Ludzie i środowiska, które kwestionują fakt istnienia koronawirusa, w miarę jak płynie czas, mają coraz więcej kłopotów z wyjaśnieniem i obroną swego irracjonalnego stanowiska. Mimo to – jakby nie dostrzegając, że ubliżają zdrowemu rozsądkowi i popadając w śmieszność – niestrudzenie mnożą swe opinie i <wyjaśnienia>, a nawet urządzają publiczne demonstracje, w czasie których lekceważą zarazę i kpią z tych, którzy starają się zabezpieczyć przed nią siebie i swoich bliskich. Nie robią na nich wrażenia ani doniesienia krajowych i zagranicznych służb zajmujących się zawodowo Covidem-19, ani statystyki zachorowań i śmierci z powodu wirusa, ani relacje tych, którzy zachorowali i otarli się o śmierć, ani przypadki osób, których narządy w wyniku zarazy (dotyczy to głównie płuc, choć nie tylko), ze względu na zwłóknienie tkanek, są poważnie upośledzone! Nie przemawia do nich ból i rozpacz bliskich i rodzin tych tych, którzy musieli oddać ziemi szczątki swych zmarłych!…
Mimo że o koronawirusie już od szeregu miesięcy mówi się i pisze wiele, fakty o zarazie i jej groza z trudem przebijają się do świadomości tych, którzy zaprogramowani są na negację. Przy czym podstawowym kłopotem jest to, że wiele takich osób, nie przyjmuje argumentów merytorycznych i nie jest w stanie podjąć merytoryczną dyskusję, zaś pełne uprzedzeń i demagogii argumenty liderów tych środowisk, nie wyjaśniają niczego:
-
I tak na przykład, nie są w stanie odnieść się merytorycznie do wyników badań – prowadzonych od wielu miesięcy przez specjalistyczne zespoły naukowców w licznych ośrodkach na całym świecie nad wirusem Covid-19 – które zadają kłam ich twierdzeniom i wnioskom.
-
Nie są w stanie podważyć codziennych statystyk, z których wynika to samo co z danych szpitalnych, a mianowicie, że zaraza koronawirusa narasta, ogarnia coraz większe obszary i systematycznie zbiera swoje tragiczne żniwo. Nie wierzą relacjom lekarzy i personelu medycznego, ani filmom, które dokumentują konkretne zdarzenia. Są to sprawy ważne i najważniejsze – ale oni traktują je z obojętnością, jakby nie dotyczyły obecnego czasu i naszego ludzkiego świata! Jakich jeszcze argumentów trzeba używać i jakimi słowami do nich przemawiać…?!
-
Nie przemawia do nich także suma wniosków, jakie narzucają się każdemu inteligentnemu człowiekowi, gdy obserwuje dewastujący wpływ koronawirusa na niemal każdą dziedzinę ludzkiej aktywności. I jakby nie zauważają że Covid-19 dyktuje swoje warunki całej populacji – ma ogromny wpływ na nasze codzienne życie, niszczy kolejne sektory gospodarki, ogranicza i wywiera zgubny wpływ na edukację, osłabia i coraz częściej blokuje duże obszary ludzkiej aktywności… Dlaczego nie zadają sobie pytania o to, do czego ta sytuacja doprowadzi, a także, jaką cenę, za obojętność i ignorancję przyjdzie zapłacić ich dzieciom…?!
Gdy w TV oglądałem zdjęcia ze wspomnianej wyżej manifestacji anty-covidowców i przysłuchiwałem się inicjowanym przez dziennkarzy rozmowom, w pewnym momencie usłyszałem jednego z lekarzy, który zaproponował, by manifestanci utworzyli grupy wolontariuszy, którzy wsparliby medyków w ich ciężkiej pracy, a równocześnie z bliska mogli się przyjrzeć, jak naprawdę działa to „covidowe oszustwo”!…
Reakcja tłumu była charakterystyczna – nie dostrzegłem ani jednej osoby, która by się zainteresowała tym pomysłem i na własnej skórze chciała doświadczyć, jak z bliska wyglądają „covidowe bajki”!…
Tymczasem, w miarę jak koronawirus zbiera coraz obfitsze żniwo,
a liczba potwierdzonych zarażeń w skali całego świata szybuje w górę (są kraje gdzie każdej doby przybywa ich tysiące!), domorośli eksperci, którzy najpierw twierdzili, że wszelkie doniesienia o Covicie zostały sfabrykowane – nie szczędzą teraz wysiłków, by uzasadnić opinię, że jeśli nawet wirus istnieje, to wcale nie jest groźny. Bo na przykład znacznie więcej umiera pacjentów onkologicznych, a nawet ginie w wypadkach drogowych, niż umiera od zarazy…
To oczywiście prawda, choć należy pamiętać, że Covid-19 – który wciąż jest patogenem nie do końca poznanym, niezwykle złożonym, o wybitnej zjadliwości – wciąż jeszcze nie ujawnił wszystkich swych niszczycielskich właściwości.
Ale dla podniesionej przeze mnie opinii, że koronawirus może być pierwszym z wydarzeń „siódmej czaszy” – nie to jest najważniejsze. Bo choroby i śmierć, jakie sieje wirus, będące częścią „siódmej czaszy” – w istocie rzeczy mogą się okazać wstępem do nadciągających zjawisk i wydarzeń, które w konsekwencji doprowadzą do unicestwienia ludzkości! Mówiąc inaczej, może to być rodzaj detonatora, który poprzez „efekt domina” doprowadzi do straszliwej i ostatecznej zagłady!…
Odwołam się w tym miejscu do wskazanego już w poprzednich artykułach łańcucha zależności, którego początkiem może być Covid-19.:
-
Po pierwszej fali koronawirusa, która w minionym półroczu przewaliła się przez świat, mało jest ludzi, którzy by jeszcze nie zrozumieli, do jakich następstw prowadzi zaraza. To wprawdzie nie jest tak (i mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie), że idąc ulicą zobaczymy ludzi, którzy tuż obok, jakby trafieni przez piorun, padają martwi na ziemię… Nie, tak ta zaraza nie działa. Jednak o tym, że niewidoczny wirus nagle i podstępnie eliminuje ludzi z pracy i pozbawia środków do życia, a w dłuższej perspektywie sprowadza biedę i głód – tego są świadomi już wszyscy. A co dzieje się z ludźmi pozbawionymi chleba – również dla nikogo nie jest tajemnicą! (A każdy, kto chce się przekonać o aktualnej i wciąż pogarszającej się /także już z powodu koronawirusa!/ sytuacji aprowizacyjnej mieszkańców różnych krajów /w tym także najbogatszych/, może się o tym łatwo przekonać, zapoznając się z dostępnymi publikacjami.)
-
Różne były w historii, a także są obecnie przyczyny wojen. Ale jedną najgorszych, najbardziej bezwzględnych wojen, były wojny o chleb! Takie wojny grożą światu i dziś, i właśnie Covid-19 może do nich doprowadzić!
-
Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że od połowy XX wieku świat żyje w zagrożeniu wojny jądrowej. Przez blisko sto lat, wszyscy jesteśmy świadomi, że gdyby do niej doszło, świat musi zginąć. Pytaniem na dziś nie jest: Czy do tego dojdzie? Lecz: Kiedy do tego dojdzie?… Nie znając daty tej tragedii, wiemy jednak, że wtedy – jak pisze natchniony autor – „znikną wszystkie wyspy i gór już nie będzie” (Obj 16,20)…
SK