Pytania o drogę zbawienia

image_pdfimage_print

„Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby osiągnąć żywot wieczny? (Mt 19,16). Pytanie o drogę zbawienia, jest jednym z najważniejszych. Różni chrześcijanie, różnie na nie odpowiadają. Według jednych wystarcza sama wiara (tu cytują słowa: „Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom” – DzAp 16,31), inni, a wśród nich Jezus Chrystus ostrzegają: „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” – Mt 7,21)!

–        A jak jest naprawdę?

 

     „Czy macie monopol na zbawienie?”

 

Gdy w jakimkolwiek gronie stwierdzam, że oficjalnie przyjęte i ogłoszone w Kościele Chrześcijan Dnia Sobotniego zasady wiary uznaję za w pełni biblijne, zwykle pada pytanie: „Czyżbyście mieli  monopol na zbawienie?…”.

Zgodnie z prawdą opowiadam, że nigdy tak nie uważaliśmy. A choć mamy świadomość, że Kościół Chrześcijan Dnia Sobotniego został hojnie obdarowany w poznanie Jedynego Boga i zrozumienie Słowa Bożego, to wiedza ta nie wbiła w pychę ani przywódców, ani szeregowych wyznawców (por. 1 Kor 8,1), lecz pozwoliła nam z godnością, ale i z pokorą przemawiać do większych i możniejszych od nas. Broniąc nieustępliwie biblijnego Credo, nie lekceważymy nikogo, lecz gotowi jesteśmy służyć wszystkim. W efekcie nawet nasi przeciwnicy doktrynalni wielokrotnie wyrażali uznanie dla naszych przekonań i biblijnej argumentacji oraz szacunek dla naszego, opartego na Słowie i Prawie Bożym sposobu życia. Jednak najwięcej radości i satysfakcji mieliśmy zawsze z tych, którym pomogliśmy w odnalezieniu Boga i wejściu na drogę zbawienia; z każdego, kto w wodzie chrztu pogrzebał starego człowieka i powstał do nowego życia w Chrystusie Jezusie!

 

Ale pytanie o monopol zbawienia – zadane lub nie – wciąż gdzieś tam nad nami wisi. Podobnie jak drugie, także często zadawane: „Jakie jest wasze miejsce wśród wspólnot chrześcijańskich, zwłaszcza protestanckich?”.

Chcąc rzecz uczynić jasną, chcę zwrócić uwagę Czytelników na jedno z podobieństw Jezusa Chrystusa, w którym – jak rozumiem – Zbawiciel odnosi się do pytań i wątpliwości w tym właśnie przedmiocie: „Dalej podobne jest Królestwo Niebios do sieci, zapuszczonej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Którą, gdy była pełna, wyciągnęli na brzeg, a usiadłszy dobre wybrali do naczyń, a złe wyrzucili. Tak będzie przy końcu świata; wyjdą aniołowie i wyłączą złych spośród sprawiedliwych. I wrzucą ich w piec ognisty; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,47-50).

 

Jak ustalił znany komentator, W. Barclay, jednym z dwóch podstawowych sposobów łowienia ryb na jeziorze Galilejskim było łowienie przy pomocy niewodusagene. Była to sieć o kształcie czworoboku, do każdego rogu przymocowana była lina, a sieć była tak wyważona, że w stanie spoczynku zajmowała pozycję pionową. W miarę poruszania się łodzi, sieć przybierała postać dużego stożka, do którego wpadało wszystko, cokolwiek znajdowało się na jej drodze. Z samej konstrukcji niewodu wynikało, że w stadium połowu nie można było dokonywać selekcji; sieć zgarniała wszystko, co znalazło się na jej drodze. Stąd jej zawartość była różnorodna.

Podobieństwo to zwraca uwagę oryginalnym  przedstawieniem  sytuacji Kościoła Bożego w całym Wieku Ewangelii aż do końca świata, który tu został oznaczony momentem wyciągnięcia sieci na brzeg i selekcji „ryb”.

