Czy powinniśmy zachowywać Sabat? (8 – ost.)

image_pdfimage_print

W ostatnim fragmencie omawianego artykułu redaktorzy „Słowa Nadziei” zajmują stanowisko odnośnie trzech kwestii:

  • Odwołując się do fragmentu Listu do Rzymian 14,5.6 twierdzą, że „Apostoł Paweł zachowywanie święta sabatu pozostawił indywidualnemu wyborowi wierzących, a jednocześnie przeciwstawiał się jakimkolwiek formom nacisku w tej sprawie”.

  • Chrześcijanie spotykali się w niedzielę, „gdyż był to w Imperium Rzymskim dzień wolny od pracy. […] Potwierdzają to historyczne zapiski sprzed roku 328 n.e. kiedy to Konstantyn Wielki nadał niedzieli status chrześcijańskiego święta”.

  • Powołują się także słowa Justyna Męczennika, który ok. połowy II wieku napisał: „W dzień zwany niedzielą organizowane są zebrania w tym samym miejscu tych wszystkich, którzy żyją w mieście lub okolicy, i listy apostołów lub pisma proroków są czytane tak długo, jak to możliwe. Później po tym, przewodniczący słownie przestrzega i napomina, zachęca do naśladowania tych wspaniałych rzeczy. Później wszyscy powstajemy i wylewamy nasze modlitwy. Wówczas chleb i wino są przyjmowane”. Dalej cytują jeszcze Euzubiusza, który ok. 324 roku stwierdził: „Nie uznajemy obrzezania, ani zachowywania sabatu, ponieważ takie rzeczy jak te, nie należą do chrześcijan”…

Zalecenia z Rz 14,5.6.

Słowa ap. Pawła są mocno osadzone w czasie, środowisku i sytuacji, w jakiej zostały napisane. A dlatego bez uwzględnienia ich szerokiego kontekstu, trudno je zrozumieć, a łatwo wypaczyć „na swoją własną zgubę” (por. 2 Ptr 3,16). Przybliżmy więc sobie tamten szczególny dla rodzącego się Kościoła czas i jego wydarzenia.

  • Czytając 14. rozdział Listu do Rzymian dowiadujemy się, że w rzymskim zborze Kościoła zrodziły się dwa problemy, które zagrażały jedności wierzących. Jednym z nich była kwestia diety wegetariańskiej, a drugim przestrzegania pewnych dni.

  • Kwestię wegetariańską Apostoł rozstrzygnął krótko, stwierdzając wyraźnie, że choć jej zwolennicy są ludźmi „słabymi w wierze” (w. 2), nie należy ich ani lekceważyć, ani nimi gardzić, jako że ich postępowanie nie wynika ze złej woli, ale z przesadnie wrażliwego sumienia. Z kolei wegetarianom Apostoł zabronił potępiać tych, którzy jedli mięso (oczywiście z wyjątkiem mięsa zakazanego od początku przez Boga – czyt. 3 Mjż 11,1-31): „Niechże ten, kto je, nie pogardza tym, który nie je, a kto nie je, niech nie osądza tego, który je; albowiem Bóg go przyjął” (w. 3)!

Aby zrozumieć rozterki wierzących względem przestrzegania pewnych dni, należy się dowiedzieć, o jakie „dni” toczył się spór. A przede wszystkim, czy w tym przypadku chodziło o siódmy dzień tygodnia – Sabat, czy o liczne święta żydowskiego roku religijnego i towarzyszące im sabaty. Bo z 23. rozdziału Księgi Kapłańskiej (3 Mjż) dowiadujemy się, że poza tygodniowym Sabatem każdy prawowierny Izraelita był zobowiązany przestrzegać siedmiu dorocznych świąt wraz z ich sabatami (1. Pascha, 2. Święto Przaśników, 3. Święto Pierwiastków, 4. Pięćdziesiątnica, 5. Święto Trąbienia, 6. Dzień Pojednania, 7. Święto Szałasów). – Z czym zatem mieli problem członkowie rzymskiego zboru Kościoła?

