-
Czy pan naprawdę wierzy we wszystko, co jest napisane w Biblii?
-
Tak, wierzę w to mocno.
-
Czy dotyczy to także hexaemeronu?
-
Owszem, hexaemeron – a więc biblijny opis Tygodnia Stworzenia – jest wiarygodny i budzi moje pełne zaufanie.
-
A może jakiś konkretny przykład – argument naukowy, dokumentujący pańskie przekonanie?…
-
Takich dowodów jest wiele, bo podana w hexaemeronie historia stwarzania, ma rzetelne oparcie naukowe. Spójrzmy na dwie kwestie:
-
Wymienione tam rośliny i zwierzęta, mimo ich ogromnej różnorodności, rozmnażają się – tak jak czytamy w 1. rozdziale Genesis – tylko „według rodzaju swego”, co jest całkowicie zgodne i z obserwowaną w całej historii prawidłowością.
-
Równocześnie zapis kopalny dowodzi, że każdy „rodzaj” pojawił się nagle, bez żadnych form przejściowych, które by dowodziły – jak chciałaby tego teoria ewolucji – że pochodzi od jakiegokolwiek wcześniejszego „rodzaju”! To właśnie brak owych <brakujących [pośrednich] ogniw>, jest podstawową słabością i kłopotem ewolucjonistów!… Warto też dodać, że wszelkie zmiany hodowlane „nie przekraczają ram rodzaju, a podejmowane różnorodne próby laboratoryjne prowadzą do potworności” (por. miesięcznik Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego, Na Początku, nr 4/115).
-
-
I to tyle, gdy chodzi o argumenty?
-
O nie, jest ich o wiele więcej…
-
Więc może poproszę o kolejny…?
-
Proszę bardzo. Odwołam się tutaj do rachunku prawdopodobieństwa, z którego wynika niezbicie, że podany w Księdze Rodzaju opis Stworzenia świadczy o doskonałej znajomości rzeczy. W opisie, z którym się zapoznałem, przedstawiono jedenaście głównych etapów, które doprowadziły do powstania życia na Ziemi w całej jego różnorodności, harmonii i pięknie:
-
Początek: zaistnienie „nieba i ziemi” (1 Mjż 1,1) – tzn. prawdopodobnie całego Wszechświata, a przynajmniej naszego Układu Słonecznego, i w nim naszej planety;
-
stan gdy Ziemia była pogrążona w pierwotnym chaosie, spowita ciemnościami i zalana bezmiarem wód (1 Mjż 1,2; por. 2 Ptr 3,5);
-
stworzenie „światła”, które oświetlając Ziemię zapoczątkowało cykl dobowy – regularne następstwo dnia i nocy (1 Mjż 1,3-5);
-
rozdzielenie wód – powstanie ziemskiej atmosfery (1 Mjż 1,6-8);
-
uporządkowanie powierzchni Ziemi – oddzielenie morza od lądu (1 Mjż 1,9-10);
-
stworzenie wszelkiej lądowej roślinności (1 Mjż 1,11-13);
-
pojawienie się słońca, księżyca i gwiazd (1 Mjż 1,14-19);
-
stworzenie wszelkich stworzeń wodnych, a po nich wszelkiego ptactwa (1 Mjż 1,20-23);
-
stworzenie wszelkich rodzajów zwierząt lądowych – bydło, płazy i dzikie zwierzęta (1 Mjż 1,24.25);
-
stworzenie Człowieka.
-
Ustanowienie Sabatu, i tym samym stałego cyklu tygodniowego.
Naukowcy – i to zarówno wierzący w Stworzenie, jak i ewolucjoniści – zgodnie przyznają, że etapy powstania życia musiały następować w takim właśnie porządku! A jakie jest prawdopodobieństwo, że Mojżesz (pisarz Księgi Rodzaju) piętnaście stuleci przed Chrystusem mógł po prostu wymyślić, lub odgadnąć taką kolejność? – Rachunek prawdopodobieństwa wykazuje, że prawdopodobieństwo odgadnięcia tego wynosi 1 do 3.628.800! Miał więc rację autor jednego z opracowań poświęconych tej kwestii, gdy napisał, że „ktoś, kto twierdzi, że pisarzowi po prostu udało się wymienić wyżej wymienione wydarzenia we właściwej kolejności bez uzyskania skądś informacji o tych faktach, jest po prostu nierealistyczne”.
