Rozdział VIII

image_pdfimage_print

 

 

 

 

Rozdział VIII

W którym roku Nabuchodonozor zburzył Jerozolimę?

Rodzina z Sosnowca, z którą – po opisanym w poprzednim rozdziale spotkaniu – kaznodzieja Adwentystów, Erwin P., rozpoczął regularne studia biblijne, przekazała mu informację, że ich kuzyna w sąsiednich Mysłowicach także odwiedzają Świadkowie.

  • Wie pan, oni chodzą tam już dość długo i kuzyn zaczyna coraz bardziej wciągać się w ich poglądy. Kiedy ostatnio go spotkałem, powiedział mi, że jest pod dużym wrażeniem ich znajomości historii – a chodziło właśnie o wyliczenia związane z rokiem 1914. To tak, jak my jeszcze niedawno… Wie pan, co ja o tym sądzę. Opowiedziałem mu o spotkaniu w naszym domu i zauważyłem, że dało mu to do myślenia. – Czy nie zechciałby pan odwiedzić go w najbliższym czasie?

Erwin P. oczywiście chciał, a nawet bardzo się ucieszył, i niespełna tydzień później obaj (ja wciąż jako słuchacz-uczeń) zastukaliśmy do pomalowanych na wiśniowo drzwi w familoku na osiedlu obok kopalni „Mysłowice”. I ani nam przez myśl nie przeszło, że akurat trafimy na prowadzone przez Świadków studium książki, któremu przewodniczył… nasz znajomy sprzed miesiąca! Ten bardziej aktywny. – Zaskoczenie było obustronne.

Kuzyn naszego znajomego, który wprowadził nas do mieszkania, dokonał prezentacji: „To pan od Świadków , a to panowie Adwentyści…”

  • Ale my się już znamy – uśmiechnął się Erwin P. Kilka tygodni temu spotkaliśmy się w Sosnowcu w mieszkaniu pańskiego kuzyna…

  • Aaa , rozumiem – odparł tamten. To tym lepiej, panowie już się znają, a zatem możemy bez niepotrzebnej mitręgi przejść do zasadniczej rozmowy. Tym bardziej, ze rozmawiamy właśnie o ważnym ze wszech miar roku 1914… Wiecie panowie, to rok przepowiedziany w księdze proroka Daniela…

Rozlokował nas przy stole.

  • Tak się ciekawie składa, że w czasie naszego poprzedniego spotkania także rozmawialiśmy o roku 1914. – poinformował Erwin P. Wtedy mieliśmy problem z ustaleniem, dlaczego przepowiednię dotyczącą króla Nabuchodonozora i całkowicie spełnioną w jego życiu, społeczność Świadków traktuje jako proroctwo dotyczące Królestwa Bożego… – Czy tę sprawę państwo już przestudiowali?

  • Tak, o tym już rozmawialiśmy. Teraz jesteśmy przy określaniu ram czasowych okresu 2520 lat – nasz gospodarz wyraźnie żył tym tematem. Czy dacie państwo wiarę, że to wszystko idealnie się zgadza?! Historia opowiedziana przez proroka więcej niż dwa i pół tysiąca lat temu, spełnia się w na naszych oczach w dwudziestym wieku! Czy to nie wspaniałe?!…

  • To oczywiste – przejął rozmowę pan od Świadków. Bo to przecież Jehowa Bóg jest Panem historii, i to On wszystko objawił dawno temu ludziom do tego powołanym. A my, żyjąc w zapowiedzianym czasie, jesteśmy świadkami i uczestnikami tych ważnych wydarzeń.

  • To może powiecie mi panowie, od kiedy należy liczyć ów okres 2520 lat? – zapytał Erwin P. Bo choć już o tym coś wiem, to chętnie usłyszałbym z ust kogoś, kto jest tego całkowicie pewny.

