Rozdział VI
Zamiast Chrystusa – brooklyńska <Organizacja>
-
[…] Wie pan, co szczególnie dziwi mnie i razi w Waszej postawie?
-
Tak?
-
Razi mnie głównie to, że w swoim nauczaniu nie koncentrujecie się na Jezusie Chrystusie, lecz na Waszej brooklyńskiej centrali – <teokratycznej organizacji>, jak ją nazywacie. Mierzi mnie, że odwiedzając ludzi nie skupiacie się na Osobie i dziele Jezusa Chrystusa, nie głosicie nieogarnionej Bożej i Chrystusowej miłości, ogromie poświęcenia Syna Bożego i na tym, że jest On wywyższonym przez Boga Ojca Panem wszystkiego – ale na Waszej organizacji, która jakoby reprezentuje rząd Królestwa Bożego. To o tym rządzie i ziemskim, materialnym dobrobycie, jaki ten rząd ma podobno zapewnić po Armagedonie wszystkim Świadkom, mówicie i piszecie przede wszystkim i najwięcej…
Rozmowa ta toczyła się w pociągu pośpiesznym na trasie z Przemyśla do Szczecina. Minęliśmy akurat Wrocław i przerwana na jakiś czas dyskusja pomiędzy jadącym w naszym przedziale Świadkiem, a wyznawcą jednej z ewangelicznych wspólnot, który podróżował wraz z żoną, potoczyła się dalej. Pozostali podróżni – ja i trzy inne osoby, przysłuchiwaliśmy się z zainteresowaniem tej wymianie myśli i argumentów. Tym bardziej, że w odróżnieniu od wielu podobnych dyskusji, które zwykle są chaotyczne i nadmiernie emocjonalne, a w konsekwencji głośne i często nerwowe – obaj panowie byli dość spokojni i rzeczowi. A do tego obaj dobrze przygotowani do takiej rozmowy. – Ostatnie słowa pana Borysa (tym imieniem zwracała się do niego jego żona) wyostrzyły naszą uwagę.
-
To nieporozumienie – Świadek był wyraźnie zaskoczony i zmieszany. Na jakiej podstawie pan tak sądzi?!…
-
Na podstawie tego, co słyszę w rozmowach z waszymi wyznawcami, a także tego, co czytam w waszych publikacjach. Każdy, kto szanuje i zna Pismo Święte szybko zauważa, że jest ono, a zwłaszcza Nowy Testament chrystocentryczne – Bo to przecież On, Jezus Chrystus, jednorodzony Syn Boga, z woli swego Ojca przyszedł na świat i nas zbawił. To On jest „kamieniem węgielnym”, na którym mamy budować naszą wiarę; bo jak mówi Pismo: „nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (DzAp 4,11.12)… Tego Chrystusa mamy zwiastować, o Nim stale opowiadać i na nim się budować. Tak jak ap. Paweł, który do wierzących w Koryncie napisał (tu sięgnął po Biblię, leżącą na parapecie, odnalazł stosowny fragment i głośno przeczytał): ”Również ja, gdy przyszedłem do was, bracia, nie przyszedłem z wyniosłością mowy lub mądrości, głosząc wam świadectwo Boże. Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego…” (1 Kor 21,1.2). – W Nowym Testamencie znajdujemy dziesiątki podobnych, identycznych w treści wypowiedzi Apostołów. Oni nie kierowali uwagi słuchaczy na jakąkolwiek organizację, nie odwoływali się do organizacji, i nie uczyli ludzi, że będą zbawieni dzięki temu, że jakaś organizacja jest dla nich źródłem nauki, ale głosili chwałę i moc zmartwychwstałego Pana!
-
Proszę pana, my także mówimy o zasługach Jezusa Chrystusa, który przecież był najważniejszym i wiernym świadkiem Jehowy, ale wciąż pamiętamy o tym, że chwała należy się wyłącznie Jehowie…
-
No właśnie, jakie to charakterystyczne – wszedł mu w słowo rozmówca – Jezusa Chrystusa, który jest jednorodzonym Synem Najwyższego, Jezusa, który powiedział „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (Jan 10,30), Jezusa, który jest „Królem królów i Panem panów” (Obj 19,16) i otrzymał od Ojca „wszelką moc na niebie i na ziemi” (Mt 28,18), wy nazywacie <Świadkiem Jehowy>, co brzmi, jakby był jednym z was! Czy pan to zauważa?…
-
Ale przecież chwała i cześć należy się wyłącznie Jehowie!
-
Tak? To jak pan rozumie werset z Ewangelii Jana 5,23 gdzie Pan Jezus mówi, iż wolą Ojca jest, „aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca”, bo „kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał”?!… – zamilkł, wyraźnie oczekując na odpowiedź.