Podobieństwo wyraźnie sugeruje, że Królestwo Boże to cały połów, cała zawartość „sieci” – wszyscy ludzie, którzy osobiście zainteresowali się Ewangelią Jezusa Chrystusa i szczerze, albo zaledwie nominalnie, stali się chrześcijanami. W podobieństwie „Królestwo Niebios” nie odnosi się do Wieczności, gdzie znajdą się wyłącznie sprawiedliwi, ani nie oznacza wyłącznie – żyjących jeszcze na Ziemi – wiernych dzieci Bożych. Odnosi się natomiast do wszystkich, którzy w jakimś momencie swego życia pozytywnie odpowiedzieli na Boże wezwanie do nawrócenia. Mówiąc w wielkim uproszczeniu, w podobieństwie tym „Królestwo Niebios” oznacza chrześcijaństwo w całej jego różnorodności – w niewodzie znajdują się ryby dobre i złe, małe i duże, czyste i nieczyste.

Dopóki „sieć” pozostaje w wodzie, można mieć złudzenie, że ryba rybie równa, jednak – jak poucza Jezus – to nie „sieć” czy pozostawanie w niej decyduje o przynależności do Boga i o zbawieniu. O tym decyduje wartość samej „ryby” – jej rodzaj i właściwości. I kiedy rybacy wyciągną „sieć” na brzeg, „ryby dobre wybiorą do naczyń, a złe precz wyrzucą”!  – „Tak  będzie przy końcu świata; wyjdą aniołowie i wyłączą złych spośród sprawiedliwych. I wrzucą ich w piec ognisty; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” – oświadczył Pan Jezus.

 

Chrześcijanie licytują się dziś między sobą o to, kto naprawdę jest dzieckiem Bożym. Jedni uważają, że wystarczy być ochrzczonym i należeć do jakiegoś Kościoła, zaś drudzy stanowczo podkreślają konieczność „czczenia Boga w Duchu i w Prawdzie” (Jan 4,23.24). Są tacy, którzy uważają, że każdy, kto wyzna Jezusa Chrystusa będzie zbawiony. Inni temu zaprzeczają wskazując, że nie wystarczy wołać: „Panie, Panie...”, ale trzeba spełniać wolę Bożą (Mt 7,21). Pan Jezus przyznaje, że każdy, kto dał posłuch Ewangelii, znajduje się w „Królestwie Niebios”, zarazem jednak stwierdza, że sam ten fakt nie stanowi jeszcze ani o rzeczywistej przynależności do Boga, ani o wiecznym zbawieniu. I jakkolwiek brzmi to szokująco, prawda jest taka, że w „sieci” są ryby, które nigdy nie znajdą się w Wieczności!

 

Niektórzy są zdania, że podobieństwo to nie przekazuje wyraźnej nauki. Ja jednak myślę, że są w błędzie,  bo w rzeczywistości zawiera ono bardzo konkretne przesłanie. Wprawdzie Jezus nie wdaje się w szczegóły, nie uściśla co decyduje, że jedna ryba jest dobra, a inna zła. Udziela jednak ważnej przestrogi, to jest, aby nikt z nas nie dał się uśpić faktem swej formalnej przynależności do Kościoła. Jak kiedyś Żydzi, tak współcześnie wielu chrześcijan uważa, że sama przynależność do „właściwego” Kościoła zbawia. Żydzi mówili: „Ojcem naszym jest Abraham!” i pielęgnowali błogie przeświadczenie, że to wystarczy im do zbawienia. Wielu chrześcijan mówi dziś podobnie: „Mamy Chrystusa!”, i też uważają, że jest to równoznaczne z biletem wstępu na Nową Ziemię. W swym podobieństwie Jezus Chrystus ostrzega: Nie błądźcie! Nie oszukujcie się!

Dobrze to rozumiał ap. Paweł, a dlatego napisał: „Albowiem nie ten jest Żydem, kto jest nim na zewnątrz, i nie to jest obrzezanie, które jest widoczne na ciele. Ale ten jest Żydem, który jest nim wewnętrznie, i to jest obrzezanie, które jest obrzezaniem serca, w duchu, a nie według litery; taki ma chwałę nie u ludzi, lecz u Boga” (Rz 2,28).

Te słowa znaczą dziś: Nie wszyscy, którzy są w chrześcijaństwie, są chrześcijanami; nie ten jest chrześcijaninem, kto spełnia pewne chrześcijańskie rytuały, lecz ten, kto jest nim w sercu i w codziennym życiu!

 

A jeśli chodzi o sprawy szczegółowe.

Na kanwie tego podobieństwa można lepiej zrozumieć słowa Pana z Kazania na Górze, gdy –podkreślając świętość i niezmienność Bożego Prawa – powiedział: „Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczałby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie Niebios; a ktokolwiek by czynił i nauczał, ten będzie nazwany wielkim w Królestwie Niebios” (Mt 5,19).

