Rozdział XII

image_pdfimage_print

Rozdział XII

Kogo Jezus Chrystus zabierze do Nieba?

Nie wszyscy Świadkowie, którzy rozczarowali się nauk „Strażnicy”, mają dość sił, by mimo wszystko uparcie i wytrwale poszukiwać Bożej drogi zbawienia. Większości z nich potrzebna byłaby pomoc psychologiczna i mocne wsparcie duchowe. A zazwyczaj obydwu im brak! I często musi minąć długi czas, zanim podniosą się z ziemi, na którą upadli odrzuceni, potępieni i nakarmieni pogardą byłych współbraci. Niestety, niektórzy nie unieśli tego ciężaru, i – zrozpaczeni, załamani i samotni – popadli w niewiarę, albo i wpadli w nałogi. To łatwo wykorzystują przywódcy Organizacji wszystkich szczebli ostrzegając podporządkowane sobie zbory, że tak oto kończą wszyscy, którzy utracili wiarę w „wiernego i roztropnego niewolnika” z Brooklynu!…

Na szczęście działający z nadania „Strażnicy” nadzorcy często się mylą, gdyż powaleni powstają z kolan i szukając – zbliżają się do Boga, odnajdują drogę zbawienia, i zbory, w których budują swą wiarę bezpośrednio na Słowie Bożym! Pisałem o tym już we wcześniejszych rozdziałach tej książki. I jeszcze może napiszę. Poniżej słowa byłego starszego zboru Świadków w Sosnowcu, Ryszarda Solaka, który przeszedł tę trudną drogę. We wstępie do wydanej przez siebie książki, napisał on m.in.:

  • Gdyby słowa te dotarły do Ciebie, Czytelniku dwa lata temu, wtedy gdy powstawał rękopis tego skromnego dzieła, czytałbyś wspomnienia człowieka załamanego, który stracił grunt pod nogami z powodu załamania się idei, na której przez wiele lat budował swoją przyszłość. Jednak słowa te nie były pisane wtedy z myślą udostępnienia ich szerszemu ogółowi, lecz dla swoich wspomnień na przyszłość, żeby na świeżo zanotować to, co stało się przyczyna tragedii, gdyż pamięć ludzka jest zawodna. Myślałem też o tym, że dzieci moje, które były świadkami moich zmagań, mogą w przyszłości poszukiwać przyczyn mojej ostatecznej decyzji. Należało więc pozostawić im na wypadek mojego zejścia z areny tego świata, jakiś punkt informacyjny. […] Kiedy przed kilkoma laty opuściłem szeregi Św. Jehowy, byłem załamany duchowo. Przez dziesięć długich lat byłem bowiem stale w pierwszych szeregach organizacji. Używam tu zwrotów być może niezrozumiałych dla wielu chrześcijan, ale ci, co mają, mieli, lub będą mieć cokolwiek wspólnego ze Św. Jehowy, ci mnie zrozumieją, a o nich mi przede wszystkim chodzi. Może moje doświadczenie pomoże im uratować swą wiarę, a może i życie. Tak właśnie, dziesięć lat… Ci, co mnie znają, nie mogą mi zarzucić, że kiedykolwiek zaniedbywałem to, co nazywa się <dziełem>. Jeśli wtedy coś zaniedbywałem, to wyłącznie własną rodzinę dla <dzieła>. Piszę to dlatego, że niedawno spotkałem się z zarzutem, że pewnie nie chciało mi się głosić, więc odszedłem od Świadków. Opinię te wygłosiła osoba, która jest u Świadków niedawno, może dwa lata zaledwie, więc nie zna, bo znać nie może tego, czego doświadczyłem ja. […]

  • Przez wszystkie te lata […] spotykałem się ze sprawami, których nie dało się pogodzić z treścią i duchem Pisma Świętego. Ale zawsze znajdowałem wytłumaczenie, że dzieje się tak dlatego, że ludzie są niedoskonali. Takie też było tłumaczenie „Strażnicy” – podstawy wiary Świadków Jehowy. Jednak po wielu latach mojej działalności w szeregach Świadków przekonałem się, ze dzieje się tak przede wszystkim z winy zasad wiary, niezgodnych z duchem Ewangelii. Próbowałem coś zrobić dla poprawy sytuacji, lecz wysiłki te były skazane na niepowodzenie, gdyż u Świadków nie liczy się żadna opinia, nawet najbardziej doświadczonego członka organizacji; jedynie tzw. „niewolnik wierny i roztropny” może nadać nowy kierunek wiary. Jest to grono anonimowe, działające gdzieś w Brooklynie, więc trudno z nimi polemizować, lub obciążać odpowiedzialnością za cykliczne wzloty i upadki tej swoistej organizacji. Wszelkie próby interwencji mogą się zakończyć wykluczeniem, co nie jest przyjemne, zważywszy, że w takim przypadku ma się za sobą spalone wszystkie mosty. […] Do czego może doprowadzić zaszczucie człowieka, może posłużyć przykład tysiąca ludzi z dżungli w Gujanie, którzy popełnili zbiorowe samobójstwo. […] Można co najwyżej tłuc głową w ścianę. […] przez trzy lata w gronie rodziny i samotnie studiowałem Pismo, „czy tak się rzeczy mają”. Odrzuciłem krępujący mię balast „Strażnicy”, by nie zanieczyszczał mi umysłu. […] poznałem smak duchowego życia w Chrystusie, i kiedy osobiście, po raz pierwszy w życiu pomodliłem się bezpośrednio do Jezusa, szloch targnął moja piersią!… Odczułem ogromny duchowy spokój i moc, która mnie wzmocniła. Wiem, ze było to moje duchowe zrodzenie; to, o którym Pan Jezus mówił do Nikodema. Kiedy rodzi się dziecko, wtedy też płacze. To samo dzieje się, gdy grzeszny człowiek rodzi się do nowego życia…” (Ryszard Solak, Prorocy z Brooklynu, s. 8-15).

