„Bracie, czy nie za dużo u nas teologii?
Dziś ludzie nie interesują się teologią; może powinniśmy zmienić nasz kierunek?…”
Na wstępie warto uściślić, czym jest teologia. Powszechnie dostępne słowniki i encyklopedie, pod hasłem „teologia”, piszą:
(1) „Teologia – nauka o Bogu i obowiązkach religijnych człowieka; określona doktryna religijna” (Władysław Kopaliński, Słownik Wyrazów Obcych i zwrotów obcojęzycznych, Wiedza Powszechna, Warszawa 1980., hasło „teologia”;
(2) „Teologia – nauka o Bogu. teologia biblijna, historia dogmatów, teologia moralna…” (Encyklopedia Popularna a–z, PWN, Warszawa 1966, hasło: „teologia”.
(3) „Teologia biblijna – […] T.b. ST i NT jest nauką mającą na celu interpretację teologii Pisma św. w sposób zrozumiały dla współczesnego człowieka. Usiłuje ona zebrać myśli zawarte w Piśmie św. w pewien system, dzieląc je na wiodące i podporządkowane. […] W NT można wyróżnić cztery zasadnicze kierunki: a. dogmatyczny – rozważanie nad zagadnieniem teologicznym popiera odpowiednio dobranymi tekstami Pisma św.; b. antropologiczny – akcentuje relację człowieka do Boga i do Chrystusa; c. chrystologiczny – koncentruje się na roli Chrystusa w dziele zbawczym; d. wieloaspektowy – zwraca uwagę na najważniejsze tematy teologiczne (np. w t. Pawła: usprawiedliwienie przez wiarę; t. krzyża, wolność chrześcijańska, Kościół jako Ciało Chrystusa).” (Hugolin Langkammer OFM, Słownik biblijny, Księgarnia św. Jacka, Katowice 1989, hasło: „teologia”).
Zważywszy, że „teologia”, to NAUKA O BOGU, a poszczególne działy teologii starają się określić właściwą relację człowieka do Boga oraz nasze obowiązki względem Stwórcy – opinia, że w jakimś Kościele jest za dużo teologii, okazuje się tragicznym, wyjątkowo szkodliwym i brzemiennym w skutki nieporozumieniem!
Spójrzmy na wyodrębnione przez H. Langkammera cztery zasadnicze kierunki w teologii Nowego Testamentu, i postawmy pytanie, czy wszystkie one powinny mieć prawo obywatelstwa w Kościele Jezusa Chrystusa:
1. kierunek dogmatyczny, który – przypomnijmy – „rozważanie nad zagadnieniem teologicznym popiera odpowiednio dobranymi tekstami Pisma św.”.
– O co tutaj chodzi?
Ujmując rzecz najprościej, chodzi o to, by konkretne zasady wiary (jak np. prawdę o Bogu-Stwórcy czy o Bożej sprawiedliwości), uzasadniać odpowiednimi, odnoszącymi się do tych zasad wersetami Pisma Świętego. Tyle. No i teraz zastanówmy się, czy ten dogmatyczny (my mówimy doktrynalny) kierunek w teologii jest nam potrzebny, czy też nie. – Odpowiedź może być tylko jedna: Tak. Jest nam potrzebny i to bardzo! I na szczęście nie jest to tylko postulat, bo my ten kierunek uwzględniamy i powszechnie stosujemy. A przynajmniej tak było w historii naszej Wspólnoty jeszcze kilka lat temu …
Wystarczy chociażby otworzyć publikację pt. „Kościół Chrześcijan Dnia Sobotniego”, w której przedstawiono historię naszej społeczności, a także Krótkie Biblijne Zasady Wiary, jakie wyznajemy. To tutaj pod tekstem każdej z tych zasad zgrupowano „odpowiednio dobrane teksty Pisma św.”! Można też otworzyć którykolwiek rocznik „Lekcji Biblijnych”, a tam, w kolejnych lekcjach poświęconych jakiemuś zagadnieniu teologicznemu (np. prawdzie o powtórnym przyjściu Jezusa Chrystusa), mamy odpowiednio dobrane teksty Pisma. W końcu w każdym kazaniu, wskazując jakąś prawdę biblijną, mówca – znów posłużmy się określeniem Hugona Langkammera – „popiera ją odpowiednio dobranymi tekstami Pisma”!…
2. kierunek antropologiczny, który „akcentuje relację człowieka do Boga i do Chrystusa”.
