Prorocza zapowiedź stała się faktem, gdy nawróceni z Żydów zaczęli głosić Ewangelię poganom.
Głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu w krwi Jezusa Chrystusa, „Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata” (Jan 1,29), spotkało się z ogromnym zainteresowaniem żyjących w ciemnościach pogan. Wprawdzie niektórzy z nich już wcześniej poznali i czcili Boga Jahwe – przykładem takiego człowieka był minister skarbu Królowej Kandaki, którego historię poznajemy z ósmego rozdziału księgi Dziejów Apostolskich – jednak drzwi zbawienia otwarły się przed nimi szeroko dopiero wtedy, gdy posłańcy Jezusa Chrystusa przynieśli im Ewangelię.
-
„W tamtych czasach wielu pogan znużonych wielością bogów i rozluźnieniem obyczajów pogańskiego świata, zbliżało się do judaizmu, gdzie wyznawano Jedynego Boga, a surowe normy moralne nadawały życiu wyższy sens. Tych, którzy przyjęli religię żydowską i prawa Zakonu, nazywano prozelitami. Osoby, które tylko uczęszczały do synagogi i czytały Pismo, nazywano bogobojnymi…” (W. Barclay, Dzieje Apostolskie, komentarz, s. 104);
-
„Pytanie o Boga, tęsknota do prawdziwego żywego Boga jest wrodzona sercu ludzkiemu. Religie pogańskie nie mogły tego pragnienia zaspokoić. Dlatego też zawsze istnieją ludzie wszystkich religii i światopoglądów, którzy szukają. Bogactwo, stanowisko, sztuka i wiedza nie mogą ich zadowolić. Takim ludziom w tamtych czasach wychodziła naprzeciw misja żydowska. Nowina o Jedynym Bogu, jasne wyobrażenie prawdziwie dobrego, prawego życia według przykazań Bożych, cudowne zrządzenia w historii Izraela – wszystko to silnie pociągało ludzkie serca. Zawierało bowiem coś, czego nie mogły dać ani pogańskie religie, ani systemy filozoficzne. Mężowie, którzy z tych powodów zbliżyli się do Żydów, mogli być przyjęci jako pełnoprawni członkowie Izraela przez obrzezanie i chrzest prozelicki. Niektórzy nie robili tego kroku, ale żyli zgodnie z Biblią i jej etyką…” (Werner de Boor, Dzieje Apostolskie, komentarz, s. 165.166).
O uświadamianej (albo i nie uświadamianej, tym niemniej autentycznej) tęsknocie pogan za Bogiem, za Jego Prawdą i Sprawiedliwością, za zbawieniem, które przyniosą im wysłannicy Pana, pisze też ap. Paweł w Liście do Rzymian 8,19-23:
-
„Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując „przybrania za synów” – odkupienia naszego ciała.” (BT).
Niemal powszechnie rozumie się, że zacytowany fragment Listu do Rzymian jest poetyckim opisem „tęsknoty całej natury – roślin i zwierząt – za przyszłym, doskonałym światem”, w którym nie będzie już drapiestwa i śmierci…
Nie wydaje się jednak, by takie było przesłanie słów Apostoła. Paweł nigdy nie głosił, że Jezus Chrystus dokonał odkupienia i zbawienia lilii i róż – choćby najpiękniejszych; nic też nie mówił o zabraniu do Królestwa Chwały baranków i tygrysów! Ludzie, i tylko ludzie zostali odkupieni. I tylko ludziom zwiastowana była i jest Ewangelia zbawienia – wszystkim ludziom zamieszkującym Ziemię. Najpierw Żydom, a potem wszystkim narodom: „Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy, najpierw Żyda, potem Greka” (Rz 1,16).
I to właśnie o ludziach – o poganach nie znających Boga, „stworzeniach” zamieszkujących bliskie i dalekie krainy, prowadzących ciężkie życie w niesprawiedliwym świecie, niepewnych jutra, nieświadomych celu swego istnienia i pozbawionych nadziei (por. Ef 2,11.12), pisał Boży Apostoł!
„Idźcie na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu” (Mk 16,15) – nakazał Jezus Chrystus.
