Nie jestem politykiem, ani prokuratorem, ani osobą zobowiązaną do strzeżenia praworządności i włączania się w bieg wydarzeń społecznych i politycznych…
Ale jestem obywatelem i mieszkańcem tego kraju i nie jest mi obojętne, co się w nim (i z nim!) dzieje. I choć nie zamierzam angażować się czynnie w politykę – bo to ani przygotowanie, ani wiek, ani moja prawdziwa pasja – zdecydowałem się zabrać głos. Tym bardziej, że wielokrotnie przekonałem się, jak prawdziwe jest stwierdzenie, iż zło rozwija się najbardziej tam i wtedy, gdy przyzwoici ludzie zachowują bierną postawę i milczą! Dotyczy to każdego środowiska i grupy – wszędzie tam, gdzie dzieją się ważne i brzemienne w następstwa sprawy. I to nie tylko w polityce, lecz także w religii – czyli tam, gdzie chodzi o „rząd dusz” – o wpływ na myślenie i postępowanie ludzi, którymi taka czy inna władza chce manipulować i używać ich do swoich celów!…
W moim indywidualnym przypadku sprawa jest złożona, jako że wiąże się z moim statusem emerytowanego pastora jednej z mniejszościowych wspólnot protestanckich, która – nie tylko deklaratywnie – stara się zachowywać dystans do szeroko rozumianej polityki, co wielu jej wyznawców rozumie jako całkowite i stanowcze powstrzymywanie się od publicznego zajmowania i wyrażania stanowiska odnośnie polityki wewnętrznej i zewnętrznej narodu i państwa!
Ja także jestem za zachowaniem dystansu – i taki dystans zachowuję – ale to nie jest równoznaczne z totalnym wyłączeniem się ze spraw ziemskich! Bo choć „sprawy tego świata” – a więc wszystko, co dzieje się w doczesności – nie są dla mnie najważniejsze – to jednak żyjąc wciąż na tej planecie i w tym konkretnym kraju, w sposób naturalny uczestniczę w jego życiu. Tutaj przeżyłem już ponad osiemdziesiąt lat, tutaj przepracowałem zawodowo czterdzieści kilka lat (z czego siedem lat w górnictwie pod ziemią), a pracując w kilku różnych zakładach, równocześnie większość mojego wolnego czasu poświęcałem służbie zwiastowania Ewangelii Zbawienia, która poznałem i przyjąłem w wieku lat dwudziestu.
I to właśnie ta moja – biblijnie ukształtowana wiara – kazała mi uczciwie i ciężko pracować na codzienny chleb, płacić podatki i przestrzegać obowiązujące słuszne normy prawne. Tę wiarę mogłem praktykować, a także – w miarę, jak poznawałem Pismo Święte i zgłębiałem wiedzę teologiczną – upowszechniać jej zasady wśród ludzi…
Okres, w którym przypadło mi żyć, to lata kilku zasadniczych przełomów historycznych i politycznych w świecie, ale także w naszym kraju, które nie zawsze były łatwe dla zwyczajnego człowieka, jakim przecież byłem; a to kazało dokonywać określonych wyborów…
Dziękuję Panu Bogu,
że w moich – ukształtowanych w dzieciństwie przez Rodziców, potem uzupełnionych i skorygowanych przez nauczanie Pisma Świętego – poglądach, nie było już ani miejsca ani czasu na jakąkolwiek zaangażowaną aktywność polityczną, Zresztą odpowiednio wcześnie zorientowałem się, że w całej historii świata nie było i nie ma idealnego, w pełni sprawiedliwego systemu politycznego, który gwarantowałby pokój światu i spokój ludziom, a równocześnie sprawiedliwość społeczną i bezpieczeństwo socjalne jednostki i całej populacji!
Prawdziwości tej konstatacji, w pełni dowiodły wypadki burzliwego dwudziestego wieku, pod koniec którego wydarzenia nabrały niebywałego przyśpieszenia, co przeniosło się na nowy wiek i jest coraz boleśniej odczuwane w obecnym czasie!
Szczególnie mocno widać to także w naszym kraju po ośmiu latach rządów polityków prawicy, którzy skłócili totalnie polskie społeczeństwo, dopuścili się wielu ciężkich nadużyć finansowych i administracyjnych, rozwalili system sprawiedliwości!….
Niestety, ale widać wyraźnie, że ludzie ci nie otrząsnęli się jeszcze po przegranych wyborach i rozładowują swą wściekłość w wywiadach i rozmowach politycznych, jakie oglądamy w TV. Napisałem „niestety”, bo już wielokrotnie widzieliśmy, jakie nieszczęścia sprowadzają na ludzi i na narody osoby, w ręce których wyborcy nieopatrznie oddali zbyt dużą władzę! To nieszczęście spotkało także nasz naród, i w konsekwencji przez długie osiem lat musieliśmy oglądać twarze, słuchać słów i doświadczać aktywności ludzi o prawicowej proweniencji politycznej, którzy okazali się niegodni zaufania.