  • Na pewno nie mieli problemu z przestrzeganie tygodniowego Sabatu!

Przypomnijmy, że siódmy dzień tygodnia – Sabat – został ustanowiony przy Stworzeniu, i w rzeczywistości był częścią Stworzenia! Został ustanowiony w doskonałym, nie tkniętym przez grzech świecie, i tym samym nie miał nic wspólnego z późniejszą, zaistniałą wskutek grzechu symboliką – która jest cechą charakterystyczną wszystkich pozostałych świąt i sabatów roku religijnego Żydów;

A stało się to w czasie, gdy na Ziemi byli tylko Adam i Ewa – „Człowiek” – jak to określa Pismo Święte w 1 Mjż 5,2: „Stworzył ich jako mężczyznę i kobietę, i pobłogosławił ich i nazwał ich ‘człowiek’ (adam) w dniu gdy byli stworzeni” (TORA Pardes Lauder, Bereszit 5,2; por. Mk 2,27);

Przestrzeganie tego Dnia, uświęconego odpoczynkiem Stwórcy i obdarzonego Jego szczególnym błogosławieństwem (1 Mjż 2,1-3), zostało później nakazane IV przykazaniem Bożego Dekalogu (2 Mjż 20,8-11), a zatem stało się jednym z nieodmiennych przykazań Prawa Bożego (Ps 111,7.8)!

Występujący w 1 Mjż 2,3 termin „poświęcić” znaczy: „oddzielić”, „odróżnić”. Tak więc różnicę pomiędzy pierwszymi sześciu dniami tygodnia, a dniem siódmym uczynił sam Pan Bóg! Różnicy tej nie mieli zatem prawa czynić chrześcijanie w Rzymie! Tym samym także słowa Apostoła: „… niechaj każdy pozostanie przy swoim zdaniu” (Rz 14,5), nie mogą dotyczyć soboty.

  • W owym czasie zaistniał jednak problem z przestrzeganiem pozostałych żydowskich świąt i ich sabatów.

Bo dopóki Pan Bóg przez ap. Pawła nie dał Kościołowi zrozumienia, że wszystkie symboliczne „pokarmy i napoje, święta i nowie księżyca oraz sabaty” były zaledwie „cieniem rzeczy przyszłych; rzeczywistością natomiast jest Chrystus” (Kol 2,16.17)… Dopóki, np. z Listu do Hebrajczyków, wierzący nie mieli możliwości dowiedzieć się, że „jest rzeczą niemożliwą, aby krew cielców i kozłów miała gładzić grzechy”, a uczyniła to wyłącznie krew Jezusa Chrystusa (czyt. Hbr 10,1-18), dopóty wśród nawróconych z Żydów – a oni przede wszystkim tworzyli zbór w Rzymie – powstawały, bo wręcz musiały powstawać znaki zapytania co do zachowywania bądź nie zachowywania dawnych świąt i ich sabatów.

Praktykowanie „usprawiedliwienia przez zakon” – a więc składanie krwawych ofiar za popełnione grzechy – było wystąpieniem przeciwko Chrystusowi („Odłączyliście się od Chrystusa wy, którzy w zakonie szukacie usprawiedliwienia; wypadliście z łaski” – Gal 5,4), a dlatego ap. Paweł zwalczał je z całą stanowczością i konsekwencją! Jego inne podejście do dawnych dni świątecznych wynikało z faktu, iż – niezależnie od tego, że utraciły one już swe znaczenie – wciąż mogły być czasem wolnym, w którym Izraelici od pokoleń pośród zgromadzenia wielbili Jahwe. Czy nie mogli tego czynić nadal?…