Tam, gdzie docierali Jego posłańcy, uciemiężone do tej chwili i nieszczęśliwe „stworzenia”, dzięki Ewangelii zyskiwały nową perspektywę dla swego życia, i z wiarą i nadzieją zaczynały patrzeć w przyszłość!
To, czego nie mógł im dać ani ich świat, ani ich bogowie, zyskiwali dzięki „objawieniu się synów Bożych”, którzy przynieśli im Dobrą Wieść od Wszechmogącego Boga i od Pana Jezusa Chrystusa! Odtąd ich nowe, odrodzone „z wody i z Ducha” życie, zyskiwało całkowicie nowy wymiar. A nade wszystko było opromienione nadzieją Wieczności – która rozpocznie się „odkupieniem ciała”, czyli przemianą ciał zbawionych w dniu powtórnego przyjścia Pana Jezusa Chrystusa (czyt.: Jan 14,1-3; 1 Kor 15,50-54; Flp 3,20.21; 1 Tes 4,13-17), za czym tak bardzo tęsknił też sam Paweł (Rz 8,23; Flp 3,7-11).
W tym kontekście
należy jeszcze zwrócić uwagę na dwa inne, ważne fragmenty Starego Testamentu. Najpierw wspaniałą, znajdującą się w Psalmie Koracha, zapowiedź o przyjęciu pogan przez Boga:
-
„Bramy Syjonu, miłuje Pan bardziej niż wszystkie siedziby Jakuba, Chwalebne rzeczy mówi się o tobie, Miasto Boże. Rahab i Babilon zaliczę do wyznawców moich; Również Filistea i Tyr wraz z Etiopią powiedzą: Oni się tu urodzili. A o Syjonie mówić się będzie: Wszyscy co do jednego w nim się urodzili, a On, Najwyższy, utwierdzi go. Pan zapisze w księdze ludów: Oni się tu urodzili. Śpiewać będą w pląsach: Wszystkie me zdroje są w tobie.” (Ps 87,2-7).
a potem podkreśloną przez Izajasza proroka prawdę, że Bóg przyjmuje pogan:
-
„Niech nie mówi cudzoziemiec, który przystał do Pana: Pan na pewno wykluczy mnie ze swojego ludu, i niech nie mówi trzebieniec: Patrzcie, jestem tylko uschłym drzewem. Bo tak mówi Pan: Trzebieńcom, którzy przestrzegają sabatu i wybierają to, w czym mam upodobanie, i trzymają się mojego przymierza, przyznam w moim domu i w obrębie moich murów miejsce i dam im imię lepsze niż mają synowie i córki, imię wieczne, które nie będzie starte.
Cudzoziemców zaś, którzy przystali do Pana, aby mu służyć i aby miłować imię Pana, być jego sługami, wszystkich, którzy przestrzegają sabatu, nie bezczeszcząc go, i trzymają się mojego przymierza, wprowadzę na moją świętą górę i sprawię im radość w moim domu modlitwy. Ich całopalenia i ich rzeźne ofiary będą mi miłe na moim ołtarzu, gdyż mój dom będzie zwany domem modlitwy dla wszystkich ludów.” (Iz 56,3-7)!
Tak jest. Nawróceni z pogan, którzy przyjęli Ewangelię i czynią wolę Boga, stali się „ludem Jeruzalemu” i na równi z Żydami („Jeruzalem”) – są dziećmi Boga i dziedzicami Królestwa Chwały! Oto pełne radości, dotyczące tej kwestii oświadczenie ap. Pawła:
-
„Przeto pamiętajcie o tym, że wy, niegdyś poganie w ciele, nazywani nieobrzezanymi przez tych, których nazywają obrzezanymi na skutek obrzezki, dokonanej ręką na ciele, byliście w tym czasie bez Chrystusa, dalecy od społeczności izraelskiej i obcy przymierzom, zawierającym obietnicę, nie mający nadziei i bez Boga na świecie.
Ale teraz wy, którzy niegdyś byliście dalecy, staliście się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową. Albowiem On jest pokojem naszym, On sprawił, że z dwojga („Jeruzalem” i „lud Jeruzalemu”) jedność powstała, i zburzył w ciele swoim stojącą pośrodku przegrodę z muru nieprzyjaźni, […]
Tak więc już nie jesteście obcymi i przychodniami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. Na którym cała budowa mocno spojona rośnie w przybytek święty w Panu, na którym i wy się wespół budujecie na mieszkanie Boże w Duchu.” (Ef 2,11-22).