Wiele podobnych świadectw można znaleźć w listach, jakie nadchodzą do „Słowa Nadziei” – czasopisma wydawanego w Bydgoszczy przez byłych Świadków. Opisując swoje dramatyczne, a często wręcz tragiczne losy w brooklyńskiej organizacji, a potem poza nią, autorzy listów dzielą się radością, jaka jest ich udziałem od chwili, gdy nawiązali bezpośrednią relację z Bogiem przez Pana Jezusa Chrystusa:

  • […] Zrozumiałem, co to znaczy być chrześcijaninem, i do kogo się to odnosi. Zrozumiałem to dzięki osobistemu czytaniu Biblii, modlitwie, i waszemu biuletynowi. Muszę się wszystkiego uczyć od nowa. Całe 32 lata to była ludzka filozofia, która prowadzi do nikąd. Kiedy czytam Biblię, nasuwa mi się coraz więcej pytań, np.: ”Drugie owce” – czy jest to temat poprawnie tłumaczony w organizacji, czy też potrzebuje skorygowania? Następne pytanie: „Kto pójdzie do nieba?” […] Chciałbym jak najwięcej dowiedzieć się prawd biblijnych, ponieważ spodziewam się wizyty <komitetu sądowniczego> Świadków Jehowy, dlatego, że zacząłem myśleć tak, jak uczy Biblia. Chciałbym wiedzieć, jak z nimi rozmawiać, bo już nie chcę popierać zła, które tolerują, i błędnych nauk, jakie głoszą. Już od dawna nie głoszę oficjalnie, ale jeszcze nie wystąpiłem z organizacji, ponieważ jeszcze nie rozumiem wielu nauk. Znalazłem się w punkcie zerowym, ale myślę, że teraz będzie mi łatwiej niż wtedy, kiedy wstępowałem w ich szeregi. Wasz brat Józef ” (Słowo Nadziei, nr 21/1993).

Na tę samą drogę wszedł pan Z., o którym pisałem w poprzednim rozdziale. On także nie dał się stłamsić nadzorcom zborowym i wezwanym przez nich sługom obwodu i okręgu. Jego sprawa stała się dość głośna ze względu na fakt, że Świadkami była większość jego bardzo licznej rodziny, a on miał odwagę dzielić się z nimi swymi wątpliwościami co do nauk Organizacji. Co więcej, w miarę jak zgłębiał Pismo i rozmawiał z innymi chrześcijanami, także tą wiedzą dzielił się ze swymi bliskimi – i niektórzy z nich zaczynali się otwierać na argumenty biblijne… Tego organizacja nie mogła tolerować; w ekspresowym tempie został postawiony przed <komitetem sądowniczym> i… wykluczony ze zboru!

Pamiętam, że odwiedził mnie na krótko przed spotkaniem z <komitetem sądowniczym>. Chciał porozmawiać o pierwszym zmartwychwstaniu, w którym – do czego coraz bardziej się przekonywał – mają wziąć udział wszyscy zbawieni. To tej nadziei chciał bronić przed swymi współbraćmi

