W dotychczasowych rozważaniach starałem się wyjaśnić podstawowe kwestie związane z Osobą Jedynego Prawdziwego Boga, oraz Jego jednorodzonego Syna, Pana Jezusa Chrystusa. A choć przy okazji kilkakrotnie odniosłem się też do kilku kwestii związanych z katolickim dogmatem <Trójcy Świętej> – dogmatu tego w sposób uporządkowany jeszcze nie omawiałem.
Obecnie, zgodnie z zapowiedzią, wracam do sprawy, zasygnalizowanej w poprzednim artykule, to jest do faktu śmierci Pana Jezusa Chrystusa – rozumiejąc, że zarazem będzie to dobre (choć pewnie nietypowe) wprowadzenie do tematy <Trójcy>.
O czym świadczy i czego dowodzi śmierć Jezusa Chrystusa?
Skoro według Biblii śmierć jest stanem niebytu, a co za tym idzie, stanem całkowitej nieświadomości: „Wiedzą bowiem żywi, że muszą umrzeć, lecz umarli nic nie wiedzą…” (Kazn. Sal 9,6) – taki właśnie stan stał się udziałem Pana Jezusa Chrystusa!
Od momentu gdy wydał ostatnie tchnienie, oddając w Ojcowskie ręce Swoje życie („Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego. I powiedziawszy to skonał” – Łk 23,46), był martwy aż do chwili, gdy Ojciec wzbudził Go do życia („Ale Bóg go wzbudził, rozwiązawszy więzy śmierci, gdyż było rzeczą niemożliwą, aby przez nią był pokonany” – DzAp 2,24; por. 1 Kor 6,14), co Zbawiciel potwierdził na wyspie Patmos, mówiąc do ap. Jana: „Nie lękaj się, Jam jest pierwszy i ostatni, I żyjący. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła” (Obj 1,17.18).
Mimo jednoznacznego świadectwa Pisma
są ludzie, którzy twierdzą, że śmierć Jezusa Chrystusa… nie przerwała Jego życia!
To przede wszystkim wyznawcy katolickiego dogmatu „O Trójcy Świętej”, zdaniem których na Golgocie umarł tylko Jezus-Człowiek, natomiast Chrystus-Syn Boży – Druga Osoba „Trójcy Świętej” – nie umarł, bo… nie mógł umrzeć! „Wszak – argumentują zwolennicy tego poglądu – Bóg nie może umrzeć!”
Argument ten słyszałem wcześniej wielokrotnie, i brzmiał dla mnie bardzo przekonująco. Zwłaszcza w okresie, gdy sam bez zastrzeżeń przyjmowałem dogmat o <Trójcy Świętej> i – jak większość moich współwyznawców (najpierw rzymskokatolików, a potem adwentystów) – nie widziałem potrzeby, by go analizować, a co dopiero biblijnie weryfikować!
Potem, gdy dotarło do mnie, że biblijny termin „Bóg” (hebr. elohim, gr. theos) odnosi się nie tylko do „Jedynego Prawdziwego Boga” (Jan 17,3), ale również do jednorodzonego Syna Bożego, do aniołów, a nawet do niektórych ludzi, zacząłem dostrzegać, jak słabymi argumentami dysponują zwolennicy <Trójcy Świętej>… Po latach zrozumiałem, że nauka o <Trójcy> ma pogańskie korzenie, i że została włączona do Credo oficjalnego kościoła w okresie duchowego upadku (tj. począwszy od wieku IV).
Choć – i jest to ważna informacja – już w pierwszym wieku w zborach chrześcijańskich pojawili się ludzie, którzy mieli poważny problem ze zrozumieniem śmierci Jezusa Chrystusa.
