W pierwszym artykule tego cyklu – wyrażając swoje oburzenie i niesmak po skandalicznym incydencie jakim nas wszystkich <uraczył> p. Grzegorz Braun – ubolewałem nad zaskakująco niską wiedzą religijną tysięcy osób w naszym kraju – nie wyłączając wielu posłów i dziennikarzy – którzy zdają się niewiele wiedzieć nie tylko o starożytnym i współczesnym Judaiźmie, ale też o innych religiach i wyznaniach licznie reprezentowanych w Polsce! W naszym kraju, wciąż jeszcze – niestety, za przyzwoleniem i z udziałem Kościoła powszechnego (!) – w wielu obszarach króluje ciemnota i zabobon, a brak rzetelnej wiedzy, w tym historycznej i religijnej, niektóre osoby rekompensują sobie brawurą!
„Stan taki – napisałem – jest nie do zaakceptowania we współczesnych i bez tego trudnych i złożonych czasach, jako że głęboko antagonizuje ludzi, jest przyczyną społecznych niepokojów oraz otwiera pole do działania kolejnym oszołomom religijnym i politycznym – co casus Brauna zdecydowanie potwierdza!”
Chcę być dobrze zrozumiany. Nie mam i nie mogę (wręcz nie wolno mi!) mieć pretensji do kogokolwiek, kto jest wyznawcą i czcicielem innych bogów, religii i kultów,. czy do osób, które – wyznając światopogląd ateistyczny – pozostają obojętne względem religijnych i duchowych wartości chrześcijaństwa.
Ale od ludzi uznających się za chrześcijan, zwłaszcza poruszających się i zabierających głos w tym obszarze, czuje się zwolniony od wszelkich oporów, by zwracać uwagę na błędy i nadużycia w tym zakresie!
I to właśnie każe mi tutaj podjąć temat tzw. „Ofiary Ołtarza”,
czyli katolickiej „mszy świętej”, która jest centrum katolickiego nabożeństwa, podczas którego – naucza się rzymskokatolików – Zbawiciel świata, Pan Jezus Chrystus zstępuje z niebios i wnika w obecne na ołtarzu (w monstrancji) chleb i wino sprawiając, iż stają się one Jego rzeczywistym Ciałem i Krwią! Następnie chleb ten – jako rzeczywiste, substancjalne Ciało Jezusa Chrystusa – zjadają wierni, zaś wino, czyli rzeczywistą, substancjalną Krew Jezusa Chrystusa piją posługujący w obrządku księża! W nomenklaturze katolickiej, <mieszkająca> w monstrancji postać, to tzw. „Chrystus Eucharystyczny”.
Twierdzenie, że w opłatku komunijnym znajduje się „prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew Jezusa Chrystusa wraz z Jego duszą i bóstwem”, rodzi określone i poważne konsekwencje natury kultowej. Odnosząc się do tej kwestii, Jan Grodzicki, protestancki teolog, autor znanej książki pt. „Kościół Dogmatów i Tradycji” pisze:
-
„[…] Skoro w eucharystii znajduje się prawdziwy i rzeczywisty Chrystus, Kościół i wierni zobowiązani są uczcić Go w sposób niezwykły – jak Boga! „Obecność Chrystusa w Eucharystii od chwili konsekracji – czytamy w dogmatyce – pociąga za sobą obowiązek oddania należnej czci Bogu utajonemu pod osłoną sakramentalnych postaci…Obowiązek ten obejmuje wszystkich wyznawców. „Nie ulega żadnej wątpliwości – głosi sobór trydencki – iż wszyscy wierni, według przyjętego w Kościele katolickim zwyczaju, mają otaczać ten Najświętszy Sakrament kultem uwielbienia należnym prawdziwemu Bogu…” 1)
I tak właśnie się to dzieje!
Pamiętam, jak wielkie wrażenie wywierało na mnie podczas mszy <ofiarowanie> – zwane też <podniesieniem>. Moment ten zapowiadał ostry głos dzwonków, na dźwięk których padaliśmy na kolana, bijąc się w piersi. W tej samej chwili celebrujący mszę ksiądz, unosił w górę najpierw <hostię> (czyli opłatek komunijny), a potem kielich z winem, dokonując <transsubstancjacji>, czyli – jak nauczał Kościół – przemienienia chleba i wina w rzeczywiste Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. Nauczano nas i byliśmy przekonani, że w tym momencie nie mamy już przed sobą chleba i wina, lecz rzeczywistego, substancjalnego Chrystusa! I czciliśmy Jego eucharystyczną postać tak, jak czci się Najwyższego!
