Pewna grupa ludzi w swej (nieświadomej?) negacji Jezusa Chrystusa jako jedynego Zbawiciela, poszła w jeszcze innym kierunku. Ich zdaniem to, co stało się na Golgocie, jest niewystarczające dla zapewnienia nam szczęśliwej Wieczności, gdyż szatan w dalszym ciągu ma podstawy, by oskarżać Boga o niesprawiedliwość!
Zdaniem tych nauczycieli, szatan uznał, że zwycięstwo Jednego, to o wiele za mało, aby udowodnić, że nasi pierwsi rodzice mogli się oprzeć grzechowi, a Zakon Boży jest święty, sprawiedliwy i dobry (Rz 7,12)! Dlatego zażądał, aby tego samego dokonała większa grupa ludzi. I dopiero – nauczają owi nauczyciele – gdy tuż przed skończeniem świata, opisany w księdze Objawienia r. 14. zastęp 144 tys. w ekstremalnych warunkach i w czasie największego w historii ludzkości ucisku, będzie prowadzić w pełni bezgrzeszne życie w ciele – szatan zostanie zmuszony do przyznania, że Bóg naprawdę jest sprawiedliwy, a Jego Zakon święty. I dopiero wtedy książę zła uzna swoją porażkę!…
Oddajmy im głos:
„[…] Diabeł oskarżył Boga, że ustanowił Zakon, który nie da się zachować. Wobec tego Jezus przyjął na Siebie słabości ludzkiej natury i mimo to, w pełni zachował Zakon. Jednak konieczne było, aby nie tylko jedna osoba, ale cała społeczność ludu Bożego udowodniła, że to, czego Pan Bóg dokonał w Chrystusie, może też dokonać w każdej ludzkiej istocie, która Mu się całkowicie podda! (podkr. SK)” (Art. Ostatnie Pokolenie, w: Filadelfia, nr. 6 /kwiecień/ 2012 rok, s. 25).
„Szatan domaga się, aby lud Boży został poddany takim samym pokuszeniom i doświadczeniom. Wezwał Boga, aby w widzialny sposób odsunął od swego ludu swoją obecność i przychylność, a nawet nadzieję na wieczne życie. […] Pan Bóg musiał przyjąć to wyzwanie i honor swojego Tronu postawił na swoich świętych (podkr. SK). Odjął od nich swoją obecność i przychylność, którą wylał na nich w czasie „późnego deszczu”; natomiast szatanowi dał nieograniczony dostęp i możliwość kuszenia ich, z wyjątkiem pozbawienia życia. Wyglądało to tak, jakby Pan Bóg ukrył się przed nimi. Wydawało się, że zostali pozostawieni na pastwę swych nieprzyjaciół, aby byli prześladowani, przeklinani i zabici. Oni wołali dzień i noc do Boga, aby ich wyzwolił; jednak ich wołania pozostawały bez odpowiedzi. Przeżywali grozę nie dlatego, że obawiali się śmierci czy nawet utraty wiecznego życia, lecz dlatego, iż obawiali się, że zgrzeszą i zniesławią Tron Boży. Podobnie jak ich Pan, nie patrzą na swoje zbawienie. Będą służyć Bogu nie oglądając się na zapłatę. Szatanowi nie uda się zwieść ich do grzechu. Przez wiarę zwyciężą nad mocą tego, który tak długo trzymał ich w niewoli…” (tamże, s. 26).
Powyższe cytaty pozwalają odkryć,
z jakiej koncepcji teologicznej zrodziło takie myślenie. Wydawcy Filadelfii reprezentują jedno ze skrajnych, radykalnych skrzydeł adwentyzmu, i m. in. wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł na świat w grzesznym ludzkim ciele! A mimo to, był w stanie zachować doskonale wszystkie prawa, ustawy i przepisy Zakonu. Z tego wynika – twierdzą ekstremalni Adwentyści – że każdy chrześcijanin, jeśli tylko trwa w wystarczająco bliskiej relacji z Bogiem, jest w stanie prowadzić bezgrzeszne życie. Pogląd ten, zwany perfekcjonizmem, już wielokrotnie dawał o sobie znać w historii chrześcijaństwa. I zawsze rodził smutne następstwa. To z takich kręgów wyszli np. nauczyciele głoszący, że Ofiara Golgoty gładzi tylko grzechy popełnione do chwili chrztu, zaś potem wierzący w Chrystusa, jeśli chce być zbawiony, musi prowadzić całkowicie bezgrzeszne życie! Bo – argumentowali powołując się na Pismo – „Każdy, kto w nim mieszka, nie grzeszy; każdy, kto grzeszy, nie widział go, ani go nie poznał. Dzieci, niech was nikt nie zwodzi; kto postępuje sprawiedliwie, sprawiedliwy jest, jak On jest sprawiedliwy. Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy. A Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie. Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził.” (1 Jana 3,6-9).
