5.Wierność Pismu, czy „duchowe przeżycie”?

image_pdfimage_print

W poprzednim rozdziale napisałem m. in., że ruch charyzmatyczny spełnia służebną rolę w stosunku do ruchu ekumenicznego. Wielu przywódców obydwu ruchów zgodnie uważa, że „przez Ducha Świętego różnice pomiędzy denominacjami zanikają i stają się bez znaczenia”.1) Jest to oczywiście ogromny błąd i duchowe oszustwo!

Niestety, oszustwu temu podlega i błędu tego nie dostrzega przytłaczająca większość członków wspólnot charyzmatycznych. Ich postawa wynika z przekonania, że w doświadczeniu chrześcijańskim najważniejszą sprawą jest <duchowe przeżycie>, a nie jedność w nauce. Oto, co na ten temat napisał w swym świadectwie jeden z byłych zielonoświątkowców, pastor tego ruchu, Alfred H. Pohl:

  • […] w kręgach charyzmatyków znajdują się ludzie z różnych denominacji, wyznający różne poglądy i oddający się różnym praktykom. Są razem nie dlatego, że zgadzają się w naukach, ale że mają wspólne przeżycia. Jest to bardzo niebezpieczny trend! Dlaczego? Dlatego, że gdy Prawdę stawiamy na uboczu, rezygnując z niej dla zachowania jedności, to równocześnie stawiamy Tego, który jest „Prawdą” – Jezusa Chrystusa – poza społecznością! Wtedy sytuacja jest dokładnie taka, jak to opisano w księdze Objawienia 3,20: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną”.

Tak wygląda sytuacja licznych kościołów w dniach ostatnich. Widzimy Chrystusa stojącego na zewnątrz kościoła, jak stuka i usiłuje dostać się do środka. Ale w nim nie ma dla Niego miejsca. Nauczanie i prawda są zaniedbane. <Duchowe przeżycie> stało się ważniejsze i decydujące o obecności w zgromadzeniu i członkostwie. Tam już nie wierzy się Ewangelii Jezusa Chrystusa, która jedynie może uczynić człowieka chrześcijaninem. Ten, który jest „Prawdą”, nie jest zapraszany i oczekiwany, lecz pozostawiony na zewnątrz… Jakiż to smutny i tragiczny obraz!”.2)

Że jest to sytuacja przez wielu uświadamiana i akceptowana, zaświadczył m. in. dr Vernon McGee, który już w latach 80. w trakcie audycji radiowej opowiedział o swojej rozmowie z pewnym charyzmatykiem, zdaniem którego „w dniach ostatecznych Bóg odłożył na bok Swoje Słowo, aby tym sposobem osiągnąć jedność Swego Kościoła”! „Jest to smutny dzień – skomentował tę wypowiedź McGee – gdy dla jedności trzeba poświęcić prawdę! Ale takie właśnie domniemanie szerzy się współcześnie wokół nas”.3)

Wspominając tamtą radiową rozmowę, A. Pohl cytuje swego stryja, także zielonoświątkowca, który kiedyś zaskoczył go uwagą: „Czy wiesz, że nowy ruch charyzmatyczny prowadzi nasze zielonoświątkowe zbory wprost do kościoła antychrysta?!”…, oraz staruszkę ciocię , która podzieliła się z nim swą rozterką: „[…] Jak to jest możliwe, że charyzmatycy katoliccy mogą mówić w językach, a potem wracają do katolickich kościołów, czczą Marię, modlą się do świętych, uczestniczą we mszy itd.? Jak to możliwe? Czy nie ma w tym nic niewłaściwego?”. Wiedziała o czym mówi, gdyż sama była kiedyś katoliczką”.4)

Dr Ronald Baxter w swojej książce pt. Charyzmat języków, stawia następujące pytanie: „Kto kogo przyjmuje w tym rozwijającym się charyzmatycznym ekumeniźmie? Większość bystrych obserwatorów zgodzi się z tym, że sytuacja wygląda tak, jak w owym starym porzekadle: <Chodźcie do mojego salonu!> – zapraszał pająk muchy. Dla rzymskokatolickich hierarchów charyzmatycy protestanccy są <braćmi oddzielonymi>, którzy powinni wrócić do Matki-Kościoła. I dla wielu przywódców charyzmatycznych perspektywa taka jest godna uwagi.