Wielkie wrażenie wywierał też na mnie taki sam dźwięk dzwonka, który oznajmiał nadejście księdza, który śpieszył z wiatykiem 2) do umierającego. Słysząc ten dźwięk, padaliśmy na kolana, niezależnie od miejsca i warunków, gdzie nas to zastało, choćby to była błotnista droga! Dla nas, katolików, było to coś oczywistego – przecież w tym momencie spotykaliśmy na swej drodze… Boga! Pamiętam, co czekało tego, kto by (w tamtym odległym czasie i środowisku!) nie przyklęknął i się nie przeżegnał… Zdarzało się, że za poturbowanym <bezbożnikiem> leciały wyzwiska: „bezbożnik!”… „Żyd!”… „kociarz!”…
Kolejnym przejawem jest kult <hostii>,
okrągłego <konsekrowanego> opłatka, w którym – jak głosi katolicki dogmat – ukryty jest pod jedną postacią żywy i prawdziwy Chrystus. Znakiem obecności Chrystusa w hostii jest czerwona, <wieczna lampka>, która się pali przed <tabernaculum> a więc miejscem, w którym przechowywany jest <najświętszy sakrament>, czyli kielich z hostiami, lub <monstrancja> z umieszczoną w niej dużą hostią. Okresowo monstrancja jest wystawiana na widok publiczny (nazywa się to: <adoracją najświętszego sakramentu>), a zwłaszcza uroczyste publiczne obnoszenie jej w procesjach tzw. <Bożego Ciała>.
O wymogu tej czci cytowany już wcześniej ks. prof. Franciszek Spirago pisze m. in.:
-
„Obowiązki nasze względem Najświętszego Sakramentu Ołtarza, są: częste nawiedzanie, uwielbienie czyli adoracja, i pożywanie […] Cześć zewnętrzną okazuje się przede wszystkim uklęknieniem przed Najśw. Sakramentem. […] By podnieść i umocnić wiarę naszą w obecność Chrystusa w Sakramencie Ołtarza, zaprowadził papież Urban IV w 1264 roku procesję Bożego Ciała (podkr. SK), powodem zaś do tego było objawienie, jakie miała błog. Juliana z Leodyum. […] Nadto istnieją osobne Stowarzyszenia ku czci Najśw. Sakramentu, a każdy członek Stowarzyszenia ma obowiązek. miesięcznie przynajmniej godzinę przetrwać na modlitwie przed tabernaculum. […] Zwyczajowo dzielą członkowie między sobą ten czas w ten sposób, iż Najśw. Sakrament doznaje czci bez przerwy, we dnie i w nocy. […] W nowszych czasach odbywa się corocznie wielki Kongres Eucharystyczny, na którym wierni katolicy zaznaczają publicznie i uroczyście swą wiarę w obecność Chrystusa w Sakramencie Ołtarza…” 3)
Pozwólcie, Drodzy Czytelnicy, że odniosę się teraz do sugestii katolickich teologów, jak parafianie powinni czcić <najświętszy sakrament>. Przypominając podstawowe historyczne i liturgiczne fakty dotyczące tzw. <ofiary ołtarza>, przypomnę też stanowisko Pisma Świętego w tej sprawie:
-
Katolicka msza, jako dogmat wiary, po wielu sporach i walkach wewnętrznych teologów i duchowieństwa tego wyznania – trwających pomiędzy VIII, a XIII wiekiem po Chrystusie – została uznana za dogmat i stała się codzienną praktyką dopiero po soborze laterańskim IV, czyli po roku 1215.
-
Pismo Święte stanowczo zaprzecza twierdzeniom Kościoła rzymskokatolickiego, jakoby msza była powtarzaniem złożonej na Golgocie Ofiary Jezusa Chrystusa! JEDYNA OFIARA GOLGOTY jest wystarczająca dla zgładzenia grzechów i nie trzeba jej powtarzać, natomiast ten, kto uważa, że należy to czynić, ten – może nieświadomie, ale na pewno wbrew Pismu Świętemu – uznaje ją za niedoskonałą i niewystarczającą dla zbawienia (por. Hbr 10,11-18)!