  • Chcę pana prosić o pomoc. Sprawa „pierwszego zmartwychwstania” i zabrania zbawionych do nieba została omówiona w książce Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi. Przeczytam panu pewien fragment, w którym organizacja twierdzi, że dotyczy to wyłącznie 144 000. Wiem, że to nie tak, ale nie do końca umiem sobie poradzić z argumentacją „Strażnicy”. Trochę się w tym pogubiłem… (Wyciągnął z torby małą czerwoną książeczkę, otworzył ją w zaznaczonym karteczką miejscu i przeczytał: „[…] O Jezusie Chrystusie powiedziano, że jest „pierwszym, który miał zostać wzbudzony z martwych” (Dzieje Apostolskie 26:33). To znaczy, że miał być pierwszym wskrzeszonym z tych, którzy nie muszą znowu umrzeć. Poza tym był pierwszym, który miał być wzbudzony jako osoba duchowa (1 Piotra 3,18). Ale Biblia wspomina jeszcze o innych, czytamy bowiem: „Każdy w swojej kolejności: Chrystus jako pierwocina, potem należący do Chrystusa, podczas jego obecności” (1 Koryntian 15,20-23). Niektórzy mieli więc być wskrzeszeni wcześniej. „Należący do Chrystusa”, to 144 000 wiernych uczniów wybranych do rządzenia wraz z nim w Królestwie. O ich niebiańskim zmartwychwstaniu Biblia mówi: „Szczęśliwy i święty jest każdy mający udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad tymi wtóra śmierć nie ma władzy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa, i będą królować z nim przez tysiąc lat” (Objawienie 20:6; 14,1,3). Po zmartwychwstaniu Chrystusa mieli więc być w dalszej kolejności wskrzeszeni ci, którzy należą do 144 000. Tacy mają udział w „pierwszym zmartwychwstaniu”, czyli we „wcześniejszym zmartwychwstaniu” (Filipian 3,11). Kiedy to miało nastąpić? – „Podczas jego obecności”, mówi Biblia. Jak to już wiemy z poprzednich rozdziałów, obecność Chrystusa rozpoczęła się w roku 1914. Tak więc „dzień” „pierwszego zmartwychwstania” wiernych chrześcijan do nieba już nadszedł. Nie ulega wątpliwości, że apostołowie i inni wierni chrześcijanie zostali już wskrzeszeni do życia w niebie (2 Tymoteusza 4,8). Jednakże teraz, podczas niewidzialnej obecności Chrystusa, żyją jeszcze chrześcijanie, którzy mają tę samą nadzieję królowania w niebie z Chrystusem. Są to pozostali, ostatek 144 000… Kiedy zmartwychwstaną? Oni nie muszą spać w śmierci. Gdy tylko umrą, są natychmiast wskrzeszeni. Biblia mówi: „Nie wszyscy zapadniemy w sen, lecz wszyscy będziemy przemienieni, w jednej chwili, w mgnieniu oka, podczas ostatniej trąby. Bo trąba zabrzmi i umarli będą wskrzeszeni, nieskazitelni” (1 Koryntian 15,51,52; 1 Tesaloniczan 4,15-17). „Oczywiście – kontynuował – to „pierwsze zmartwychwstanie” do życia w niebie jest dla oczu ludzkich niewidzialne. Jest to zmartwychwstanie do życia w charakterze stworzenia duchowego. Biblia tak opisuje to przejście do życia duchowego: „Jest siane w skazitelności, a wskrzeszane w nieskazitelności. Jest siane w niesławie, a wskrzeszane w chwale. […] Jest siane ciało fizyczne, a wskrzeszane ciało duchowe” (1 Koryntian 15,42-44). Już samo wyrażenie „pierwsze zmartwychwstanie” wskazuje jednak, że będzie też drugie. Ma to być zmartwychwstanie sprawiedliwych i niesprawiedliwych do życia na rajskiej ziemi. Nastąpi po Armagedonie. Będzie to „lepsze zmartwychwstanie”, niż zmartwychwstanie chłopców wskrzeszonych przez Eliasza i Elizeusza oraz innych wskrzeszonych na ziemi. Dlaczego? Bo jeśli ci, którzy zostaną wzbudzeni po Armagedonie, zechcą służyć Bogu, już nigdy nie będą musieli umrzeć (Hebrajczyków 11,35)…” (Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi,. s. 172.173).

  • No właśnie, – spojrzał na mnie – to jest właśnie to. Proszę mi powiedzieć, co w tej argumentacji jest nie tak! Najpierw chciałbym sam dobrze to zrozumieć, aby potem przedstawić to moim braciom. Nie wiem, czy pozwolą mi wiele mówić, ale chciałbym chociaż spróbować”.

Poprosiłem go o książkę, by raz jeszcze uważnie przeczytać cały fragment i spojrzeć na podane w nim wersety biblijne. Uznał to za rzecz naturalną. Wyciągnął swoją Biblię, przygotował zeszyt z długopisem, i cierpliwie czekał.