Pan od Świadków uśmiechnął się lekko, a potem spojrzał w leżąca na stole broszurę i powiedział:

  • Wyznaczone przez Jehowę Boga „czasy narodów” – okres 2520 lat – rozpoczęły się w momencie zburzenia Jerozolimy przez króla babilońskiego Nabuchodonozora w roku 607 przed Chrystusem i upadku królestwa judzkiego. To wtedy do ostatniego króla królestwa Judy, Sedekiasza – Jehowa Bóg powiedział: „A ty, nieczysty bezbożniku, księciu Izraelski! Którego dzień przychodzi, gdy nieprawość skończona będzie; Tak mówi panujący Pan: Zdejm tę czapkę, a zrzuć tę koronę, która już nigdy takowa nie będzie; tego, który w poniżenie przyszedł wywyższę, a wywyższonego poniżę. W niwecz, w niwecz, w niwecz ją obrócę, czego pierwej nie bywało, aż przyjdzie ten, co do niej ma prawo, którem mu dał” (Ezechiel 21,25-27 BG)… Zaraz potem król Sedekiasz został oślepiony i uprowadzony do niewoli babilońskiej, a wraz z nim niemal cały naród judzki. Jeśli od tej daty policzyć 2520 lat, dochodzimy do roku 1914 naszej ery. Jest to rok w którym „wyznaczone czasy” upłynęły… To znaczy, że w roku 1914 Jezus Chrystus – bo to On jest tym, który „ma prawo” do korony Izraela – zaczął panować jako król niebiańskiego rządu…

  • A więc okres 2520 lat zamyka się w latach 607 przed Chrystusem, a rokiem 1914 po Chrystusie? – starał się upewnić kaznodzieja Adwentystów.

  • Tak, właśnie tak – potwierdzili równocześnie gospodarz domu i Świadek.

  • A rok 607 przed Chrystusem, to rok zburzenia Jerozolimy przez króla Nabuchodonozora, tak? – upewniał się Erwin P.

  • Tak. No to ja mam teraz poważny problem – zatroskał się Adwentysta.

  • Jaki problem? – zainteresował się pan domu.

  • Problemem jest to, że zgodnie z danymi encyklopedycznymi i wszystkimi pozostałymi źródłami historycznymi, Nabuchodonozor zburzył Jerozolimę w roku 586 przed Chrystusem, a więc 21 lat później, niż nauczają Świadkowie Jehowy! Erwin P. Sięgnął do teczki, wyciągnął opasły tom Encyklopedii Popularnej PWN i przeczytał: „Jerozolima, […] Ok. 1000 p.n.e. Dawid uczynił J. stolicą królestwa żyd. W 586 p.n.e. została zniszczona przez króla Babilonu Nabuchodonozora, a jej mieszkańcy wypędzeni. W 539-529 p.n.e. pod panowaniem króla Persji Cyrusa Wielkiego, wygnanym Żydom pozwolono wrócić do miasta…”.

  • Z tego wynika – kontynuował kaznodzieja – że jeśli okres 2520 lat należy liczyć od zburzenia Jerozolimy przez Nabuchodonozora, to – uwzględniając, ze stało się to w roku 586 przed Chrystusem – kończy się on nie w 1914, a w 1935 roku! I to jest ten problem… Czy może pan to jakoś wyjaśnić – zwrócił się do Świadka.

  • Historia świecka się myli! – odparł gwałtownie tamten. Towarzystwo „Strażnica” opierając się na chronologii biblijnej ustaliło, ze zburzenie Jerozolimy dokonało się w rzeczywistości w roku 607 p.n.e., i nie ma co do tego żadnej wątpliwości!

  • Niestety, muszę zakwestionować pańskie słowa – stwierdził Erwin P. Archeolodzy i historycy od dawna przedstawiali dowody na to, że rok 586 jest rokiem zburzenia Jerozolimy przez Nabuchodonozora. A w ostatnich latach podczas prowadzenia wykopalisk znaleźli gliniane tabliczki (obecnie są one przechowywane w Muzeum Berlińskim i noszą znak: V.A.T. 4956), które to jednoznacznie potwierdzają. Dzięki temu każdy zainteresowany może się przekonać, że data 587/86 jest całkowicie pewna. To właśnie w tym roku doszło do zdetronizowania ostatniego z królów Judy, Sedekiasza – a nie, jak naucza „Strażnica”, w roku 607 przed Chrystusem… Tak więc i encyklopedia, którą przed chwilą zacytowałem, i najnowsze ustalenia historyków mówią prawdę!

  • To pan woli wierzyć ludziom świeckim, którzy nie znają Boga i nie czynią Jego woli, niż ludziom bez reszty oddanym Jehowie Bogu?! – oburzył się Świadek.