Byli to przedstawiciele tzw. pregnozy, kierunku zrodzonego na podłożu filozoficzno-religijnych koncepcji hellenizmu, w myśl których pochodząca z nieba istota duchowa – taka, jak jednorodzony Syn Boży, Jezus Chrystus – nie mogła ani żyć w ludzkim ciele, ani umrzeć…
Na tym podłożu zrodził się doketyzm (od greckiego dokein – <wydawać się>), teoria chrystologiczna, która ukształtowała się w okresie wczesnochrześcijańskim. Według niej Jezus Chrystus nie miał rzeczywistego, fizycznego ciała ludzkiego, ale ciało pozorne, eteryczne. W związku z tym pozorne były również Jego cierpienia i śmierć na krzyżu. Jak mówią liczne źródła, doketyzm – wyznawany w różnych odmianach przez Walentyna, Bazylidesa, Ptolemeusza, Marcjona z Synopy i ich zwolenników oraz przez wiele ruchów gnostycko-religijnych w starożytności i średniowieczu – stanowił jedną z prób odpowiedzi na pytanie, jak doskonały, niematerialny Boży Logos, mógł pojawić się, żyć i umrzeć w materialnym ciele… Było oczywiste, że doketyzm, który kwestionował fundamentalne dla chrześcijaństwa prawdy o wcieleniu i odkupieniu przez śmierć na krzyżu, uznany został przez oficjalny Kościół za herezję i potępiony w licznych dokumentach (ostatecznie na Soborze Florenckim w 1442 r).
Z kolei wspomniani w poprzednim akapicie Walentynianie, wyznawali doketyzm w nieco innej odmianie. Byli oni przekonani, że Jezus i Chrystus – to dwie różne osoby! Według nich Jezus był pobożnym Żydem, zaś Chrystus postacią ze świata duchowego, która w momencie chrztu Jezusa w Jordanie, zstąpiła na Niego, aby Go opuścić w chwili ukrzyżowania! Jak napisał w swej książce (Kryzys Pierwotnego Chrześcijaństwa) Alan Knight, według gnostyków „Jezus był tylko zwykłem człowiekiem, synem Józefa i Marii. Natomiast Chrystus był duchem, który pochodził z nieba i w niektórych momentach zstępował na niego lub się z nim jednoczył. Jednak przed ukrzyżowaniem go opuścił, tak więc na krzyżu zmarł tylko Jezus-człowiek…”
Ślady zmagań z doketyzmem można znaleźć w Listach apostołów. Szczególnie wyraźne są one w Listach ap. Jana, który kilkakrotnie nawiązuje do problemu jakim pod koniec I wieku była dla Kościoła pregnoza; widać to zwłaszcza w czterech fragmentach, gdzie Apostoł nawiązuje na doketyzm, i stanowczo go potępia:
-
-
„Któż jest kłamcą, jeżeli nie ten, który przeczy, że Jezus jest Chrystusem? Ten jest antychrystem, kto podaje w wątpliwość i Ojca i Syna. Każdy, kto podaje w wątpliwość Syna, nie ma i Ojca. Kto wyznaje Syna, ma i Ojca” (1 Jana 2,22.23);
-
„Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz jest już na świecie” (1 Jana 4,1-3);
-
„Każdy, kto wierzy, iż Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził, a każdy, kto miłuje Tego, który go zrodził, miłuje też tego, który się z niego narodził” (1 Jana 5,1);
-
„Bo wyszło na świat wielu zwodzicieli, którzy nie chcą uznać, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele. Taki jest zwodzicielem i antychrystem. Miejcie się na baczności, abyście nie utracili tego, nad czym pracowaliśmy, lecz abyście pełną zapłatę otrzymali. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna. Jeśli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie. Kto go bowiem pozdrawia, uczestniczy w jego złych uczynkach” (2 Jana 7-11).
-
Ap. Jan („Apostoł miłości”!) jest niezwykle surowy i stanowczy wobec doketyzmu i jego nosicieli – a fakt, że taką samą postawę wobec nich sugeruje wszystkim członkom Kościoła dowodzi, jak poważną i szkodliwą była pregnoza! .
Ile prawdy jest w stwierdzeniu, że „Bóg (elohim) nie umiera”?
Aby odpowiedzieć na tak postawione pytanie, należy najpierw uściślić, o jakiego „elohim” (Boga, boga) pytamy, gdyż – jak to już ustaliliśmy w tym cyklu artykułów – Bóg nie jest równy… Bogu!