Ten fragment wystarczał chrześcijańskim radykałom, by potępić każdego, komu przydarzył się upadek. To z kolei musiało prowadzić, albo do skrajnej rozpaczy, albo do obłudy – bo któryż chrześcijanin może powiedzieć o sobie, że nie zgrzeszył po uwierzeniu i chrzcie?!… W konsekwencji jedni wpadali w rozpacz z powodu odrzucenia i poczucia wiecznego potępienia, zaś inni – tonąc w obłudzie i zakłamaniu – udawali bezgrzesznych… A przecież, gdyby chcieli właściwie zrozumieć słowa ap. Jana, odkryliby wkrótce, że tego rodzaju pogląd był mu całkowicie obcy!
-
Kontekst całego Listu dowodzi, że Apostoł cały czas porównuje z sobą dwie skrajnie odmienne grupy: (1) wiernych naśladowców Jezusa Chrystusa, którzy żyli sprawiedliwie i dając dowód miłości do Boga przestrzegali Jego przykazania (por. 1 Jana 5,2.3) oraz (2) działających w zborach gnostyków (ściślej zwolenników tzw. chrześcijańskiej pregnozy), którzy chełpiąc się <wyższym poznaniem> (doznaniami mistycznymi), równocześnie byli przeciwni Zakonowi, a na dodatek – lekceważąc przykazania Dekalogu – świadomie i dobrowolnie, a często wręcz zuchwale grzeszyli. To do nich odnoszą się liczne wypowiedzi tego Listu (por. 1 Jana 2,1-7; 3,4-10; 5,2.3.16-18).
-
Różnica pomiędzy pierwszą z tych grup, a drugą, polega na tym, że o ile wiernym naśladowcom Jezusa Chrystusa, grzech się czasami przydarza, to zwolennicy pregnozy idą drogą grzechu! Poselstwo ap. Jana dla pierwszych brzmi: „Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata” (1 Jana 2,1.2), zaś o tych drugich napisał: „Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy…” (1 Jana 3,8). Istotnie, diabeł zgrzeszył, grzeszy i nie zamierza przestać grzeszyć!!!
-
Z kolei do zwolenników perfekcjonizmu powinny dotrzeć inne słowa Apostoła: „Jeśli chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy, i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z niego robimy i nie ma w nas Słowa jego” (1 Jana 1,8-10)!
Niezależnie od intencji twórców tej koncepcji, perfekcjonizm jest utopią i nieszczęściem wszystkich, którzy na tej drodze chcą osiągnąć doskonałość i bezgrzeszność! Doskonałość jest chrześcijaninowi przypisana wyłącznie dzięki Jednemu, który „potępił grzech w ciele” (Rz 8,3) – Jezusowi Chrystusowi, „który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i poświęceniem, i odkupieniem. Aby, jak napisano: Kto się chlubi, w Panu się chlubił” (1 Kor 1,30.31); „Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, I są usprawiedliwieni darmo z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, Którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę…” (Rz 3,23-25)!
Chcę to powtórzyć z naciskiem raz jeszcze: Doskonałymi stajemy się wyłącznie dzięki usprawiedliwieniu w krwi Chrystusa Jezusa! Jest to akt jednorazowy i wystarczający do zbawienia – Pan Bóg ogłasza nas za sprawiedliwych. Z kolei, będąc usprawiedliwieni w Nim, zostaliśmy powołani do uświęcenia, „bez którego nikt nie ujrzy Pana” (Hbr 12,14) – to znaczy do prowadzenia coraz bardziej oddanego Bogu życia („Jako dzieci posłuszne nie kierujcie się pożądliwościami, jakie poprzednio wami władały w czasie nieświadomości waszej. Lecz za przykładem Świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym. Ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty” – 1 Ptr 1,14-16)!
W odróżnieniu od usprawiedliwienia, które jest aktem jednorazowym i doskonałym, uświęcenie jest procesem, który wznosi nas na coraz wyższy poziom w naszym duchowym życiu, ale – choć będzie się rozwijać aż do naszej śmierci – nigdy nie doprowadzi nas do pełnej doskonałości. Prawda ta została wyrażona w Nowym Testamencie na różnych miejscach. M. in. przez ap. Pawła, który odnośnie usprawiedliwienia napisał: „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar. Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Ef 2,8.9), a odnośnie uświęcenia: „Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili” (Ef 2,10).
