Znana mi z telewizyjnego ekranu, niezwykle sympatyczna pani psycholog, Aleksandra Piotrowska (absolwentka, oraz wieloletni pracownik Wydziału Pedagogicznego UW, gdzie ukończyła specjalizację psychologii szkolnej, zatrudniona także w Wyższej Szkole Pedagogicznej Związku Nauczycielstwa Polskiego), występując stanowczo przeciwko cielesnemu karaniu dzieci i potępiając praktykę wymierzania dziecku nawet najsłabszego klapsa, w jednej z wypowiedzi stwierdziła, że – cytuję z pamięci – <karane fizycznie dziecko wchodzi w życie z licznymi psychicznymi urazami, które w latach późniejszych utrudnią mu społeczną adaptację>… Mając to na uwadze pani psycholog sugeruje, by piętnować rodziców, którzy wobec swych dzieci <dopuszczają się przemocy>!
Wprawdzie nie usłyszałem w programie, czy zdaniem Pani profesor można niegrzecznemu maluchowi pogrozić palcem, ale biorąc pod uwagę kilka dalszych wypowiedzi wnoszę, że pewnie też nie, jako że ów podniesiony palec może być wyrazem <przemocy psychicznej>, i <spowodować poważny uraz w psychice dziecka>…
Pani profesor jest oszczędna
w swym potępianiu tradycyjnego modelu wychowania, jako że mówi tylko o piętnowaniu (czyli stawianiu pod pręgierz opinii) rodziców, którzy wymierzają dziecku klapsa. Natomiast inni, podobni <obrońcy>1) dzieci są zdania, że takich rodziców należy karać, i to surowo. Najlepiej przez sądy. A jeśli się <nie poprawią>, zabierać im dzieci!
Ten niszczący trend trwa u nas już kilka dekad, a od 1 stycznia 2010 roku – kiedy to weszła w życie, podpisana przez prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, ustawa zabraniająca stosowania wobec małoletnich kar cielesnych 2) – mnożą się programy z udziałem psychologów, w których promuje się i forsuje absurdalne poglądy i niesprawiedliwe opinie w tej sprawie. Mam wrażenie, że jakieś środowiska postawiły sobie za cel, by w możliwie krótkim czasie doprowadzić Polskę do stanu, w jakim znalazły się np. kraje skandynawskie, gdzie coraz częściej bez pardonu zabiera się dzieci małżeństwom, które – odrzucając metody bezstresowe – wychowują swe potomstwo w zalecanej przez Pismo Święte zdrowej karności! Przy okazji zniesławia się tych ludzi sugerując, że katują swe dzieci i znęcają się nad nimi… W tym niechlubnym, a moim zdaniem niecnym procederze, bryluje zwłaszcza Norwegia, gdzie w 2015 r. rumuńsko-norweskiemu małżeństwu Bodnariu, zabrano pięcioro dzieci, w tym kilkumiesięczne niemowlę, za – jak brzmi oficjalny werdykt władz – „radykalne chrześcijaństwo i religijną indoktrynację”. A naprawdę za to, że dwie starsze córki tego małżeństwa podczas zajęć szkolnych zaśpiewały pieśni religijne, których nauczyły się w domu!… Dodam, że w roku 2015 norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka, Barnevernet, zabrał dzieci 27 polskim małżeństwom, które uchybiły zasadom bezstresowego wychowania!… No i oczywiście, społeczeństwu przekazano, że także oni katowali swe dzieci i znęcali się nad nimi!…
W tym kontekście warto spojrzeć na publikowane w Internecie (na stronach poświęconych działalności Bernevernet) statystyki, które pozwalają ogarnąć skalę tego zatrważającego zjawiska. Oto liczba dzieci umieszczonych poza domem rodzinnym na mocy decyzji norweskiego Urzędu Ochrony Praw Dziecka:
-
2008: 10 847 dzieci;
-
2009: 11 355 dzieci;
-
2010: 12 492 dzieci;
-
2011: 13 177 dzieci
Są to zatrważające liczby zważywszy, że dotyczą kraju, którego ludność przekracza nieco 5 mln.! Dla porównania, podobną liczbę przypadków odnotowuje np. Wielka Brytania, gdzie liczba ludności przekracza 63 mln…!
A co się dzieje z wyrwanymi z rodziny i środowiska, wywożonymi w odległe rejony dziećmi?