Idealny obraz Wieku Ewangelii
Tak więc znaleźliśmy już odpowiedź na zadane wcześniej pytania: „Czym jest Nowe Jeruzalem?”, oraz „Kim jest lud Jeruzalemu”? Wiemy już, że w odróżnieniu od pradawnego Uru-Salem („Miasta Pokoju”), którym władał kapłan Boga Najwyższego, Melchisedek (1 Mjż 14,17-20), od starożytnego Jeruzalem, stolicy Izraela i miasta króla Dawida (2 Sam 5,4-10), oraz od dzisiejszej Jerozolimy, do której roszczą sobie prawo i Żydzi i Palestyńczycy – „Nowe Jeruzalem” nie jest rzeczywistym, zbudowanym z materialnych elementów (czy z cząsteczek niebiańskiej antymaterii) miastem, ale Budowlą Duchową. To nawrócona „Reszta” Izraela – wierzący w Mesjasza Żydzi, którzy stali się „pierwiastkami” w wielkim dziele budowy Kościoła Jezusa Chrystusa! Z kolei „lud Jeruzalemu”, to nawróceni z pogan, którzy w „Bogu Jakuba” (por. Iz 2,3) odnaleźli Jedynego Prawdziwego Boga, a w Mesjaszu Izraela, Jezusie Chrystusie, swojego Zbawcę!
Stąd na „Nowe Jeruzalem” nie możemy patrzeć jak na rzeczywiste miasto – stolicę Nowej Ziemi, gdzie w budynkach z brylantów i innych drogocennych kamieni zamieszkają w przyszłości zbawieni, którzy dla przyjemności i rozrywki będą spacerować po ulicach i rynku wybrukowanych złotymi cegłami.
„Nowe Jeruzalem”, do którego w Wielu Ewangelii wchodzą zastępy „ludu Jeruzalemu” – to obraz Kościoła Jezusa Chrystusa, który powstał i istnieje, żyje, walczy i zwycięża w trudnych ziemskich warunkach. Zanim „miasto” to znajdzie się na Nowej Ziemi – a nastąpi to dopiero po okresie Millenium (Obj 21,1.2) – trwa jego doczesna, ziemska historia. I to właśnie tej historii – historii czasów mesjańskich – poświęcono w Słowie Bożym dużo uwagi. Mesjańskie proroctwa Ewangelisty Starego Testamentu – Izajasza, podkreślają przede wszystkim różne aspekty działalności Jezusa Chrystusa, a potem ludu Bożego Nowego Przymierza. Na plan pierwszy, co oczywiste, wybija się obraz Mesjasza-Odkupiciela („Cierpiącego Sługi” z r. 53.), a zaraz potem obraz Królestwa Niebieskiego, które rozkwita pod Jego panowaniem. W urokliwych opisach, prorok kreśli wizję świata innego od tego, który znamy – świata napełnionego pokojem, poczuciem bezpieczeństwa i radością odkupionych:
-
Liczne ludy ziemi pielgrzymują „na górę Pana”, gdyż chcą się „uczyć Jego dróg” i „chodzić Jego ścieżkami”. (2,1-4);
-
Pod rządami Mesjasza („Latorośli”), groźne „wilki” pasą się razem z łagodnymi „barankami”, panuje zgoda i jednomyślność, a krzywda i wojny, to na „świętej górze Pana” zjawiska nieznane (11,1-9);
-
Bóg odnawia „spieczoną pustynię” serc ludzkich i czyni ją wspaniałą, rozkwieconą łąką. Bezwodny wcześniej teren, przecinają ruczaje pełne krystalicznej wody (por. Jan 7,37-39), a drogi tej rozkosznej krainy wolne są od ludzi złych: „I będzie tam droga bita, nazwana Drogą Świętą. Nie będzie nią chodził nieczysty; będzie ona tylko dla jego pielgrzymów… Nie będzie tam lwa i zwierz drapieżny nie będzie po niej chodził, tam się go nie spotka. I wrócą odkupieni przez Pana, a pójdą na Syjon z radosnym śpiewem. Wieczna radość owionie ich głowę, dostąpią wesela i radości, a troska i wzdychanie znikną.” (35,1-10).