Dlatego – zanim zwrócę uwagę Czytelnika na określone wersety biblijne – najpierw przypomnę fragment pierwszego artykułu niniejszego cyklu, wyjaśniający, kogo Pismo Święte nazywa Bogiem (hebr. elohim):
-
-
„Elohim” – czyli kto? „[…] „Elohim (dosłownie bogowie) – występujący ok. 2700 razy w Biblii Hebrajskiej, jeden z tytułów Boga Jahwe. W odróżnieniu od tetragramu JHWH, który jest imieniem własnym Boga, określenie to pochodzi od rzeczownika pospolitego „bóg”. Elohim jest dłuższą formą rzeczownika El i jego rozszerzeniem Eloah, określającym Boga w Biblii. […] Choć słowo „Elohim” występuje często jako określenie bóstw (w znaczeniu „bogowie”), z przedimkiem ha– oznacza ono jedynego Boga i w tej formie (jako ha-Elohim) występuje w Tanachu ponad 2 tysiące razy. […] Słowo Elohim z punktu widzenia gramatyki hebrajskiej jest rzeczownikiem występującym w liczbie mnogiej (świadczy o tym sufiks -im nadający znaczenie: Bogowie). W Biblii, w odniesieniu do Boga Stwórcy, jest ono jednak używane jako wyraz w liczbie pojedynczej (np. Rdz 1,1 [„Na początku stworzył Bóg”]; czasownik bara oznacza [„On] stworzył”, nie zaś „stworzyli”1)
-
Biorąc pod uwagę tę informację można powiedzieć, że wielu różnych „elohim” (np. książąt i sędziów Izraela – por. Ps 82,1-8; Jan 10, 34.35) już dawno umarło, a wielu <elohim> jeszcze umrze. Z szatanem (por. 2 Kor 4,4) i jego demonami, którzy zostaną unicestwieni w „jeziorze ognia i siarki” włącznie (Obj 12,12; 20,10).
W naszym zastępstwie umarł także jednorodzony Syn Boży (Łk 23,46).
Nie mógł umrzeć jedynie Ten, którego tekst biblijny określa hebrajskim słowem „ha-Elohim”.
Tak, Pismo Święte zna tylko Jedną Nieśmiertelną Istotę, która sama w sobie jest Życiem i Dawcą Życia:
-
-
„Jedyny, który ma nieśmiertelność, który mieszka w światłości niedostępnej, którego nikt z ludzi nie widział i widzieć nie może; jemu niech będzie cześć i moc wieczna” (1 Tym 6,16);
-
A królowi wieków, nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, jedynemu Bogu, niechaj będzie cześć i chwała na wieki wieków. Amen” (1 Tym 1,17).
-
„Bo chociaż nawet są tak zwani bogowie, czy to na niebie, czy na ziemi, i dlatego wielu jest bogów i wielu panów. Wszakże dla nas istnieje tylko jeden Bóg Ojciec, z którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy” (1 Kor 8,5.6).
-
Tą Istotą jest „Jedyny Prawdziwy Bóg” (Jan 17,3), Ojciec Pana Jezusa Chrystusa i Ojciec wszystkich, którzy wiarą przyjęli dar zbawienia, jaki Najwyższy ofiarował nam w Nim (Jan 3,16):
-
-
To On – poprzez akt zrodzenia – obdarował życiem Swego jednorodzonego Syna;
-
To On – poprzez jednorodzonego Syna – stworzył i obdarzył życiem wszystkie istoty w Niebiosach i na Ziemi;
-
To On – gdy Jezus Chrystus został zamordowany – po upływie „trzech dni i trzech nocy”, wzbudził Go z martwych!
-
Wszystkie pozostałe istoty, w Niebie i na Ziemi – począwszy od jednorodzonego Syna – otrzymały i cieszą się życiem darowanym przez Niego! Również wierny lud Boży ze wszystkich wieków wzbudzony w pierwszym zmartwychwstaniu, otrzyma życie wieczne ze Źródła Życia, którym jest Najwyższy:
-
-
„Bo jak Ojciec ma życie sam w sobie, tak też dał Synowi, aby miał życie w sobie” (Jan 5,26 BP);
-
„A Bóg i Pana wskrzesił, i nas wskrzesi przez moc swoją” (1 Kor 6,14);
-
„A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was” (Rz 8,11)!