Kwestię ludzkiej natury Jezusa Chrystusa.
omówiłem w pierwszym odcinku niniejszego cyklu. Analizując powołane tam fragmenty Słowa Bożego wyprowadziłem z nich stanowczy wniosek, że Syn Boży przyszedł na świat w bezgrzesznej, doskonałej naturze ludzkiej – takiej, jaką przed grzechem miał nasz pra-ojciec, Adam. To dlatego Pismo nazywa Go drugim Adamem i drugim człowiekiem (1 Kor 15,45.47). Świadczą o tym także nadzwyczajne, jedyne w swoim rodzaju okoliczności Jego poczęcia (Łk 1,34.35).
Jezus Chrystus musiał przyjąć bezgrzeszną ludzką naturę, by stanąć do walki z grzechem i szatanem tam, gdzie doszło do Upadku – a stało się to wtedy, gdy nasi pra-rodzice byli jeszcze święci i bezgrzeszni! Bo ich grzech mógł sugerować, że albo Pan Bóg stworzył ich zbyt słabymi – i wtedy winnym byłby Stwórca; albo byli wystarczająco silni – lecz dobrowolnie dokonali fatalnego wyboru. Mając tę samą bezgrzeszną naturę, nasz Zbawiciel zwyciężył grzech w ciele (Rz 8,3), dowodząc tym samym, że Pierwszy Adam nie musiał zgrzeszyć!
Zwyciężając grzech w ludzkim ciele, Jezus Chrystus odrzucił wszelkie oskarżenia – zarówno diabła, jak i złych ludzi – że Pan Bóg jest niesprawiedliwy, gdyż postawił przed Pierwszym Adamem zbyt duże wymagania! Dlatego – pisze ap. Paweł w Liście do Rzymian – w Chrystusie Pan Bóg okazał, że „On sam był sprawiedliwym, i usprawiedliwiającym tego, który wierzy w Jezusa” (Rz 3,26)!
Zwycięstwo, które Jezus Chrystus odniósł nad grzechem, było równocześnie Jego zwycięstwem nad diabłem. Gdy na Golgocie własną śmiercią okupił nasze winy i zgładził nasze grzechy, diabeł utracił władzę nad śmiercią i nie może już oskarżać ludu Bożego. Zdemaskowany przed całym wszechświatem i pokonany wróg (por. Kol 2,15), został bezpowrotnie strącony z nieba, Pan odebrał mu władzę nad śmiercią, i książę ciemności oczekuje na swą nieuchronną egzekucję!
Sumując, w ziemskim życiu, śmierci, oraz w zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, zostało wyjaśnione i rozstrzygnięte wszystko:
-
Potwierdzona została sprawiedliwość Najwyższego (Rz 3,26);
-
Dokonało się zgładzenie grzechów ludu Bożego (1 Jana 3.5.8);
-
Wszystkim ludziom została objawiona zbawienna Boża Łaska (Tyt 2,11-14; Mk 16,15.16);
-
„Ojciec kłamstwa” (Jan 8,44) został zdemaskowany przed całym wszechświatem; on sam oraz poddane mu „nadziemskie władze i zwierzchności” zostali rozgromieni (Kol 2,15)
-
Ponadto diabeł utracił prawo oskarżania wobec Boga wierzących, i zrzucono go na Ziemię (Obj 12,7-11; por. Rz 8,33)), a także odebrano władzę nad śmiercią (Hbr 2,14)!
-
Odtąd – srożąc się na Ziemi i prześladując lud Boży – jest jednakże w pełni świadomy, że ziemskie zegary nieuchronnie odmierzają czas do jego egzekucji (Obj 12,12)!
-
Wszyscy, którzy trwają w grzechu i odrzucają lub lekceważą Łaskę Bożą, gotują sobie taki sam los (Mt 7,21-23; Mk 15,15.16; por. Obj 20,15; 21,8)!
W świetle powyższego twierdzenie „Filadelfii”, iż „konieczne było, aby nie tylko jedna osoba, ale cała społeczność ludu Bożego udowodniła, że to, czego Pan Bóg dokonał w Chrystusie, może też dokonać w każdej ludzkiej istocie, która Mu się całkowicie podda!” – brzmi dla mnie jak zuchwałe bluźnierstwo! I jest nie tylko niesłychanym nadużyciem wobec Słowa Bożego, ale przede wszystkim dowodem zupełnego niezrozumienia okoliczności Upadku i warunków Odkupienia!