Jest to oczywiście idealny obraz Królestwa Bożego.
Dla zafascynowanego duchowymi wartościami Wieku Ewangelii, wpatrzonego w swoją wizję proroka, przestaje istnieć nie tylko świat zewnętrzny z całym brzemieniem swojej nieprawości, zła i krzywdy, ale nie zauważa on także tego wszystkiego, co od wewnątrz wciąż jeszcze kazi i niszczy Królestwo Niebieskie w jego ziemskiej doczesnej fazie. Zdaje się on również nie dostrzegać fałszywych chrześcijan, którzy dopuszczają się niesprawiedliwości, popełniają grzechy, wyrządzają krzywdy, odwracają się od Prawdy i w konsekwencji są zgorszeniem dla swych braci i dla niewierzącego świata – za co w końcu dni poniosą surową karę (Mt 13,41.42)!
Prorok widzi wyłącznie wspaniałą ideę chrystianizmu i tych, którzy wiernie przy niej trwają! I jest tam z nimi, i cieszy się jak dziecko, widząc cud przeobrażenia grzeszników w święte dzieci Świętego Boga!
-
Z zapartym tchem patrzy, jak spragnione Prawdy i Zbawienia narody, garną się do „Boga Jakubowego”, wzruszony obserwuje ich zapał do „uczenia się dróg Jahwe i chodzenia drogami Jego”, i jest zachwycony, że przestrzegają Jego odwieczne Prawo (Iz 2,1-3)!
-
W zdumieniu patrzy, że wcześniej zantagonizowane między sobą i z Izraelitami ludy, które teraz w Jezusie Chrystusie znalazły swego wspólnego Zbawiciela, stają się braćmi, „przekuwają miecze na lemiesze i włócznie na sierpy”, i już nawet nie uczą się sztuki wojennej (Iz 2,4)! Zauroczony patrzy, że „wilk jest gościem jagnięcia”, „lampart leży obok koźlęcia”, „krowa pasie się z niedźwiedzicą, a ich młode bawią się razem” (Iz 11,6.7)!
-
Widzi potężne działanie Ducha Bożego, który – jak wezbrane fale – płynie bystrym strumieniem „Żywej Wody” (Iz 35,6.7; Ezech 47,1-12; por. Jan 7,37-39), i budzi duchowe życie w martwych dotąd jak spieczona pustynia i wyschły step, żyjących bez Boga, i nie mających żadnej nadziei poganach (Ef 2,11.12; por. Obj 22,1.2)!
-
I widzi Drogę – Świętą Drogę, po której idą wykupieni Pańscy, pielgrzymi zmierzający do Górnej, Bożej Krainy (Iz 35,8; por. Jan 14,6)!
-
I słyszy narastający, radosny gwar – niezliczony tłum odkupionych krwią Jezusa Chrystusa dzieci Bożych, w barwnym pochodzie, z radosną pieśnią na ustach, zmierza do „Domu Ojca” (Iz 35,10; Jan 14,1-3; Kol 3,1-4; Obj 7,9-12)!
Atmosfera panująca w „Nowym Jeruzalem”
Alegoryczny obraz warunków panujących w „Nowym Jeruzalem”, jego tętniącą nowym, radosnym życiem, wspaniałą duchową atmosferę oraz aktywność zamieszkujących ten Święty Gród ludów, prezentuje 65. rozdział proroctwa Izajaszowego:
-
„Owszem weselcie się, a radujcie się na wieki wieków z tego, co Ja stworzę; bo oto Ja stworzę Jeruzalem na radość, a lud jego na wesele. I rozraduję się w Jeruzalemie, a weselić się będę w ludu moim; a nie będzie w nim słychać głosu płaczu i głosu narzekania.
Nie będzie tam więcej nikogo w wieku dziecinnym, ani starca, któryby nie dopełnił dni swoich; bo dziecię we stu latach umrze; a grzesznik, choćby miał i sto lat, przeklęty będzie.
Pobudują też domy, a będą w nich mieszkać; nasadzą też winnic, a będą jeść owoce ich. Nie będą budować tak, aby tam inszy mieszkał; nie będą szczepić, aby inszy jadł; bo dni ludu mojego będą jako dni drzewa, a dzieła rąk swoich do zwiotczenia używać będą wybrani moi.
