Napisałem już, że ruchy charyzmatyczne spełniają służebną rolę w stosunku do ruchu ekumenicznego. Wielu przywódców zgodnie uważa, że „przez Ducha Świętego różnice między denominacjami zanikają i staję się bez znaczenia” 1)
Jest to oczywiście ogromny błąd i oszustwo duchowe!
Niestety, oszustwu temu podlega i błędu tego nie dostrzega przytłaczająca większość członów kościołów charyzmatycznych. Wszyscy oni zostali przekonani, że w chrześcijańskim doświadczeniu najważniejszą sprawą jest <duchowe przeżycie>, a nie jedność w nauce.
- „Nic więc dziwnego – pisze w swym świadectwie jeden z byłych zielonoświątkowców, Alfred H. Pohl – że w kręgach charyzmatyków znajdują się ludzie z różnych denominacji, wyznający różne poglądy i oddający się różnym praktykom. Są razem n ie dlatego, że zgadzają się w naukach, ale że mają wspólne przeżycia. Jest to bardzo niebezpieczny trend! Dlaczego? Dlatego, że gdy Bożą Prawdę stawiamy na uboczu, rezygnując z niej dla zachowania jedności, to równocześnie stawiamy Tego, Który jest „Prawdą” – Jezusa Chrystusa – poza społecznością! Wtedy sytuacja jest dokładnie taka sama, jak to opisano w Księdze Objawienia 3,12: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on za mną”. – Tak wygląda sytuacja licznych kościołów w dniach ostatnich . Widzimy Chrystusa stojącego na zewnątrz kościoła, jak stuka i usiłuje dostać się do środka. Ale w nim nie ma dla Niego miejsca. Nauczanie i prawda są zaniedbane. <Duchowe przeżycie> stało się ważniejsze i decydujące o obecności w zgromadzeniu i członkostwie. Tam już nie wierzy się Ewangelii Jezusa Chrystusa, która jedynie może uczynić człowieka chrześcijaninem. Ten, który jest „Prawdą” nie jest już zapraszany i oczekiwany, lecz pozostawiony na zewnątrz. Jakiż to smutny i tragiczny obraz!” (podkr. SK) 2)
Że jest to sytuacja przez wielu uświadamiana i akceptowana, zaświadczył m. in. dr Vernon McGee, który już w latach osiemdziesiątych XX wieku, w trakcie audycji radiowej opowiedział swojej rozmowie z pewnym charyzmatykiem, zdaniem którego
- „w dniach ostatecznych Bóg odłożył na bok Swoje Słowo, aby tym sposobem osiągnąć jedność Swego Kościoła”.
Zdaniem dr Vernona McGee,
- „Jest to smutny, bardzo smutny dzień, gdy dla jedności trzeba poświęcić Prawdę! Ale takie właśnie domniemanie szerzy się współcześnie wokół nas”. 3)
Wspominając powyższe, A. Pohl cytuje swego stryja, także zielonoświątkowca, który kiedyś zaskoczył go uwagą:
- „Czy wiesz, że nowy ruch charyzmatyczny prowadzi nasze zielonoświątkowe wspólnoty wprost do kościoła antychrysta?!…”
oraz staruszkę ciocię, która podzieliła się z nim swą rozterką:
- „Jak to jest możliwe, że charyzmatycy katoliccy mogą mówić w językach, a potem wracają do katolickich kościołów, czczą Marię, modlą się do swych świętych, uczestniczą w mszy itd. Czy nie ma w tym nic niewłaściwego?!” „Wiedziała o czym mówi – dopełnia A. Pohl – gdyż sama była kiedyś katoliczką” 4)
Dr Ronald Baxter w swojej książce pt. „Charyzmat języków”, stawia następujące, niezwykle ważne pytanie:
- „Kto kogo przyjmuje w tym rozwijającym się charyzmatycznym ekumeniźmie? Większość bystrych obserwatorów zgodzi się z tym, że sytuacja wygląda tak, jak w owym starym porzekadle: <Chodźcie do mojego salonu – zapraszał pająk muchy>…”
Dla rzymsko-katolickich hierarchów charyzmatycy protestanccy są <br5aćm,i odłączonymi>, którzy powinni wrócić do „Matki-Kościoła”. Dla wielu przywódców charyzmatycznych perspektywa taka godna jest uwagi.