W Internecie można znaleźć wstrząsające relacje rodziców i innych osób, które zetknęły się z tragedią tych kilku i kilkunastoletnich dzieci:
-
[…] Powinni nagrać nienaturalne zachowania dzieci po uwięzieniu: to jak ich synek przez pierwszy miesiąc nie spał wskutek wiązania; zeznanie córki w obecności psychologa, o tym, jak oszukiwano ją, że tylko fałszywe oskarżanie rodziców spowoduje, że ich w końcu odzyska; dodać opinię terapeuty, z pomocy którego dziewczynka musi teraz korzystać, opisać dokładnie, w jaki sposób wobec tych dzieci były łamane prawa dziecka i jak niekompetencja norweskich urzędników szkodliwie na nie wpłynęła, jaką wywołała traumę itd. i wystąpić w imieniu skrzywdzonych dzieci do sądu o odszkodowanie na ich rzecz…;
Inna osoba opowiada o batalii, jaką stoczyła matka Nikoli (dość znany i nagłośniony w Polsce przypadek), która najpierw otrzymała od Urzędu pomoc socjalną, z której bardzo się ucieszyła, ale zaraz potem znalazła się na celowniku urzędników:
-
[…] W Norwegii dziecko nie jest własnością rodziców, tylko kraju, więc urzędniczki wszystko dokładnie sprawdzały. A dlaczego Nikola bawi się sama? A dlaczego nie może się bawić z koleżanką z osiedla (mimo, że mała sąsiadka zachowuje się gorzej niż Denis Rozrabiaka!)? A dlaczego to, a dlaczego tamto, aż wreszcie: dlaczego Nikola jest smutna? Smutne dziecko w Norwegii to już koniec świata. Szczęście można bez problemu zapewnić rzeczami materialnymi, nie można bić, nie można dawać kar, ani krzyczeć. Więc skoro nie wolno nic, a to dziecko dalej jest smutne to musi być jakaś tragedia. No i tak pewnego dnia dziewczynka nie wróciła ze szkoły. Została zabrana do rodziny zastępczej. A później? – Adopcja, zmiana tożsamości, miejsca zamieszkania, tak by nigdy już nie wrócić do poprzedniego życia. Oczywiście Urząd ochrony dzieci daje możliwość kontaktu z pociechą. Jest to wyznaczane specjalnie przez BV odnośnie do każdego przypadku. Niektórzy mają takie spotkania 2 razy w roku, inni częściej. Oczywiście obowiązują wtedy określone zasady, więc lepiej mieć stalowe nerwy, bo np. za płacz, spotkanie jest odwołane. Rodzice Nikoli najpierw próbowali odzyskać córkę systemem. Złożyli odwołanie, wynajęli prawnika. Wszyscy tutaj wiedzą, że gdy BV zabiera dzieci to raczej nie ma odwrotu. Ostatecznie zdecydowali się na porwanie własnego dziecka (które wykradł z Norwegii i przywiózł do Polski detektyw Krzysztof Rutkowski – przyp. SK). Mama Nikoli na wypadek gdyby ich akcja się nie powiodła, wszyła w maskotkę kartkę z danymi, tak żeby córka nigdy nie zapomniała skąd pochodzi. Jaki to musi być akt desperacji?… Na szczęście wszystko się udało. Rodzice wraz z dziewczynką wrócili do Polski. Gdy już wszystko się ułożyło do szczecińskiego sądu wpłynął wniosek o wydanie Nikoli. Oczywiście sąd ten wniosek odrzucił. W Norwegii stawiają bardzo nacisk na rozwój dziecka, więc wszystkie czynniki, które rozwój ten zakłócają muszą zostać wyeliminowane. Nawet jeżeli mówimy o rodzicach. Ważne jest dziecko, a nie jego biologiczne pochodzenie. Tutaj kładzie nacisk się na promowanie środowiska sprzyjającemu rozwojowi. W ten sposób parze norweskich nastolatków również odebrano dziecko. Podobno byli za młodzi – mimo, że mieli wielkie chęci. […] Z dawnych lat pamiętam sprawę, gdy odebrano dzieci Lapońskiej rodzinie, uznając, że rodzice są za mało rozgarnięci… Moim zdaniem w tych sprawach daje o sobie znać norweski rasizm, przekonanie o ich wyższości kulturowej, co jest dużym nadużyciem…
Przypisy:
-
Cudzysłowu użyłem rozmyślnie, gdyż w moim odbiorze psychologowie forsujący nowoczesne, bezstresowe metody wychowawcze (których mogłem czytać i oglądać w programach TV), nie są wcale obrońcami dzieci! To raczej osoby, które tym dzieciom wyrządzają ogromne i często nie do naprawienia szkody!
-
Od roku 2007. Rada Ministrów i Sejm RP pracowały nad zmianą przepisów dotyczących zwalczania przemocy domowej. W czerwcu 2010 roku została uchwalona nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która zakazywała stosowania kar cielesnych (również „klapsów”) w wychowaniu rodzinnym przez rodziców i innych opiekunów prawnych. Do Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego dodano przepis w następującym brzmieniu: ”Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych”. Ustawa została podpisana przez wykonującego obowiązki prezydenta, marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego i weszła w życie 1 sierpnia 2010 roku. Nie przewiduje ona sankcji karnych za stosowanie kar cielesnych nie powodujących uszkodzenia ciała dziecka. Stosowanie kar cielesnych wobec małoletniego dziecka może jednakże skutkować wszczęciem postępowania sądowego przez sąd opiekuńczy zmierzającego do ograniczenia lub pozbawienia władzy rodzicielskiej rodziców, którzy stosują kary cielesne.