–  Słowa te powodują czasami głęboką rozterkę w sercach wierzących: <Jakże to – pytają – to w Królestwie Niebios znajdą się też ludzie lekceważący Boże Prawo, którzy na dodatek taką postawę zaszczepiają innym?!>

–  Z kolei antynomiści, którzy lekceważą znaczenie Prawa Bożego (najczęściej dotyczy to I, II i IV przykazania Dekalogu), „skromnie” stwierdzają: <Mogę być najmniejszym! Mogę w Królestwie siedzieć nawet na progu – ważne, że według Jezusa tam się znajdę!>

 

Sprawa przedstawia się jednak inaczej. Już wcześniej wskazałem, że z podobieństwa wynika, iż określenie „Królestwo Niebios” nie odnosi się do Wieczności, lecz do Wieku Ewangelii! To tutaj jest wielu takich, którzy lekceważą Prawo Boże i innych nauczają tego samego. To wielki błąd! Ludzie tacy, już tutaj uznani za „małych” – takimi są naprawdę w oczach Bożych. A kiedy „sieć” zostanie wyciągnięta na brzeg, skończą się ich złudzenia.  „Ryby złe” – które rybacy odrzucają – to zarówno ryby nieczyste, nie nadające się do spożycia (por. 3 Mjż 11,9-12), jak i ryby „małe” – zbyt małe, aby można było je przyjąć. Takimi są m.in. ci, którzy lekceważą Boże przykazania.

 

    Zawartość „sieci Królestwa”

 

Wielokrotnie zastanawiamy się nad naszym, jako Kościoła Chrześcijan Dnia Sobotniego,  usytuowaniem wśród chrześcijańskich społeczności wyznaniowych oraz stosunkiem do ich nauk i praktyk religijnych, a także do ich wyznawców.

–        Czy wszyscy oni są dziećmi Boga?

–        Czy naprawdę są oni naszymi braćmi w Chrystusie?

–        Czy Jezus Chrystus przyznaje się do ich służby zwiastowania Ewangelii, jaką wykonują?…

A także:

–        Czego MY powinniśmy się nauczyć o nich?

–        Czego ONI powinni się nauczyć od nas?

 

Podobieństwo o „sieci Królestwa”, podobnie jak inne podobieństwa Nauczyciela, nawiązuje do określonych realiów i zawiera specyficzne przesłanie. Jezus Chrystus zobrazował w nim sytuację całego ewangelicznego chrześcijaństwa – wszystkich, którzy uwierzyli, że On jest ich Panem i jedynym Zbawicielem, i oczekują, że w dniu Swego powtórnego przyjścia poprowadzi ich do „Domu Ojca” (Jan 14,1-3).

Niestety, tak jak „w wielkim domu są nie tylko naczynia złote i srebrne, ale też drewniane i gliniane; i jedne służą do celów zaszczytnych, a drugie pospolitych” (2 Tym 2,20), tak i w „sieci Królestwa” są dzieci i słudzy Boga, o których „Pan wie, że są jego” (2 Tym 2,19), oraz ci, którzy tylko tak mniemają (por. Mt 7,21-23)! Dramatycznym momentem, w którym okaże się, kto naprawdę należy do Niego, będzie dzień ostateczny. To wtedy „ryby dobre”czyste i wystarczająco duże – zostaną „zebrane do naczyń”, a „ryby złe”nieczyste i zbyt małe – będą „wrzucone w piec ognisty”! – Co ma zasadniczy wpływ na tę ostateczną kwalifikację?

 

Najpierw oczywiście osobista wiara i zaangażowana miłość każdego chrześcijanina. Ale zaraz potem sprawą podstawową jest pragnienie i fakt wzrostu: „Jako nowonarodzone niemowlęta, zapragnijcie nie sfałszowanego duchowego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu” (1 Ptr 2,2) – napisał ap. Piotr. Do potrzeby wzrostu nawiązał także autor Listu do Hebrajczyków (5,11-14), gdy z dezaprobatą pisał o wierzących, którzy zaniedbali swój rozwój, a ap. Paweł z wyraźną naganą wspominał ludzi, którzy „zawsze się uczą, lecz nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą” (2 Tym 3,7)!