– Czy jest nam to potrzebne?
To oczywiście pytanie retoryczne. Bo gdzież jest chrześcijanin, którego by nie interesowało, jak powinna się kształtować jego relacja z Bogiem i z Panem Jezusem Chrystusem? I chodzi nie tylko o teoretyczne zainteresowanie – chodzi o rzeczywistą, wskazaną w Piśmie Świętym, nacechowaną miłością, czcią i posłuszeństwem relację, którą określił Pan: „Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej siły swojej!” (5 Mjż 6,5; Mt 22,37) oraz: „Aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał” (Jan 5,23). Jest to cześć wyrażana z głębi serca, szczera i poparta posłuszeństwem Temu, którego czcimy, bo nie każdy, który mówi: „Panie, Panie” wejdzie do Królestwa Niebios (Mt 7,21)! Dla wierzącego owocuje ona pewnością, że w każdej sytuacji pozostaje on pod opieką Najwyższego, bo Słowo Boże będące podstawą teologi, głosi: „Choćby ojciec i matka mnie opuścili, Pan jednak mnie przygarnie” (Ps 27,10)!
3. kierunek chrystologiczny w teologii, „koncentruje się na roli Chrystusa w dziele zbawczym”.
– Oczywiście, tutaj nikt nie ma wątpliwości, że jest to ważna sprawa.
Ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana czczą miliony ludzi – członkowie wszystkich bez wyjątku denominacji chrześcijańskich, od ortodoksów po ekstremalne <ruchy charyzmatyczne”! To Jemu dziękują za to, co dla naszego zbawienia uczynił na Golgocie!
Szkoda tylko, że to uwielbienie jakoś nie przekłada się na posłuszeństwo; znów przypominają się słowa: „W owym dniu wielu mi powie…” (Mt 7,23). To właśnie tym ludziom powinniśmy dziś mówić, jak bardzo się zawiodą, jeśli nie porzucą „nieprawości” – a więc lekceważenia i deptania Prawa Bożego. Ich trzeba pouczyć, że na Golgocie nie tylko okazano nam ŁASKĘ, ale najpierw ukazano, czym jest GRZECH i do czego doprowadza, oraz jaki jest stosunek Boga Ojca do grzechu!
By jednak ich (podobnie jak siebie samych) o tym przekonywać, trzeba cenić teologię – bo tylko konkretna nauka o Bogu, jest w stanie wyprostować błędne poglądy, wierzenia i praktyki, i wyzwolić ze złudnej, nie opartej na Piśmie nadziei!
4. kierunek wieloaspektowy, który „zwraca uwagę na najważniejsze tematy teologiczne (np. w t. Pawła: usprawiedliwienie przez wiarę; t. krzyża, wolność chrześcijańska, Kościół jako Ciało Chrystusa)”.
– Ileż tu wspaniałych i głębokich, ale równocześnie ważnych nauk!
Są to nauki o wierze i wierności, o Bożej łasce i codziennych chrześcijańskich obowiązkach wobec Boga, wobec ludzi tego świata i wobec braci w wierze. To nauka o chrześcijańskiej wolności w Chrystusie, i związaniu dla Chrystusa, o moralności i trudnych, życiowych wyborach…
Co w życiu chrześcijańskim nie jest teologią?
No właśnie, czy w życiu biblijnego chrześcijanina, który siebie samego i całe swoje życie oddał Bogu, jest jakiś zakres, jakaś dziedzina, która nie miałaby związku z teologią? czy jest jakaś sfera życia, wewnętrzna albo zewnętrzna, której nauka o Bogu by nie porządkowała? – Ja takiej nie znalazłem. I dlatego bezsensem jest dla mnie stwierdzenie, że w Kościele jest za dużo teologii.