-
Tym samym pomysł, aby mszę uznać za ofiarę, do tego równą Ofierze Jezusa Chrystusa, jest po prostu bluźnierstwem!
-
Również bluźnierstwem jest twierdzenie, że celebrujący mszę katoliccy księża w momencie podniesienia dokonują transsubstancjacji – czyli przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa – które następnie są przechowywane w ołtarzowym tabernaculum, a w czasie nabożeństwa w formie komunijnego opłatka podawane do zjedzenia parafianom!
-
Kontynuacją tego bluźnierstwa – a zarazem totalnym absurdem – jest pogląd, że ksiądz odprawiający mszę, jest „twórcą Boga”, gdyż „ma władzę sprowadzenia Boga chwały na ziemię” i – dodajmy – zamykania go w monstrancji przechowywanej w tabernaculum (por. DzAp 7,48-51; 17,24.25)!
W świetle tego spójrzmy na sugestie ks. prof. F. Spirago,
który zachęca wiernych Kościoła powszechnego, by pełni uwielbienia czcili na kolanach <eucharystycznego Chrystusa>, by adorowali <Sakrament Ołtarza>, a w święto <Bożego Ciała> odbywali uroczyste procesje, wpatrzeni z uwielbieniem w lśniącą złotem monstrancję, w której w formie opłatka znajduje się „prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew Jezusa Chrystusa wraz z Jego duszą i bóstwem”!… Choć w rzeczywistości jest to model tarczy słonecznej – najstarszy i podstawowy znak pogańskiego kultu Słońca!
Do tych katolickich wierzeń i katolickich praktyk, krytycznie odnosi się w swej książce cytowany już teolog, Jan Grodzicki, pisząc:
-
„[…] Budzą się poważne refleksje: Postacie eucharystyczne doznają Boskiej czci, ponieważ – w myśl katolickiej doktryny – ukryty jest w nich żywy i prawdziwy Chrystus. Jak wiadomo, cała teoria oparta jest na wywodach nie znajdujących potwierdzenia w Biblii. Komu więc nieświadomi rzeczy katolicy oddają pokłon i cześć? Przecież w postaciach eucharystycznych nie znajduje się żaden <utajony Chrystus>, gdyż w najlepszym wypadku mogą być one SYMBOLEM Jego ciała i krwi (podkr. SK). A jednak postacie te doznają boskiej adoracji! Powstaje więc pytanie, czy w kulcie eucharystycznym, a zwłaszcza w przypadku hostii, nie występuje najczystsza forma bałwochwalstwa?! Wszystko bowiem, cokolwiek odwraca uwagę od Boga, albo przesłania Jego Bóstwo i uszczupla cześć należną Jemu, lub takiej czci doznaje, jest w myśl Dekalogu bałwochwalstwem! Przykazanie Boskie protestuje: <Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał, ani służył…> (2 Mjż 20,4.5). – Bóg nie zezwalał i nie zezwala na oddawanie Sobie i Swemu Synowi czci pod postacią jakiegokolwiek przedmiotu lub osoby. Pan zapytuje: <Komuż też podobnym uczynicie Boga? A jakie podobieństwo przyrównacie Mu?> (Iz 40,18 BG). Czy istnieje we wszechświecie coś, co godne jest porównania z Bogiem i jego Synem, Jezusem Chrystusem? <Jeżeli jesteśmy z Bożego rodu – naucza ap. Paweł – to nie wolno nam mniemać, że Boża istota podobna jest do złota, srebra, czy kamienia, do wytworu ludzkiej sztuki i myśli> (DzAp 17,29). Nie wolno zakładać, że Boża Istota występuje pod postacią hostii! Wyznawcy Chrystusa nie powinni lekceważyć tych ostrzeżeń, i hołdować materialnym formom bytu. W przypadku mszy zaledwie kilka słów łacińskich decyduje o powstaniu obiektu adoracji. Czy jest to zgodne z duchem wiary apostolskiej?…”4)
Oczywiście – nie jest to też zgodne z duchem wiary apostolskiej! Stąd pytanie autora jest czysto retoryczne. Kontynuując rozważanie tych kwestii, J. Grodzicki wskazuje na jeszcze jeden, niezwykle znamienny aspekt:
-