Dzięki Bogu, że przynajmniej niektórzy z charyzmatyków
budzą się z odrętwienia
i są w stanie ocenić istniejące zagrożenia. Na nowo uświadamiają sobie oni tę oczywistą prawdę, że tylko powrót do Słowa Bożego, ochroni ich od zwiedzenia, w którym przewodzą różnego rodzaju duchowi oszuści i hochstaplerzy! Drogą wyzwolenia – jak to się stało w życiu A. Pohla – jest opuszczenie ruchu zielonoświątkowego:
- „Dla każdego biblijnie wierzącego chrześcijanina, Boża Prawda jest sprawą podstawową. Tam, gdzie Prawdzie zadaje się gwałt, lekceważy ją lub wypiera, mamy do czynienie z poważnym nadużyciem. Po latach, ruch zielonoświątkowo-charyzmatyczny zobojętniał na tę sprawę. Wskazując na dzieło i dary Ducha Świętego i twierdząc, że chrzest Duchem i napełnienie Duchem, to określenia synonimiczne, zielonoświątkowcy wprowadzili tutaj zamieszanie. Osobiste przeżycia postawili ponad pisanym Słowem, a <mówieniu w językach> (którego nikt nie sprawdza, czy jest biblijne) nadali rangę o wiele większą niż na to pozwala Biblia. Praktykują też <przewracanie Duchem> („padanie w Duchu”), chociaż w Nowym Testamencie daremnie szukalibyśmy takich praktyk w życiu pierwszych chrześcijan. Praktyki te bliższe są raczej okultyzmowi i działalności złych duchów (podkr. SK).5)
Czy sytuacja zmienia się na lepsze? Bynajmniej! Zamiast tego rośnie tolerancja dla błędu. Jeszcze niedawno zielonoświątkowcom nie przyszło by do głowy tolerować czy przyjmować katolickie doktryny, na przykład mszę. Dzisiaj sprawy wyglądają o wiele gorzej. Oto, co mówi charyzmatyczny przywódca, Vinson Synan, przewodniczący Kongresy Charyzmatycznego w Nowym Orleanie (1987) o udziale katolików: „Jeśli chcecie zobaczyć coś przepięknego, przyjdźcie i popatrzcie, jak katolicka msza jest napełniona Duchem Świętym!” – Jakaż to duchowa błazenada i ślepota! W fałszywej nauce nie ma nic <przepięknego>, szczególnie gdy chodzi o ceremoniał i istotę mszy. Msza nie jest z pewnością <napełniona Duchem>, bo Duch Święty jest Duchem Prawdy, a nie błędu (1 Jana 5.6)!
Kolejny przykład. David DuPlessis, jeden z międzynarodowych przywódców zielonoświątkowych, znany jako <PAN PIĘĆDZIESTIĄTNICY> (Mr Pentekost – sic!), w książce „Mąż zwany Panem Pięćdziesiątnicy”, opisuje przeżycia jakich zaznał uczestnicząc jako obserwator w II Soborze Watykańskim w Bazylice św. Piotra w Rzymie w roku 1964:
- „Siedziałem pozornie sam podczas celebrowania uroczystej mszy… Miałem pewność, że czuję świeży powiew Ducha Świętego w tym barwnym, a równocześnie poważnym i potężnym wydarzeniu liturgicznym, tak ważnym w historii Kościoła. I gdy powtarzało się to codziennie przez cały czas gdy tam byłem, czułem jak się rozpływam i łamię wewnętrznie, a w końcu podczas mszy otwarcie płakałem”. […]
O posiedzeniu Kongresu Charyzmatycznego Odnowy w Kościele katolickim w roku 1975, który miał miejsce w Bazylice św. Piotra , DuPlesiss powiedział:
- „Podczas celebrowania eucharystii śpiewano w Duchu, łagodnie, delikatnie i dostojnie, po prostu tak, jak należy. Było to naprawdę nabożeństwo zielonoświątkowe z zielonoświątkowymi manifestacjami i bardzo oczywistym zielonoświątkowym błogosławieństwem. Nikt nie oczekiwał tak obfitej i pozytywnej manifestacji nowej Pięćdziesiątnicy” 6)
W tej sytuacji nie może dziwić,
że w kongresach charyzmatycznych bierze udział coraz więcej rzymsko-katolików. Dla orientacji warto dodać, że we wspomnianym już Kongresie Charyzmatycznym w Orleanie w roku 1987 z 40 tysięcy obecnych, aż połowę stanowili katolicy, podobnie jak na kongresie w Indianapolis w roku 1990 (tam z 25 tysięcy obecnych, katolicy stanowili 48%). W czasie tych konferencji w typowo ekumenicznych nabożeństwach zmieszali się wyznawcy wielu denominacji o skrajnie odmiennych wierzeniach i praktykach.
Jedynym, co ich łączyło, było <mówienie w językach> – i to jedno wystarczyło im aby uznając się za braci, połączyć się na gruzach Prawdy Bożej! Zaiste, ludzie są gotowi uczynić wiele, by sprzeciwić się Bogu i wystąpić przeciwko Jego woli. Dziś charyzmatycy różnych orientacji łączą się z sobą przeciw Bogu, podobnie jak kiedyś uczynili to budowniczowie wieży Babel!