I tak na przykład wyobraźmy sobie czterdziestoletniego Żyda, który – przestrzegając Święto Przaśników, od dzieciństwa zachowywał dwa, przypisane do niego sabaty – pierwszy i ostatni dzień tego święta (3 Mjż 23,6-8) – powstrzymując się od pracy. Czy człowiek ten, gdy stał się chrześcijaninem, musiał w te dni pracować?… A może raczej – jeśli taka była potrzeba jego serca – powinien je poświęcić na chwałę Jahwe?!…

To właśnie ten dylemat rozwiązał ap. Paweł stwierdzając, że „kto przestrzega dnia, dla Pana przestrzega” (Rz 14,6)! Jego wypowiedź dotyczy „dni”, których główne znaczenie już się skończyło. Stąd prawo każdego do ich dowolnego – indywidualnego traktowania. Tak jednak nie wolno podchodzić do tygodniowego dnia świętego – Sabatu!

Konstantyn Wielki, a Sabat dnia siódmego

Mają rację autorzy „Słowa Nadziei”, gdy twierdzą, że Konstantyn Wielki „nadał niedzieli status chrześcijańskiego święta”. Gwoli ścisłości warto jedynie sprostować, że stało się to nie w 324., lecz w 321 roku. Oto, co na ten temat napisał J. Grodzicki:

  • […] Do zwycięstwa niedzieli przyczynił się chyba najbardziej cesarz rzymski, Konstantyn Wielki, który nakazał „odpoczynek niedzielny”, zdecydował o tym, że niedziela stała się „zjawiskiem powszechnym”, a nawet „urzędowym świętem chrześcijan”, przejmując „wszystkie cechy sabatu”.

Należy jednak pamiętać, że w swym edykcie poświęconym niedzieli Konstantyn Wielki nie kierował się wcale względami religii chrześcijańskiej i czcią dla zmartwychwstałego Jezusa, lecz umacniał pogański kult Mitry – „boga słońca”! W jego świadomości niedziela pozostała bowiem nadal „czcigodnym dniem słońca” (venerabilis die solis).

Świadczy o tym jednoznacznie odnośny fragment jego edyktu z roku 321: „[…] Czcigodny dzień słońca winien być wolny od rozpraw sądowych i wszelkich zajęć ludności miejskiej, natomiast mieszkańcy wsi mogą w tym dniu swobodnie uprawiać rolę, często bowiem się zdarza, że właśnie wtedy wypada najkorzystniejszy okres orania ziemi lub sadzenia winorośli; nie należy więc tracić sposobnej chwili, danej nam przez opatrzność…”

A ile jest warte świadectwo Ojców Kościoła?

Dla wielu wspólnot wyznaniowych ważnym argumentem w rozważaniu nad świętością soboty lub niedzieli, są cytaty z pism Ojców Kościoła. Także „Słowo Nadziei” powołuje się na dwóch z nich. Najpierw na Justyna Męczennika, który ok. połowy II wieku poświadcza, że chrześcijanie zbierają się na swe nabożeństwa w niedzielę, a następnie na Euzubiusza, „który ok. 324 roku stwierdził: ‘Nie uznajemy obrzezania, ani zachowywania sabatu, ponieważ takie rzeczy jak te, nie należą do chrześcijan’…” (koniec cytatu).

Nie zamierzam z tym polemizować. Ale też nie ma takiej potrzeby, jako że dwaj wspomniani autorzy żyją i działają w czasie zaawansowanego już, niestety, odstępstwa od nieskażonej nauki Jezusa Chrystusa i Apostołów.

Przypomnijmy słowa ap. Pawła, który na spotkaniu w Milecie, dokąd przybyli starsi zboru efeskiego, powiedział:

  • Miejcie pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli zbór Boży nabyty własną jego krwią.

Ja wiem , że po odejściu moim wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody. Nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą.

Przeto czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami napominać każdego z was” (DzAp 20,28-31).