Świadek sięgnął do torby, wyciągnął małą brązową książeczkę, chwilę przewracał stronice, a potem otworzył swoją Biblię i powiedział:
-
Cześć czci nierówna. Na przykład w Liście do Rzymian w rozdziale 13,1-7, gdzie mowa o posłuszeństwie władzy świeckiej, jest też napisane, abyśmy tym ludziom oddawali cześć: „Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek; komu cło, cło; komu bojaźń, bojaźń; komu cześć, cześć”. – Ale czy to znaczy, że mamy ich wielbić jak Jehowę?
-
To oczywiste, że różnym istotom oddajemy różną cześć – zgodził się jego rozmówca. W zacytowanym przed chwilą fragmencie Listu do Rzymian mowa jest o czci rozumianej jako szacunek wobec autorytetu osoby piastującej jakiś ważny urząd. I na pewno nie jest to taka cześć, jaką powinniśmy oddawać Bogu. Jednak w Ewangelii Jana 5,23 Pan Jezus mówi, „aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca” – chodzi zatem o ten szczególny rodzaj czci, która jest wdzięcznością, uwielbieniem i chwałą. Taką cześć należy oddawać Bogu Ojcu, i Jego jednorodzonemu Synowi, który nas uratował od wiecznej śmierci! To nie są moje słowa, to słowa Jezusa Chrystusa; „kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał”!…
-
To może jeszcze pan się modli do Jezusa, co? – przeszedł do ofensywy Świadek.
-
Oczywiście, że tak!
-
A przecież cała Biblia świadczy, że należy się modlić wyłącznie do Boga! Tak modlili się wierni świadkowie za dni patriarchów, tak modlili się Izraelici i wszyscy wierni po nich. Także sam Jezus nauczył swoich uczniów modlitwy do Jehowy Boga, „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, Święć się imię twoje…” – a gdzież sam Jezus, albo któryś z apostołów powiedział, aby się modlić do niego?!…
Mężczyzna spojrzał przeciągle na Świadka, a potem poprosił:
-
Pan przed chwilą czytał z tej brązowej książeczki – to wasz podręcznik do nauczania, „Prowadzenie rozmów na podstawie Pism”, prawda? Czy mógłby mi go pan na chwilkę pożyczyć?
Przez twarz zagadniętego przemknął cień.
-
Pan wybaczy, ale to nie jest pozycja do rozpowszechniania; natomiast chętnie dam panu „Strażnicę” i „Przebudźcie się!”…
-
Dziękuję. Mogę oczywiście wziąć i tamte tytuły, bo staram się być na bieżąco z waszymi publikacjami, ale teraz proszę o tę książeczkę, bo jest tam napisane coś, co powinno nam pomóc w tej dyskusji… No, proszę, przecież to żadna tajemnica… Zresztą mam taką samą w domu i gdybym przewidział, że pana spotkam… Wciągnął rękę – proszę, tylko na chwilę…
-
Niechże pan spełni tę prośbę – wtrąciła się do rozmowy siedząca obok drzwi pani. To, co panowie mówicie, bardzo mnie interesuje.
Świadek jeszcze przez chwile się wahał, ale w końcu podał tomik swemu rozmówcy, a ten szybko odnalazł interesujący go fragment.
-
Miałem pana zapytać, czym w rzeczywistości jest modlitwa – powiedział. Jednak będzie chyba lepiej, gdy przeczytam to z tego podręcznika, który wydała wasza organizacja. Na stronicy 172 pod hasłem MODLITWA, podano definicję: „Pobożne zwracanie się na głos lub milcząco w myślach do prawdziwego Boga lub do bogów fałszywych”. – Ja oczywiście nie mam zastrzeżeń do tej definicji, co więcej, uznaję ją za poprawną. Ale właśnie dlatego chciałbym, aby – mając tę definicję na uwadze – odniósł się pan do kilku fragmentów Pisma Świętego.
Odłożył tomik i otworzył Biblię.
-
Pierwszy fragment znajduje się w księdze Dziejów Apostolskich (7,59.60), i opowiada o ostatnich chwilach pierwszego chrześcijańskiego męczennika – Szczepana: „I kamienowali Szczepana, który się modlił tymi słowy: „Panie Jezu, przyjmij ducha mego! A padłszy na kolana, zawołał donośnym głosem: Panie, nie policz im grzechu tego. A gdy to powiedział, skonał.”
-
Z kolei w Liście do Filipian (2,5-11), gdzie mowa o wielkości uniżenia Syna Bożego, a potem o Jego wywyższeniu, napisano: ”…Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię. Aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią. I aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca”.