  • Drogi panie, wszedł mu w słowo kaznodzieja – ludzie, których pan atakuje, nie kierują się takimi czy innymi przesłankami religijnymi. To są po prostu historycy, którzy badają i ustalają fakty z przeszłości. Co więcej, jest ich wielu i mają do dyspozycji mnóstwo odkryć i wiele danych historycznych. I jak się okazuje, wszyscy oni zgodnie wskazują na rok 586 jako rok zburzenia Jerozolimy… A co do ludzi z Towarzystwa „Strażnica”, którzy – jak to pan określił – „są bez reszty oddani Bogu Jehowie”, to ja jednak myślę, że oni bardziej bronią poglądów swojego wyznania, niż obiektywnej prawdy. Historycy świeccy nie mają żadnego interesu w fałszowaniu historii – odwrotnie niż Świadkowie. Czyż nie jest zastanawiające, że wszystkie źródła historyczne – i dawne i najnowsze – wskazują na rok 586, a jedynie kierunki wywodzące się z Badaczy Pisma Świętego uparcie, bez jakiegokolwiek historycznego dowodu trzymają się roku 607 przed Chrystusem? A dlaczego trzymają się tej wymyślonej daty? – Tylko i wyłącznie dlatego, że data ta odpowiada ich koncepcjom teologicznym!

  • Pan obraża zacnych ludzi, którzy pierwsi dokonali tych obliczeń oraz całe Towarzystwo „Strażnica” – zdenerwował się Świadek.

  • Nie zamierzam nikogo obrażać, staram się jedynie ustalić fakty. I nie jest moją winą, że pewne wnioski narzucają się same. A zresztą: proszę przedstawić jakikolwiek dowód historyczny sformułowany przez kogoś spoza waszego wyznania, że Jerozolima została zburzona w roku 607 przed Chrystusem… A pan wie, że nikt tej daty nie potwierdza!

Spojrzałem na naszego gospodarza i zauważyłem w nim bardzo wyraźną zmianę. O ile na początku był bardzo zaangażowany w dyskusję i całkowicie pewny stanowiska Świadków, to podczas tej wymiany argumentów tracił animusz i z rosnącym niepokojem wyczekiwał na kolejne odpowiedzi pana od Świadków. W końcu zabrał głos i zwracając się do swego nauczyciela rzekł:

  • Proszę pana, od czasów szkolnych wszyscy wiemy, że rolą historii jest opowiadać o zaistniałych w przeszłości wydarzeniach. Historycy mogą się kłócić (i często rzeczywiście się kłócą) o znaczenie jakiegoś wydarzenia, mogą się różnić w ocenach i różnie interpretować zaistniałe fakty… Ale nie mogą fałszować dat! Dlatego proszę pana, aby dał jakiś konkretny dowód, że świeccy historycy nie mają racji w kwestii roku 586, albo zacytować tych spośród nich, którzy zgadzają się z wyliczeniami Towarzystwa „Strażnica”! Dotąd, słuchając pana byłem całkowicie przekonany, że wasze wyliczenia pozostają w zupełnej zgodzie z ustaleniami historyków; i byłem zachwycony, że Świadkowie tak świetnie znają historię! Teraz jednak nabrałem wątpliwości i nie wiem, co mam o tym sądzić!… Proszę przedstawić choć jeden dowód, że data 607 r. ma jakiekolwiek oparcie w źródłach historycznych.

  • … Ja takich źródeł nie znam – stwierdził Świadek – ale też ich wcale nie potrzebuję, by wierzyć, że to stało się w roku 607 przed Chrystusem. Na ten rok jednoznacznie wskazuje chronologia biblijna, a zresztą, skoro „wierny i roztropny niewolnik, który daje pokarm na czas słuszny” (Mt 24,25) tak twierdzi – to nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości!…

  • A jeśli wasz „niewolnik” się myli? – zapytał znienacka Erwin P.

  • Na pewno się nie myli się, gdyż jest kierowany duchem Jehowy Boga! – odrzekł tamten.

  • A ja zaczynam mieć co do zasadnicze wątpliwości! – odezwał się znów nasz gospodarz. I chciałbym mieć jasność w kwestii roku 1914. Bo jeśli data wyjściowa, czyli rok 607 przed Chrystusem jest nieprawdziwa, to nieprawdziwe są też kolejne daty i wszystkie podniesione przez pana – skinął głową w stronę Świadka – wnioski. Bo jeśli Jerozolima została zburzona w roku 586 przed Chr., to koniec 2520 lat przypadałby na rok 1935 – i co z tego miałoby wynikać? I co wówczas z rokiem 1914, na który z takim naciskiem wskazuje „Strażnica”?…

Zapadła dłuższa cisza. Ta sytuacja nie była łatwa dla pana od Świadków. Widać było, jak mocuje się z przedstawionymi argumentami i wnioskami, jakie się narzucały. Byłem ciekawy, co teraz powie. Erwin P. też nie zabierał głosu.