„Omawiając kult hostii, nie będzie od rzeczy poświęcić kilka słów sprawie jej okrągłego kształtu. Ktoś może powiedzieć, że jest to zbyt mały szczegół, nie przedstawiający większego znaczenia… – Sąd taki byłby przedwczesny. Wśród starożytnych narodów, hołdujących kultom solarnym, okrągły kształt zawsze reprezentował boga-słońce, i posiadał rytualne znaczenie. – Czyżby więc hostia była reliktem dawnych kultów solarnych?… Przemawia za tym charakterystyczny kształt samej monstrancji (która jest wprost modelem słońca – dop. SK)! Badania religioznawcze potwierdzają tezę o naleciałościach pogańskich, występujących w religii chrześcijańskiej. Bóg przestrzega przed wszystkim, co by mogło stwarzać nawet pozory kultu słońca, stanowiącego najgorszą formę bałwochwalstwa, znanego natchnionym Księgom. Jedno jest pewne: apostołowie nie oddawali postaciom Wieczerzy Pańskiej Boskiej czci, a Jezus nie używał podczas Ostatniej Wieczerzy okrągłych komunikantów lub hostii! 5)
Istotnie, okrągły kształt hostii wpisuje się dokładnie w wierzenia i politykę Kościoła katolickiego. A właściwie należałoby powiedzieć: w politykę i w wierzenia tej społeczności religijnej, jako że wiele jej wierzeń, praktyk i rytuałów podyktowała właśnie polityka.
Dla tych, którzy poświęcili choć trochę czasu poznaniu historii Kościoła katolickiego, jest to oczywiste, a jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, niech się bliżej zainteresują tą sprawą. Może na przykład prześledzić drogę, którą do chrześcijaństwa przywędrowała niedziela (która zajęła miejsce prawdziwego dnia świętego, siódmego dnia tygodnia – soboty), uznana oficjalnie w wieku IV za cotygodniowe święto państwowe i religijne. Ta sama niedziela, która od wieków w religiach pogańskich była poświęcona kultowi naszej dziennej gwiazdy.
Zresztą świadczy o tym jej – zachowana w niektórych językach – nazwa, jak np. łacińskie: „Dies solis” (łac.), niemieckie „Sonntag”, czy angielskie „Sunday”.
Ceremoniał mszalny, który jest centrum nabożeństwa katolickiego,
w myśl rzymskokatolickiej teologii, każdorazowo jest powtarzaniem absolutnie niepowtarzalnej i jedynie zbawczej Ofiary Golgoty!
Natomiast w nabożeństwie protestanckim, element ten jest nieobecny, jako że tam pierwsze i najważniejsze miejsce zajmuj Pismo Święte i jego nauczanie!
W konsekwencji w nabożeństwie protestanckim, w pieśniach, modlitwach i liturgii Słowa Bożego główny nacisk jest położony na oddawaniu przez wiernych Stwórcy i Zbawicielowi czci, chwały i wdzięczności – za Jedynie zbawczą, złożoną na Golgocie OFIARĘ:
-
„Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” Ewangelia wg. Jan 3,16)!
W protestanckim środowisku wyznaniowym – którego członkowie wiedzą, uznają i wyznają, że jednorodzony Syn Prawdziwego Boga, Najwyższy Kapłan według porządku Melchisedeka, Pan Jezus Chrystus złożył JEDYNĄ OFIARĘ i stał się jedynym Pośrednikiem między Bogiem i ludźmi (czytaj: 1 Tym w2,5; Jan 14,6; Hbr 10,11-18) – łacińscy pseudo-kapłani ze swoimi mistycznymi praktykami mszalnymi, tracą posłuch! Jak napisano w Liście do Hebrajczyków:
-
„A wszelkić kapłan stoi na każdy dzień, służbę Bożą odprawując, a jednakież ofiary częstokroć ofiarując, które nigdy grzechów zgładzić nie mogą. Lecz ten (Chrystus) JEDNĄ OFIARĘ ofiarowawszy za grzechy, na wieki siedzi na prawicy Bożej. Na koniec oczekując, ażby położeni byli nieprzyjaciele jego podnóżkiem stóp jego. Albowiem JEDNĄ OFIARĄ DOSKONAŁYMI UCZYNIŁ NA ZAWSZE TYCH, KTÓRZY BYWAJĄ POŚWIĘCENI. A świadczy nam to i sam Duch Święty; albowiem powiedziawszy pierwej: Toć jest przymierze moje, które postanowię z nimi po onych dniach, mówi Pan: Dam prawa moje do serca ich, a na myślach ich napiszę je. A grzechów ich i nieprawości ich nie wspomnę więcej. A GDZIEĆ JEST ODPUSZCZENI ICH, JUŻCI WIĘCEJ OFIARY NIE POTRZEBA ZA GRZECH” (List sp. Pawła do Hebrajczyków 10,11-18 BG)!.