Bo my wszyscy, jako potomkowie Pierwszego Adama rodzimy się z upadłą naturą, i choć jako chrześcijanie, kochamy Boga i Jego Zakon, to wciąż dążymy do sprawiedliwości, a Pan Bóg udziela nam mocy w walce z grzechem, to czasami – właśnie ze względu na grzeszność naszej natury („zakon grzechu, który jest w członkach moich”, jak to nazwał ap. Paweł w Rz 7,23) – ulegamy jego mocy (por. Rz 7,14-24). Natomiast Jezus Chrystus, jako Syn Człowieczy, żył w naturalnej niewinności bezgrzesznej ludzkiej natury, i takim, mimo mnóstwa pokus i niewyobrażalnych cierpień, pozostał aż do śmierci! I dlatego tylko On mógł się stać i stał się naszym Zbawicielem, gdyż „nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (DzAp 4,12)! Nie było, nie ma, i nie może być nikogo, kto byłby taki, jak nasz Pan, „święty, niewinny, nieskalany, odłączony od grzeszników i wywyższony nad niebiosa” (Hbr 7,26), na Imię którego, zgodnie z wolą Ojca ma się „zginać wszelkie kolano na niebie, i na ziemi, i pod ziemią, a wszelki język ma wyznawać, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca!” (Flp 2,9-11)!
Nie ma wątpliwości, że koncepcje, które „Filadelfia” uznała za własne i z uporem je propaguje, pochlebiają diabłu! Tym bardziej, że autorzy kilku artykułów w n-rze 6/2012 tego czasopisma sugerują wręcz, że diabeł traktuje Najwyższego, jak równego sobie! Osobiście jestem zszokowany, gdy czytam, co oni wypisują:
„Szatan domaga się, aby lud Boży został poddany takim samym pokuszeniom i doświadczeniom. Wezwał Boga, aby w widzialny sposób odsunął od swego ludu swoją obecność i przychylność, a nawet nadzieję na wieczne życie…”, a dalej: „Pan Bóg musiał przyjąć to wyzwanie i honor swojego Tronu postawił na swoich świętych”! (tamże, s. 24).
„[…] Nasz Stwórca potrzebuje wskazać chociażby jednego człowieka, który zachowałby Prawo. W przypadku, gdyby nie było takiego człowieka, Bóg przegrywa, a szatan wygrywa. Wynik zależy przeto od dostarczenia jednego lub większej liczby takich ludzi, którzy zachowują wszystkie przykazania Boże. Od tego uzależniony został dalszy los rządów Bożych. Chociaż prawdą jest, iż wielu od czasu do czasu poświęcało swe życie Bogu i żyło bez grzechu przez pewien okres czasu, to jednak w dalszym ciągu szatan twierdzi, iż były to tylko nieliczne wyjątki, jak np. w przypadku Joba czy Enocha, i że nie potwierdzają przyjętej ogólnie reguły. On domaga się nadal wyraźnego dowodu, po przedstawieniu którego nie byłoby żadnej wątpliwości, gdzie Bóg nie miałby prawa interwencji. Czy można dostarczyć takiego dowodu?
Bóg jest gotów podjąć wyzwanie. On cierpliwie czekał na swój czas. Najdonioślejsza demonstracja zachowana została na czas ostatniego boju. Z ostatniego pokolenia Bóg wybierze sobie swych wybranych. […]
Jeśli ludziom w ostatnim pokoleniu uda się skutecznie odeprzeć ataki szatana; jeśli potrafią tego dokonać pomimo wszelkiej nienawiści, na jaką zostaną narażeni, i pomimo zamknięcia Świątyni, to jakiż powód pozostaje jeszcze, aby ludzie w ogóle grzeszyli? W ostatnim pokoleniu Bóg przedstawi ostateczny dowód, że ludzie mogą zachować Prawo Boże, i że mogą żyć wcale nie grzesząc. Bóg nie zaniecha niczego, aby ta demonstracja była całkowita, pełna.
Przez ostatnie pokolenie świętych Bóg zostanie ostatecznie usprawiedliwiony. Przez nich zada On klęskę szatanowi, wygrywając swoją sprawę. Stanowią oni żywotną część planu Bożego.[…]
Sprawą największej wagi we wszechświecie nie jest zbawienie ludzi, chociaż zdawałoby się, że to jest bardzo ważne. Najważniejszą rzeczą jest jednak oczyszczenie Imienia Bożego od fałszywych, rzucanych przez szatana oskarżeń. Walka zbliża się ku końcowi. Bóg przygotowuje swój lud do ostatniej walki. Szatan tez się przygotowuje. Sprawa jest jeszcze przed nami i rozstrzygnie o życiu ludu Bożego. Bóg liczy na nas, tak jak liczył na Joba. Czy Jego ufność została dobrze ulokowana?…” (tamże, art. Próba Joba, s. 29-32),
Na szczęście są to tylko ludzkie, błędne wyobrażenia! I chybione, bo niebiblijne i z gruntu fałszywe prognozy!