Omawiając krytycznie działalność protestanckich przywódców charyzmatycznych, A Pohl pisze jeszcze:
-
„Charyzmatycy sami odeszli od Ewangelii i zaprzestali jej zwiastowania. Jeszcze przed kilkunastu laty wysyłali misjonarzy do katolickich krajów, by ewangelizowali katolików. Obecnie odstąpili od tego, a nawet złączyli się z nimi, by wspólnie prowadzić ewangelizację świata. Ralph Wilkerson, w Melodyland Magazyn (sierpień 1977 r., artykuł pt. <Dzięki temu, że staniemy się jedno, możemy zyskać świat>), pisze o charyzmatycznym zgromadzeniu w Ameryce Łacińskiej:
„Rano, zanim wyjechaliśmy z domu, DuPlessis mówił na podstawie tekstu Ewangelii Jana 17,21. Później, w czasie zgromadzenia w nieznanym języku przemawiał rzymsko-katolicki ksiądz z Guatemala City, a tłumaczył go pewien amerykański pilot. […] W wykładzie zapowiedziano, że rzymsko-katolicy i protestanci odbędą wspólną kampanię w Ameryce Łacińskiej, demonstrując swą jedność; gdy to uczynią, świat uwierzy. […] Będzie tysiąc grup, a każda z nich będzie się składać z katolików i protestantów!”
A oto, jak te zapowiedzi komentują Alfred Pohl:
-
„ […] Zadziwiające. Interesuje mnie, jaką ewangelię będą oni zwiastować? Ale to nie musi nas zbyt zaskakiwać, gdyż już w roku 1975 David DuPlessis doszedł do przekonania, że Kościół katolicki jest częścią Ciała Chrystusowego> Kiedy pisał o swym udziele w Kongresie Odnowy Charyzmatycznej w 1975 roku w Rzymie, skonstatował: <Nie mieliśmy wątpliwości, że jesteśmy naocznymi świadkami dalszego potężnego przepływu błogosławieństwa, które Bóg coraz częśćiej zsyła na Swe Ciało – katolików i protestantów>. Współcześnie to uznanie dla Kościoła katolickiego znacznie wzrosło. Po co więc ewangelizować miliony katolików? Przyjmijcie ich takimi, jakimi są, z całą ich duchową ciemnością i wszystkimi błędami, i pracujcie z nim i na rzecz nawrócenia świata ”do roku 2000”! – My jednak pytamy: Do czego, albo do kogo mają się nawrócić?…” 7)
Zorientowani w materii publicyści religijni piszą,
że rzymsko-katoliccy charyzmatycy stali się główną siłą w ruchu charyzmatycznym. Odnosząc się do tej kwestii A. Pohl napisał:
- „Papież sprytnie zatrzymał charyzmatyków w Kościele. Ustanowił specjalnych biskupów, aby im pasterzowali wewnątrz Kościoła, i stale wywiera nacisk na charyzmatyków, aby pozostali w swoim Kościele. Papież używa tego ruchu, aby doprowadzić niekatolickich charyzmatyków do swego <stada>. Działa zresztą z widocznym powodzeniem. W swoim wystąpieniu na międzynarodowej konferencji charyzmatycznej w Rzymie, w przemówieniu do ponad dziesięciu tysięcy delegatów, powiedział: „Kościół i świat potrzebuje tego, co wy posiadacie – waszą radość i wasz zapał. Idźcie więc i ofiarujcie im to!” 8)
Charakter i cele papiestwa znane są od stuleci, a historia tej złowieszczej instytucji – pisana odstępstwem od Prawdy Bożej i krwią ofiar inkwizycji – powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy zbliżają się do Boga i Jego Słowa…
Każdy ma jednak wolną wolę, i osobiście podejmuje decyzję o swojej drodze, a w konsekwencji zbawieniu bądź potępieniu.
Ruchy charyzmatyczne służą interesom i polityce papiestwa; aż strach patrzeć, jak zapraszane miłym głosem <pająka> naiwne <muchy>, wchodzą na jego <salony>. – Taki też będzie ich los!
Biblijni chrześcijanie słyszą jednak inny Głos, który niesie się między niebem a ziemią:
- „Wyjdźcie z niego, ludu Mój, abyście nie byli uczestnikami grzechów jego i aby was nie dosięgły plagi na niego spadające! Gdyż aż do nieba dosięgły grzechy jego i wspomniał Bóg na jego nieprawości” (Obj 18,4.5).
Przypisy:
- Bartholomew F. Brewer i Alfred W. Furell, Pielgrzymka z Rzymu, Fundacka Chrześcijańskiej Kultury i Oświaty, Warszawa 1964.
- Alfred H. Pohl, 17 duvodu proć sem opustil jazykove hnuti, A-Alef spol. s.r.o., Ostwava 1994, str. 61
-
Ibid, s. 62.
-
Ibid.
-
Ibid, s. 73.74.
-
Ibid.
-
Ibid, s. 76.77.
-
Ibid, s. 69.