Nie będą robić próżno, ani płodzić będą na postrach; bo będą nasieniem błogosławionym od Pana, oni i potomkowie ich z nimi. Nadto stanie się, że pierwej niż zawołają, Ja się ozwę; jeszcze mówić będą, a Ja wysłucham.
Wilk z barankiem paść się będą społem; lew jako wół plewy jeść będzie, a wężowi proch będzie chlebem jego. Nie będą szkodzić ani zatracać na świętej górze mojej, mówi Pan.”
(w. 18-25 BG).
Na plan pierwszy wybija się RADOŚĆ!
-
Radość Boga z Jego ludu, oraz radość ludzi, szczęśliwych ze swego stanu oraz z miejsca, w którym mogą zamieszkać!
-
W „Nowym Jeruzalem” nie słychać głosu płaczu ani narzekania! W tym idealnym obrazie twarze ludzi są jasne i pogodne, szczęśliwe i ufne, a w ich oczach widać błyski radości i szczęścia.
-
Na co dzień Obywatele Miasta zajmują się twórczą pracą, zaś w dni świąteczne, dni uroczystych społeczności (por. Iz 66,22.23), weselą się wspólnie i dzielą się swym szczęściem…
Zasłuchani w tę cudowną opowieść, ulegamy jej czarowi…
I nagle wracamy do rzeczywistości!
Jakby zbudzeni z rozkosznego snu, rozglądając się wokół, z bolesnym zdziwieniem pytamy: Gdzie jest taki piękny kraj?
Bo na pewno nie jest nim świat, w którym żyjemy! Świat okrutny i drapieżny, gdzie „człowiek człowiekowi – wilkiem”! I nie wydaje się, by był nim do końca świat chrześcijański, nawet gdy określenie to odnosimy do świata biblijnych chrześcijan. Bo i tu rzeczywistość, często dramatycznie odbiega od proroczego opisu… I tu obecne są zjawiska i trendy niszczące, nie mające wiele wspólnego z prawdziwą, niekłamaną dobrocią i życzliwością. I tu obecne jest zło, leją się łzy skrzywdzonych (i to nie tylko przez świat zewnętrzny!), i słychać narzekanie nieszczęśliwych (także na swych braci!)… – A więc: Gdzie jest ten Kraj?!
Osobiście wcale się nie dziwię, że wielu szczerych chrześcijan zakłada, iż jest to opis Wieczności, a co najmniej warunków, jakie zapanują na naszej Ziemi w okresie Millenium, gdy ustanie zgubny wpływ szatana, który zostanie związany, a zmartwychwstali prorocy i sam Pan – który zamieszka w Jerozolimie – w procesie Restytucji wprowadzać będą na tej planecie Nowy Ład! I choć nadziejom takim brak rzetelnych biblijnych podstaw – z braku alternatywy, wielu chrześcijan gotowych jest zaakceptować takie wyjaśnienie cytowanych powyżej proroctw.
Ale takiemu wyjaśnieniu brak biblijnego uzasadnienia.
Bo w rzeczywistości proroctwa te opisują duchowy stan i duchowe przeżycia wykupionych przez Mesjasza chrześcijan. Specyficzną cechą tych proroctw jest stanowcze oddzielenie sfery cielesnej życia dzieci Bożych, od sfery duchowej. Przy czym zdają się one zupełnie nie zauważać tej pierwszej! Takie podejście może w pierwszej chwili dziwić. Ale gdy uważniej przyjrzymy się realiom – dziwimy się, że się… dziwiliśmy! – Bo jakie są te realia?
-
Przyjęcie wiarą zbawienia w krwi Jezusa Chrystusa sprawiło, że my, wcześniej zagubieni, poddani grzechowi, miotani wyrzutami sumienia i skazani na wieczne potępienie ludzie – teraz staliśmy się dziećmi Boga i dziedzicami Wieczności! I oto nagle odkryliśmy, że nasze doczesne życie, trwające najwyżej 70-80 lat, to zaledwie chwila – „przedsionek” prawdziwego, nigdy nie kończącego się życia, o którego pięknie i wspaniałości dziś nie mamy nawet wyobrażenia! Co więcej, już nasze obecne pielgrzymowanie z Bogiem, pozostawanie pod Jego opieką i korzystanie z Jego błogosławieństw, całkowicie odmieniło nasze myślenie i życiowe priorytety, wlało nam w serca pokój i radość, płynące ze świadomości, że znajdujemy się pod możną opieką Pana, i „czy żyjemy, czy umieramy – Pańscy jesteśmy” (Rz 14,8)!