Trudno się oprzeć zdumieniu na widok tego, że setki milionów charyzmatyków skupionych w licznych denominacjach, z taką beztroską ulega temu zwiedzeniu!… Dzięki Bogu, że przynajmniej niektórzy z nich

budzą się z odrętwienia

i są w stanie dostrzec i ocenić istniejące zagrożenia. Ci nieliczni na nowo uświadamiają sobie tę oczywistą prawdę, że tylko powrót do Słowa Bożego uchroni ich od zwiedzenia, któremu przewodzą różnego rodzaju duchowi hochstaplerzy! Drogą wyzwolenia – jak stało się to w przypadku Alfreda Pohl’a – jest opuszczenie ruchu zielonoświątkowego:

  • Dla każdego biblijnie wierzącego chrześcijanina, Prawda Pisma jest sprawą podstawową. Tam, gdzie Prawdzie zadaje się gwałt, lekceważy ją lub wypiera, mamy do czynienia z poważnym nadużyciem. Po latach ruch zielonoświątkowo-charyzmatyczny zobojętniał na tę sprawę. Wskazując na dzieło i dary Ducha Świętego i twierdząc, że chrzest Duchem i napełnienie Duchem to określenia synonimiczne, zielonoświątkowcy wprowadzili tu zamieszanie. Osobiste przeżycia postawili ponad pisanym Słowem, a <mówieniu w językach> (którego nikt nie sprawdza, czy jest biblijne) nadali rangę o wiele wyższą niż na to pozwala Biblia. Praktykują też <przewracanie Duchem> (<padanie w Duchu>), chociaż w Nowym Testamencie daremnie szukalibyśmy takich praktyk w życiu pierwszych chrześcijan. Praktyki te bliższe są raczej okultyzmowi i działalności złych duchów.

Czy sytuacja zmienia się na lepsze? Bynajmniej. Zamiast tego rośnie tolerancja dla błędu. Jeszcze niedawno zielonoświątkowcom nie przyszło by do głowy tolerować czy wręcz przyjmować katolickie doktryny, na przykład mszę. Dzisiaj sprawy wyglądają o wiele gorzej. Oto co mówi charyzmatyczny przywódca, Vinson Synan, przewodniczący Kongresu Charyzmatycznego w Nowym Orleanie (1987) o udziale katolików: „Jeśli chcecie zobaczyć coś przepięknego, przyjdźcie i popatrzcie, jak katolicka msza jest napełniona Duchem!” – Jakaż to duchowa ślepota i błazenada! W fałszywej nauce i odstępczych praktykach nie ma nic <przepięknego>, szczególnie gdy chodzi o ceremoniał i istotę katolickiej mszy. Msza nie jest z pewnością <napełniona Duchem>. Duch Święty jest Duchem Prawdy, a nie błędu (1 Jana 4,6)!

Kolejny przykład: David DuPlesis, jeden ze znanych międzynarodowych przywódców zielonoświątkowych, w książce pt. Mąż zwany Panem Pięćdziesiątnicy, opisuje przeżycia jakich zaznał uczestnicząc jako obserwator w II Soborze Watykańskim w bazylice św. Piotra w Rzymie, w roku 1964: „Siedziałem pozornie sam podczas celebrowania uroczystej mszy… Miałem pewność, że czuję świeży powiew Ducha Świętego w tym barwnym, a równocześnie poważnym i potężnym wydarzeniu liturgicznym, tak ważnym w historii Kościoła. I gdy powtarzało się to codziennie przez cały czas gdy tam byłem, czułem jak się rozpływam i łamię wewnętrznie, a w końcu podczas mszy otwarcie płakałem…” 5)

O posiedzeniu Kongresu Charyzmatycznego Odnowy w Kościele Katolickim w roku 1975, który miał miejsce w bazylice św. Piotra DuPlessis powiedział: „Podczas celebrowania eucharystii śpiewano w Duchu, łagodnie, delikatnie i dostojnie, po prostu tak, jak należy. Było to naprawdę nabożeństwo zielonoświątkowe z zielonoświątkowymi manifestacjami i bardzo oczywistym zielonoświątkowym błogosławieństwem… Nikt nie oczekiwał tak obfitej i pozytywnej manifestacji nowej Pięćdziesiątnicy.” 6)

W tej sytuacji nie powinno dziwić, że w organizowanych przez protestantów kongresach charyzmatycznych, bierze udział co raz więcej rzymskokatolików. Dla orientacji warto dodać, że we wspomnianym już Kongresie Charyzmatycznym w Nowym Orleanie w roku 1987, z czterdziestu tysięcy obecnych, aż połowę stanowili katolicy, podobnie jak na kongresie w Indianapolis w roku 1990 (tam z 25 tysięcy obecnych, katolicy stanowili 48%).

W czasie tych konferencji w typowo ekumenicznych nabożeństwach zmieszali się wyznawcy wielu denominacji o skrajnie odmiennych wierzeniach i praktykach. Jedynym co ich łączyło, było <mówienie w językach> – i to jedno wystarczało im, aby uznając się za braci, połączyć się na gruzach Prawdy Bożej! Zaiste, ludzie gotowi są uczynić wiele, by sprzeciwić się Bogu i wystąpić przeciwko Jego woli. Dziś charyzmatycy różnych orientacji łączą się z sobą przeciw Bogu, podobnie jak kiedyś uczynili to budowniczowie wieży Babel (1 Mjż 11,1-4)…

Omawiając krytycznie działalność protestanckich przywódców charyzmatycznych, Alfred Pohl pisze jeszcze:

  • Charyzmatycy sami odeszli od Ewangelii i zaprzestali jej zwiastowania. Jeszcze przed kilkunastu laty wysyłali misjonarzy do katolickich krajów by ewangelizować katolików. Obecnie odstąpili od tego, a nawet złączyli się z nimi by – jak twierdzą – wspólnie prowadzić ewangelizację świata.