-
No tak, widać, że jest pan obeznany z tematem… Tym bardziej interesuje mnie, jak pan wytłumaczy, że ziemska roślinność rozwijała się bujnie na Ziemi, zanim jeszcze Pan Bóg stworzył słońce i księżyc?! Czy wtedy nie zachodziło – a jeśli tak, to w jaki sposób – zjawisko fotosyntezy?… Zresztą, pytań jest więcej. Według hexaemeronu – a pan też to przed chwilą stwierdził w swym komentarzu – już w pierwszym dniu stworzenia został zapoczątkowany cykl dobowy. Pytam: jakim cudem?! Przecież cykl dobowy jest efektem ruchu wirowego Ziemi, jako że jej powierzchnia jest naprzemiennie albo oświetlana blaskiem słońca, albo ukryta we własnym cieniu… Czy może pan jakoś wyjaśnić te sprawy…?
-
Owszem, ale tej sprawy nie da się wyjaśnić w kilku zdaniach; potrzebny jest szczegółowy wykład. A więc i czas.
-
To zrozumiałe. A ja chętnie i uważnie wysłucham wszystkich argumentów, bo choć w tej sprawie jestem nastawiony sceptycznie, to nie ukrywam, że problem wciąż mnie nurtuje. Widzi pan, kiedyś byłem człowiekiem głęboko wierzącym, ale moja wiara zachwiała się w zderzeniu Biblii z argumentami naukowymi…
-
Nie pan jeden…
-
Czy zatem możemy się umówić na kolejne spotkanie?
-
Oczywiście.
* *
Także mnie interesowała „sprawa czwartego dnia”. I ja w pewnym momencie miałem z tym problem, choć to nie wywołało u mnie kryzysu wiary. Pewnie dlatego, iż pamiętałem dwa wykłady, których wysłuchałem podczas konsultacji w seminarium, w których jeden z naszych nauczycieli omawiał Tydzień Stworzenia. Z podanych wówczas przez niego argumentów wynikało, że słońce, księżyc i gwiazdy (podobnie jak nasz Układ Słoneczny) zostały stworzone wspólnie – „na początku” (1 Mjż 1,1) – zaś w „czwartym dniu” te ciała niebieskie stały się po prostu widoczne z Ziemi!… Dowodziła tego m.in. szczegółowa analiza tekstu hebrajskiego Genesis r. 1., którą przeprowadził wykładowca.
Ale o tym usłyszałem jeden raz przed wielu laty, zaś notatki z tych wykładów, w biegu lat i kolejnych przeprowadzek, gdzieś się zawieruszyły. A potem spotkałem się z ludźmi podobnymi do mojego rozmówcy, i zacząłem pilnie poszukiwać ważnej dla sprawy argumentów… Pod koniec roku 1997 usłyszałem, że na III Sympozjum Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego studium na ten temat poprowadził prof. dr hab. Zachariasz Łyko, kierownik Katedry Filozofii i Socjologii Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie (tytuł studium: PARADOKSY CZWARTEGO DNIA STWORZENIA). Ku memu żalowi – mimo iż od założenia PTK byłem jego członkiem – nie byłem na tym Sympozjum. Stąd ze zrozumiałą radości przyjąłem informację, że wykład prof. Z. Łyko jest dostępny na łamach miesięcznika PTK pn. NA POCZĄTKU .
Dzięki temu mogłem do niego sięgnąć, by się przygotować do rozmowy. Zasadniczą część tego opracowania przedstawiam poniżej:
„[…] Wnikliwe studiowanie biblijnego hexaemeronu, zwłaszcza gdy się go czyta w hebrajskim oryginale, otwiera przed współczesnym człowiekiem prawdziwe bogactwo i piękno biblijnego zapisu, odnoszącego się do genezy Ziemi. Szczególnie wiele interesującego materiału faktograficznego dostarcza egzegetom studium, odnoszące się do Bożych dzieł twórczych, dokonanych w czwartym dniu stworzenia.