Ale nietrudno mi sobie wyobrazić, jakie będą i być muszą konsekwencje braku teologii. Bo każde środowisko, które lekceważy i/lub ruguje w jakimkolwiek zakresie teologię, ponosi nieuchronne, zgubne konsekwencje tego.
– Jeśli odrzuci kierunek doktrynalny w teologii, odbije się to na nauczaniu, które stanie się liberalne, co automatycznie uderzy w biblijne zasady wiary i osłabi wierność w ich przestrzeganiu. Osobiście nie mam wątpliwości, że to właśnie lekceważenie teologii jest przyczyną, iż niektórzy chrześcijanie obniżają poprzeczkę i odchodzą od biblijnych standardów. W miarę jak płynie czas, coraz częściej słyszymy: „A czy to takie pewne?…” albo: „A może my to przesadnie rozumiemy…”, lub: „Takie kurczowe trzymanie się zasad, wygląda mi na perfekcjonizm; trochę więcej luzu…”. Mam wrażenie, że osoby wypowiadające takie opinie, albo nigdy nie znały albo już zapomniały o tym, jakie nauki głosi i do jakiej wierności zachęca Pismo Święte.
– Ten, kto odrzuca kierunek doktrynalny, wkrótce będzie też mieć kłopoty z kierunkiem antropologicznym, tzn. odbije się to na jego relacji z Bogiem i z Chrystusem. Bo wątpliwości i niepewność, co do poszczególnych zasad, leżą na tej samej półce, co wątpliwości do Bożej wierności i opieki w doświadczeniach wiary. Teologia zachęca i upewnia: „Wierz i bądź wierny, a Pan nigdy cię nie opuści!”, ale wątpliwość spowodowana zlekceważeniem tej nauki o Bogu dręczy: „Nie przesadzaj z tą ufnością – jeśli zbytnio zaryzykujesz, możesz wiele stracić…”
To odbija się także na świadectwie takiego chrześcijanina; obniżając poprzeczkę dla siebie, zawiesi ją też niżej dla innych ludzi, i w rezultacie będzie im zwiastował „inną Ewangelię”! Gdy słyszę: „to już nie te czasy, dziś już nie możemy wymagać od ludzi, by tak ściśle przestrzegali przykazań; zmienił się świat i zmieniły warunki życia”, albo, gdy ktoś mówi, że „dziś nie powinniśmy mówić ludziom tyle o Prawie i sprawiedliwości, ale raczej o dobroci, miłosierdziu i łasce” – to wiem, że mam do czynienia z ofiarą braku biblijnej teologii! To po prostu człowiek, który zapomniał o niezmienności Pana (Mal 3,6; Hbr 13,8), o Jego potędze i o opiece, którą przyobiecał Swemu ludowi (Iz 49,14-16; Rz 8,31); zapomniał o tym, przestał w to wierzyć i dlatego słabnie!
– Jest oczywiste, że nieuniknione szkody poniesie także ten, kto nie docenia kierunku chrystologicznego w teologii. Bo chrystologia, koncentrująca się na dziele zbawczym Jezusa Chrystusa, wskazująca najpierw Dzieło Golgoty, mówi nie tylko o Bożej miłości, ale także o Bożej sprawiedliwości – wskazuje, czym jest grzech, który zamordował Chrystusa i ostrzega przed nim, wzywając nas, abyśmy stanowczo i konsekwentnie unikali grzechu, czyli przestępstwa Bożych przykazań: „Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli […] Kto mówi znam go, a przykazań jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma” (1 Jana 2,1.4).
Ale kierunek chrystologiczny w teologii uczy także o Chrystusie jako naszym Najwyższym Kapłanie, który jest „na prawicy Majestatu”, ale zarazem Duchem Swoim razem z nami „po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20) – co jest źródłem naszej siły i tajemnicą wytrwałości w największych nawet trudnościach, uciskach i doświadczeniach.
