Jest oczywiste, że w tym krótkim cyklu nie odniosę się do wszystkich wierzeń i praktyk, nauk i obrzędów sprawowanych w rzymskim Kościele katolickim. Jest to bowiem materiał na książkę (lub książki) w rodzaju – przywoływanej tutaj kilkakrotnie – pozycji Jana Grodzickiego, „Kościół dogmatów i tradycji”, której autor w sposób systematyczny omawia genezę, podstawy i uwarunkowany historycznie rozwój nauki katolickiej, konfrontując jej dogmaty z nauczaniem Pisma Świętego.
Dodać trzeba, że ta konfrontacja jest dla rzymskiego katolicyzmu miażdżąca, o czym Czytelnicy mogli się już przekonać.
Ograniczona pojemność cyklu, wymusiła selekcję materiału, jakiej dokonuję kierując się własną – opartą na wieloletnich obserwacjach i doświadczeniach – oceną watykańskich dogmatów, nauk i praktyk, w kontekście ich niezgodności z Pismem Świętym. Bowiem prowadzona analiza jednoznacznie wykazuje, że nauki te i praktyki są ogromnie szkodliwe dla wiary i duchowości prostych, liczących na zbawienie parafian.
Ta surowa ocenia jest w pełni zasłużona,
jako że w Kościele katolickim trudno znaleźć jakąkolwiek naukę lub praktykę religijną, która miałaby pełną aprobatę Pisma Świętego! Są one albo z gruntu pogańskie, albo powstały w wyniku synkretycznego przemieszania religijno-filozoficznych elementów pogańskich z terminologią i pojęciami teologii chrześcijańskiej. W naukach tych, praktykach i kulcie zostały wprawdzie zachowane imiona i nazwy, zwroty i określenia biblijne, jednak zmieniono zasadniczo ich treść i sens, oraz wypaczono kształt i znaczenie…
Duchowni Kościoła katolickiego są oczywiście świadomi tych zmian, podobnie jak wiedzą, że dokonano ich wbrew Bogu i wbrew Pismu Świętemu. Jednak nie widać, by rzeczywistość ta w jakikolwiek sposób im ciążyła. Owszem, w pewnych momentach przyznają, że to nie jest w porządku, ale zaraz potem o tym zapominają i nad dokonanymi zmianami przechodzą do porządku…
Aby zilustrować tę ambiwalentną (ktoś brutalnie nazwał ją schizofreniczną) postawę, zatrzymam się przez chwilę przy – wiadomej już chyba całemu chrześcijaństwu, a dokonanej przez Kościół katolicki – zmianie Dziesięciorga Bożych Przykazań (Dekalogu). Zwraca tu uwagę kilka kwestii. Najpierw ta, że istotnie teolodzy katoliccy są tego doskonale świadomi:
-
„[…] Dekalog jest wykładnikiem prawa nadprzyrodzonego. W Nowym Testamencie […] jego znaczenie ze względu na zasady ogólnoludzkie i moralne, jest wiecznie aktualne i obowiązujące”; 1)
-
„Konieczność zachowywania całego Dekalogu podkreśla ap. Jakub (2,10n). Moc obowiązujące Dekalogu trwa w Nowym Przymierzu, Chrystus bowiem nie przyszedł rozwiązać Zakonu, ale wypełnić”; 2)
-
„Czy te przykazania (Dekalog) obowiązują tylko Izraelitów? Przez ręce Mojżesza nadał Pan Bóg te Przykazania nie tylko Izraelitom, ale i wszystkim innym narodom. Gdy Pan Jezus przyszedł na ziemię, tych przykazań ani nie zniósł, ani nie zmienił, ale sam je wykonywał i nam rozkazał w całości je wykonywać (Mat 19,16 i nast.)…”; 3)
-
„Kto przestępuje choćby jedno przykazanie, grzeszy przeciw miłości, od której wszystkie przykazania zawisły”; 4)