Z tekstu nie wynika, aby w tym dniu Bóg stworzył „słońce, księżyc i gwiazdy”. Biblia używa na określenie Bożych dzieł stworzenia tego dnia, trzech następujących czasowników: jehi (od słowa haja), który znaczy „niech się stanie”, lub „niech zaistnieje”, albo „niech się pojawi”, asa, który znaczy „uczynić coś z czegoś lub spowodować, aby coś służyło czemuś”, oraz jithen (od słowa natan – dać) – „umieścić”. Interesujące są dalsze analizy lingwistyczne i egzegetyczne.
Wpierw jednak zapoznajmy się z tekstem. A oto co mówi tekst biblijny w przekładzie Biblii Warszawskiej:
„Potem rzekł Bóg; Niech powstaną (jehi) światła (me’oroth) na sklepieniu niebieskim (birqi’a haszszamajim), aby oddzielały (lehabhdil) dzień od nocy (ben hajjom ubhen hallajelah) i były (wehaju) znakami (le’othoth) dla oznaczania pór, dni i lat (ulemo’adim, ulejamim weszanim). Niech będą (wehaju) światłami (lim’oroth) na sklepieniu niebios (birqi’a haszszaamaim), aby świecić (leha’ir) nad ziemią (al-ha’arec). I tak się stało (wajehikhen). I uczynił (wajjaas) Bóg (elohim) dwa (eth-szene) wielkie światła (hamme’oroth haggedolim); większe światło (eth-hamma’or haggodol), aby rządziło dniem (lememszeleth hajom) i mniejsze światło (we’eth-hamma’or haqqaton), aby rządziło nocą (lememszeleth hallajlah) oraz gwiazdy (we’eh hakokhabhim). I umieścił je (wajjithen’otham) Bóg (elohim) na sklepieniu niebios (birqi’a haszszamaim), aby świeciły nad ziemią (leha’ir al-ha’arec). I rządziły dniem i nocą (welimszol bajom ubhallajlah) oraz oddzielały (ulehabhdil) światłość od ciemności (ben ha’or ubhen hachoszekh). I widział (wajjar’) Bóg (elohim), że to było dobre (ki-tobh)” (Rodz. 1,14-18).
Dane egzegetyczne
Z tekstu niedwuznacznie wynika, że głównym celem zaistnienia na nieboskłonie słońca i księżyca, czyli owych świateł (me’oroth), lub – jak mówi Biblia Tysiąclecia – „ciał niebieskich świecących na sklepieniu nieba”, było oddzielenie (badal – dzielić) „dnia od nocy” (lub światłości od ciemności), jak również to, żeby miały być znakami (‘oth – znak) dla oznaczania „pór, dni i lat” oraz świecenie (‘or – świecić) nad ziemią, a także rządzenie (maszal – rządzić) – w odniesieniu do słońca – dniem, a w odniesieniu do księżyca – nocą. Tekst biblijny wyraźnie stwierdza: „I umieścił je Bóg na sklepieniu niebios, aby świeciły nad ziemią, i rządziły dniem i nocą oraz oddzielały światłość od ciemności”.
Od tego momentu najwyraźniej wyznacznikiem dnia i nocy, czyli wieczoru (erebh) i pory ciemnej oraz poranka (bhoqer) i pory jasnej, było słońce. Według tych postanowień miał upływać – i upływał – „wieczór” i „poranek” dzień czwarty, piąty, szósty i siódmy. W ten sposób miały także upływać wszystkie następne dni i lata aż do naszych czasów. Ówczesny człowiek sądził wizualnie, że dokonuje tego bieg słońca. Dzisiejszy człowiek wie jednak doskonale, że dzień i noc powstaje wskutek obrotu Ziemi wokół własnej osi w stosunku do słońca jako źródła światła, a pory roku – wskutek ruchu Ziemi (o pochylonej osi) wokół słońca.