  • Cóż mogę powiedzieć… – zacząłem po dłuższej chwili. Cały ten fragment, choć wyraża różne opinie (dość luźno związane z wersetami, na które się powołuje), istotnie skupia się przede wszystkim na sprawie i okolicznościach zmartwychwstania, a dokładniej – „pierwszego zmartwychwstania”. Jego autorzy starają się przekonać, że w zmartwychwstaniu tym będzie mieć udział wyłącznie grupa 144 000. Są tego bardzo pewni, choć ta pewność jest całkowicie nieuprawniona. Proponuję, abyśmy się przyjrzeli ich argumentacji, bo: (1) Wychodząc od wersetu 1 Kor 15,23 opisującego kolejność zmartwychwstania („A każdy w swoim porządku: jako pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi /NW:”należący do Chrystusa”/ , w czasie jego przyjścia”), autorzy twierdzą, że zwrot „należący do Chrystusa”, odnosi się wyłącznie „do 144 000 wiernych uczniów, wybranych do rządzenia razem z nim w Królestwie”. Niestety, jest to błędne twierdzenie! Bo do Jezusa Chrystusa należą wszyscy, którzy w Niego uwierzyli i przyjęli Go jako swego osobistego Zbawiciela, a nie tylko grupa 144 000. Tak orzeka Słowo Boże na wielu miejscach, m. in. w Rz 8,5-11 („Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według ducha – do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś ducha – do życia i pokoju. Dlatego że dążność ciała jest wroga Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna. A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w Was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, Ten, co wskrzesił Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha” – BT). Oraz w Gal 3,26-29 („Wszyscy bowiem dzięki wierze w Jezusa Chrystusa jesteście synami Bożymi. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda, ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. Jeżeli tedy przynależycie do Chrystusa, to jesteście też potomstwem Abrahama, i zgodnie z obietnicą dziedzicami” – BT). Wbrew temu, co głosi „Strażnica”, „należący do Chrystusa” to wszyscy Jego wierni naśladowcy, a nie jedynie grupa 144 000. – I to jest pierwsza sprawa. (2) Sprawa następna jest jeszcze poważniejsza. Zastanawiam się, czy redaktorzy „Strażnicy” zauważyli, że nauczając, iż jedynie 144 000 zostaną wskrzeszeni w pierwszym zmartwychwstaniu – wyeliminowali ze zbawienia wszystkich pozostałych naśladowców Jezusa Chrystusa?! Bo w cytowanym przez nich wersecie Obj 20,6 Pismo stwierdza jednoznacznie, że „druga śmierć” – a więc ostateczne unicestwienie w „jeziorze ognia i siarki” – nie ma mocy wyłącznie nad tymi, którzy mają udział w pierwszym zmartwychwstaniu! Wszyscy pozostali zginą na zawsze: „Błogosławiony i święty ten, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad nimi druga śmierć nie ma mocy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i panować z nim będą przez tysiąc lat”. – A zatem na jakiej podstawie „Strażnica” naucza, że inni ludzie będą – jak mówi tytuł cytowanej książki – „żyć wiecznie w raju na ziemi”?!

Wzrok pana Z., który uważnie śledził tok mojego wywodu, wyrażał w tej chwili ogromne zdumienie:

  • To wręcz niesamowite! – powiedział. Dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłem?!… Przecież w ten sposób organizacja ogranicza ogólną liczbę zbawionych do zaledwie 144 000…! A co z „wielką rzeszą” z Obj 7,9? Przecież z opisu ap. Jana wynika, że oni także będą zbawieni!… Co tu jest pokręcone?!

  • To dobre pytanie, a odpowiedź jest bardzo prosta. Źródłem problemu jest manipulacja, jakiej w omawianym cytacie książki dopuściła się „Strażnica”. Proszę zauważyć: oni najpierw zupełnie bez uzasadnienia zasugerowali, że chrześcijanie, którzy „należą do Chrystusa”, i zgodnie z 1 Kor 15,23 zostaną wskrzeszeni „w czasie Jego przyjścia”, czyli w „pierwszym zmartwychwstaniu”, to wyłącznie 144 000. Zaraz potem, również bez jakiegokolwiek uzasadnienia stwierdzili, że także werset Obj 20,6 dotyczy wyłącznie 144 000. Ale jest to manipulacja szyta grubymi nićmi. Bo – jak to już zaznaczyłem powyżej w pkt. (1) – termin z 1 Kor 15,23 „należący do Chrystusa”, nie określa tylko 144 000, ale wszystkich wiernych naśladowców Zbawiciela; i wszyscy oni zostaną wskrzeszeni w czasie Jego powtórnego przyjścia (1 Tes 4,13-17). Także werset Obj 20,6 zapowiada zmartwychwstanie wszystkich sprawiedliwych: „Błogosławiony i święty ten, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad nimi druga śmierć nie ma mocy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i panować z nim będą przez tysiąc lat”. Jest to zatem gwarancja, że wszystkie dzieci Boże będą na zawsze uwolnione od „drugiej śmierci” i będą żyć szczęśliwie w wiecznym Bożym Królestwie!

  • Tytułem uzupełnienia chcę w tym miejscu dodać, że „pierwsze zmartwychwstanie” (zmartwychwstanie wszystkich sprawiedliwych z całej historii Ziemi), należy odróżnić od zmartwychwstania drugiego, które będzie wskrzeszeniem niesprawiedliwych – na sąd i unicestwienie w „ogniu gehenny” (por. Jan 5,28.29). Tak jak ap. Paweł wierzymy bowiem, „że nastąpi zmartwychwstanie sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (DzAp 24,15). Wszyscy sprawiedliwi zostaną wskrzeszeni przy powtórnym przyjściu Jezusa Chrystusa, przemienieni w ciała nieskazitelne i nieśmiertelne (1 Kor 15,23.50-54), i zabrani przez Jezusa do „Domu Ojca” na okres „tysiąca lat” (Jan 14,1-3; 1 Tes 4,13-17; Obj 20,6), natomiast niesprawiedliwi zostaną wskrzeszeni tysiąc lat później (Obj 20,5), by stanąć przed Sądem Ostatecznym, a następnie zostaną wtrąceni w „jezioro ogniste” (Obj 20,11-15)! (3) I kolejna sprawa. Według autorów książki, „pierwsze zmartwychwstanie” jest procesem rozciągniętym w czasie na wiele lat. Twierdzą oni, że rozpoczęło się w roku 1914 – bo wtedy ich zdaniem rozpoczęła się „wtóra obecność” Jezusa Chrystusa na Ziemi – i trwać będzie aż do śmierci ostatniego członka 144 000. Przypomnę odnośny fragment książki: „[…] Oni nie muszą spać w śmierci? Gdy tylko umrą, są natychmiast wskrzeszani. Biblia mówi: „Nie wszyscy zapadniemy w sen śmierci, lecz wszyscy będzie my przemienieni, w jednej chwili, w mgnieniu oka, podczas ostatniej trąby. Bo trąba zabrzmi i umarli będą wskrzeszeni nieskazitelni” (1 Koryntian 15,51,52; 1 Tesaloniczan 4,15-17)…”.