-
I jeszcze fragment z Apokalipsy (5,1-9), w którym opisano scenę uwielbienia Boga i Jezusa Chrystusa, zwłaszcza moment gdy Najwyższy przekazał Jezusowi księgę tajemnic Bożych: „…I przystąpił i wziął księgę z prawej ręki Tego, który siedział na tronie. A gdy ją wziął, upadły przed Barankiem cztery postacie i dwudziestu czterech starców, a każdy z nich miał harfę i złotą czaszę pełną wonności; są to modlitwy świętych. I zaśpiewali nową pieśń tej treści: Godzien jesteś wziąć księgę i zdjąć jej pieczęcie, ponieważ zostałeś zabity i odkupiłeś dla Boga krwią swoją ludzi z każdego plemienia i języka, i ludu, i narodu”.
Mężczyzna podniósł wzrok znad Biblii, spojrzał na nas po kolei, a potem przeniósł wzrok na Świadka:
-
Jeśli definicja modlitwy podana w wydanej przez waszą organizację książeczce jest poprawna, to nie ma najmniejszej wątpliwości, że cytowany fragment Dziejów Apostolskich 7,59.60 zawiera dwie modlitwy męczennika Szczepana do Pana Jezusa Chrystusa! Z kolei drugi z cytowanych fragmentów, List do Filipian 2,5-11 zawiera wręcz polecenie Boga, aby klękać przed Jezusem, głosząc Jego świętość, wielkość i chwalę! Natomiast Apokalipsa 5,1-9 daje nam wgląd w sytuację, gdy inspirowane przez Najwyższego istoty, w akcie adoracji Jezusa Chrystusa upadły przed Nim, wielbiąc Go i dziękując Mu za odkupieńczą śmierć, poprzez którą zbawił lud Boży ze wszystkich narodów Ziemi! – A teraz zapytam wprost: co jest powodem, że wy nie modlicie się do naszego Zbawcy? Dlaczego nie upadacie przed Nim na kolana i nie głosicie Jego chwały za to, co On dla nas wszystkich uczynił? Czyż nie jest On tego godzien?!
Logika i konsekwencja wywodu tego człowieka robiły wrażenie, a jego znajomość Pisma była bezsprzecznie imponująca! W milczeniu, jakie teraz zapadło, patrzyliśmy to na niego, to na Świadka, który od dłuższej już chwili kartkował jakieś broszury i pilnie szukał w swojej Biblii. Gdy w końcu podniósł głowę, było widać, że znalazł jakiś mocny argument, bo uśmiechnął się i zwracając się tym razem do nas wszystkich, powiedział:
-
A jednak, proszę państwa, to nie jest tak, jak ten pan mówi. W naszym przekładzie Biblii, w przekładzie Nowego Świata w księdze Dziejów 7,59.60 nie jest napisane, że Szczepan modlił się do Jezusa Chrystusa – jak mylnie podaje przekład Biblii Warszawskiej, ale że, cytuję (tu otworzył swoją Biblię i czytał): „on błagał i mówił: <Panie Jezusie, przyjmij ducha mego”, a potem, w wersecie 60. Szczepan nie zwraca się wcale do Jezusa, ale do Boga, gdyż mówi: „Jehowo, nie policz im tego grzechu”. Nie ma więc podstawy, by twierdzić, że on modlił się do Jezusa Chrystusa, gdyż on modlił się do Jehowy Boga, tak jak to czynimy my, Świadkowie. Myślę, że temu pan nie zaprzeczy?
Ta rozmowa robiła się coraz bardziej ciekawa.
I to nie tylko dla obecnych w przedziale.
W pewnym momencie zauważyłem, że na korytarzu obok niedomkniętych drzwi stoi kilka osób, które dyskretnie ale z ciekawością przysłuchują się wymianie argumentów. Zauważyli to także obaj dyskutanci, lecz im to wcale nie przeszkadzało; zresztą zbyt byli pochłonięci tematem. Po wysłuchaniu ostatniej wypowiedzi Świadka, pan Borys z widoczną dezaprobatą pokręcił głową.
-
Proszę pana, – powiedział – we wszystkich znanych i dostępnych polskich przekładach Pisma Świętego, podobnie jak w posiadanych przeze mnie przekładach czeskich, angielskich i niemieckich, w wersecie 59. autor księgi Dziejów stwierdza, że Szczepan „modlił się” do Jezusa – jedynie własny przekład Świadków unika tego stwierdzenia, co w moim przekonaniu jest i błędne i szkodliwe. Ale nic to, bo nawet przekład Nowego Świata nie jest w stanie zaprzeczyć, że to była modlitwa. Bo czy pamięta pan jeszcze waszą definicję modlitwy? – spytał nagle.