  • Panowie – odezwał się po chwili Świadek – my możemy to ustalić w oparciu o inne dane. Z proroctwa Jeremiasza 25,11.12; i 29,10 wynika, że niewola babilońska miała trwać siedemdziesiąt lat. A skoro Babilonia została zwyciężona przez Persów w roku 538/37, to sama niewola musiała się rozpocząć ok. roku 607 p.n.e., a nie w roku 586, prawda? Tak więc wszystko się zgadza! – spojrzał na nas triumfalnie.

  • Przykro mi, ale nic się nie zgadza – zaoponował kaznodzieja Adwentystów. Zgodnie ze wskazanymi przepowiedniami Jeremiasza, nie tylko Żydzi, ale ogólnie wszystkie narody tamtego regionu, miały być podporządkowane Babilonii przez siedemdziesiąt lat (tekst biblijny mówi: „…i narody te będą poddane królowi babilońskiemu, siedemdziesiąt lat. A po upływie siedemdziesięciu lat ukarzę króla babilońskiego i ów naród za ich winę – mówi Pan – i kraj Chaldejczyków, i obrócę go w wieczną ruinę” /Jer 25,11.12/; „Bo tak mówi Pan: Gdy upłynie dla Babilonu siedemdziesiąt lat, nawiedzę was i spełnię na was swoją obietnicę, że sprowadzę was z powrotem na to miejsce” /Jer 29,10/). – Siedemdziesiąt lat nie jest okresem, jaki miał minąć od zburzenia Jerozolimy do upadku Babilonii, ale jest to czas władztwa Babilonii nad narodami jako super-mocarstwa. To sprawa pierwsza, ale nie jedyna, którą należy wziąć pod uwagę.

  • Dowód, że Jerozolima została zburzona w roku 586 p.n.e. – mówił dalej – znajdujemy także, biorąc pod uwagę lata panowania Nabuchodonozora. Z historycznego punktu widzenia nie do podważenia jest fakt, że Nabuchodonozor został królem Babilonu w roku 605 p.n.e., i panował do roku 562 p.n.e. A teraz przeczytajmy tekst 2 Krl 25,8: „w piątym miesiącu, siódmego dnia tegoż miesiąca, a był to dziewiętnasty rok panowania króla Nabukadnesara (Nabuchodonozora), króla babilońskiego, przybył Nebuzaradan, dowódca gwardii przybocznej, dworzanin króla babilońskiego, do Jeruzalemu. I spalił świątynię Pana, dom królewski i wszystkie domy w Jeruzalemie, wszystkie duże domy spalił ogniem. Wszystkie zaś mury otaczające Jeruzalem zburzyło całe wojsko chaldejskie, które było przy dowódcy gwardii przybocznej. Resztę zaś ludu, która jeszcze pozostała w mieście, i tych, którzy zbiegli do króla babilońskiego uprowadził Nebuzaradan, dowódca gwardii, do niewoli.”A dziewiętnasty rok panowania Nabuchodonozora, to właśnie rok 586 p.n.e.!

  • I jeszcze jeden sprawdzian: Po raz pierwszy Nabuchodonozor wyruszył przeciwko królestwu judzkiemu w roku 598 p.n.e., gdy królem w Jerozolimie był Jehojakim. Babilończycy zrabowali wtedy skarby świątynne, a króla i część możnych oraz ludu, uprowadzili do Babilonu. Wkrótce jego los – po zaledwie trzymiesięcznym panowaniu – podzielił król Jehojachin. W jego miejsce Nabuchodonozor ustanowił lennym królem Sedekiasza. Niestety, po jedenastu latach z powodu wiarołomności Sedekiasza, doszło do nowej wojny, oblężenia i ostatecznego rabunku, zburzenia miasta i uprowadzenia Judejczyków do niewoli. – Także ten trop prowadzi nas do roku 586 p.n.e., jako roku zburzenia Jerozolimy!