I tu jest ważna sprawa, o którą chciałem pana zapytać – odezwał się mój gość. Bo ostatnio zaniepokoiła mnie myśl, co się dzieje z ciałem zmarłego członka 144 000 – czy pozostaje w grobie, czy zostaje przemienione w ciało duchowe…?

  • Dobrze, za chwilę przyjrzymy się tej kwestii. Teraz jednak chciałbym się na chwilę zatrzymać przy nauce „Strażnicy”, że „pierwsze zmartwychwstanie” nie będzie wydarzeniem jednej chwili, ale jest rozciągniętym w czasie procesem. Skąd wziął się taki pogląd? Bo na pewno nie z wersetów biblijnych, na które powołuje się organizacja! Przypomnę, że autorzy cytowanej książki wskazali na dwie wypowiedzi ap. Pawła: (1)Oto tajemnicę wam objawiam: nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni, W jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my zostaniemy przemienieni” (1 Kor 15,41.52);. i (2)A to wam mówimy na podstawie Słowa Pana, że my, którzy pozostaniemy przy życiu aż do przyjścia Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy zasnęli. Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie. Potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze; i tak zawsze będziemy z Panem” (1 Tes 4,15-17). Występujące w tekstach określenia nie pozostawiają wątpliwości, że pierwsze zmartwychwstanie będzie wydarzeniem jednorazowym, o błyskawicznym przebiegu. Zwroty: „w jednej chwili”, „w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej”, podobnie jak informacja, że zmartwychwstali święci zostaną zabrani na obłoki wraz ze świętymi, którzy doczekają żywo przyjścia Jezusa Chrystusa („razem z nimi porwani będziemy w obłokach na powietrze”) – świadczą o tym w sposób jednoznaczny!

Pan Z. spojrzał w swoją Biblię, zmarszczył czoło i powiedział:

  • Wybaczy pan, ale… ja mam co do tego pewną wątpliwość!”

  • Jaką?

  • Chodzi o drugi z podanych wersetów, 1 Tes 4,17: Potem my, którzy pozostaniemy przy życiu…”. Słowo „potem” wydaje się sugerować, że zmartwychwstanie będzie jednak rozciągnięte w czasie. Bo najpierw zmarli, a potem – w domyśle: po jakimś czasie – żywi. Czy nie sądzi pan?

  • Owszem, na pierwszy rzut oka może się tak wydawać. Kiedy jednak uważnie spojrzymy w tekst biblijny (1 Tes 4,13-17), bez trudu zrozumiemy, o co chodzi w całym fragmencie. Otóż, ap. Paweł najpierw uspokaja członków zboru, co do losu zmarłych sprawiedliwych. Tesaloniczanie nie powinni się o nich martwić, gdyż w momencie przyjścia Jezusa Chrystusa oni zostaną „najpierw” wzbudzeni – by dołączyć do żyjących sprawiedliwych! Zaraz „potem” – pisze Apostoł – ci, którzy aż dotąd wciąż żyli, zostaną wraz ze wskrzeszonymi zabrani przez Pana; razem z nimi Załóżmy jednak – mówiłem dalej – że słowa „najpierw” i „potem” sugerują rozdzielenie pierwszego zmartwychwstania w czasie, i zobaczmy, do czego nas to doprowadzi. A więc, po pierwsze: wskrzeszeni sprawiedliwi zostaliby „porwani w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana”! Ale tylko oni, bo następni sprawiedliwi byliby dopiero pojedynczo (każdy w momencie swojej śmierci) porywani w obłoki na spotkanie Pana – i byłoby tych „porwań” wiele, jako że sami Świadkowie twierdzą, iż po roku 1914. żyło jeszcze wiele tysięcy członków 144 000, a niektórzy z nich żyją podobno aż dotąd! – Tymczasem ap. Paweł naucza, że i żywi sprawiedliwi i sprawiedliwi wskrzeszeni, będą porwani razem: „razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem”!… Ten silny akcent na równoczesne przemienienie wszystkich sprawiedliwych – i tych, którzy żywo doczekają przyjścia Pana, i tych, którzy zostaną wtedy wskrzeszeni – zauważamy w kolejnej wypowiedzi tegoż apostoła, mianowicie w Liście do Koryntian 15,51.52: „Oto tajemnicę wam objawiam: nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni, W jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my zostaniemy przemienieni”. Tutaj akcent jest nawet silniejszy; Apostoł nie tylko mówi o równoczesnym przemienieniu wszystkich sprawiedliwych, żywych i wskrzeszonych, ale stwierdza, że stanie się to w jednej chwili, w jednym momencie – dla wszystkich!…