Ralph Wilkerson, w Melodyland Magazyn (sierpień 1977), w artykule pt. Dzięki temu, że staniemy się jedno, możemy zyskać świat, pisze o charyzmatycznym zgromadzeniu w Ameryce Łacińskiej: <Rano, zanim wyjechaliśmy z domu, DuPlessis mówił na podstawie tekstu ewangelii Jana 17,21. Później, w czasie zgromadzenia w nieznanym języku przemawiał rzymskokatolicki ksiądz z Guatemala City, a tłumaczył go pewien amerykański pilot […] W wykładzie zapowiedziano, że rzymskokatolicy i protestanci odbędą wspólną kampanię w Ameryce Łacińskiej, demonstrując swą jedność; gdy to uczynią, świat uwierzy! […] Będzie to tysiąc grup, a każda z nich będzie składać się z katolików i protestantów.>

Zadziwiające. – Interesuje mnie, jaką ewangelię będą oni zwiastować? Ale to nie musi nas zbyt zaskakiwać, gdyż już w roku 1975 David DuPlessis doszedł do przekonania, że Kościół katolicki jest częścią Ciała Chrystusowego. Bo kiedy pisał o swym udziale w Kongresie Odnowy Charyzmatycznej w 1975 roku w Rzymie, stwierdził między innymi: <Nie mieliśmy wątpliwości, że jesteśmy naocznym świadkami dalszego potężnego przepływu błogosławieństwa, które Bóg coraz częściej zsyła na Swe Ciało – katolików i protestantów.>

Współcześnie to uznanie dla Kościoła katolickiego znacznie wzrosło. Po co więc ewangelizować miliony katolików? Przyjmijcie ich takimi, jakimi są, z całą ich duchową ciemnością i wszystkimi błędami, i pracujcie razem z nimi na rzecz nawrócenia świata <do roku 2000>! My jednak zapytamy: Do czego, albo do kogo mają się nawrócić?…” 7)

Zorientowani w materii publicyści religijni piszą,

że wskutek sprytnie prowadzonej akcji, rzymskokatoliccy charyzmatycy stali się główną siła w światowym ruchu charyzmatycznym:

  • Papież sprytnie zatrzymał charyzmatyków w Kościele. Ustanowił specjalnych biskupów, aby im pasterzowali wewnątrz Kościoła, i stale wywiera nacisk na charyzmatyków, aby pozostali w swoim Kościele. Papież używa tego ruchu, aby doprowadzić niekatolickich charyzmatyków do swego <stada>. Działa zresztą z widocznym powodzeniem. W swoim wystąpieniu na międzynarodowej konferencji charyzmatycznej w Rzymie, w przemówieniu do ponad dziesięciu tysięcy delegatów, powiedział: <Kościół i świat potrzebuje tego, co wy posiadacie – waszą radość i wasz zapał. Idźcie więc i ofiarujcie im to!” 8)

Charakter i cele papiestwa są znane od stuleci, a historia tej instytucji – pisana odstępstwem od Prawdy Pisma Świętego i mordowaniem biblijnych chrześcijan – powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy trzymają się Boga i Jego Słowa. Każdy ma jednak wolną wolę i sam podejmuje decyzję o swoje j drodze, a w konsekwencji o zbawieniu lub potępieniu.

Ruchy charyzmatyczne służą interesom i polityce papiestwa – aż strach patrzeć jak zapraszane miłym głosem <pająka> naiwne <muchy>, wchodzą na jego <salony>. Taki też będzie ich los.

Biblijni chrześcijanie słyszą jednak inny głos, który niesie się między niebem i ziemią, ostrzegając przed jakimikolwiek kontaktami z odstępczym Babilonem: „Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające. Gdyż aż do nieba dosięgły grzechy jego, i wspomniał Bóg na jego nieprawości” (Obj 18,4.5).

Przypisy:

  1. Bartholomew F. Brewer i Alfred W. Furrel, Pielgrzymka z Rzymu, wyd. Fundacja Chrześcijańskiej Kultury i Oświaty, Warszawa 1994. s. 144.

  2. Alfred H. Pohl, 17 duvodu proć jsem opustil jazykove hnuti, A-Alef spol.s.r.o., Ostrava 1994, s. 61.

  3. Ibid, s. 62.

  4. Ibid.

  5. Ibid, s. 73.74.

  6. Ibid.

  7. Ibid, s. 76.77.

  8. Ibid, s. 69.