Te i inne wypowiedzi Pisma nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że podstawową potrzebą wszystkich, którzy przyjęli Ewangelię zbawienia – niezależnie od tego, kto pierwszy przyniósł im Boże poselstwo – jest systematyczny wzrost w poznaniu i czynieniu woli Bożej, a także stała gotowość do niezbędnych korekt wyznawanych zasad wiary, życiowej postawy i codziennego postępowania. Bo nie w każdym przypadku ci, których Pan Bóg użył, by otworzyć nasze duchowe oczy i doprowadzić nas do upamiętania i chrztu, głosili całą Prawdę. Dlatego potem posyła innych, którzy otwierają nam oczy na kolejne, ważne prawdy Słowa Bożego. To niejednokrotnie zmusza do konwersji wyznaniowej, co zawsze wymaga hartu ducha, ale i wywołuje określone niepokoje i tworzy nieuniknione napięcia… Jednak często jest to jedyna droga do uwolnienia się z pozostałości duchowego „Babilonu” (por, Obj 18,4). – Niestety, wielu zrodzonych z Ducha chrześcijan zachowuje się tak, jakby chrzest był końcem ich duchowej, a przynajmniej doktrynalnej edukacji! Stąd, zamiast wzrastać i rozwijać się w poznaniu i czynieniu woli Bożej, podobni  gipsowemu odlewowi zastygają w początkowym kształcie i tkwiąc w środowisku odrzucającym niektóre prawdy Słowa Bożego, często bronią błędnych poglądów i nauk!

 

„Sieć Królestwa” z podobieństwa Jezusa, różni się pod pewnymi względami – co oczywiste – od zwykłej sieci rybackiej. Zasadniczą różnicą jest to, że ryby, które wpadają do sieci rybackiej – jeśli są małe – nie są już w stanie urosnąć zanim znajdą się na brzegu, a ryby nieczyste (por. 3 Mjż 11,9-12) – nie mogą zmienić się gatunkowo. Inaczej jest w „sieci Królestwa”, gdzie możliwe jest zarówno duchowe oczyszczenie, jak i duchowy wzrost. Przykładami oczyszczenia mogą być: ukrzyżowany wraz z Jezusem łotr (Łk 23,39-43),  celnik Zacheusz (Łk 19,1-10), czy np. wierzący z Koryntu (1 Kor 6,9-11), a przykładami duchowego wzrostu –  zarówno Berejczycy (DzAp 17,11), jak wszyscy członkowie zborów korzystający z możliwości, jakie zapewnił im Jezus Chrystus (por. Ef 4,10-16).

      Niestety, wśród członków różnych społeczności wyznaniowych istnieje jakaś dziwna tendencja, by zapamiętale bronić poznanych i przyjętych na początku chrześcijańskiej drogi nauk i zasad, mimo iż niektóre z nich są wciąż przeciwne Biblii! Istnieje uzasadniona obawa, że powodem  tego jest (równie dziwny) lęk przed przyznaniem się do niewiedzy w jakiejś sprawie, jak i niechęć do korekt i koniecznych zmian… A czasami jest to „zwykła” ludzka zarozumiałość!

Wszystkie te powody są zupełnie nie na miejscu, gdyż blokują poznanie i wynikający z tego poznania duchowy rozwój. Jako błędne i szkodliwe powinny być one stanowczo odrzucone! Bo przecież biblijny chrześcijanin, to człowiek czuły na wpływ Ducha, którego głos jak Miecz (Ef 6,17; por. Hbr 4,12) odcina błąd od prawdy; to człowiek stale gotowy do weryfikacji swoich wierzeń i poglądów i otwarty na konieczne, podyktowane przez Słowo Boże zmiany. – „Droga sprawiedliwych jest jak blask zorzy porannej, która coraz jaśniej świeci aż do białego dnia” (Przyp.Sal 4,18).

 

Jedną z cech „małej ryby”, jest lekceważenie znaczenia Bożych przykazań. – Niektórzy z chrześcijan, opierając się na słowach Zbawiciela zapisanych w Mt 5,19 uważają, że przestrzeganie wszystkich przykazań Dekalogu nie jest ważne – bo zarówno ci, którzy ich przestrzegają, jak i ci, którzy je lekceważą, i tak znajdą się w Królestwie Bożym!