Tymczasem „Filadelfia”,
drążąc dalej ten wątek, zapowiada czas <wielkiego ucisku> i opisuje dramatyczny los ostatniego pokolenia chrześcijan (a dokładniej: ostatniego pokolenia Adwentystów), którzy w liczbie stu czterdziestu czterech tysięcy (patrz: Księga Objawienia 14,1-5), doczekają żywo powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa.
Tu wyjaśnienie dla osób, które nie znają specyficznej adwentystycznej sankturologii i eschatologii. Pierwsza z tych nauk głosi, że w niebie znajduje się świątynia, identyczna z tą, którą Mojżesz wybudował kiedyś na polecenie Jahwe (2 Mjż 25,8); ogólny wygląd budynku i jego dwóch przedziałów, podobnie jak każdy detal urządzenia, sprzęt i naczynie, jakie były w tamtej świątyni, znajdują się obecnie w niebie. I także w tej świątyni odbywa się służba pojednania, z tą różnicą, że nie sprawują jej śmiertelni ludzie, ale Jezus Chrystus, który od 22 października 1844 roku, jako Najwyższy Kapłan i jedyny Pośrednik, przebywając w przedziale „najświętszym” świątyni, wstawia się przed Ojcem za lud Boży.
Adwentystyczna eschatologia zapowiada, że tak będzie do końca Czasu Łaski, po czym Jezus złoży swój urząd Pośrednika ludu Bożego i opuści „najświętsze”, a równocześnie Ojciec wycofa z Ziemi swego Świętego Ducha! To stworzy tragiczną sytuację dla owej wybranej grupy Adwentystów, gdyż będą musieli żyć bez Pośrednika i bez wsparcia Ducha Świętego. Tym bardziej, że właśnie wtedy – głosi ta specyficzna eschatologia – rozpocznie się <wielki ucisk>, jakiego nie było od początku świata, a Pan Bóg ześle na bezbożnych siedem plag ostatecznych (Obj r. 16.):
„[…] Wypadek Joba został sprawozdany dla pewnego ściśle określonego celu. Chociaż uznajemy jego historyczność, to wierzymy jednak, że ma on znacznie większy zasięg. – Lud Boży w ostatnim czasie przejdzie podobne doświadczenie. Będzie wypróbowany tak, jak on; zostanie pozbawiony wszelkiego ziemskiego oparcia; szatan otrzyma zezwolenie trapienia go. Na dodatek od ziemi będzie odjęty Duch Boży, a ochrona ziemskich rządów zostanie usunięta. Lud Boży pozostanie sam, by walczyć z mocami ciemności. Wpadną oni w takie samo zakłopotanie, jak Job. Ale oni, tak jak i Job, okażą się wierni.” (tamże, s. 28).
To wszystko ma sprawić, że sto czterdzieści cztery tysiące wybranych znajdzie się w niesłychanie trudnej sytuacji – pozostawieni sami sobie i pozbawieni wsparcia Ducha Świętego, przez cały rok będą żyć na Ziemi pośród szalejącego ucisku, prześladowani przez bezbożnych, którzy na nich będą chcieli pomścić swoje cierpienia z powodu spadających na nich plag… Najgorsze jednak będzie to, że Jezus Chrystus nie będzie już dla nich Pośrednikiem, który – w przypadku jakiegokolwiek ich potknięcia czy grzechu – mógłby za nimi orędować przed Ojcem! A dlatego, jeśli mają przetrwać i być zbawieni, muszą prowadzić absolutnie doskonałe, bezgrzeszne życie! I oni – twierdzi „Filadelfia” – tego dokonają:
„Ostatnie pokolenie, w czasie ostatnich siedmiu plag, będzie musiało żyć przed obliczem Bożym bez Pośrednika w niebieskiej świątyni. Tylko zapieczętowani, którzy doskonale odzwierciedlają charakter Jezusa, mogą w tym czasie żyć, korzystając z łaski Bożej. Dlatego też konieczną rzeczą jest dzieło przygotowania i udoskonalenia świętych przed nastaniem próby.” (tamże, s. 24).