-
No tak… Ale przecież pan sam przyznał, że jest właściwa! – odpowiedział nieco zdezorientowany Świadek.
-
I nadal uważam, że jest poprawna – odpowiedział tamten. Ale to właśnie z tej definicji wynika, że Szczepan modlił się do Jezusa. Bo skoro modlitwa to – cytuję za waszym podręcznikiem – „pobożne zwracanie się na głos lub milcząco w myślach do prawdziwego Boga lub do bogów fałszywych”, a Szczepan (powtórzę za waszą Biblią Nowego Świata) „błagał i mówił: <Panie Jezusie, przyjmij ducha mego” – to właśnie się modlił! Temu nie jest pan w stanie zaprzeczyć!
-
…No tak, to w pełni logiczne – odezwał się jeden z podróżnych, patrząc uważnie na Świadka. Są tylko dwie możliwości: albo ta wasza definicja modlitwy jest błędna, albo ten męczennik naprawdę modlił się do Chrystusa. Inna opcja nie wchodzi w grę.
-
Przecież pan wcześniej mówił, że nie zna Biblii, więc skąd może to wiedzieć! – w głosie opanowanego dotąd Świadka, zabrzmiała nagle tłumiona irytacja.
-
Istotnie, Biblii nie znam, ale potrafię trzeźwo myśleć – odparł tamten. A jak sądzę, w kwestiach religijnych także obowiązują zasady poprawnego, logicznego myślenia, prawda?
-
Jeśli panowie pozwolą – wrócił do dyskusji pan Borys – to teraz chciałbym coś powiedzieć na temat, czy w następnym, 60. wersecie Szczepan zwraca się do Jezusa Chrystusa, czy do Boga Jahwe, bo według wszystkich znanych mi i będących w powszechnym użyciu przekładów Biblii mówi on: „Panie, nie policz im grzechu tego!”, a według przekładu Nowego Świata: „Jehowo, nie policz im tego grzechu!”. Tu znów chciałbym pana o coś zapytać – zwrócił się do Świadka – a mianowicie: Skąd w tym wersecie wzięło się imię Boga Ojca w przyjętym przez was brzmieniu: „Jehowa”? Przecież w greckich oryginałach Nowego Testamentu tetragram JHWH, tłumaczony na „Jahwe” (u Świadków na „Jehowa”) nigdzie nie występuje; skąd zatem wziął się taki przekład?
-
To jest dość złożona kwestia – odpowiedział Świadek. Z tego, co wiem na ten temat, osoby dokonujące przekładu Nowego Świata na podstawie wielu przesłanek doszły do przekonania (podkr. SK), że autorzy pism greckich (Nowego Testamentu – dop. SK) najprawdopodobniej (podkr. SK) używali w swych pismach tetragramu JHWH, który jednak potem został zastąpiony greckimi terminami kyrios (Pan) i theos )Bóg) i tekst w takiej postaci znajduje się w zachowanych greckich manuskryptach Nowego Testamentu oraz w używanych powszechnie przekładach Biblii. Przekład Nowego Świata rzeczywiście jest tu wyjątkiem, ale wyjątkiem chlubnym. To dlatego w księdze Dziejów Apostolskich 7,60 zamiast słowa „Panie”, wpisano „Jehowo”.
Pan Borys z wyraźną dezaprobatą pokręcił głową:
-
Kwestia, czy wasz przekład tzw. Nowego Świata zasługuje na uznanie, czy wprost przeciwnie – warta jest osobnej dyskusji. Tym bardziej, że – o czym pan na pewno wie – świat biblistów zarzuca waszym tłumaczom (należy dodać, że jest to grupa całkowicie anonimowa) i ich dziełu liczne nadużycia i błędy, a sam przekład jest powszechnie uznawany za kontrowersyjny i tendencyjny. Niestety, ze względów zrozumiałych nie jesteśmy teraz w stanie rozpocząć dyskusji w tym temacie. Natomiast wracając do sprawy zastąpienia w księdze Dziejów 7,60 tytułu „Pan” (odnoszącego się do Jezusa Chrystusa), tytułem „Jehowa” (odnoszącym się do Boga Ojca) zatrważa mnie fakt, że autorzy przekładu, w oparciu zaledwie o swe założenia i płynące z nich niepewne wnioski, w sposób samowolny i dlatego nieuprawniony, dokonali tak znaczącej zmiany! I to wbrew temu, co znajduje się w najstarszych greckich manuskryptach Nowego Testamentu! – A ja pytam: dlaczego według nich w księdze Dziejów 7,60 to nie Jezus Chrystus jest „Panem”, do którego zwracał się Szczepan – tym bardziej, że bezpośrednio przedtem (werset 59.) modlił się właśnie do Jezusa Chrystusa prosząc, by On przyjął jego ducha?!… Czyż Zbawca nie został wywyższony i czy wolą Boga Ojca nie jest to, aby wszyscy wyznawali, „że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca” – jak o tym czytamy w Liście do Filipian 2,11? Czyż w Apokalipsie 19,16 nie jest On przedstawiony jako „Król królów i Pan panów”?!