Wyraz oczu mojego gościa mówił mi, że zrozumiał tę sprawę. Pokręcił głową, i nieco zakłopotany, powiedział cicho:

  • Wie pan, od jakiegoś czasu uczę się pokory. Także tutaj, teraz. Dotąd wydawało mi się, że rozumiem i potrafię tłumaczyć Pismo, a teraz widzę, ile wiedzy i umiejętności mi brakuje… W oczach wielu ludzi (zwłaszcza katolików), my, Świadkowie Jehowy uchodzimy za ekspertów od Biblii. Ale to złudzenie! Nauczono nas mówić, ale nie nauczono nas samodzielnie myśleć. Tak naprawdę, to nie potrafimy samodzielnie przeprowadzić dogłębnej analizy tekstu biblijnego, ani właściwie połączyć z sobą poszczególne wypowiedzi Pisma!… Za to często łączymy z sobą wypowiedzi, które nie mają żadnego związku… Nauczono nas myśleć kategoriami „Strażnicy”, i w efekcie tysiące Świadków na całym świecie przekazuje ludziom różne błędne nauki… Teraz to widzę, i jestem przerażony, ilu ludzi ja sam nauczałem błędu!

  • No cóż, to rzeczywiście przykre, choć niestety prawdziwe… Jako okoliczność łagodzącą należy jednak uznać fakt, że robił to pan w nieświadomości, oszukany przez innych ludzi, zwiedzionych przez brooklyńską organizację.

  • „… No tak – westchnął. Ale to niewielka pociecha.

  • Ale przed Bogiem to się liczy! – powiedziałem z przekonaniem. Ważne jest, aby pan teraz nauczył się prawidłowo rozumieć Słowo Boże, a dopiero potem przekazywał ludziom rzetelną naukę. Pewnie najpierw swoim braciom i siostrom w organizacji, choć to pewnie nie będzie łatwe. Bo gdy oni zrozumieją, jakie błędy podaje im „Strażnica”, porzucą je i nie będą dłużej mamić ludzi…

No, a teraz kontynuujmy temat o pierwszym zmartwychwstaniu, bo do tej pory nie zwróciłem jeszcze pańskiej uwagi na sprawę podstawową. Okazuje się bowiem, że – gdyby trzymać się nauki „Strażnicy” – nikt ze sprawiedliwych nie zostanie żywo przemieniony, lecz wszyscy muszą umrzeć, a następnie zmartwychwstać w duchowych, nieśmiertelnych i nieskazitelnych ciałach!…

  • Jak to? – żywo zareagował pan Z.

  • Ano, właśnie tak. Bo wszak „Strażnica” uczy, że każdy z członków 144 000, który umrze po roku 1914, zostanie wskrzeszony ze stanu śmierci w nowym, duchowym ciele. Zacytuję odnośne zdanie z fragmentu książki „Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi”, ze str. 173: „[…] podczas niewidzialnej obecności Chrystusa, żyją jeszcze chrześcijanie, którzy mają tę samą nadzieję królowania w niebie z Chrystusem. Są to pozostali, ostatek 144 000. Kiedy zmartwychwstaną? Oni nie muszą spać w śmierci. Gdy tylko umrą, są natychmiast wskrzeszeni”… Proszę zauważyć: Tutaj „Strażnica” – głosząc, że wszyscy sprawiedliwi muszą umrzeć – wyraźnie zaprzecza nauce biblijnej, że część sprawiedliwych doczeka żywo powtórnego przyjścia Pana Jezusa Chrystusa! Jednak jej autorzy jakby nie dostrzegali tej oczywistej sprzeczności, i jakby na ironię – zaprzeczając nauce o przemienieniu żywych sprawiedliwych – powołują się na słowa ap. Pawła z 1 Kor 15,51.52 odnoszące się do tych, którzy nie zaznają śmierci, lecz zostaną żywo przemienieni:Oto tajemnicę wam objawiam: nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni, W jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my [żywi] zostaniemy przemienieni” (1 Kor 15,41.52)!

To wręcz nieprawdopodobne, a jednak prawdziwe! – niemal jęknął mój gość. Jak mogłem tego do tej pory nie widzieć?!…

Tę trudną sprawę można łatwo wytłumaczyć – powiedziałem. Pan tego nie widział, bo bezgranicznie zaufał ludziom, a zaniedbał osobiste studium biblijne. I osobistą odpowiedzialność za swe zbawienie. Zresztą tak samo, jak kolejne miliony Świadków. Pismo mówi, że „każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu” (Rz 14,12), natomiast „Strażnica” wpoiła Wam wszystkim przekonanie, że to przywódcy z Brooklynu za Was odpowiadają – a Wy jedynie macie słuchać, wierzyć i pilnie wykonywać wszystko, co oni powiedzą! Proszę uważnie przeczytać to, co jest napisane w „Strażnicy” z 1 stycznia 1989 roku, na stronicy 10:

  • Strażnica […] służy za podwyższenie czuwającemu bystrookiemu strażnikowi. Umożliwia mu patrzenie w odległą dal, aby powiadomić pozostałych na dole, dla których pełni straż, co nadchodzi – czy zbliża się niebezpieczeństwo, wymagające odpowiednich przygotowań, czy też coś dobrego, z czego można się cieszyć. Strażnica […] stara się dopomóc czytelnikowi w pogłębieniu wiedzy, zdobywania jaśniejszego wyobrażenia o wspaniałym, nowym porządku rzeczy, którego doczekają się wszyscy ludzie sprawiedliwi. Strażnica posiada więc bezpiecznego przewodnika, można ją czytać z pełnym zaufaniem, bo jej wywody dają się sprawdzić na podstawie Biblii. Strażnik ustanowiony przez Jehowę rozgłasza Boskie orędzie. Czy wsłuchujesz się w jego treść? Od tego czy je doceniasz i potwierdzasz uczynkami, zależy wręcz twoje życie. Czy spodziewałeś się być wśród ocalonych? Masz taką szansę, ale pod warunkiem, że będziesz słuchał, gdy mówi strażnik Boży. (podkr. SK)…”!

  • Teraz widzę, w jakiej niewoli żyłem” – szepnął mój gość.

  • Ale wróćmy do naszego tematu – powiedziałem. Gdy w 1 Tes 4,13-17 ap. Paweł mówi o zmartwychwstaniu dzieci Bożych, ich połączeniu ze sprawiedliwymi, którzy żywo doczekają paruzji i zabraniu wszystkich na obłoki, by tam spotkali się z Jezusem Chrystusem, na koniec mówi coś bardzo ważnego: „i tak zawsze będziemy z Panem”! Co oznacza, że od chwili zmartwychwstania sprawiedliwi będą już zawsze z Chrystusem. I jest to kolejna, bardzo ważna informacja, podważająca naukę „Strażnicy”. – Bo „Strażnica” naucza, że w 1914 roku Jezus Chrystus przyszedł na Ziemię (niewidzialnie, lecz rzeczywiście, i tutaj wciąż przebywa), a tymczasem zmartwychwstali poszli do nieba!… – Z tego wynika wprost, że oni rozminęli się z Jezusem Chrystusem; On teraz jest na Ziemi, a oni są w Niebie! A więc nie spełnia się zapowiedź ap. Pawła, który cieszył się: „i tak zawsze będziemy z Panem”…”?!

Oczy mojego gościa znów zrobiły się okrągłe.

  • No tak – powiedział. To się zupełnie nie zgadza!… Słowa ap. Pawła zdecydowanie potwierdzają waszą naukę, że „pierwsze zmartwychwstanie” będzie mieć miejsce w dniu powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa; wtedy wszyscy zmarli sprawiedliwi w jednej chwili zostaną wskrzeszeni i wraz ze sprawiedliwymi, którzy żywo doczekają przyjścia Pana, zostaną zabrani do nieba. Tak, to się zgadza. A potwierdza to sam Jezus w Ewangelii wg Jana 14,1-3: „Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie. W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli”.

Uśmiechnąłem się.

  • Miło mi, że pamięta pan ten werset z naszej poprzedniej rozmowy… A teraz proponuję, abyśmy poszukali odpowiedzi na Pańskie pytanie z początku tej rozmowy. Przypomnę: zaniepokoiła pana myśl, co się dzieje z ciałem zmarłego członka 144 000 – czy pozostaje w grobie, czy zostaje przemienione w ciało duchowe…? Ma to oczywiście związek z omawianym fragmentem książki Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi, str. 173.

  • No właśnie, jak ma się ta sprawa?”

  • Przemiana ciał, jakiej w dniu powtórnego przyjścia Pana Jezusa doświadczą sprawiedliwi, to – mówiąc inaczej – transformacja, a więc przejście ze stanu w stan. Coś takiego wydarzyło się na górze Tabor, zwanej Górą Przemienienia Pańskiego. W Ewangelii czytamy: „A po sześciu dniach bierze z sobą Jezus Piotra i Jakuba, i Jana, brata jego, i prowadzi ich na wysoką górę na osobność. I został przemieniony przed nimi, a zajaśniało oblicze jego jak słońce, a szaty jego stały się białe jak światło…” (Mt 17,1-3). O przyszłej przemianie ciał ludzi sprawiedliwych, ap. Paweł napisał: „I są ciała niebieskie i ciała ziemskie, lecz inny jest blask niebieskich, a inny ziemskich. […] Tak też jest ze zmartwychwstaniem. Co się sieje jako skażone, bywa wzbudzone nieskażone. Sieje się w niesławie, bywa wzbudzone w chwale; sieje się w słabości, bywa wzbudzone w mocy. Sieje się ciało cielesne, bywa wzbudzone ciało duchowe. Jeżeli jest ciało cielesne, to jest także ciało duchowe. […] Pierwszy człowiek jest z prochu ziemi, ziemski; drugi człowiek jest z nieba. Jaki był ziemski człowiek, tacy są i ziemscy ludzie; jaki jest niebieski człowiek, tacy są i niebiescy. Przeto jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak będziemy też nosić obraz niebieskiego człowieka. Oto tajemnicę wam objawiam: Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni. W jednej chwili, w oka mgnieniu na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my zostaniemy przemienieni. Albowiem to, co skażone, musi przyoblec się w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi przyoblec się w nieśmiertelność” (1 Kor 15,40-53).