-
Tak więc twierdzenie wielu osób i grup wyznaniowych – od dawnych, gnostyckich, do współczesnych, trynitarnych – które utrzymują, że „Bóg nie może umrzeć!”, jest prawdziwe wyłącznie w odniesieniu do Tego, który – będąc „Jedynym Prawdziwym Bogiem” (Jan 17,3), jest ŻYCIEM i ŹRÓDŁEM ŻYCIA dla wszystkich! (1 Tym 1,17; 6,16)!
To od Niego wszyscy pozostali „elohim” otrzymali życie. Otrzymał je także jednorodzony Syn Boży, Jezus Chrystus, i to dwukrotnie – po raz pierwszy przez ZRODZENIE, a po raz drugi przez WSKRZESZENIE Z MARTWYCH!
Kiedy rosnący w siłę kościół powszechny (katolicki),
porzucił wiarę w Jedynego Boga i – po okresie sporów, polemik i walk – przyjął dogmat o <Trójcy Świętej>, jego teolodzy musieli wypracować jakieś stanowisko wobec kilku podstawowych kwestii związanych z osobą Jezusa Chrystusa – a przede wszystkim musieli się odnieść do Jego śmierci, którą poniósł na Golgocie.
Uznając, że jednorodzony Syn Boga – identycznie jak Bóg Ojciec, i [osobowy] Duch Święty – jest jedną z Trzech Osób, które wspólnie tworzą <Trójcę>, musieli jakoś z tym dogmatem zsynchronizować śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa Chrystusa. Bo przecież <Trójjedyny Bóg> nie mógł umrzeć ani w rozumieniu wszystkich trzech Osób, ani w rozumieniu którejkolwiek z tych Osób! Bo w przypadku rzeczywistej śmierci jednej z Osób Boskich, mielibyśmy do czynienia już nie z <TRÓJCĄ>, lecz z… <DWÓJCĄ!
Jak sobie z tym poradzili?
Wyjście odkryli w starym doketyźmie, akcentującym różnicę pomiędzy materią, a duchem. A sprzyjającą okolicznością stało się to, że wyrosłe na podłożu hellenistycznym katolickie chrześcijaństwo, skłaniające się coraz bardziej w stronę pogańskiego mistycyzmu, przyjęło kolejny hellenistyczny pogląd o <duszy nieśmiertelnej>. Czyli pogląd, zakładający rozdzielność istoty ludzkiej, co według katolickich teologów oznacza, iż po śmierci ciała nieśmiertelna <dusza> ludzka nadal żyje i świadomie funkcjonuje:
-
-
„Nieśmiertelność duszy oznacza, że dusza nie ulega zniszczeniu, ponieważ ani od zewnątrz nie grozi jej zagłada, ani w naturze swej nie kryje pierwiastków rozkładu. Tak pojęta nieśmiertelność zakłada, że dusza ludzka istnieje nadal po rozkładzie ciała ludzkiego, że w dalszym swym istnieniu zachowuje swą indywidualność, a więc świadomość swego istnienia i swej tożsamości z sobą, gdy istniała z ciałem, oraz że jej dalsze życie jest nieograniczone pod względem czasu”2)
-
Patrząc przez pryzmat tego błędnego założenia, teolodzy katoliccy zasugerowali, że śmierć Jezusa Chrystusa na Golgocie należy rozumieć wyłącznie jako śmierć Jego Ciała, natomiast Jego {pisana z dużej litery) Dusza, w okresie „trzech dni i trzech nocy” wędrowała po zaświatach. W komentarzu do fragmentu Pierwszego Listu ap. Piotra 3,19 – dywagując nad aktywnością Jezusa w tamtych dniach – katoliccy tłumacze Biblii Poznańskiej napisali:
-
-
„[…] Chodziło chyba o proklamację wybawienia sprawiedliwych. Można więc wnosić, że Dusza Chrystusa (podkr. SK) – wbrew twierdzeniu wielu – nie chciała tam potępiać grzesznych, lecz głosiła wybawienie duszom, którego [one] z wiarą oczekiwały…” 3)
-
W taki oto sposób, całkowicie obcy Pismu Świętemu dogmat o <Trójcy Świętej> znalazł wsparcie w kolejnej niebiblijnej nauce – o <duszy nieśmiertelnej>!...