-
Ale przecież Szczepan prosi tutaj o odpuszczenie grzechu jego mordercom, a grzechy może odpuszczać jedynie Jehowa, a nie Jezus Chrystus! I także z tego powodu powinniśmy się zgodzić, że w Dziejach 7,60 powinien się znaleźć tytuł „Jehowa” – nie ustępował Świadek.
-
Popełnia pan tutaj poważny błąd. – powiedział pan Borys. Taki sam, jak Żydzi za dni Jezusa. Oni też uważali, że grzechy może odpuszczać jedynie Bóg. Dlatego, gdy przy pewnej okazji (Mk 2,1-11) Jezus Chrystus powiedział do chorego człowieka „Synu, odpuszczone są grzechy twoje”, to uczeni w Piśmie zareagowali oburzeniem: „Czemuż ten tak mówi? On bluźni! Któż może grzechy odpuszczać oprócz jednego, Boga?”. A jak wiemy nie mieli racji, gdyż Jezus Chrystus otrzymał od Ojca prawo odpuszczania grzechów!… Ale to, co pan mówi – dodał po chwili – raz jeszcze dowodzi, jak mało wy, Świadkowie, cenicie naszego Zbawcę, który z woli Ojca jest Panem wszystkiego…
-
Czy ja mógłbym coś powiedzieć? – odezwał się starszy, mocno szpakowaty pan, który ze skupieniem słuchał obu dyskutantów.
-
Ależ oczywiście – odpowiedzieli niemal równocześnie.
-
Widzicie panowie, ja jestem katolikiem, a Pismo Święte znam bardzo słabo, czego teraz naprawdę się wstydzę. Jednak bardzo uważnie słucham waszej dyskusji i ważę argumenty, jakimi się posługujecie. Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie, iż wy, Świadkowie, tak mało cenicie Jezusa Chrystusa, a tak bardzo przywódców waszej Organizacji – z czego to wynika?
-
Ależ to wcale nie tak – zaoponował Świadek. My cenimy i szanujemy Jezusa Chrystusa, ale tylko do tego stopnia, by nie uchybić Bogu Jehowie!… A naszych starszych, którzy są sługami Organizacji Jehowy szanujemy i słuchamy, bo to przecież poprzez nich Jehowa daje nam „pokarm na czas słuszny” – jak to jest napisane w Ewangelii Mateusza 24,45…
-
Dlaczego sądzi pan, że cześć oddawana Jezusowi Chrystusowi mogłaby uchybić Bogu Ojcu – drążył pan. Czyżby Bóg był zazdrosny o swego Syna?
-
A zna pan pierwsze przykazanie Dekalogu, gdzie Jehowa Bóg mówi „Nie będziesz miał innych bogów obok mnie”? My rozumiemy, że nie wolno nikogo stawiać na równi z Bogiem i nie wolno nikomu oddawać czci i uwielbienia oprócz Jehowy! A w Piśmie Świętym naprawdę czytamy, że Jehowa jest Bogiem zazdrosnym (chwilę kartkował swoją Biblię), jak pisze prorok Izajasz 42,8: „Jam jest Jehowa. To jest moje imię; i chwały mojej nie oddam innemu, ani mej sławy rytym wizerunkom”…
-
Jeśli wolno – odezwał się pan Borys. Ten wątek przedyskutowaliśmy już wcześniej. Przypomnę: „aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca”, bo „Kto nie czci Syn a, ten nie czci Ojca, który go posłał” – to słowa samego Jezusa Chrystusa z Ewangelii wg Jana 5,23… W Liście do Filipian 2,9-11 czytaliśmy także, że Ojciec wywyższył Syna ponad wszystko i nakazał, „aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi i pod ziemią. I aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca”. A w piątym rozdziale Apokalipsie znaleźliśmy scenę, gdy wierne Najwyższemu istoty, w akcie uwielbienia upadły przed Jezusem na twarz i wielbiły Go za dar zbawienia!