Ten sam apostoł w II Liście do Tesaloniczan 2,1-12 zapowiedział nastanie powszechnego odstępstwa wewnątrz Kościoła, do którego dojdzie, gdy zabraknie autorytetu Apostołów:

  • […] Przyjdzie odstępstwo i […] objawi się człowiek niegodziwości, syn zatracenia. Przeciwnik, który się wynosi ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga.

Czy nie pamiętacie, że jeszcze będąc u was, o tym wam mówiłem? A wiecie, co go teraz powstrzymuje, tak iż się objawi dopiero we właściwym czasie.

Albowiem tajemna moc nieprawości już działa, tajemna dopóty, dopóki ten, który teraz powstrzymuje, nie zejdzie z pola.

A wtedy objawi się ów niegodziwiec, którego Pan Jezus zabije tchnieniem ust swoich i zniweczy blaskiem przyjścia swego.

A ów niegodziwiec przyjdzie za sprawą szatana z wszelką mocą, wśród znaków i rzekomych cudów. I wśród wszelkich podstępnych oszustw wobec tych, którzy mają zginąć, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, która mogła ich zbawić.

I dlatego zsyła Bóg na nich ostry obłęd, tak iż wierzą kłamstwu. Aby zostali osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, lecz znaleźli upodobanie w nieprawości”.

Strażnikami czystości nauki Bożej byli Apostołowie, i dopóki oni żyli, odstępstwo – choć już się rodziło – nie było w stanie rozwinąć swych złowrogich skrzydeł. Bo przecież byli Apostołowie bezpośrednimi świadkami czynów i nauk Jezusa Chrystusa, stąd ich postawa oraz świadectwo, były rozstrzygające. Oto trzy świadectwa, w kolejności ap. Jana, ap. Piotra, i ap. Pawła:

  • Co było od początku, co słyszeliśmy, co oczami naszymi widzieliśmy, na co patrzyliśmy i czego ręce nasze dotykały, o Słowie żywota. A żywot objawiony został, i widzieliśmy, i świadczymy, i zwiastujemy wam ów żywot wieczny, który był u Ojca, a nam objawiony został. Co widzieliśmy i słyszeliśmy, to i wam zwiastujemy, abyście i wy społeczność z nami mieli. A społeczność nasza jest społecznością z Ojcem i Synem jego, Jezusem Chrystusem” (1 Jana 1,1-3);

  • Gdyż oznajmiamy wam moc i powtórne przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, nie opierając się na zręcznie zmyślonych baśniach, lecz jako naoczni świadkowie jego wielkości. Wziął on bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki go doszedł głos od Majestatu Chwały: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem. A my, będąc z nim na świętej górze, usłyszeliśmy ten głos, który pochodził z nieba (2 Ptr 1,16-18);

  • A oznajmiam wam bracia, że ewangelia, którą ja zwiastowałem, nie jest pochodzenia ludzkiego. Albowiem nie otrzymałem jej od człowieka, ani mnie jej nauczono, lecz otrzymałem ją przez objawienia Jezusa Chrystusa (Gal 1,11.12).

To niewątpliwie Apostołowie byli tym czynnikiem, który „przeszkadzał” (2 Tes 2,7) odstępstwu, i udaremniał knowania złych, nie odrodzonych ludzi, jacy wśliznęli się do Kościoła. A bez ryzyka przesady można powiedzieć, że najbardziej znaczącą rolę odgrywał tu ap. Paweł, jako że to właśnie on, wybrany przez Jerzusa Chrystusa do szczególnej roli („… albowiem mąż ten jest moim narzędziem wybranym, aby zaniósł imię moje przed pogan i królów, i synów Izraela” – DzAp 9,15), otrzymał szczególne objawienie nauki Bożej i był jej doskonałym szermierzem.