Uczy także chrystologia o Jezusie Chrystusie, który „jest ustanowionym przez Boga sędzią żywych i umarłych” (DzAp 10,42) – Chrystusie, który jak był Barankiem dla naszego zbawienia, tak w dniu Sądu będzie Lwem depczącym w bezlitosnym gniewie wszystkich jawnych nieprzyjaciół i fałszywych przyjaciół (Mt 7,21-23)! O tym dziele Jezusa zapominają wszyscy ci, którzy zwiastując Ewangelię, błagają i proszą grzeszników, by się upamiętali, ale zapominają im powiedzieć, że jeśli tego nie uczynią, kiedyś będą prosić i błagać – ale Chrystus-Sędzia już się nad nimi nie zlituje, i drzwi zbawienia na zawsze zostaną przed nimi zamknięte!
– Kierunek wieloaspektowy, który – przypomnijmy – „zwraca uwagę na najważniejsze tematy teologiczne (np. w t. Pawła: usprawiedliwienie przez wiarę; t. krzyża, wolność chrześcijańska, Kościół jako Ciało Chrystusa)”, to niezwykle rozległe pole analiz i dociekań – oraz praktycznych wniosków i zaleceń dla życia wiary.
To on pozwala ustalić właściwy stosunek chrześcijanina do Prawa i do Łaski, ostrzegając przed dwoma głównymi nadużyciami, z których jedno to <perfekcjonizm>, a drugie – <tania łaska>. Zwolennicy pierwszego, nadmiernie eksponują Prawo i łudzą się nadzieją osiągnięcia na ziemi takiego poziomu doskonałości, który wystarczy im do życia w niebie, zaś rzecznicy <taniej łaski> twierdzą, że aby być zbawionym, trzeba tylko uwierzyć w Chrystusa, niezależnie od tego, co się potem czyni. Skrajnym przejawem <taniej łaski> jest wierzenie wyrażone w haśle: „Raz zbawiony – na zawsze zbawiony!”, co oznacza, że jeśli kiedykolwiek uwierzyłeś, to nawet gdybyś odszedł o wiary, to i tak będziesz zbawiony… Błąd! Straszliwy, zabójczy błąd!
Ten teologiczny kierunek definiuje też pojęcie chrześcijańskiej wolności, a więc – mówiąc najprościej – wyjaśnia m.in. znaczenie wersetów 1 Kor 6,12 („Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić”) i Gal 5,13 („Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości”). A to przekłada się na całą gamę poprawnych, codziennych zachowań, i wskazuje zachowania niepoprawne i ostrzega przed nimi.
Ogromne znaczenie ma także właściwe zrozumienie „Kościoła, jako Ciała Chrystusa”, a więc i tego, czym Kościół jest i kto do niego należy, oraz tego, jak w świecie są postrzegani członkowie Ciała Chrystusa – jak mówią i jak się zachowują, jak żyją w małżeństwach i rodzinach, jakimi są pracownikami. A także: w co się angażują, co z siebie dają swym współbraciom i bliźnim, a także – to także jest ważne – jak wyglądają; na codzień, gdy <nikt nie widzi>, w jakim towarzystwie chętnie przebywają oraz jak wyglądają w Zborze i Kościele, gdy STAJĄ PRZED PANEM!
Ileż tu wspaniałych i głębokich, ale równocześnie ważnych dla codziennego życia wiary i chrześcijańskiego świadectwa nauk!
Niedocenianie (i idące za nim trop w trop) lekceważenie teologii odbija się szkodliwie na życiu pojedynczych chrześcijan i na życiu całej społeczności – począwszy od nabożeństw, w których coraz mniej jest konkretnej nauki i na plan pierwszy wybijają się sprawy mniej istotne, albo w ogóle niepotrzebne – po dezorientację wierzących, którzy coraz częściej, jak to ujmuje Biblia, nie rozróżniają między prawicą a lewicą, między ciemnością a światłością, między czystym, a pospolitym (por. Ezech 22,26). To w prostej linii skutkuje zanikiem wyznaniowej tożsamości i zejściem na duchowe manowce! Braków tych nie są w stanie zastąpić nieszczere i stąd niemiłosiernie ckliwe wezwania do <miłości> – najczęściej podnoszone i ponawiane przez osoby, które zupełnie nie rozumieją, czym naprawdę jest Boża i braterska miłość.