… To oczywiście tylko niektóre dowody na to, jakiej czci godzien jest jednorodzony Syn Boży, nasz Zbawiciel. Jest ich w Biblii o wiele więcej. I pan się bardzo myli mówiąc, że Bóg Ojciec jest zazdrosny o chwalę, jaką oddajemy jego Synowi – to przecież On nakazał Go czcić, tym bardziej, że – jak w cytowanym fragmencie Listu do Filipian napisał ap. Paweł – cześć oddawana Jezusowi Chrystusowi pomnaża chwałę Ojca!… I jeszcze jedno: Odmawiając Jezusowi należnej chwały i czci zacytował pan werset z proroctwa Izajasza 42,8. Werset ten nie mówi jednak o tym, że Pan Bóg nie pozwala oddawać chwały Jezusowi Chrystusowi, ale „bałwanom” – jak to oddaje Biblia Warszawska, lub wg waszego przekładu: „rytym wizerunkom” – czy nie zauważył pan, że w ten sposób zafałszował tekst Słowa Bożego?!…
Patrzyliśmy to na Świadka, który w milczeniu przeglądał jakieś notatki i kartkował swoją Biblię, to na pana Borysa, który spoza okładki Biblii również wyciągnął złożoną we czworo kartkę, rozłożył, wygładził i przebiegał oczami treść zapisu…
Po chwili Świadek podniósł głowę:
-
Chciałbym usłyszeć, na jakiej podstawie pan uważa, że my wyżej od Jezusa stawiamy naszych namaszczonych duchem przywódców, a ściślej: <niewolnika wiernego i roztropnego>, który całej Organizacji Jehowy daje <pokarm na czas słuszny>? Osobiście czuję się dotknięty pańskimi słowami, bo jest to nieprawda. Jezus Chrystus umarł z powodu naszych grzechów, a <niewolnik> jest naszym nauczycielem, który nas uczy prawdy. I Jezus Chrystus jest ważny, i <niewolnik> jest ważny. Każdy wypełnia zadanie, jakie powierzył mu Jehowa Bóg. Obaj też współpracują z sobą dla naszego dobra…
-
Cieszę się, że postawił pan tę kwestię – odpowiedział zagadnięty – bo właśnie mam tu pewien cytat ze „Strażnicy”, który dowodzi, że jednak jest inaczej. Proszę posłuchać, jest to fragment ze „Strażnicy” z 1 stycznia 1989 r. ze str. 10. Czytam: „… Strażnica […] służy za podwyższenie czuwającemu bystrookiemu strażnikowi. Umożliwia mu patrzenie w odległą dal, aby powiadomić pozostałych na dole, dla których pełni straż, co nadchodzi – czy zbliża się niebezpieczeństwo, wymagające odpowiednich przygotowań, czy też coś dobrego, z czego można się cieszyć. Strażnica […] stara się dopomóc czytelnikowi w pogłębieniu wiedzy, zdobywania jaśniejszego wyobrażenia o wspaniałym porządku rzeczy, którego doczekają wszyscy ludzie sprawiedliwi. Strażnica posiada więc bezpiecznego przewodnika, można ją czytać z pełnym zaufaniem, bo jej wywody dają się sprawdzić na podstawie Biblii. Strażnik ustanowiony przez Jehowę rozgłasza Boskie orędzie. Czy wsłuchujesz się w jego treść? Od tego czy je doceniasz, zależy wręcz twoje życie. Masz taką szansę, ale pod warunkiem, że będziesz słuchał, gdy mówi strażnik Boży.” – koniec cytatu.
