mt 7,24: „Każdy więc, kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża, który zbudował dom swój na opoce”. Także słowa ap. Piotra: „I wy sami jako żywe kamienie budujecie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa” (1 Ptr 2,5). Oraz słowa Apostoła Narodów, Pawła, kiedy wzywa wierzących: budujcie jeden drugiego(1 Tes 5,11)!

Poszczególne wersety Słowa Bożego mówią albo o budowaniu indywidualnego „domu” wiary każdego chrześcijanina. Albo o budowie lokalnych „domów” – Zborów. Albo w końcu o budowie wielkiego „domu Bożego” – całego Kościoła Jezusa Chrystusa. I tak, kiedy Zbawca mówi: „… na tej opoce zbuduję Kościół mój” (Mt 16,18), ma na myśli uniwersalny Kościół – wszystkie dzieci Boże, ze wszystkich wieków i wszystkich narodów świata. O takim „domu” mówi też ap. Paweł, kiedy w Liście do Efezjan zapewnia chrześcijan pochodzących z pogan, że wraz z nawróconymi z Izraela tworzą Kościół Boży:

  • Tak więc już nie jesteście obcymi i przychodniami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga. Zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. Na którym cała budowla mocno spojona rośnie w przybytek święty w Panu. Na którym i wy także wespół się budujecie na mieszkanie Boże w Duchu.” (Ef 2,19-22).

Prorocza zapowiedź Izajasza 65,21.22 wiąże się ściśle z ewangelizacją świata.

Wszędzie tam, gdzie docierali Boży posłańcy, rozpoczynała się „budowa domów” – pozyskiwanie oraz umacnianie w wierze i posłuszeństwie Prawdzie pojedynczych osób, a także zakładanie lokalnych i narodowych Zborów/Kościołów.

  • Czytając księgę Dziejów Apostolskich obserwujemy wiele takich „placów budowy”, na których krzątają się poświęceni budowniczowie, a efekty ich pracy są zdumiewające (por. DzAp 2,41-47; 4,32-35; 8,5-8; 10,34-48; 13,44-52; 14,21-25; 17,22-34; 18,1-10; 19,18-20; itd.);

  • W Rz 15,18-20 ap. Paweł pisze, że „począwszy od Jerozolimy i okolicznych krajów aż po Ilirię rozkrzewiłem ewangelię Chrystusową”, a wszędzie „budowę” rozpoczynał od podstaw, „gdzie imię Chrystusa nie było znane, abym nie budował na cudzym fundamencie” (w. 20)!

  • W wyniku zwiastowania Ewangelii przez licznych posłańców, zbudowano „domy”/zbory, których członkami byli nawróceni z Żydów (Jerozolima, Antiochia, Rzym), z Samarytan (Samaria), i nawróceni z pogan (Korynt, Efez, Filippi, Kolosach, Tesalonice, w Galacji, i wiele, wiele innych).

Trwa to przez wszystkie wieki istnienia chrześcijaństwa.

Do uniwersalnego Kościoła (Domu Bożego), włączane są „domy” znajdujące się w różnych miastach i krainach świata. I tak jak tamte pierwsze, starożytne, również „domy” później „zbudowane” noszą lokalne nazwy, związane ze swym geograficznym usytuowaniem. dziś mówić możemy o „domu/zborze polskim”, o „domu/rosyjskim”, „domu zborze/niemieckim”, „domu zborze/angielskim”, „domu/zborze filipińskim”, itp., itd. Albo – od nazwy miasta – o „domu/zborze londyńskim”, „domu/zborze) warszawskim”, itd., itd.

Słowo „dom”, kojarzy się ze schronieniem i poczuciem bezpieczeństwa, z ciepłem ogniska i bliskością innych osób – rodziny. Proroctwo mówi, że budowniczowie „domów”, zamieszkają w nich i znajdą wszystkie te wartości. – Taka właśnie jest (powinna być!) rzeczywistość duchowa biblijnego chrześcijaństwa; ci, którzy budują siebie (Mt 7,24) i innych (1 Tes 5,11), grzeją się w słońcu braterskiej i siostrzanej miłości, czerpiąc z tego wiele radości.

  • Jak Paweł, który pisał do wierzących w Filippi: „… bracia moi umiłowani… radości korona moja…” (4,1); „Bo któż jest naszą nadzieją albo radością, albo koroną chwały przed obliczem Pana naszego Jezusa Chrystusa w chwili jego przyjścia? Czy nie wy? Zaiste, wy jesteście chwałą naszą i radością!(1 Tes 2,19.20);

  • Jak ap. Jan: „Nie ma dla mnie większej radości, jak słyszeć, że dzieci moje żyją w prawdzie” (3 Jana 4).

Zasadzą winnice…”

Podobny sens jak „budowanie domów”, ma także sadzenie winnic. – To inny obraz tej samej duchowej rzeczywistości Kościoła Bożego i podejmowanych w nim wysiłków ewangelizacyjnych. Wyraził to Pan Jezus w pięknej alegorii „O krzewie winnym”:

  • Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. […] Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie.(Jan 15,1-5).