„[…] Ostatni zbór będzie na ziemi przez jeden rok bez Pośrednika, podczas gdy w tym czasie spadać będą plagi […] Gdyby lud Boży wkroczył w czas ucisku z najmniejszą nawet skazą na swych charakterach, nie mógłby zostać uratowany; bowiem wtedy nie będzie już łaski, a przeznaczenie wszystkich będzie nieodmienne i na wieki postanowione. Jednak Pismo Święte twierdzi, ze niektórzy żywo doczekają przyjścia Chrystusa i będą zbawieni (1 Tes. 4:15-17; Hbr 9:28; Izaj. 26:9), a to twierdzenie doprowadza nas do wniosku, że ich charaktery będą doskonale ukształtowane już przed czasem ucisku – przed końcem czasu łaski.” (tamże, s. 10).
Zdaniem autorów „Filadelfii”, ten bieg wydarzeń został ściśle zaprogramowany przez Boga, gdyż był to jedyny sposób, aby Najwyższy obronił honor Swego tronu i udowodnił Swoją sprawiedliwość. Przypomnijmy:
„[…] Jezus przyjął na Siebie słabości ludzkiej natury i mimo to, w pełni zachował Zakon. Jednak konieczne było, aby nie tylko jedna osoba, ale cała społeczność ludu Bożego udowodniła, że to, czego Pan Bóg dokonał w Chrystusie, może też dokonać w każdej ludzkiej istocie, która Mu się całkowicie podda!” […] Szatan domaga się, aby lud Boży został poddany takim samym pokuszeniom i doświadczeniom. Wezwał Boga, aby w widzialny sposób odsunął od swego ludu swoją obecność i przychylność, a nawet nadzieję na wieczne życie. […] Pan Bóg musiał przyjąć to wyzwanie i honor swojego Tronu postawił na swoich świętych. (Art. Ostatnie Pokolenie, s. 25).
Skuteczna obrona „sprawiedliwości Boga Ojca” i „honoru Jego Tronu”, to najważniejsze zadanie stojące przed zastępem bezgrzesznych stu czterdziestu czterech tysięcy Adwentystów, którzy – jak twierdzi „Filadelfia” – doczekają żywo powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa. Ale nie tylko to. Spełnią oni jeszcze ważne zadanie wobec mieszkańców wszechświata, w tym także Bożych Aniołów, którzy zastanawiają się, czy aby zbawieni „nie zanieczyszczą nieba jakimkolwiek grzechem”?… Bo podobno istnieje wątpliwość, co do wierności przeszłych pokoleń sprawiedliwych, którzy w swych ziemskich ciałach, nie osiągnęli całkowitej doskonałości.
„Zatem jaki jest cel tego wielkiego ucisku wobec zapieczętowanej resztki? Gdy skończy się czas łaski, nastąpi ostateczne pojednanie sprawiedliwych zmarłych i sprawiedliwych żywych. – Ale czy w tej sytuacji Uniwersum będzie miało pewność, że nikt z tej ogromnej masy zmartwychwstałych przy powtórnym przyjściu Chrystusa nie zanieczyści nieba jakimkolwiek grzechem? – Dlatego, że ci, którzy w swoim czasie pomarli w wierze nie osiągnęli stanu doskonałej bezgrzeszności, nawet dla aniołów będzie poważnym pytaniem, czy krew Chrystusa może być wieczną „odtrutką” przeciwko grzechowi?…
Jak osobiście zbawieni mogą zostać przekonani o niezawodności i wiarygodności planu zbawienia? Wszystko to musi zostać, i będzie udowodnione przez ostatnie pokolenie ludu Bożego, który w tym wielkim ucisku będzie żyć bez Pośrednika w świątyni. Ta mała grupa w dniach ostatnich przejdzie i wytrzyma największą próbę, przez którą kiedykolwiek przejść musieli ludzie. Zostanie wykazane, że nic ich nie może zmusić do ponownego zgrzeszenia. Przez tę grupę Pan Bóg udowodni, że grzech jest do przezwyciężenia. W obliczu tego faktu nie będzie już żadnej przeszkody do zmartwychwstania sprawiedliwych.
Przez tę wierzącą gromadkę Pan Bóg usprawiedliwi Swoje panowanie i zwycięży Swoją walkę z szatanem.” (tamże, s. 24.25).