-
Czy zauważył pan, – ciągnął pan Borys – co tu naprawdę jest napisane? Otóż „Strażnica” głosi wszem wobec i każdemu z osobna, że zbawienie, mogą posiąść wyłącznie ci, którzy słuchają waszego <niewolnika>! To jego należy pilnie słuchać, wierzyć i przyjmować wszystko, co on podaje, oraz całkowicie podporządkować się jego dyrektywom. – Trudno o lepszy przykład stawiania się przywódców waszej organizacji ponad Chrystusa. Zgodnie z Biblią, która ostrzega: „Nie pokładajcie ufności w książętach, ani w człowieku, który nie może pomóc” (Ps 146,3), absolutne zaufanie mamy pokładać wyłącznie w Bogu Ojcu i w Jego Synu! Sam Jezus Chrystus powiedział: „Bo beze mnie nic uczynić nie możecie” (Jan 15,5); ap. Piotr stwierdził, że poza Chrystusem „nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni.” (DzAp 4,12). Tymczasem wy, Świadkowie, daliście sobie wmówić, że to wasz <niewolnik> jest całkowicie szczery, prawdomówny i absolutnie niezawodny (<bezpieczny przewodnik> – jak to ujęła „Strażnica”), i że tylko ci, którzy są mu niewolniczo podlegli i posłuszni, mają zagwarantowane życie wieczne! A co gorsza, wam nie wolno samodzielnie, z Biblią w ręce sprawdzać tego <niewolnika>, czy mówi prawdę, czy prowadzi na duchowe bezdroża; macie tylko czytać, ślepo wszystko przyjmować i robić, co wam każą!…
-
Jest charakterystyczne, – mówił dalej Borys – że gdy wy, Świadkowie, rozmawiacie z rzymskokatolikami, którzy bezkrytycznie polegają na papieżu i jego nauczaniu, ich postawę uznajecie za śmiertelnie niebezpieczną dla zbawienia. Wtedy mówicie, że papież zajmuje miejsce i przesłania Jezusa Chrystusa. Podkreślacie, że tylko Biblia, że tylko Jezus Chrystus, i że tylko samodzielne studiowanie Pisma Świętego, gwarantuje poznanie Bożej prawdy i zbawienie każdemu człowiekowi. Tymczasem, gdy chodzi o waszego <niewolnika>, popełniacie ten sam błąd – i jeszcze się tym chlubicie!
Odniosłem wrażenie, że argumenty te zrobiły wrażenie na panu z Organizacji, bo milczał przez dłuższą chwilę. Potem sięgnął do swej torby, wyciągnął plik „Strażnic”, chwilę czegoś szukał, a potem wybrał jedną z nich i podał ją panu Borysowi:
-
Myślę, że jeśli uważnie przeczyta pan artykuł omawiający ten temat, cały problem stanie się o wiele jaśniejszy. Ja może nie potrafiłem wszystkiego tak dobrze przedstawić, ale tu zostały wyłożone wszystkie argumenty.
Pan Borys wziął broszurę.
-
Ja z kolei, jeśli można, mam do pana jedną prośbę: Proszę w najbliższym czasie powoli i uważnie przeczytać całą Ewangelię wg Jana z tym pragnieniem, by w pełni zrozumieć, kim naprawdę jest Pan Jezus Chrystus i jakie miejsce powinien zajmować w sercu i życiu każdego z nas. Będę się modlił, by Bóg przez swego Ducha kierował pańskim sercem i myślami.
* *
W biegu kolejnych lat spotkałem wielu byłych Świadków, którzy opowiadali, jak przywódcy Świadków pomniejszają pozycję, rolę i nauczanie Jezusa Chrystusa, a coraz bardziej wywyższają Organizację. Z reguły towarzyszy temu obniżenie rangi przeżycia duchowego członków zborów i osłabienie osobistej relacji z Bogiem i z Panem Jezusem Chrystusem.
Nie zawsze tak było.
Przed rokiem 1931 – a więc przedtem, zanim zarządzana przez J. F. Rutherforda społeczność Badaczy Pisma Świętego, dokonała secesji oraz zmieniła swą tożsamość i kierunek działania, przyjmując nazwę <Świadków Jehowy> – w zborach Badaczy Pisma Świętego kładziono wielki nacisk na pielęgnowanie osobistej relacji z Bogiem i konieczność przynoszenia „owoców Ducha” (por. Gal 5,22-25). Potem to się zasadniczo zmieniło:
- „[…] Zasada odrodzenia duchowego przez pośrednictwo Pisma Świętego zastąpiona została zasadą przyjęcia nowej wiary, opartej na prawdach ‘Strażnicy’…” – napisał W.J. Schnell, który był świadkiem i uczestnikiem tamtego przeobrażenia (Trzydzieści lat w niewoli „Strażnicy”).