Dziś trudno sobie wyobrazić, jaka byłaby sytuacja Kościoła i jego teologiczno-duchowy i organizacyjny kształt, gdyby nie objawiona temu apostołowi nauka. Brak teologii <Pawłowej> odnotowanej w sprawozdaniu księgi Dziejów Apostolskich, a zwłaszcza wyrażonej w jego Listach, stawiałby Kościół – w historii i współcześnie – wobec wielu nierozwiązanych, wręcz nierozwiązywalnych problemów. Za pośrednictwem głównie tego apostoła Pan Bóg dał nam zrozumienie najważniejszych prawd i zagadnień, dzięki czemu nie musimy się opierać na domniemaniach i nie błądzimy w teologicznej mgle. Rozstrzygnięcia tzw. soboru jerozolimskiego, wyjaśnienia Pawłowe odnośnie przejścia od ery symboli i ustanowień ceremonialnych, cieniowych, do ERY FAKTU i RAELNOŚCI w Chrystusie, podobnie jak jego: „Tak postanowił Pan!” (por. 1 Kor 9,14), lub: „Oto tajemnicę wam objawiam…” (por. 1 Kor 15,51n), były i są wielkim błogosławieństwem w każdym momencie historii Kościoła, a za jego dni stanowiły potężną zaporę chroniącą Wczesny Kościół przed zakusami zła.

Dodajmy do tego jego bezkompromisową postawę wobec fałszywych nauczycieli, „którym ani na chwilę nie ustąpiliśmy, ani się nie poddaliśmy, aby prawda ewangelii u was się utrzymała” (Gal 2,5), czy np. stanowcze i groźne ostrzeżenie:

  • Ale choćbyśmy nawet my sami albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty! Jak powiedzieliśmy przedtem, tak i teraz znowu mówię: Jeśli wam ktoś zwiastuje ewangelię odmienną od tej, którą przyjęliście, niech będzie przeklęty!” (Gal 1,6-9).

a zrozumiemy znaczenie posługi głównego bojownika o czystość Prawdy Bożej, który „powstrzymywał” nacierające odstępstwo!

Jednak zbliżał się czas, gdy ci wierni świadkowie mieli „zejść z pola” (2 Tes 2,7), a wtedy – prorokuje ap. Paweł – „objawi się niegodziwiec”.

I tak się stało.

Josse L. Harlbut w swojej The Story of the Christian Church pisze:

  • […] Przez ponad pięćdziesiąt lat po śmierci ap. Pawła, Kościół skrywała kurtyna, przez którą na próżno staramy się cokolwiek dostrzec. A kiedy ostatecznie kurtyna ta podnosi się ok. roku 120. ne. wskutek pism najstarszych Ojców Kościoła, to znajdujemy Kościół pod wieloma względami odmienny od tego, jaki istniał w dniach św. Piotra i św. Pawła”

  • To właśnie w tym okresie zapomnienia w historii wczesnego Kościoła, rozpoczęło się odchodzenie od wiary apostolskiej” – pisze w swej Historii Sabatu i niedzieli John Kiesz. A dalej: „Do połowy II stulecia Kościół odmienił swoje praktyki tak bardzo, że trudno w nim rozpoznać ten sam Kościół, który założył Mesjasz i Jego Apostołowie”.

I właśnie „okresie zapomnienia” ukrywające się za kurtyną odstępstwo zapoczątkowało trend, który miał utorować niedzieli drogę do Kościoła. Świadczą o tym pisma niektórych z tzw. Ojców Kościoła z II wieku, którzy zaczynają niedzielę nazywać „Dniem Pańskim”. Przy czym istniejące źródła dowodzą istnienia dwóch tendencji. Zwolennicy pierwszej z nich traktowali pierwszy dzień tygodnia jako <niedzielę paschalną> (Wielkanoc), którą – na pamiątkę zmartwychwstania Jezusa Chrystusa – należy obchodzić raz w roku. Zwolennicy drugiej opowiadają się za niedzielą, jako tygodniowym dniem świątecznym. Mimo dzielącej je różnicy, obydwie te tendencje w sprawie najważniejszej są zgodne: w obydwu chodzi o wywyższenie pierwszego dnia tygodnia.

SK

bible