Już podczas pierwszego czytania nr 6/2012 „Filadelfii”,
zacząłem się zastanawiać, skąd jej autorzy mają wiedzę o tym, że „szatan domagał się, aby lud Boży został poddany takim pokuszeniom i doświadczeniom”…? Kto im powiedział, że książę ciemności „wezwał Boga, aby odsunął od swego ludu swoją obecność i przychylność”…? I skąd zaczerpnęli tę zadziwiającą pewność, że „Pan Bóg musiał przyjąć to wyzwanie i honor swojego Tronu postawił na swoich świętych”…?! Bo jedno jest pewne – ta <wiedza> nie pochodzi z Pisma Świętego!
A gdy potem rozmyślałem o owych żądaniach diabła i <ostatecznym argumencie> Pana Boga, jakim podobno ma stać się ostatnie pokolenie Adwentystów, dodatkowo zdumiało mnie zaufanie, jakim autorzy artykułów darzą tę mroczną istotę! – Na przykład, na jakiej podstawie zakładają, że książę ciemności zadowoli się świadectwem bezgrzesznego życia <144 tys. Adwentystów>? Bo skoro – jak twierdzą – nie wystarczyło mu świadectwo bezgrzesznego życia Jezusa Chrystusa, i zażądał dodatkowego świadectwa tysięcy innych ludzi, skoro mógł eskalować swe pretensje i stawiać Panu Bogu stanowcze żądania, a Najwyższy (w oparciu o jaką zasadę?…) „musiał przyjąć to wyzwanie” – to dlaczego miałby nie <iść za ciosem>, i zrezygnować z kolejnych warunków?!… Przecież może na przykład uznać, że prawo do zbawienia ma wyłącznie to ostatnie pokolenie – bo przecież podobno tylko ono będzie prowadzić nieskalane, bezgrzeszne życie!… Może zakwestionować zbawienie wszystkich wcześniejszych pokoleń wierzących, którzy wszak – a to akurat mocno akcentuje „Filadelfia” – nie byli bezgrzeszni!
I nie są to tylko moje dywagacje i przypuszczenia. W tej samej „Filadelfii”, w artykule Ostatnie Pokolenie autor wskazuje na werset Hbr 11,40 i komentuje go w słowach:
„Biblia wyraźnie mówi, że ci, którzy mimo iż umarli w Panu, nie osiągnęli tego stopnia uświęcenia – to jest bezgrzesznej doskonałości. […] Oni na pewno byli doskonałymi przez zaliczoną sprawiedliwość Jezusa, jednak nie mieli udziału w ostatecznym usunięciu grzechu i udoskonalającym wylaniu późnego deszczu. […] Czy w tej sytuacji Uniwersum będzie miało pewność, że nikt z tej ogromnej masy zmartwychwstałych przy powtórnym przyjściu Chrystusa nie zanieczyści nieba jakimkolwiek grzechem? Dlatego, że ci, którzy w swoim czasie pomarli w wierze nie osiągnęli doskonałej bezgrzeszności, nawet dla aniołów będzie poważnym pytaniem, czy krew Chrystusa może być wieczną <odtrutką> przeciwko grzechowi?…” (Ostatnie Pokolenie, s. 21.24.25).
No właśnie, skoro – według „Filadelfii” – nawet święci Boży aniołowie obawiają się, że osoby wymienione w jedenastym rozdziale Listu do Hebrajczyków mogą znów zacząć grzeszyć i zanieczyścić niebo, to czyż szatan nie wykorzysta tej okoliczności, by zakwestionować Bożą sprawiedliwość i zbawienie wymienionych tam Bohaterów Wiary?!… Wprawdzie potem autor artykułu stara się nas przekonać, że bezgrzeszne ostatnie pokolenie Adwentystów, odbierze szatanowi podstawę do takiego oskarżenia, ale można mieć co do tego poważne wątpliwości. Bo przecież Pismo Święte stwierdza autorytatywnie, że „każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu” (Rz 14,12)!
Nie ma więc podstaw, by bezgrzeszność ostatniego pokolenia Adwentystów miała być przypisana wszystkim przeszłym pokoleniem wierzących! Podobnie jak brak racjonalnych podstaw, by bezgrzeszność 144 tysięcy miała gwarantować, że tamte przeszłe pokolenia nie skalają swym grzechem nieba!
Twierdzenia, wywody i wnioski autorów „Filadelfii” są tragiczne!