teolodzy uważają także, że nikt nie miał i nie ma prawa zmienić Dekalogu:
-
„[…] Prawa wydane przez Zastępców Boga, są tylko wtedy prawdziwymi prawami, jeżeli nie stoją w sprzeczności ani z prawem Bożym naturalnym, ani z prawem objawionym. Nie ma przykazania przeciw przykazaniu Bożemu. Jeśli np. cesarz rozkazuje co innego, a jego namiestnik, co innego, to przede wszystkim słuchać trzeba cesarza. Podobnie, jeśli namiestnicy Boga nakazują coś takiego, czego Bóg zakazuje, wspomnieć trzeba na słowa Apostołów, że „więcej trzeba słuchać Boga niż ludzi”. 5)
A mimo to, dokonane zmiany uznają i zalecają, by się do nich stosować:
-
„Dekalog żydowski pierwotny obejmował następujące przykazania: 1) Przykazanie oddawania czci tylko prawdziwemu Bogu, 2) Zakaż czczenia obrazów i posągów, 3) Zakaz znieważania imienia Bożego, 4) Nakaz święcenia sabatu, 5) Nakaz czci dla rodziców, 6) Zakaz zabijania, 7) cudzołóstwa, 8) kradzieży, 9) fałszywego świadectwa, 10) Zakaz pożądania rzeczy cudzych (2 Mojż. 20,1-17). […] poczynił w nich Kościół następujące zmiany formalne. Drugie przykazanie, dotyczące czci obrazów, złączył z pierwszym, natomiast dziesiąte przykazanie Boże rozdzielił na dwa osobne przykazania… Nakaz święcenia sabatu przemienił Kościół na nakaz święcenia niedzieli…”6)
Fakty są więc takie, że:
-
Kościół katolicki usunął II Przykazanie Boże, by przyjąć pogański kult obrazów i posągów (wypowiedź ks. Spirago, że Kościół „drugie przykazanie złączył z pierwszym”, jest po prostu próbą zakłamania rzeczywistości!),
-
a chcąc stworzyć pozór, że sfałszowana wersja Dekalogu zawiera jednak Dziesięć Przykazań, „dziesiąte rozdzielił na dwa osobne przykazania” (co jest zabiegiem niepoważnym – bo o ile w Bożym Dekalogu każde przykazanie było poświęcone jakiejś konkretnej sprawie – to w wersji sfałszowanej <dziesiąte przykazanie> brzmi: „ani żadnej rzeczy, która jego jest”)!
Przez długie lata, fałszerstwo o którym mówimy, Kościół katolicki starał się ukryć przed wiernymi, a zwłaszcza osobami zainteresowanymi Pismem Świętym. Pamiętam, że jeszcze w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku – gdy kwestia dnia świętego stała się ważna także dla mnie – księża wciąż jeszcze utrzymywali, że to niedziela jest siódmym dniem tygodnia…
Czas jednak płynął i świadomość parafian coraz bardziej rosła. I gdy nie dało się już dłużej utrzymywać tej fikcji, także księża przyznali, że od Stworzenia dniem świętym była sobota. Odtąd z kościelnych ambon wierni mogli usłyszeć, że „spotykamy się dziś, w pierwszy dzień tygodnia”…
Znak autorytetu i władzy papieskiej…
Nieuprawniona i niczym nie usprawiedliwiona zmiana biblijnego Dekalogu – w tym zastąpienie Bożego dnia odpoczynku, SOBOTY, pogańską niedzielą – jest sama w sobie czynem zasługującym na najwyższe potępienie!
Jednakże w sprawie tej zwracają jeszcze uwagę dwie rażące kwestie: Najpierw są to NIEKONSEKWENCJE w wypowiedziach oficjalnych przedstawicieli Kościoła katolickiego, którzy najpierw podkreślają wielkość, świętość i niezmienność Dekalogu, a zaraz potem, mówiąc kolokwialnie <na jednym wydechu>, potwierdzają dokonane zmiany i ich bronią.