A gdy to się skończyło, ze strachu przed odpowiedzialnością uciekli w chorobę, i/lub opuścili kraj, a teraz rozpaczliwie bronią się przed ekstradycją, by ujść sprawiedliwości,. Oni, ich koledzy z przestępczej szajki i cała gromada popleczników – z których wielu ma powody, by z lękiem czekać, aż zostaną pozbawieni immunitetów i postawieni przed sądem – wykorzystują każdą okazję, by kłamać i mieszać błotem swoich oponentów! Sejmowe wystąpienia tych ludzi – bo niestety, wielu z nich to wciąż jeszcze posłanki i posłowie (!) – to są pełne złych, obelżywych inwektyw, i brutalnych obelg…!
W takiej czy innej mierze można to widzieć i słyszeć codziennie! A dziś – gdy nowy rząd gigantycznym wysiłkiem naprawia spowodowane przez nich straty (dodatkowo walcząc z powodzią i jej tragicznymi skutkami) – miast przepraszać, kajać się i bić w piersi – nie tylko kłamią i spotwarzają politycznych przeciwników, ale manipulując faktami i narażając się na śmieszność i pogardę, zapowiadają swój powrót do władzy i grożą srogą zemstą! Co znamiernne, robią to publicznie w telewizji, patrząc w oczy prowadzącym rozmowę dziennikarzom, i nam, siedzącym po drugiej stronie ekranu obywatelom! To jest to, co mnie najbardziej oburza! Dlatego ja, prosty człowiek, mówię: Dość tego tupetu, prostactwa i bezczelności!!!
Moi Czytelnicy mają prawo zapytać mnie w tym momencie,
dlaczego wobec tego nie tylko zabieram głos w sprawach politycznych, ale i wypowiadam się zdecydowanie niechętnie o jednej ze stron odwiecznego politycznego konfliktu, okazując niechęć rządzącej do niedawna w naszym kraju opcji…
Pozwólcie, że posłużę się przykładem z lat mojego dzieciństwa i wczesnej młodości.
Pochodzę z wioski, leżącej kilka kilometrów od pierwszych, jeszcze niewysokich pasm gór należących do Podgórza Karpackiego. Tamten czas do dziś kojarzy mi się z zapachem świeżo zaoranej ziemi, wygrzanych w słońcu traw i z powiewem wiejącego od gór wiatru…
Kiedy miałem piętnaście lat, musiałem zostawić to wszystko, bo trzeba było zdobyć jakiś zawód, by – wzorem mojego starszego rodzeństwa i równolatków z sąsiedztwa – rozpocząć samodzielne, dorosłe życie. Tak trafiłem do szkoły górniczej w Mysłowicach i zamieszkałem w internacie.
Jak zwykle, na początku było trudno, zwłaszcza że poza wszystkim innym, brakowało mi bardzo przestrzeni i zapachu moich rodzinnych stron… Potem oczywiście przywykłem rozumiejąc, że tak trzeba, a <trzy lata szybko zlecą>. Owszem, perspektywą na lata życia, była ciężka praca pod ziemią. No, ale dzięki temu można było w miarę przyzwoicie zarobić i rozpocząć samodzielne życie…
Tym, co z tamtego okresu wspominam ze szczególną przykrością, była huta cynku w Szopienicach, z kominów której unosił się ciężki, cuchnący, żółto-rdzawy dym, który tworzył w powietrzu koszmarną i cuchnącą zawiesinę, spychaną przez wiatry na nasze Mysłowice, a ona gryzła w oczy i chwytała za gardło, powodując paskudny i uporczywy kaszel. – Trudno było tam żyć, ale nikt z nas nie był wtedy w stanie ani się skutecznie sprzeciwić, ani jakkolwiek tej biedzie zaradzić…
Dziś, gdy od tamtych dni minęło więcej niż sześćdziesiąt lat, gdy poznałem z bliska świat ludzi i świat polityki, a także historię powstania i upadku narodów, uświadomiłem sobie, że uprawiana przez narody świata zła, nienawistna polityka – zarówno w wydaniu lokalnym, jak i ogólnoświatowym – jest dla mnie czymś na kształt owej cuchnącej i gryzącej zawiesiny! Bo podobnie jak tamta, zatruwa powietrze i rozsiewa wokół trujące substancje! – I też nie można z tym nic zrobić!…
Jedynym wyjściem – choć to tylko półśrodek – jest dystans… „Łódź do wody – ale nie woda do łodzi” – mówi mądre przysłowie!….
Wychodząc z tego założenia, stanowczo nie angażuję się czynnie w politykę. Wolno mi jednak a nawet – jak rozumiem – powinienem, nazywać po imieniu zło oraz jego przewrotnych piewców i nosicieli!… Wolno mi marzyć o innym, Bożym Świecie: „w którym sprawiedliwość mieszka” (2 Ptr 3,13)! Wolno mi wierzyć i ufnie oczekiwać, że słowa zapisane w ostatniej księdze Pisma Świętego:
-
„I rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię. I mówi: napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe. I rzekł do mnie: Stało się. Jam jest alfa i omega, początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody żywota” (O bj 21,5.6).
rychło się spełnią!…
(c.d.n.)