To zrozumieli, taką nadzieję posiadali – i w konsekwencji takich właśnie uczuć i emocji doznawali – pierwsi chrześcijanie, o czym czytamy na wielu miejscach Nowego Testamentu. Ileż to razy jesteśmy zaskakiwani, gdy w relacjach o trudnościach, kłopotach i tragicznych doświadczeniach dzieci Bożych, eksponowane są nie te traumatyczne przeżycia – nie smutek, lęk i rozpacz, jakie one powodują – lecz obecna w sercu wierzącego równowaga i pokój ducha oraz radość płynąca z darów Bożych i zaufania do Najwyższego! I choć jako ludzie wciąż jeszcze funkcjonujemy na dwóch poziomach – fizycznym i duchowym – dla nas przede wszystkim liczy się duchowa rzeczywistość! Życie doczesne jest zaledwie etapem, niemal epizodem na drodze do Wieczności; na swe obecne życie, na jego radości i smutki, patrzymy w kontekście Wieczności. Wiemy, że jest ono „jak trawa, która znika; rano kwitnie i rośnie, pod wieczór więdnie i usycha” (Ps 90,5.6)! Tym, co liczy się naprawdę, i za co warto zapłacić każdą cenę, jest nie kończące się nigdy Życie Wieczne w Nowym Świecie, we wspaniałych warunkach, których nie jest w stanie wyśnić największy fantasta!
-
I dlatego widzimy apostołów, Piotra i Jana, których nastawieni wrogo sędziowie Sanhedrynu starali się zastraszyć, a potem kazali wychłostać za to, że zwiastowali Chrystusa. A oni „odchodzili sprzed oblicza Rady Najwyższej radując się, że zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia jego” (DzAp 5,31)!…
-
Widzimy ap. Pawła i Sylasa, jak sponiewierani i pobici, a potem wrzuceni do najciemniejszego, cuchnącego więziennego lochu w Filippii, nie biadają nad swym losem i nie wpadają w rozpacz, lecz głośnym, radosnym śpiewem wielbią Boga (DzAp 16,19-25)!…
-
Ten sam Paweł, też jako więzień, nie skarży się na swój los, nie narzeka na łańcuchy spinające jego ręce i nogi, ale z radością i przejęciem zwiastuje Słowo Ewangelii swemu narodowi (DzAp r. 22) i Radzie Najwyższej (DzAp r. 23), i dzieli się swą nadzieją z rzymskim namiestnikiem i królem Agryppą (DzAp r. 25.26)! To tam, podczas specjalnej audiencji, gdy król Agryppa stwierdza: „Niedługo, a przekonasz mnie, bym został chrześcijaninem” (DzAp 26,28), Paweł mówi: „Dziękowałbym Bogu, gdyby, niedługo czy długo, nie tylko ty ale i wszyscy, którzy mnie dziś słuchają, stali się takimi, jakim ja jestem… pominąwszy te więzy” (w. 29)!
Ci wielcy Apostołowie mieli oczywiście chwile złe, przeżywali kryzysy i dobrze poznali smak rozczarowania. Ale to nie zniechęcało ich, ani nie mąciło ich wewnętrznej radości. Dla nich codzienny trud i cierpienia, wysoka cena, jaką płacili za swe uczniostwo, były sprawą zewnętrzną, jakby „naskórkową”; nie liczyły się ich pokaleczone, sponiewierane ciała – bo wewnątrz ich istoty panował pokój i tętniła radość! Przy takim podejściu najtrudniejsze, najbardziej bolesne przeżycia, blakły i odpływały w przestrzeń… W 11. rozdziale Drugiego Listu do Koryntian, ap. Paweł, w krótkich słowach opisał swoją prawie trzydziestoletnią służbę. Czegoż on nie przeżył! Utrudzony ponad siły, żyjący w stałym zagrożeniu zdrowia i życia… wielokrotnie biczowany i chłostany… raz nawet kamienowany… wciąż „w podróżach, niebezpieczeństwach… w trudzie i znoju, w niedosypianiu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości…” (2 Kor 11,23-33). – I oto ten człowiek, w związku z takimi przeżyciami, mówi: „… nie upadamy na duchu; bo choć ten nasz zewnętrzny człowiek niszczeje, to jednak ten wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały. Nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne.” (2 Kor 4,16-18)!