Spójrzmy na tę niekonsekwencję w wydaniu cytowanego już tutaj ks. Zaleskiego:
-
Cytat 1: „Dekalog – to dziesięć najważniejszych nakazów moralnego prawa; ich szczególną wagę podkreśla fakt uroczystego ogłoszenia na górze Synaj […] Tylko prawa Synaju są zawsze świeże, życiodajne, oparte na najgłębszych tęsknotach i potrzebach natury ludzkiej. Na kamieniu wypisał je Bóg, bo jak skała są one niespożyte, wieczne. […] Dekalog to najświętszy kodeks, jaki kiedykolwiek oglądała ziemia. […] Nakazy Dekalogu zawarte w Księdze Wyjścia (20,31-17), są powszechne, dotyczące całej ludzkości i podstawowych obowiązków każdego człowieka. […] Treścią Dekalogu są podstawowe, ogólne normy prawa przyrodzonego. W tym leży największa siła Dekalogu i jego wieczysta aktualność i niezmienność” 7)
-
Cytat 2: „[…] Wytłumaczymy teraz zmiany w treści Dekalogu. Kościół obecnie zakaz o wizerunkach pomija zupełnie, gdyż zawiera się on w zakazie bałwochwalstwa. Nakaz święcenia szabatu, Kościół zmienił na ogólny nakaz święcenia dnia świętego. […] „Nie będziesz pożądał żony bliźniego swego”, jest w Dekalogu wyszczególnione na pierwszym miejscu. Kościół to ujął w osobne przykazanie” 8)
Kolejną, wyjątkowo rażącą i niemiłą kwestią, jest ZUCHWAŁOŚĆ katolickich teologów, którzy odnośnie zmian jakich dokonał ich Kościół w Dekalogu, wypowiadają się lekko i z wyraźnym lekceważeniem:
-
Oto wypowiedź katechizmu katolickiego Piotra Gasparriego: „Pytanie 205. Dlaczego w Nowym Testamencie nie święci się soboty? Odpowiedź. W Nowym Testamencie nie święci się soboty, ponieważ Kościół zastąpił ją, jako świętem, niedzielą” 9)
-
„Spodobało się Kościołowi Bożemu, święcenie dnia sobotniego przenieść na niedzielę” 10)
Trudno o większą zuchwałość, niż ta, gdy grzeszny i śmiertelny człowiek, uzasadniając swój zamach na Boże Prawo, odpowiada: „Tak mi się spodobało!”…
Boży ludzie, dla których Pismo Święte jest Regułą Wiary i Drogowskazem pamiętają jednak, że słowa te wypowiada i rzekome prawo do zmiany Przykazań Bożych uzurpuje sobie ta mroczna postać, której powstanie zapowiedział już prorok Daniel:
-
„I będzie mówił zuchwałe słowa przeciwko Najwyższemu, będzie męczył Świętych Najwyższego, i będzie zamyślał odmienić czasy i zakon; i będą wydani w jego moc aż do czasu i dwóch czasów, i pół czasu” (Dan 7,25),
a kilka wieków później ap. Paweł napisał, że jest to:
-
„… człowiek niegodziwośći, syn zatracenia. Przeciwnik, który wynosi się ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga” (2 Tes 2,3.4)
To ta sama postać – ta sama instytucja – której najwyżsi przedstawiciele, lekceważąc słowa Pana Jezusa Chrystusa z Ewangelii wg Jana 23,9 („Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz – Ten w niebie”), przywłaszczając sobie cześć i tytuły Boże – każą swym czcicielom, by grzesznego człowieka nazywali <ojcem świętym”!
I to ten właśnie człowiek – ta właśnie instytucja – zmianę Bożych Przykazań uczyniła ZNAKIEM SWEJ WŁADZY, o czym świadczy katechizmowa wypowiedź słynnego teologa, S. Keenana :
-
„Pytanie: Czym można udowodnić, że Kościół posiada władzę ustanawiania świąt? Odpowiedź: Gdyby nie miał tej władzy, nie mógłby ustanowić niedzieli, pierwszego dnia tygodnia, na miejscu święcenia soboty, siódmego dnia tygodnia, a więc dokonać zmiany nie posiadającej uzasadnienia w Piśmie św.” 11)
Podkreślając, że zmiana Dziesięciu Bożych przykazań jest uzurpacją, gdyż nikt z ludzi nie otrzymał od Boga prawa do zmiany jakiegokolwiek Jego postanowienia, Jan Grodzicki napisał:
-
„Uczeni katoliccy przyznają, że święcenie niedzieli nie opiera się na Piśmie Świętym. Biblia nie daje podstawy do święcenia niedzieli. Święcąc niedzielę Kościół musi niestety oprzeć się wyłącznie na tradycji: „Gdybyśmy na samym Piśmie św. chcieli polegać bez uwzględnienia Tradycji, powinniśmy też wraz z Żydami święcić sobotę zamiast niedzieli”12) W tym sensie źródłem niedzieli nie jest Biblia, lecz katolicka tradycja: „My, katolicy, mamy prawo do święcenia niedzieli w miejscu soboty… zarówno my, jak i protestanci uznajemy w ten sposób katolicką Tradycję”13)
Myślę, że słowa obydwu cytatów i w ogóle kwestię katolickiej tradycji, pojmowanej jako źródła wiary, powinni poważnie przemyśleć wyznawcy kościołów protestanckich!