Także Ryszard Solak dzieli się swą refleksją na ten temat:
-
„[…] Zanim jeszcze Świadkowie Jehowy nie odłączyli się od Badaczy Pisma Świętego, byli bardziej do przyjęcia jako chrześcijanie. W zborach Badaczy Pisma Świętego zwracano wiele uwagi na duchowe wzrastanie, na wiarę, owoce Ducha, wzajemną miłość. Czytanie i studiowanie Pisma św. Było głównym zadaniem w zborach Badaczy Pisma Świętego. Świadkowie Jehowy daleko odeszli z biegiem lat od tych wzorców. Uważają, że samo głoszenie Słowa zastąpi tamtą resztę. Czytanie i studiowanie Biblii stało się zbyteczną stratą czasu, bo przecież wszelkie wyjaśnienia płyną z Brooklynu poprzez „Strażnicę”, która stała się ich <talmudem>. Jeżeli głosi się regularnie, owoce Ducha nie są tak ważne. Tak sugeruje „Strażnica”. No i skutki są, jakie są. Jest bowiem o wiele prościej wyjść raz w tygodniu na dwie godziny i pochodzić po domach, niż przez cały tydzień postępować według zasad chrześcijańskich. Najważniejsza zasada wpajana Świadkom, to posłuszeństwo dla „Strażnicy”. Znam wiele przykładów poważnych grzechów jak cudzołóstwo, które nie pociągały za sobą wykluczenia. Gdy tymczasem wykluczano za tzw. brak skruchy, co było niczym innym, jak nie godzeniem się na interpretację Biblii przez „Strażnicę”. I nawet mimo tego, że w wielu takich przypadkach „Strażnica” po czasie zmieniała swój pogląd na daną sprawę, to nigdy nie rehabilitowano delikwenta. Poważnym przekroczeniem zasad Słowa Bożego jest odmawianie należnej czci Panu Jezusowi. Jedyna rzecz, na jaką zdobywają się w stosunku do Jezusa Chrystusa, to zakończenie każdej modlitwy zwrotem: „… O to prosimy Jahowo w imieniu Jezusa Chrystusa”. Uznają bowiem Pana Jezusa wyłącznie za Syna Człowieczego oraz pośrednika pomiędzy Bogiem a ludźmi, a więc za kogoś w rodzaju urzędnika, co rzecz jasna nie zmusza do uwielbienia. Nie do pomyślenia jest już całkowicie, by ktokolwiek zwrócił się w modlitwie bezpośrednio do Pana Jezusa […] Świadkowie Jehowy nauczają, że oddawanie czci Panu Jezusowi byłoby przynoszeniem ujmy Bogu Ojcu. Świadczy to o ich ignorancji w sprawach wielbienia. Nie mogą pojąć tej sprawy, że Pan Jezus nie jest tylko Synem Człowieczym. Jest On przede wszystkim Synem Bożym! Nie był bowiem stworzony przez Boga, jak aniołowie, czy człowiek, lecz zrodzony jako Jedyny Syn Boży…” (Prorocy z Brooklynu, str. 24).
Inny z byłych Świadków, Czechosłowak Stanislav Ferfecki, dzieląc się z czytelnikami swymi przeżyciami, w książce Byłem Świadkiem Jehowy (Wydawnictwo Chrześcijańskich Zborów, Ostrava 1990), pisze m.in.:
- „Od początku zaawansowanych kontaktów, zamiast uczyć mnie wdzięczności wobec Jezusa Chrystusa, Świadkowie podkreślali stale, że powinienem okazywać wielką wdzięczność przywódcom organizacji Świadków. Musiało minąć nieco czasu, abym jasno zobaczył, że jest to charakterystyczne dla tego wyznania. Od pierwszych kroków każdemu nowo zainteresowanemu, a potem członkowi społeczności wpaja się, że powinien być bezgranicznie wdzięczny, wierny i oddany Organizacji. […] Bezwzględnego oddania Organizacji naucza się również dziś. By zilustrować tę tendencję, przytoczę tu historię, którą opowiedziała mi żona pewnego starszego zboru. Wraz ze swym mężem wydawała ona świadectwo kobiecie w jakiejś wiosce, oddalonej od jej miejsca zamieszkania o prawie 200 kilometrów. Owa kobieta wyraziła pragnienie dalszych kontaktów. Że jednak w pobliżu nie było nigdzie Świadków Jehowy, a owi małżonkowie nie byli w stanie często jej odwiedzać, zdecydowali, że będą z sobą korespondować. Już w pierwszych listach kobieta ta wyrażała wielką wdzięczność Organizacji za to, że to odnalazła ją w tak odległym miejscu. – Nie trzeba wielkiej przenikliwości by odgadnąć, na co owo małżeństwo Świadków kładło główny nacisk: na wdzięczność i oddanie Organizacji! To doskonale harmonizuje z zaleceniami i wskazówkami, jakich udziela centrala Organizacji i jej oddział w Czechosłowacji. To dlatego Świadkowie nauczający zainteresowanych, studiują z nimi broszurę pt. „Propozycja wzrostu”, które zawiera zbiór wskazówek, jak zbliżyć zainteresowanego do Organizacji. W ten sposób celowo rozbudza się w ludziach szacunek dla organizacji. Przy tym zapomina się o Bogu i Chrystusie. Jest to metoda będąca w całkowitej sprzeczności ze słowami ap. Pawła, że „ani ten, co sadzi, jest czymś, ani ten, co podlewa, lecz Bóg, który daje wzrost” (1 Kor 3,7)!…” (s. 8).
(c.d.n.)