Jest znamienne, że – według biblijnego tekstu – identycznymi dniami, tj. dniami składającymi się z pory ciemnej (nocnej) i pory jasnej (dziennej) – z owych erebh i bhoqer – były także pierwsze dni tygodnia, czyli dzień pierwszy, drugi i trzeci, że już od początku dokonywało się oddzielenie dnia od nocy, oraz że już pierwszego dnia pojawiło się światło, które w sposób oczywisty rządziło dniem i nocą. Zatem funkcje te, określone i wyeksponowane w czwartym dniu stworzenia oraz konstytutywnie expressis verbis zarezerwowane dla słońca, były najwyraźniej spełniane i poprzednio. Powstaje jednak pytanie, jakie czynniki kosmiczne wyznaczały owe pierwsze trzy dni tygodnia stworzenia, jeśli następne cztery dni tygodnia wyznaczane były bez wątpienia właśnie przez słońce, skoro przyjąć, że słońce powstało dopiero w dniu czwartym stworzenia? Można by tutaj, oczywiście, odwoływać się do wszechmocy Bożej, która wszystko może uczynić i określić jakiś inny czynnik regulacji dnia i nocy, ale czy zachodzi aż taka potrzeba? Czy trzeba odwoływać się dodatkowo w tych niezwykłościach do jakiejś innej jeszcze niezwykłości?
W pierwszym, co prawda, dniu Bóg stworzył „światłość” (‘or), ale co było źródłem owego światła? Niektórzy bibliści sądzą, że był nim sam Bóg, który przecież jest światłością. Ale Bóg zawsze był, jest i pozostaje światłością i nie trzeba było stwarzać tej światłości akurat w pierwszym dniu tygodnia stworzenia, bo istniała ona od wieczności.
Światło musi mieć swe źródło. Wiemy to z praw fizycznych. Co jednak było źródłem światła w pierwszym dniu kreacji? I znów można by tutaj dociekać różnych możliwych rozstrzygnięć. Ale czy zachodzi potrzeba tego wszystkiego? A może przyjąć, że źródłem tego światła było po prostu istniejące już, od momentu stworzenia „niebios i ziemi”, słońce, które wówczas – na rozkaz Boży – zaczęło promieniować, jak czynią to tzw. „nowe gwiazdy”, które i dzisiaj odkrywają astronomowie? Warto zauważyć, że na określenie świecących ciał niebieskich, czyli obiektów będących źródłem światła, czwartego dnia stwarzania Biblia używa hebrajskiego słowa me’oroth (od słowa ma’or – światło), a więc słowa wywodzącego się o’r, tj. słowa, jakie zostało użyte w pierwszym dniu stwarzania na oznaczenie „światła”, które to słowo jest – notabene – przede wszystkim czasownikiem i właściwie oznacza świecenie – promieniowanie, powodowanie wypływu światła. Czy zatem nie mogło zaistnieć – na rozkaz Boży – świecenie już pierwszym dniu stwarzania ciała słonecznego istniejącego od początku? […]
Skoro oficjalną funkcją słońca, ustanowioną przez Boga w czwartym dniu stworzenia, było świecenie nad Ziemią, rządzenie dniem (i nocą), oddzielanie „dnia od nocy” i oznaczanie „dni, pór i lat”, a końcowe dni tygodnia stwarzania, kontrolowane najwyraźniej przez słońce, były identyczne z pierwszymi, to czy nie jest słuszna teza, że słońce istniało od początku tygodnia stworzenia? A na rozkaz Boży w pierwszym dniu stworzenia („niech się stanie światłość”) zaczęło – po upływie pierwszych godzin ciemności, czyli nocy – świecić, oraz – zgodnie ze swą właściwością – nie tylko świecić i rozdzielać „dzień i noc”, ale także oznaczać pierwsze dni tygodnia?