A wszystko dlatego, że dla nich Jezus Chrystus nie jest jedynym i wystarczającym Zbawicielem!!! A Jego bezgrzeszne życie i zastępcza, odkupieńcza śmierć w naszym zastępstwie, to za mało, abyśmy usprawiedliwieni z wiary (Rz 3,23-25), mogli być zbawieni! To także za mało – twierdzą – aby pokonać szatana i wydać na niego wyrok śmierci! I nie przekonują ich jednoznaczne argumenty Pisma Świętego, które świadczą, że Jezus zwyciężył grzech, szatana i śmierć, a Jego JEDNA OFIARA uczyniła doskonałymi na zawsze tych, którzy przezeń przystępują do Boga:
„Lecz gdy On złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, usiadł na prawicy Bożej. Oczekując teraz, aż nieprzyjaciele jego położeni będą jako podnóżek stóp jego. Albowiem jedną ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy są uświęceni.
Poświadcza nam to również Duch Święty; powiedziawszy bowiem: Takie zaś jest przymierze, jakie zawre z nimi po upływie owych dni, mówi Pan: Prawa moje włożę w ich serca i na umysłach ich wypiszę je, dodaje: A grzechów ich i nieprawości nie wspomnę więcej.
Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam nie ma już ofiary za grzech.”
W pierwszym zdaniu tego odcinka napisałem, że „Filadelfia” jest być może nieświadoma swej negacji Jezusa Chrystusa, jako jedynego Zbawiciela. Teraz jednak nie potrafiłbym obronić tej tezy. To nie jest nieświadome. Bo z treści kolejnych artykułów wynika wprost, że poza Chrystusem <zbawcami> ludzi są… inni ludzie! Bo to dopiero ostatnie pokolenie Adwentystów w liczbie 144 tysięcy udowodni, że Pan Bóg jest sprawiedliwy, a Jego Zakon święty. I to oni uratują „honor Boga”!
Tym samym „Filadelfia” sugeruje, że Jezus Chrystus był zbyt słabym, niewystarczającym Argumentem na rzecz sprawiedliwości Najwyższego i świętości Jego Zakonu. A Jego osoba i dzieło, okazały się niewystarczające, by odebrać szatanowi wszelkie argumenty i pokonać go.
Dopiero gdy do akcji ruszą ludzie, podkreślam za „Filadelfią”: ludzie – i to sami, bez Boga, który podobno pozbawi ich Pośrednika, wycofa z Ziemi swego Świętego Ducha i ukryje się przed nimi, pozostawiając ich na łup diabła i rozwścieczonych ludzi – oni zwyciężą, a diabeł zostanie ostatecznie pokonany!
I oto znów mamy to fatalne i pyszne, zarozumiałe i bluźniercze przekonanie, że to my, ludzie – zbawiliśmy się sami!!!
A od czego się to tutaj zaczęło?
– Zaczęło się od tego, że środowisko „Filadelfii” uznało Jezusa Chrystusa za rzeczywistego potomka Pierwszego Adama, obdarzonego grzeszną naturą:
„Jezus otrzymał grzeszne ciało wraz z jego wszystkimi grzesznymi i dziedzicznymi skłonnościami do zła, jakie miał Juda – Jego przodek (podkr. SK). […] Jezus posiadł grzeszne ciało, ale w Jego umyśle nie powstało pożądanie, do którego niemiłosiernie zmuszało Go ciało, i w tym sensie nie miał namiętności. On nigdy, nawet przez moment, nie uległ w myśli lub w czynie złym skłonnościom ciała, a zatem nigdy nie zgrzeszył. Jego czysta dusza tak bardzo brzydziła się grzechem, że ciało było poddane w posłuszeństwo Bogu (Rzym. 8:3). Ta sama moc stoi łaskawie do dyspozycji wszystkich Jego naśladowców.
Całe życie Jezusa jest dowodem i demonstracją możliwości ludzkiej słabości, która przez wiarę tak bardzo może uchwycić się Boskiej mocy, że w tym świecie może żyć bez grzechu. Tego wszystkiego musi nauczyć się zgubiony świat, zanim może zostać zbawiony (podkr. SK).” (art. Ucieleśnienie Chrystusa, s. 34-36).
Powtórzę to raz jeszcze: twierdzenie „Filadelfii”, iż „konieczne było, aby nie tylko jedna osoba, ale cała społeczność ludu Bożego udowodniła, że to, czego Pan Bóg dokonał w Chrystusie, może też dokonać w każdej ludzkiej istocie, która Mu się całkowicie podda!” – brzmi dla mnie jak zuchwałe bluźnierstwo! I jest nie tylko niesłychanym nadużyciem wobec Słowa Bożego, ale przede wszystkim dowodem zupełnego niezrozumienia okoliczności Upadku i warunków Odkupienia!
W odróżnieniu od zarozumiałych, błędnych twierdzeń różnych ludzi, Słowo Boże naucza, że „łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was; Boży to dar; Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Ef 2,8.9)!
(c.d.n.)