Jest to katastrofalny błąd! W Mt 5,19 Zbawiciel nie mówi wcale, że ludzie, którzy zmienili przykazania Boże i nauczają błędu, będą zbawieni. Zamiast tego stwierdza On , że będą „najmniejsi w Królestwie” – teraz, w ziemskiej fazie Królestwa! Tutaj w doczesności, gdy sieć wciąż jeszcze jest zanurzona w morzu, Pan Bóg wciąż daje im szansę, by porzucili dziecinne wyobrażenia i dorośli. Ale jeśli nie dorosną – to znaczy jeśli nie będą przestrzegać Bożych przykazań i innych tego nauczać, w dniu „wyciągnięcia sieci” zostaną odrzuceni jako „złe ryby” (Mt 13,48)!

 

Podkreślając ważność biblijnego Dekalogu i potrzebę przestrzegania wszystkich Bożych przykazań, nie możemy zapominać o pozostałych naukach i nakazach Słowa Bożego. I  na przykład nie powinno być tak, że konsekwentnie unikamy bałwochwalstwa i wzorowo święcimy Sabat – ale jesteśmy ludźmi wybuchowymi i kłótliwymi, którzy nie dotrzymują danego słowa, zazdroszczą i/lub obmawiają!… Jest to  nie mniej ważny zakres życia chrześcijańskiego, bo to właśnie w tym okazuje się, czego już się nauczyliśmy, a ile jeszcze pozostało do zrobienia. Niestety, z przykrością trzeba stwierdzić, że na tym polu istnieją ogromne zaniedbania – i zdarza się, że w tych sprawach pozostajemy daleko w tyle za wyznawcami innych denominacji (por. 1 Sam 15,23)…

W tym kontekście warto przeczytać uważnie i przemyśleć dwa fragmenty biblijne – Mk 9,38-41 oraz Hbr 10,24. Zawarta w nich nauka jest oczywista: Gdybyśmy, jako członkowie zboru, a także członkowie różniących się między sobą denominacji, zamiast patrzeć na siebie niechętnie, przyglądali się sobie życzliwie i z  pragnieniem, aby się wzajemnie od siebie czegoś nauczyć, to nawet gdyby w pewnych sprawach chwilowo nie udało się nam dojść do jedności, wszyscy moglibyśmy wiele na tym skorzystać. – Od jednych można się nauczyć porządku i organizacji, od innych gorliwości w modlitwie i wzajemnym posługiwaniu. Jedni chrześcijanie są poświęceni i skuteczni w ewangelizacji, a inni posiedli sztukę opanowania, cierpliwości i powściągliwości… Z kolei my do tych cech powinniśmy dodać wierne przestrzeganie Bożych przykazań i naśladowanie wiary Jezusowej (Obj 14,12). – To wszystko jest możliwe, ale warunkiem jest POSTAWA UCZNIA, który chce i umie słuchać, w oparciu o Słowo Boże analizuje to, co usłyszy (DzAp 17,11), i jest wciąż spragniony nauki!

 

Zamiast zakończenia:

 

Każdego dnia spotykamy różnych ludzi, a wśród nich wyznawców innych społeczności wyznaniowych. Możemy traktować ich z obojętnością i dystansem, możemy się z nimi nie zgadzać, dziwić się im, krytykować ich wierzenia, lub potępiać sposób życia… Ale możemy też traktować ich życzliwie i podchodzić do nich z miłością Chrystusową; także wtedy, gdy mamy zastrzeżenia do ich poglądów i postępowania. – Istnieje dobra i zła tolerancja. Dobra tolerancja szanuje drugiego człowieka, także wtedy, gdy się z nim nie zgadza i gdy zwalcza jego niebiblijne poglądy. Zła tolerancja polega na obojętności wobec zwiedzenia, bałwochwalstwa i grzechu. Dziś w ramach tej tolerancji lansuje się pogląd: <Nie mówmy o tym, co nas dzieli, ale o tym, co nas łączy>, oraz: <Możesz wierzyć jak chcesz i w co chcesz, ale i tak jesteś moim bratem w Chrystusie>. – Tego Jezus Chrystus nie nauczał!