To tacy nauczyciele kształtowali postawę pierwszych chrześcijan, i zaszczepiali im podobne uczucia i reakcje. Nic dziwnego, że w owym czasie – w okresie tyranii rzymskiej i prześladowań pierwotnego Zboru – poniewierani i bici, ograbiani z majątku i wypędzani ze swych domów chrześcijanie, znosili to… z radością! Oto, co w związku z tym czytamy w Liście do Hebrajczyków: „Przypomnijcie sobie dni poprzednie, kiedy po swym oświeceniu wytrwaliście w licznych zmaganiach z utrapieniami. Czy to, gdy byliście wystawieni publicznie na zniewagi i udręki, czy też, gdy wiernie staliście przy tych, z którymi się tak obchodzono. Cierpieliście bowiem wespół z więźniami i przyjęliście z radością grabież waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwałą” (10,32-34).
Nieprawdopodobne, ale prawdziwe!
Autentyczna, żarliwa miłość do Boga, wiara Chrystusowa i pewność zbawienia, które przepełniały serca wiernych naśladowców Ukrzyżowanego, sprawiały, że nawet największe, najbardziej dotkliwe przykrości i cierpienia, nie mogły im trwale skraść wewnętrznego pokoju (Jan 14,27) i pozbawić radości! Do takiej postawy byli zresztą zachęcani, zwłaszcza wtedy, gdy było trudno:
-
Gdy rozpoczynały się prześladowania rzymskie za dni Nerona, ap. Piotr pisał do zborów: „Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu. Ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili. Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was.” (1 Ptr 4,12-14)!
-
Wtórował mu ap. Paweł: „Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się!” (Flp 4,4); „Zawsze się radujcie!” (1 Tes 5,21).
To dziedzictwo przejęły późniejsze pokolenia biblijnych chrześcijan.
Wierne Prawdzie dzieci Boże, umierające na arenach cyrków rzymskich, zdumiewały swych oprawców determinacją, spokojem i ufnością do Boga w momencie swej kaźni. Oni wiedzieli, że gdy znów otworzą oczy – zobaczą przychodzącego w chwale Jezusa Chrystusa i wraz z Nim odejdą z Ziemi do „Domu Ojca” (Jan 14,1-3)! I dlatego na ich ustach w ostatnim momencie, gdy odrętwiałe ciało przestawało odczuwać ból, pojawiał się uśmiech szczęścia! Ta sama ufność i zrodzona z niej moc, spokój i radość były w sercach dzieci Bożych, męczonych, torturowanych i palonych na stosach w okresie średniowiecza! I z tym samym ogniem w oczach i radością w sercu, wierni naśladowcy Baranka, w każdym czasie stawiali czoła trudnościom i niebezpieczeństwom, na jakie narażali się ze względu na swą wiarę!
I ta sama radość jest dziś w nas! To o niej mówimy, nią żyjemy, i do niej się wzajemnie zachęcamy. Jak mówią słowa jednej z pieśni zespołu „Hosanna”:
Zaśpiewaj Panu nową pieśń;
Otwórz swoje serce!
Oddaj Mu wszystko to, co czujesz,
Odrzuć od siebie to, co złe, co przygniata Cię,
I w górę popłyń aż do gwiazd!
Śpiewaj Mu nową pieśń;
Niech głos zabrzmi dziś!
Twój Pan chce słyszeć Cię!
Zaśpiewaj Panu nową pieśń;
Dziękuj Mu za wszystko, co Ci dał!
Twój Niebieski Ojciec
Zaprosił Cię, byś wraz z Nim
Dzielił wieczną radość
W górze, gdzie nie sięga czas!
Zaśpiewaj Panu nową pieśń;
Otwórz swoje serce!
Oddaj Mu wszystko to, co czujesz,
Odrzuć od siebie to, co złe, co przygniata Cię,
I w górę, w górę tam!…
(c.d.n.)