W Bożej winnicy zatrudnieni są Jego słudzy, którzy przygotowują ziemię, sadzą winorośl i pielęgnują młode roślinki. „Ja zasadziłem, Apollos podlewał, a wzrost dał Bóg (1 Kor 3,6) – opisał tę pracę ap. Paweł.

I znów, ta żmudna, wymagająca wiele wysiłku, cierpliwości i wytrwałości służba, nagradzana jest plonami winnicy. O Jezusie Chrystusie powiedziano: Z pracy duszy swojej ujrzy owoc, którym nasycony będzie… (Iz 53,11 BG). Podobnie jak Zbawiciel, także trudzący się w winnicy Pańskiej słudzy przeżywają chwile radości, gdy widzą wierność, oddanie Bogu i miłość swoich podopiecznych. To najlepszy, najsmaczniejszy „pokarm”, ogromna satysfakcja i nagroda za poświęcenie, zaangażowanie i trud:

  • Powinniśmy zawsze dziękować Bogu za was, bracia. Jest to rzecz słuszna. Wiara wasza bowiem bardzo wzrasta a wzajemna miłość wasza pomnaża się w was wszystkich. Tak że i my sami chlubimy się wami w zborach Bożych, waszą wytrwałością i wiarą we wszystkich prześladowaniach waszych i uciskach, jakie znosicie.” (2 Tes 1,3.4);

  • Uradowałem się bowiem bardzo, gdy przyszli bracia i złożyli świadectwo o rzetelności twojej, że ty istotnie żyjesz w prawdzie. Nie ma zaś dla mnie większej radości, jak słyszeć, że dzieci moje żyją w prawdzie (3 Jana 3.4);

  • Bo chociaż ciałem jestem nieobecny, to jednak duchem jestem z wami i raduję się, widząc, że jest u was ład i że wiara wasza w Chrystusa jest utwierdzona.” (Kol 2,5)!

Jaki jest wiek drzewa…”

W tym kontekście interesujące jest kolejne zdanie naszego wersetu: lecz jaki jest wiek drzewa, taki będzie wiek mojego ludu, i co zapracowały ich ręce, to będą spożywać moi wybrani.

Alegoria drzewa jest wielokrotnie powoływana w Słowie Bożym.

Wyobraża ono albo człowieka jako jednostkę (czyt. Ps 1,1-3; Jer 17,7.8), albo cały naród (Iz 1,30; por. Mt 3,1-10), albo – jak w Liście do Rzymian – lud Boży Starego i Nowego Przymierza (Rz 11,16-24).

Siła drzewa spoczywa w jego korzeniach.

Im lepiej jest ukorzenione, im głębiej sięga korzeniami w ziemię w poszukiwaniu wody – tym więcej życiodajnych soków płynie w górę do konarów i gałęzi. Tym zieleńsze i bujniejsze są jego liście, co rodzi nadzieję na dorodne owoce. I nawet gdy przyjdzie susza – ono przetrwa!

Takie właśnie „drzewa” wyobrażają biblijnych, z Ducha zrodzonych chrześcijan (por. Ps 1,3).

Zakorzenieni” w Bogu, z Niego czerpią swą siłę i moc, na Nim opierają się w życiowych zawieruchach – w dniach doświadczeń i duchowej posuchy, w walkach przeciwko potędze diabelskiej:

  • Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie. Wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając nieustannie dziękczynienie.” (Kol 2,6.7);

  • W końcu, bracia moi, umacniajcie się w Panu i w potężnej mocy jego. Przywdziejcie całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami diabelskimi. Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich. Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym i, dokonawszy wszystkiego, ostać się.” (Ef 6,10-13);

  • Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię. By sprawił, według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku. Żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy, wkorzenieni i ugruntowani w miłości, zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą.” (Ef 3,14-19).

Wkorzenione i ugruntowane w miłości” dzieci Boga, nie są przelotnym i nietrwałym zjawiskiem na tym świecie. I choć w generalnej ocenie Słowa Bożego „wszelkie ciało jest trawą, a cały jego wdzięk jak kwiat polny” (Iz 40,6), to prawdziwi, z Ducha zrodzeni, trwający w Chrystusie chrześcijanie, przypominają nie tyle trawę, co raczej silne, mocno ukorzenione drzewa! Ich życie i praca nie mijają bez śladu – one trwają! Ich czyny nie giną wraz z nimi – mają wymiar wieczny! Kościół, którego są członkami i który budują, wiara, którą przekazują ludziom nawracającym się ze świata do Boga, wartości duchowe, moralne i etyczne, jakie szczepią – wszystko to jest niezniszczalnym dziedzictwem kolejnych pokoleń wyznawców Pana Jezusa Chrystusa. Te „drzewa” przez długie lata rodzą swoje owoce, którymi żywią się wszyscy wokół.