  • A jak dochodzi do tej przemiany, jak to wygląda od strony…nazwijmy to, technicznej? – zaciekawił się pan Z.

  • O, tego to ja panu na pewno nie powiem!… Bo przy tym nie byłem, i nic na ten temat nie wiem! To tak, jakby żądać od ślepca, by opisywał odcienie różnych kolorów!… Co więcej, nic na ten temat nie powiedzieli – bo najpewniej nie byliby w stanie – nawet świadkowie wydarzenia na Górze Tabor. Po prostu: widzieli oni Jezusa jako Syna Człowieczego, a nagle stał obok nich otoczony blaskiem chwały Syn Boży w Swej doskonałej duchowej postaci!

  • Mechanizm tej przemiany został przed nami utajniony (przynajmniej w doczesności). Tym bardziej, że sam proces transformacji sprawiedliwych przebiegnie błyskawicznie – „w jednej chwili, w oka mgnieniu”!… Z tego wynika, że w dniu przyjścia Pana Jezusa Chrystusa, sprawiedliwi nagle znikną jako istoty materialne – i nie będzie ich już w świecie ludzkim – i w tym samym momencie zaistnieją w innej, duchowej, Bożej RZECZYWISTOŚCI! O ich zniknięciu Pan Jezus powiedział: „[…] Tej nocy dwaj będą na jednym łożu, jeden będzie wzięty, a drugi pozostawiony. Dwie mleć będą na jednym miejscu, jedna będzie zabrana, a druga pozostawiona. Dwóch będzie na roli; jeden będzie wzięty, a drugi pozostawiony” (Łk 17,34-36)…

Przerwałem, bo zauważyłem, że mój gość o czymś intensywnie myśli…

  • Wie pan, – powiedział po chwili – chyba właśnie odkryłem, co mi nie pasowało w nauce organizacji, gdy chodzi o przemianę reszty ze 144 000 po roku 1914. Chodzi o ziemskie, martwe ciała tych ludzi… Po prostu, ONE WCIĄŻ BYŁY, CHOĆ NIE POWINNO ICH JUŻ BYĆ! – Czy mam rację?…

  • Tak. Właśnie tak. Powiedzieliśmy już, że przemiana, to inaczej transformacja – przejście ze stanu w stan. Ciało materialne przestaje istnieć, znika, a w rzeczywistości duchowej pojawia się ciało duchowe. Tymczasem materialne, martwe ciała tych, o których „Strażnica” mówi, że są przemieniani w postać duchową, wciąż istnieją – spoczywają a katafalku, potem składa się je do grobu. I nie ma wątpliwości, że gdybyśmy po jakimś dłuższym czasie dokonali ich ekshumacji – wciąż by tam były!…

  • No to jak organizacja mogła nas nauczać, że ci ludzie poszli do Nieba?… Skoro ich ciała pozostały w grobach – a więc nie uległy przemianie – to co poszło do Nieba? Bo przecież nie… dusze tych ludzi?!… Tak mógłby odpowiedzieć np. rzymsko-katolik, bo on wierzy w duszę nieśmiertelną, która żyje po śmierci ciała. Ale Świadkowie nie wierzą w duszę nieśmiertelną!

  • Na to, jak najbardziej zasadne pytanie, odpowiedzi powinni udzielić nauczyciele z Brooklynu, którzy wytworzyli tę dziwaczną naukę – powiedziałem.

Chwilę siedzieliśmy w milczeniu, zanurzeni we własnych myślach. Potem pan Z. przejrzał notatki, które poczynił w trakcie spotkania, poprosił o dodatkowe wyjaśnienia niektórych kwestii, i znów skrzętnie wszystko zanotował. A na koniec, starannie dobierając słowa, powiedział:

  • Nie wierzę już w naukę organizacji Świadków, że Jezus Chrystus jest <obecny> na Ziemi od 1914 roku. Ta nauka, podobnie jak obliczenia wskazujące na rok 1914, są po prostu nieprawdziwe! Wierzę, iż On dopiero przyjdzie, i że to wtedy nastąpi pierwsze zmartwychwstanie – zmartwychwstanie sprawiedliwych, a także przemiana ciał sprawiedliwych, którzy żywo doczekają Jego powrotu. A potem Zbawiciel zabierze wszystkich do „domu Ojca” w Niebie. Ta wasza nadzieja, stała się także moją nadzieją! Dziękuję za pomoc, jaką mi pan okazał i za poświęcony czas. Pojutrze mam spotkanie z <komitetem sądowniczym>… Czy moglibyśmy się potem znowu spotkać? Na pewno będę miał jeszcze wiele pytań…

  • Tak, oczywiście, serdecznie zapraszam! Proszę wcześniej zatelefonować.

(c.d.n.)

Rozdział XIII