W czasie wywodu Erwina P., pan od Świadków szukał czegoś pilnie w swojej Biblii. Teraz podniósł wzrok, potrząsnął przecząco głową i powiedział:

  • Pan się myli twierdząc, że siedemdziesiąt lat, to okres panowania Babilonii nad narodami tamtego regionu świata. Werset z księgi Daniela 9,2 mówi jednoznacznie, że siedemdziesiąt lat dotyczyło Jerozolimy; „… ja, Daniel, zwróciłem uwagę w księgach na liczbę lat, które miały upłynąć według słowa Pana do proroka Jeremiasza, nad ruinami Jeruzalemu, to jest siedemdziesiąt lat”! Z tego wynika, że aby ustalić datę zburzenia Jerozolimy, należy się cofnąć o siedemdziesiąt lat od roku 538/7 p.n.e. – a więc do roku 607 p.n.e. To właśnie wtedy została zburzona Jerozolima. Panowie, trzeba się trzymać Biblii i tych, którzy ją właściwie wykładają, a nie zasłaniać się opiniami niewierzących historyków!

  • Drogi panie, – powiedział Erwin P. – zaprzeczanie faktom naprawdę nie ma sensu. A nie ma najmniejszych wątpliwości, że fragment Jeremiasza 25,9-12 podobnie jak werset Jer 29,10 odnosi się do wszystkich narodów tamtego regionu. Gdy minął rok 538 p.n.e. i zgodnie z proroctwem Jeremiasza – po siedemdziesięciu latach władania nad światem – Babilonia upadła, te właśnie fragmenty kazały prorokowi Danielowi wołać do Boga, by Izraelici mogli powrócić do swojej ojczyzny. Jest oczywiste, że Daniel nie zajmował się losem innych narodów, lecz interesował go los jego własnego narodu, świątyni, Jerozolimy i całego kraju. On zrozumiał z pism, że gdy dla Babilonu minie siedemdziesiąt lat, Pan Bóg nawiedzi swój lud i przywróci ich do ojczyzny. Oczywiście, nie stało się to w jednym roku, lecz działo się powoli w ciągu kilkudziesięciu lat. A jeśli chodzi o świątynię, to niezwykle znamienny jest fakt, że świątynia Salomona została zniszczona w roku 586 p.n.e., a zbudowana przez Zorobabela nowa świątynia została poświęcona dokładnie po siedemdziesięciu latach – w roku 516 p.n.e.! W księdze Ezdrasza 6,15 czytamy bowiem: „I dokończona została ta świątynia trzeciego dnia miesiąca Adar, w szóstym roku panowania króla Dariusza”. Biorąc pod uwagę fakt, że Dariusz panował w latach 521-486 p.n.e., szósty rok jego panowania, to właśnie rok 516 przed Chrystusem! Natomiast stolicę kraju, Jerozolimę, odbudowano kilkadziesiąt lat później, o czym sprawozdają księgi Ezdrasza i Nehemiasza.

Zapadło dłuższe milczenie.

  • Proszę pana, więc jak to jest z tą chronologią – zwrócił się do Świadka nasz gospodarz – kiedy pana wcześniej słuchałem, wydawało mi się, że posiadacie państwo imponującą wiedzą historyczną. Niestety, ta rozmowa uświadomiła mi, że na twierdzenia Towarzystwo „Strażnica” trzeba patrzeć z ostrożnością. Po tej rozmowie mam wrażenie, że u was coś jest nie tak w kwestii dat ważnych wydarzeń historycznych; a skoro tak, to muszę z ostrożnością spojrzeć także na wnioski, jakie państwo z tego wyciągacie – przede wszystkim gdy chodzi o rok 1914… To przykre, ale zgodnie z moim sumieniem muszę wyznać, że nie mam już pełnego zaufania do głoszonych przez was nauk!…

  • Przykro mi to słyszeć – odpowiedział Świadek – ale cóż mogę zrobić. Błąd wydaje się czasami mocniejszy niż prawda Pisma Świętego… Wyliczenia chronologiczne, jakie prezentuje towarzystwo „Strażnica”, są na pewno wiarygodne.

  • Chyba jednak nie – skontrował kaznodzieja Adwentystów – okazuje się, że w zderzeniu z faktami historycznymi, wasza chronologia rozsypuje się jak domek z kart.

  • Czyżby? – odpowiedział tamten.