Teza ta jest bardzo interesująca i logiczna. Skoro tak, to należałoby przyjąć: po pierwsze – że w pierwszym dniu tygodnia stworzenia Bóg stworzył przynajmniej cały układ słoneczny, co w pełni odpowiadałoby informacji, że „na początku stworzył Bóg niebo i ziemię” (Rodz. 1,1); po drugie – że Ziemia posiadała, podobnie jak słońce i inne planety, kształt kulisty i obracała się dookoła swej osi oraz pozostawała w ruchu postępowym wokół słońca; po trzecie – że Ziemia była bezpośrednio po stworzeniu pogrążona w ciemności (przynajmniej przez pierwszą część doby); po czwarte – że gdy Bóg powiedział „niech się stanie światłość”, słońce zaczęło promieniować (znamienne, że hebrajskie słowo ‘or znaczy nie tylko promieniowanie, o czym już wspomnieliśmy, ale oznacza również „ogień”), dzięki czemu nastąpiło wówczas oddzielenie pory nocnej, czyli owego „wieczoru” (i ciemności), od pory dziennej, czyli owego „poranka” (i jasności dnia), i narodziła się wraz z tym pierwsza doba i w ogóle nasza ziemska rachuba czasu.
W tej sytuacji należałoby się również zgodzić z inną jeszcze tezą, że stworzone przez Boga słońce, podobnie jak księżyc i gwiazdy, nie były widoczne z Ziemi przez pierwsze trzy dni tygodnia kreacji, bo chociaż światło docierało do Ziemi, to jednak opary gazów i ciężkie powłoki chmur (pary wodnej) nie pozwalały oglądać tych ciał niebieskich na nieboskłonie, podobnie jak niewidoczne jest słońce, księżyc i gwiazdy w dni i noce pochmurne. Były to zresztą dni (doby) niezwykle intensywnych – jak można przypuszczać – przemian geofizycznych (powstanie atmosfery, zgromadzenie mórz, wyłonienie się lądu). W czwartym jednakże dniu nastąpiło rozrzedzenie ciężkich powłok chmurnych i pary wodnej zalegających nieboskłon (może także wskutek ciepła promieni słonecznych) oraz odsłonięcie słońca, księżyca i gwiazd, i jakby oficjalne i uroczyste ogłoszenie ich geofizycznych i biologicznych funkcji, jak również jako mierników czasu.
Występowałaby tutaj pewna analogia do uroczystego odsłonięcia pomnika, lub otwarcia zakładu pracy czy instytucji. Moment ten nie łączy się „utworzeniem „ pomnika czy zakładu pracy albo instytucji. One już wcześniej zostają „utworzone” i na ogół wcześniej funkcjonują. Odsłonięcie ich jest jedynie uroczystą promulgacją ich misji. Takie właśnie zdarzenie przypuszczalnie dokonało się czwartego dnia kreacji.
Pozostałe pytania
Zresztą pytań, dotyczących Ziemi, słońca, księżyca i gwiazd, ich genezy i funkcji nasuwa się więcej. Wiadomo, że Ziemia jest jedną z planet Układu Słonecznego. Jeśli słońce, księżyc i gwiazdy zostały stworzone w czwartym dniu, to gdzie – w jakiej konstelacji – znajdowała się wówczas Ziemia jako planeta? Oczywiście można przypuszczać, że w niebiańskich przybytkach Boga. Ale po co? Czy nie mogła być po prostu jedną z planet powołanego na początku do istnienia całego systemu planetarnego?