 

Piszę o tym wyraźnie, gdyż współcześnie, w dobie ekumenizmu, wielu chrześcijan – chcąc osiągnąć <jedność w różnorodności> – w imię takiej chorej jedności są gotowi tolerować wszelkie nauki i praktyki, także takie, którym Pan Bóg od zawsze był i jest kategorycznie przeciwny. Przy czym powołują się na słowa Arcykapłańskiej Modlitwy Jezusa Chrystus (Jan 17,17-23), w której prosił o jedność Swych naśladowców! Należy jednak zauważyć, że Zbawiciel nie modlił się o <jedność w różnorodności>, lecz o jedność w „Duchu i w Prawdzie” (Jan 4,23.24) – taką jedność, jaka od zawsze istniała między Nim, a Jego Ojcem, i która polega na całkowitym zjednoczeniu się z Bogiem i podporządkowaniu we wszystkim Jego woli. O jedności tej Mistrz z Nazaretu mówił w słowach: „Ja tak mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył”(Jan 8,20), „…nie może Syn sam od siebie nic czynić, tylko to, co widzi, że Ojciec czyni; co bowiem On czyni, to samo i Syn czyni” (Jan 5,19), „A Ten, który mnie posłał, jest ze mną; nie zostawił mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się jemu podoba” (Jan 8,29). – Ta jedność nie ma nic wspólnego z jednością, jaką ludzie osiągają czasem między sobą,  mimo iż jest ona wymierzona przeciwko Najwyższemu, jak na przykład było przed Potopem, gdy „cała ziemia miała jeden język i jednakowe słowa”, i gdy przeciwko Bogu powzięli zuchwały zamiar: „… Nuże, zbudujmy miasto i wieżę, której szczyt sięgałby aż do nieba, i uczyńmy sobie imię, abyśmy nie rozproszyli się po całej ziemi” (1 Mjż 11,1-4)! Jedność ekumeniczna nie ma także nic wspólnego z nauczaniem Jezusa Chrystusa, gdyż nie szanuje zasad Bożej wiary i chrześcijańskiego życia.

 

Nasza otwartość wobec ludzi, którzy inaczej wierzą i praktykują, ma jednak swoje granice. Podobnie Apostołom, również my stanowczo i konsekwentnie sprzeciwiamy się wszelkim próbom sfałszowania Ewangelii Chrystusowej i lekceważeniu zasad Bożej sprawiedliwości. Tych, którzy się tego dopuszczają, ostrzegamy przed surowymi konsekwencjami, o których mówi Słowo Boże (por. Gal 1,6-9; 1 Jana 2,3-7). Surowe słowa, jakich czasami zmuszeni jesteśmy używać, nie wyrażają naszej opinii i nie są naszymi słowami; my jedynie cytujemy naszego Pana. Czasy ostateczne, w jakich przyszło nam żyć, wymagają zajęcia zdecydowanego stanowiska, zarówno w kwestii Bożej Prawdy, jak i diabelskich podszeptów i fałszerstw. – „Nie możemy nic bowiem uczynić przeciwko prawdzie, ale dla   prawdy” (2 Kor 13,8).

 

     „Monopol zbawienia” – to  nieporozumienie1

 

W kontekście tego, co powiedziano powyżej, ktoś, kto stwierdza, że ta, lub tamta społeczność wyznaniowa ma monopol zbawienia – naprawdę nie wie, o czym mówi! Bo tutaj nikt nie ma monopolu! Zbawienie jest w Bogu dzięki dziełu Golgoty Chrystusa Jezusa, a nie w jakimkolwiek Kościele! I najwyższy czas, aby wszyscy chrześcijanie zrozumieli, jak wielkie szczęście spotkało ich w chwili, gdy Duch Boży dotknął się ich serc i gdy… znaleźli się w „sieci Królestwa”!

To jednak dopiero początek drogi, który o niczym jeszcze nie przesądza. „Sieć Królestwa” jest szansą poznania Boga i poznania Jego Prawdy, szansą wzrostu i rozwoju duchowego. Tak długo, jak w niej przebywamy, mamy szansę oczyszczenia, i wzrostu – pod warunkiem, że nawrócony człowiek chce się oczyścić za wszystkiego, co w oczach Najwyższego kala jego czystą szatę, i chce wzrastać oddaniu i posłuszeństwie woli i przykazaniom Bożym!

Natomiast ci, którzy mniemają, że do zbawienia wystarczy im sam fakt, iż znaleźli się w „sieci Królestwa” – niech się ockną i pozbędą złudzeń!  Jeśli nie staną się pilnymi uczniami Słowa Bożego i dzień po dniu nie będą się oczyszczać ze wszelkiej zmazy ducha i ciała (por. 2 Kor 7,1), i jeśli  nie będą przestrzegać Bożych przykazań (por. 1 Jana 2,3-7; 5,2.3) – do zbawienia nie pomoże im członkostwo w jakimkolwiek, nawet najbliższej ideałowi prawdy społeczności wyznaniowej!