  • Niewątpliwie tak, co chyba uświadamiają sobie także niektórzy wasi przywódcy w Brooklynie, niezależnie od tego, co wam przekazują w kolejnych „Strażnicach” i w „Przebudźcie się!”. Na szczęście są wśród nich ludzie, którzy zrozumieli jak bardzo myli się Towarzystwo „Strażnica”, opuścili Organizacje i starają się innym otworzyć oczy na błąd. Niestety – rzadko kto ich słucha…

  • Bo to są zdrajcy Bożej sprawy! – wybuchnął Świadek. Ludzie, którzy z powodu swoich grzechów, przerostu ambicji lub chęci zaistnienia zbuntowali się przeciwko prawdzie!

  • Nie obawia się pan, że krzywdzi osoby, które pomawia o takie niecne pobudki, podczas gdy oni chcą pozostać w zgodzie ze swoim sumieniem?

* *

Wiele lat później do moich rąk dotarła książka Raymonda Franza, byłego członka Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, zatytułowana KRYSYS SUMIENIA. Dzięki niej mogłem – z relacji bezpośredniego świadka i uczestnika rozgrywających się w brooklyńskiej centrali wydarzeń – dowiedzieć się w jaki sposób Towarzystwo „Strażnica” preparuje swoje nauki i broni je przed uzasadnioną krytyką. Dotyczy to także roku 607 p.n.e. i roku 1914 n.e. Raymond Franz opisał też w jaki sposób przywódcy Świadków – a za nimi zdecydowana większość członków tego wyznania – traktują tych, którzy nie zgadzają się na manipulacje „Strażnicy”. Oto jeden obszerniejszy fragment, w którym Autor opowiada o swej pracy nad słownikiem biblijnym, jaki został przygotowany przez Organizację Świadków:

  • […] Gdy przydzielono mi hasło „chronologia”, temat ten ponownie postawił mnie wobec poważnych pytań. – Główny dogmat Świadków Jehowy wiąże się z rokiem 1914. Nauczają oni, że proroctwa Biblii wskazują na ten rok jako na moment, w którym nastąpił – wspomniany w Ewangelii Łukasza, rozdziale dwudziesty pierwszym a w wierszu 24 – koniec „czasów pogan”. W tym to czasie Jezus Chrystus – ich zdaniem – objął Królestwo i zaczął panować w sposób niewidzialny dla ludzkich oczu. Podstawą obliczeń prowadzących do tej daty jest wspomniany w rozdziale czwartym księgi Daniela okres „siedmiu czasów”. „Siedmiu czasom” odpowiada 2520 lat. Okres ten rozpoczyna się w roku 607 przed Chrystusem, a kończy w 1914 ery chrześcijańskiej. Jeśli chodzi o datę – 607 r. przed Chrystusem – uważa się, że właśnie w tym roku nastąpiło zburzenie Jerozolimy przez babilońskiego króla Nebukadnesara. Wiedziałem, że data 607 r. przed Chrystusem jest datą

szczególną dla naszych publikacji, ale nie uświadamiałem sobie do końca, dlaczego.

  • Zbadanie tego jednego tematu „chronologia” zajęło mi długie miesiące. Zaowocowały one najdłuższym artykułem w słowniku (obejmuje on całe 27 stron, od strony 322 do strony 348). Większą część tego długiego czasu spędziłem a poszukiwaniach jakiegokolwiek dowodu, jakiegokolwiek faktu w historii, który prowadziłby do daty 607 r. przed Chrystusem – tak ważnej dla naszych obliczeń wskazujących na rok 1914. Charles Ploeger, członek personelu “Bethel” pracujący wówczas jako mój sekretarz przeszukiwał biblioteki całego Nowego Jorku szukając czegokolwiek, co od strony historycznej mogłoby uzasadnić datę 607 r. przed Chrystusem. Nie znaleźliśmy absolutnie nic, aby ją podtrzymać. Wszyscy historycy wskazywali na datę o dwadzieścia lat późniejszą (na 586 r. przed Chrystusem – przyp. tłum.). Dopóki nie opracowano na użytek słownika hasła „archeologia” nie uświadamiałem sobie, że liczba płytek z wypalonej gliny, odnalezionych w rejonie Mezopotamii i pochodzących z okresu starożytnego Babilonu, sięga dziesiątków tysięcy. Na żadnej z tych pokrytych pismem klinowym płytek nie znaleziono nic, co mogłoby wskazywać, że okres imperium neobabilońskiego (w którym mieści się czas panowania Nebukadnesara) był na tyle długi, aby zahaczał o 607 r. przed Chrystusem – o przyjętą przez Towarzystwo datę zburzenia Jerozolimy. Wszystko wskazywało na okres o dwadzieścia lat krótszy, niż głosiła nasza oficjalna, opublikowana chronologia. Choć nie dawało mi to spokoju, pragnąłem wierzyć, na przekór wszystkim przeczącym temu dowodom, że nasza chronologia ma rację. Z tego też powodu przygotowując artykuł do słownika, wiele czasu i miejsca poświęciłem osłabianiu wymowy archeologicznych i historycznych dowodów, które niezbicie wykazywały błędność naszej daty 607 r. przed Chrystusem, a tym samym dawały inny punkt wyjścia dla obliczeń i prowadziły w konsekwencji do innej niż rok 1914 daty.