Co znaczy stworzenie najpierw „niebios”, skoro gwiazdy miałyby być – rzekomo – stworzone dopiero w czwartym dniu? […] Jeśli Ziemia znajdowała się początkowo, np. w przybytkach Bożych lub w nieokreślonym miejscu naszej galaktyki, to kiedy nastąpiło jej włączenie do układu słonecznego, bo faktem jest, że Ziemia się tam obecnie znajduje? Czy zostało to dokonane pierwszego czy czwartego dnia stworzenia, czy też w innym czasie? A może po prostu znajdowała się tam już od początku stworzenia, gdy Bóg tworzył „niebiosa i ziemię”? […]
Bogactwo treści
Biblijny tydzień kreacji wskazuje na stworzenie świata jako na wydarzenie niezwykłe, jako na dobrowolny, zamierzony i celowy akt twórczy Boga, jak również nie tylko Jego moc, ale także mądrość, wyrażającą się choćby w zadziwiającej sekwencji dzieł stwórczych. Porządkowanie pierwotnego chaosu Ziemi, przebiegające w sposób logiczny, od czynności ogólnych do coraz bardziej szczegółowych – choć w sposób także nadprzyrodzony – miało na celu przygotowanie optymalnych warunków geofizycznych, ekologicznych i biologicznych na przyjęcie człowieka i dzieje ludzkości. […]
Jeśli przyjąć, że „na początku” powołany został do istnienia przynajmniej nasz układ słoneczny jako zespół ciał niebieskich, obracających się wokół swych osi, krążących wokół słońca jako ciała centralnego (choć początkowo nie promieniującego), to logiczny wydaje się następujący opis początkowego stanu dzieła stworzenia: w pierwszym dniu stworzenia powołany zostaje do istnienia przynajmniej cały układ planetarny, a w nim także nasza Ziemia. Ziemia posiada kształt kulisty i obraca się wokół swej osi, pogrążona jednak w chaosie i pusta (tohu wabhohu), spowita jest ciemnością (choszech) i otoczona na swej powierzchni bezmiarem wód pierwotnego oceanu (thehom). W tym samym dniu następuje – po upływie połowy doby całkowitych ciemności – zapalenie przez Boga słońca (‘or) i zesłanie na Ziemię pierwszych jego promieni światła i ciepła. Wraz z tym nadane zostają jednolite rytmy ziemskich dób, składających się w „wieczorów” (i nocy) oraz „poranków (i dni), a potem również rytmy miesięczne oraz sezonowe w postaci pór roku, i wreszcie lata całe.
Dalsze twórcze dzieła Boże uporządkowały powierzchnię naszej planety przez utworzenie atmosfery wskutek powstania „rozpostarcia” z jej warstwami pary wodnej i innych gazów, wypiętrzenie lądu z oceanu wód, jak również powołania do istnienia bogatego świata roślin oraz świata zwierząt morskich, powietrznych i lądowych, a wreszcie stworzenie człowieka, któremu Bóg powierzył kreatywne i odpowiedzialne władztwo nad Ziemią i jej losem.
W ten sposób planeta-Ziemia wyróżniona została w sposób niezwykły w naszym układzie planetarnym, którego reszta – tj. pozostałe planety – zatrzymała się jakby w czasie, w stanie pierwotnego chaosu, owego tohu wabhohu, o czym świadczą wszystkie dotychczasowe eksploracje astronomiczno-naukowe siostrzanych planet układu słonecznego, i co stanowi kamień obrazy ewolucjonizmu – bo jak wytłumaczyć rzekomą ewolucję Ziemi i zastój ewolucyjny innych planet układu słonecznego? […]
Zakończenie
Biblijne sprawozdanie o stworzeniu świata posiada treść ponadczasową. Odpowiadała ona mentalności i poglądom kulturowym ludzi Starego Testamentu, kierujących się wizualnym wyobrażeniem o Ziemi i wszechświecie. Odpowiada ona również w pełni dzisiejszemu człowiekowi, który posiadł już wiedzę empiryczną i jest świadom dzisiejszej faktografii astronomiczno-naukowej, związanej z mechaniką nieba, dysponującym nadto możnością logicznego rozumowania i łączenia tych faktów naukowo-geofizycznych i egzegetyczno-teologicznych w ogólną naukową syntezę rzetelnej wiedzy teologicznej i filozoficznej dotyczącej Tygodnia Stworzenia, stanowiącej cenny przyczynek do współczesnej wiedzy kreacjonistycznej.
Dlatego wnikliwe studium opisu Stworzenia zawartego w Biblii nie tylko ułatwia stwierdzenie pełnej zgodności jego opisu i pozycji Ziemi w Kosmosie ze współczesną wiedzą naukową i usuwa pozorne sprzeczności występujące w hexaemeronie, ale także pozwala na poznanie niezwykłego bogactwa opisu w Biblii Hebrajskiej, Boskich dziejów Stworzenia naszego świata. […]”. (Miesięcznik Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego, NA POCZĄTKU , Nr 3 [101] marzec 1998).
* *
Przygotowując się do następnego spotkania, sporządziłem kserokopię całego materiału wydrukowanego w Na Początku, by wręczyć ją mojemu gościowi.