Owszem, przedstawione w tym odcinku i w całym cyklu sprawy,
powinni przemyśleć również – a może przede wszystkim – wierni Kościoła powszechnego. Bo większa część z nich zdaje się być zupełnie nieświadoma, w jak wielkim odstępstwie i gorszących praktykach, pogrążyli ich władcy dusz, zarządzający ich sumieniami i całym życiem z przestronnych wnętrz watykańskich i biskupich pałaców, oraz parafialnych kancelarii…
Inna sprawa, że – co potwierdza codzienna praktyka – na tę nieświadomość większość parafian sama sobie zapracowała, godzi się na nią i… chyba nieźle się z nią czuje!
Bo jak inaczej wytłumaczyć bezkrytyczne i lekkomyślne scedowanie przez wiernych na purpuratów i kler katolicki, troski o swe duchowe życie i zbawienie wieczne?…
Oni sami wyraźnie nie chcą się w to głębiej angażować, bo jak mówią, jest to sprawa biskupów i księży. Wolą odmówić przepisane przez Kościół modlitwy, „w niedziele i święta” pójść do kościoła, rzucić jakiś grosz na tacę, czy przyjąć księdza po kolędzie… Zresztą, wielu robi to tylko dlatego, że – najpierw – „Co by sąsiedzi powiedzieli?”, a następnie, że ważny jest dla nich kościelny pochówek w <poświęconej ziemi>… I nie daje im do myślenia nawet to, że w ostatnich słowach, jakie padną nad ich grobem, i w ostatniej modlitwie, jaką za nich wzniesie na pogrzebie celebrant, daremnie by szukać nadziei i radości z faktu zbawienia! Zamiast tego i ksiądz, i najbliższa rodzina i ogół żałobników będzie się modlić, by w swych grobach pozostali na wieki („WIECZNE ODPOCZYWANIE, racz im dać Panie…”)!
Nieświadomość ogółu wiernych, to nie tylko wina kleru, ale to przede wszystkim wynik ich własnego, nikłego zainteresowania i zaledwie naskórkowej znajomości podstawowej dla chrześcijan Księgi, czyli Pisma Świętego. Owszem, wielu katolików posiada już teraz w swych domach egzemplarz Biblii, która jednak najczęściej jest jedynie ozdobą biblioteczki…
Bo przecież, gdyby poważnie traktowali Pana Boga, siebie samych i swoje zbawienie, wówczas czytaliby Pismo Święte, odkrywając szybko, jak wielka jest przepaść między nauką Pisma, a tym, co głosi i praktykuje Watykan i jego terenowe agendy!
A gdyby tę Księgę studiowali systematycznie i przez dłuższy czas, interesując się równocześnie historią chrześcijaństwa, otworzyłyby się im oczy na to, czym w rzeczywistości jest papiestwo i Watykan…
Bo nie jest on – jak sam o sobie mówi – <stolicą apostolską>, lecz opisanym w Apokalipsie „Babilonem Wielkim, matką wszetecznic i obrzydliwości ziemi”, instytucją „pijaną krwią świętych i krwią męczenników Chrystusowych”, a zarazem siłą polityczną, z którą „królowie ziemi uprawiali (i wciąż uprawiają) wszeteczeństwo”, a świetne interesy robili od zawsze (i wciąż robią) światowi finansiści („kupcy ziemi wzbogacili się na wielkim jego przepychu” – Obj 117,1-6; 18,1-3)!…
Zanim ktoś z rzymsko-katolików w tym momencie się na mnie obrazi, proszę, aby zadał sobie trud poznania Pisma Świętego i historii własnego Kościoła.
Przypisy:
-
Ks. W. Zaleski, Nauka Boża, Dekalog, Ks. św. Wojciecha, Poznań 1964, str. 16.
-
Podręczna Encyklopedia Biblijna, t. I, str. 269 (za: J. Grodzicki, dz. cyt. 134).
-
Ks. A Cząstka, Duży katechizm religii katolickiej, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1959, s. 85.
-
Ojciec Kościoła, Augustyn.
-
Ks. prof. Franciszek Spirago, Katechizm Ludowy, t. II, str. 10.
-
Tamże, str. 65.66.
-
Ks. W. Zaleski, dz. cyt. str. 113.
-
Tamże, str. 13.
-
Katechizm Katolicki z polecenia Jego Eminencji X. Dr Augusta Hlonda, Prymasa Polski, str. 78.
-
Catech. Ex decr. Con. Trid. Ad parochos, P. c. 4 u. 18.
-
A Doctrinal Cathechizm, str. 174 (za: J. Grodzicki, dz. cyt. str. 181).
-
Z kazań na niedzielę i święta – za W. Zaleski, Nauka Boża, Dekalog, str. 222.
-
Jan Grodzicki, Kościół dogmatów i tradycji, str. 182.