  • Charles Ploeger i ja udaliśmy się do Brown Universiy w Providence, w stanie Rhode Island, w celu przeprowadzenia wywiadu z prof. Abrahamem Sachsem, specjalistą w dziedzinie starożytnych tekstów klinowych. Chcieliśmy zobaczyć, czy uda nam się uzyskać jakiekolwiek informacje, które wskazywałyby na błąd – lub coś w tym rodzaju – w podawanych w wielu spośród tych tekstów danych astronomicznych. Poszukiwaliśmy zarazem drobnego chociażby uzasadnienia daty 607 r. przed Chrystusem. W końcu stało się dla nas jasne, że jeśli nasza data miałaby być właściwa, starożytni pisarze musieliby się dosłownie zmówić – bez żadnych wyobrażalnych dowodów ku temu – na przekłamanie faktów! Znowu, niczym adwokat postawiony wobec dowodu, któremu nie może zaprzeczyć, usiłowałem zdyskredytować lub osłabić pewność świadectwa starożytnych czasów, które dostarczało dowodu w postaci historycznych tekstów dotyczących imperium neobabilońskiego. Szczerze przedstawiłem argumenty, jednakże ich intencją była próba podtrzymania daty, dla której brak jakiegokolwiek historycznego potwierdzenia.

  • Tak więc pomimo wysokiego uznania dla pewnych zasad, słownik zawierał wiele miejsc, które są przykładem naszych wysiłków, aby dochować wierności nauce Towarzystwa. Pod wieloma względami to, czego nauczyliśmy się w trakcie naszej pracy, dało więcej nam samym niż przygotowywanej książce. Jednak Aid to Bible Understanding (Pomoc do zrozumienia Biblii) rozbudziła zainteresowanie Pismem Świętym u wielu Świadków. Być może zdecydował o tym ton tego podręcznika, jego podejście, wysiłek większości autorów, aby uniknąć dogmatyzmu, przyznanie się, że może być więcej niż jeden sposób rozumienia niektórych zagadnień, wreszcie uznanie, że nie można sądzić o czymś inaczej, niż pozwalają na to dowody. Te rzeczy można było uznać za podstawową korzyść, i choć i na tym odcinku z pewnością czasem zawodziliśmy, dopuszczając do głosu nasze własne idee, nie trzymając się samego Pisma Świętego tak zdecydowanie, jak czynić to powinniśmy. Wiem, że tak było w moim przypadku przy opracowywaniu takich haseł, jak: „czasy wyznaczone narodom”, „wierny i rozumny niewolnik” i „wielka rzesza”. Wszystkie te opracowania zawierają argumenty mające na celu podtrzymanie aktualnych nauk publikacji „Strażnicy”. Stało się tak dlatego, że w tym czasie nauki te funkcjonowały w moim umyśle jako „fakty”! Robiłem czasem to, co według napisanej przeze mnie później „Przedmowy”, nie było naszym zamiarem. Na stronie 6, w części „Cel podręcznika” pojawiają się takie słowa: „Pomoc do zrozumienia Biblii nie ma być komentarzem doktrynalnym, ani dziełem służącym do interpretacji”. W tej samej części zawarta jest również wypowiedź mówiąca, że jeśli znaleziono jakiekolwiek zastosowanie dla obrazowych, symbolicznych wyrażeń, nie uczyniono tego „arbitralnie lub by dopasować to do wyznania wiary”. Na ogół było to prawdą. Czasem jednak zaszczepione w nas przekonania brały górę nad wysiłkiem, by sprostać postawionym wymogom.