Różnica w tej kwestii pomiędzy Kościołem rzymskim,
a znakomitą większością kościołów protestanckich jest tak wielka i biblijnie ewidentna, a przy tym tak oczywista i zrozumiała, że człowiek, który naprawdę chce poznać Bożą Prawdę i być zbawiony – jeśli tylko jest osobą prawego serca i wrażliwego sumienia, szybko zrozumie komu uwierzyć, i którą drogę wybrać!
Ale – i o tym nie wolno zapominać – żyją wśród nas ludzie i grupy, które w znacznym stopniu mogą utrudniać poszukiwanie i znalezienie, a następnie zrozumienie i przyjęcie Bożej Prawdy… To przede wszystkim osoby, które świadomie utrzymują prosty parafialny lud w błędzie, bo na przykład są funkcjonariuszami (księżmi, biskupami, itp.). „panującego” w jakimś kraju Kościoła rzymskokatolickiego, albo czerpią z tego takie czy inne profity…
Ale wiele szkód mogą też wyrządzić ludzie niestaranni i niedbali, a w wielu przypadkach po prostu niedouczeni, którzy ex kathedra, i/lub mimochodem wypowiadają się w kwestiach religijno-duchowych.
Oto, pierwszy z brzegu przykład:
Patrząc na jakiś amerykański film, słyszymy jak osobom, które wybierają się na protestanckie nabożeństwo (albo z niego właśnie wróciły), tłumacz (?), lektor (?) wkłada w usta zdania: „idę na MSZĘ”, lub: „byłem na MSZY”, „podobała mi się dzisiejsza MSZA”, albo: „…pastor w czasie MSZY powiedział, że…”!
Oczywiście jest to przekłamanie.
W żadnym z tych zdań grający określone role aktorzy nie mówili nic o MSZY, a jedynie o nabożeństwie!
-
Ale katolicki widz nie ma z tym żadnego problemu, bo on od dzieciństwa wzrastał w świadomości, że jak nabożeństwo – to oczywiście i przede wszystkim <MSZA>;
-
Nasz rodzimy, <metrykalny” i nieco zdezorientowany protestant, może się w tym miejscu zdziwi („to protestanci w tej Ameryce, podobnie jak rzymscy katolicy, też odprawiają MSZĘ?”…);
-
Ktoś inny może się na przykład cieszyć: „Patrzcie, na całym świecie nabożeństwo odprawiana jest MSZA… – Czyż nie jest to zwycięstwem Chrystianizmu?! albo: „A jakież to ma znaczenie? Jedni czczą Pana nabożeństwem z Mszą, a inni nabożeństwem bez Mszy! Oby wszyscy robili to szczerze!”;
-
A jeszcze ktoś inny (np. ja sam) martwi się, że tak wielu ludzi, którzy mówią o sobie, że Jezus Chrystus jest ich Panem i Zbawicielem, jest koszmarnie strasznie zagubionych w kwestii tak zasadniczej! I nie mają oporów, by uczestniczyć we <mszy>, choć ta – ustanowiona przez ludzi wbrew jednoznacznej nauce Pisma Świętego kilkanaście stuleci po Ofierze Jezusa Chrystusa na Golgocie, jest całkowitym zaprzeczeniem i profanacją Jedynej zbawczej Ofiary, jaką Zbawiciel złożył na Golgocie!
SK
Przypisy:
-
Jan Grodzicki, Kościół dogmatów i tradycji, wydawnictwo „Znaki Czasu”. Warszawa 1963, str. 104.
-
Wiatyk – <zaopatrzenie na drogę>, komunia udzielana ciężko choremu.
-
Ks. prof., dr. Franciszek Spirago, Katolicki Katechizm Ludowy, t. III, str. 118.119.123.
-
Jan Grodzicki, dz. cyt. str. 105.106.
-
Tamże, str. 106.