Choć i tak nie wszystko jest tu kompatybilne…
No bo trzeba by wyjaśnić – to znaczy powinni to wyjaśnić katoliccy teologowie – czy „Dusza Chrystusa” (o której piszą w komentarzu do 1 Ptr 3,19) jest tym samym co Chrystus, Syn Boży, Druga Osoba <Trójcy Świętej> – czy nie. I oczywiście wyjaśnienie to oprzeć na konkretnych wypowiedziach Biblii!
Jestem mocno zdziwiony, że tę, tak istotną kwestię pominęli milczeniem!…
Choć ci akurat teolodzy – których poprzednicy, żyjący w średniowieczu, byli w stanie prowadzić spory na temat, ilu diabłów mieści się na czubku szpilki – przechodzą obojętnie obok wielu ważnych i najważniejszych kwestii zbawiennych…
Nic to, że pierwszy z tych dogmatów w miejsce Jedynego Prawdziwego Boga, wprowadza zakamuflowany politeizm (trzech równorzędnych Bogów, których należy traktować jako <jednego Boga>), zaś drugi – o <duszy nieśmiertelnej> – jawnie zaprzecza nauce Słowa Bożego o stanie umarłych, powtarzając kłamstwo tego, który w Ogrodzie Eden powiedział do naszej pramatki: „Żadnym sposobem śmiercią nie pomrzecie” (1 Mjż 3,4)!
Wszystkich, którzy uważają,
że Jezus Chrystus jako Syn Boży nie umarł na krzyżu, lecz wprost z Golgoty przeniósł się do świata duchowego i żył tam nieprzerwanie, należy prosić, by jasno określili, co rozumieją przez terminy: „śmierć” i „zmartwychwstanie”…?
Dlatego mam pytanie do wyznawców <Trójcy>:
Jeżeli na Golgocie umarł tylko Jezus-Człowiek, natomiast Chrystus-Syn Boży żył nadal – to czy w ogóle można mówić o ŚMIERCI OSOBY, którą poznaliśmy jako Jezusa Chrystusa?!
Chyba, że ktoś – cofając się do pregnozy I wieku – uważa, iż Jezus Chrystus, to DWIE OSOBY: najpierw Jezus-Człowiek, który umarł na krzyżu; a następnie Syn Boży, który nie umarł – jako że „Bóg nie umiera”…?!
I kolejne pytania do trynitarzy:
Czym było, i na czym polegało zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa?
Bo przecież, jeśli ich zdaniem na Golgocie umarł tylko Jezus-Człowiek, a jednorodzony Syn Boży żył nadal – to co naprawdę zmartwychwstało…? Przecież On – jako Osoba – nie mógł zmartwychwstać, skoro wciąż i nieprzerwanie żył!
Może jednak warto pamiętać i uszanować słowa samego Jezusa Chrystusa, który stwierdził: „[…] Byłem UMARŁY, lecz oto żyję na wieki wieków…”.
Jak dotąd – mimo, iż przeprowadziłem wiele rozmów ze zwolennikami <Trójcy> – nie uzyskałem odpowiedzi na żadne z wyżej postawionych pytań.
(c.d.n.)
Przypisy:
-
Wikipedia. org/wiki/Elohim.
-
Ks. prof. dr J. Pastuszka, Dusza ludzka, jej istnienie i natura, Lublin 1951, str. 85. (Cytat za: J. Grodzicki, Kościół dogmatów i tradycji, wyd. Znaki Czasu, Warszawa 1963, str. 115).
-
Biblia Poznańska, komentarz do 1 Ptr 3,19; T. IV., str. 579.