  • Tego samego roku, w którym gotowy słownik opuścił drukarnię, zostałem zaproszony do członkostwa w Ciele Kierowniczym Świadków Jehowy. Stałem się członkiem grona, które obecnie kieruje działalnością Świadków Jehowy w około 205 krajach świata. Do tamtej chwili Ciało Kierownicze składało się z siedmiu osób, które stanowiły dokładny odpowiednik siedmiu członków Rady Dyrektorów (Board of Directors). Rada taka funkcjonowała w korporacji założonej pierwotnie w Pensylwanii przez Charlesa Taze Russela, pierwszego prezesa. 20 października 1971 r., wraz z trzema innymi osobami, zostałem wyznaczony na członka poszerzonego teraz Ciała Kierowniczego. Ta okoliczność – być może bardziej niż cokolwiek inne – postawiła mnie twarzą w twarz z rzeczywistością, o jakiej nigdy przedtem nie miałem pojęcia. […]

  • Dziewięć lat, które spędziłem w Ciele Kierowniczym, wywarło na mnie – szczególnie zaś na moje sumienie – wpływ niebagatelny. Moje życie znalazło się w głębokim kryzysie, na bezdrożach, tam, gdzie nigdy nie spodziewałbym się stanąć. Decyzja, jaką podjąłem (decyzja o opublikowaniu powodów odejścia ze społeczności Świadków – przyp. SK), była moją własną decyzją, a cena, jaka za nią zapłaciłem, była znaczna. Nie żałuję jednak tej decyzji, nie żałuję również, że dotarłem do informacji, które wpłynęły na jej podjęcie. Inni mogliby podjąć decyzję inną od mojej – niektórzy nawet to zrobili. Jest to jednak ich sprawa, a ściślej: coś, co rozgrywa się między nimi a Bogiem.

  • W maju 1980., po mojej rezygnacji z członkostwa w Ciele Kierowniczym otrzymałem z redakcji gazet i magazynów wiele telefonów, w których pytano o sytuację, jaka istnieje wewnątrz Organizacji. Konsekwentnie odsyłałem pytających do siedziby władz naczelnych w Brooklynie. Oni zaś podobnie konsekwentnie odpowiadali, że próbowali już tej drogi – bez rezultatu. Czekała tam na nich ta sama odpowiedź: „Żadnych komentarzy”. Wówczas odpowiadałem, że po prostu nie mogę być dla nich źródłem informacji.

  • Jednak to, co się w ciągu tych dwóch lat wydarzyło nie tylko w moim życiu, lecz także w życiu innych, spowodowało, że zmieniłem zdanie. W ciągu tych dwóch lat motywy, charakter i postępowanie ludzi, którzy ze względu na swoje sumienie nie zgadzali się z nauką Organizacji, było przedstawiane w jak najgorszym świetle. Ich troskę o to, aby Słowo Boże stało na pierwszym miejscu, przedstawiano jako przejaw ambicji, buntu, pychy, jako grzech przeciwko Bogu i Chrystusowi. Nie brało się absolutnie pod uwagę możliwości, że ktoś spośród tych ludzi mógł działać ze szczerych pobudek, powodowany umiłowaniem prawdy i wiernością względem Boga. Nie zrobiono żadnego wysiłku, aby dociec motywów. Wszystkich „wrzucono do jednej szufladki”. Wszelki błąd, każdy przejaw niewłaściwej postawy u którejś z osób opuszczających Organizację jest automatycznie przypisywany wszystkim, którzy od niej odeszli. W przypadku zaś tych, którzy rzeczywiście zachowują się w sposób niewłaściwy, nie próbuje się w ogóle dociec, czy zachowanie takie nie jest przypadkiem rezultatem frustracji, rozczarowania lub doznanych ran. Niewyobrażalna liczba pogłosek – nie wyłączając jak najmniej wybrednych plotek – krąży wśród Świadków na całym świecie. Wierni chrześcijanie o głębokim poczuciu moralnym oskarżani bywają o cudzołóstwo, homoseksualizm, obłudę, egoizm, dążenie do stworzenia kultu własnej osoby. Natomiast starsi wiekiem są często pomawiani o umysłową niesprawność lub o <wapniactwo>…” (Raymond Franz, KRYZYS SUMIENIA, str. 30-35; wydawca: Słowo Nadziei, Gdynia 1997 r.).

Rozdział IX